„Kumpela myśli, że jest pępkiem świata, bo upolowała bogatego męża. Na talerzu ma kawior, a z butów nadal wystaje słoma”

ruda dziewczyna fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt
„Oczywiście uważa, że jej zazdrościmy, ale to nieprawda. Nie możemy już jej znieść. Przez całe godziny nawija o swoim wystawnym życiu, oczekując od nas hektolitrów zachwytów i uwielbienia. Nie znajduje ani chwili, żeby posłuchać o naszym życiu”.
/ 05.08.2024 19:30
ruda dziewczyna fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt

Już od samego rana w czwartek moja koleżanka Agnieszka zasypywała mnie telefonami. Miałam cichą nadzieję, że w końcu sobie odpuści i da mi święty spokój, więc konsekwentnie nie odbierałam. Gdzie tam, uparta była i wydzwaniała co piętnaście minut! Ilekroć widziałam jej numer na wyświetlaczu, klęłam sobie pod nosem.

W końcu koleżanki z roboty zaczęły patrzeć na mnie podejrzliwie. Pewnie myślały, że mam jakieś przepychanki z mężem i teraz ten próbuje udobruchać mnie przez telefon. Chyba po dwudziestej próbie w końcu odebrałam, bo dotarło do mnie, że Agnieszka i tak nie da mi spokoju.

– Od samego rana ciągle do ciebie wydzwaniam, a tu cisza. Co jest?! Straciłaś słuch?! – walnęła prosto z mostu.

W ogóle nie dawała mi wytchnienia

– Nie, skądże, po prostu telefonu nie usłyszałam. Mam urwanie głowy w robocie i włączyłam tryb cichy. No wiesz, jak to bywa – zaczęłam się usprawiedliwiać

– Matko, chcę tylko ustalić, o której godzinie widzimy się w piątek. Nie mogę się już doczekać… Muszę wam o tylu sprawach opowiedzieć! O tym, gdzie zamierzam jechać na wakacje i w ogóle. Jarek planuje zabrać mnie na Hawaje. Potrafisz to sobie wyobrazić? – zaczęła nawijać jak najęta.

– O rany, coś się pokomplikowało... Małgosia złapała jakiegoś wirusa, a Ewka utknęła po godzinach w robocie... To chyba będziemy musiały przełożyć naszą kawkę – przerwałam jej wypowiedź.

– Serio? Ostatnimi czasy ciągle macie jakieś wymówki albo niespodziewane przeszkody. Czy jest jakiś konkretny powód? Kiedyś regularnie udawało nam się spotykać – wkurzyła się.

– Daj spokój, takie rzeczy się po prostu zdarzają. Nikt z nas nie ma szklanej kuli, żeby przewidzieć przeziębienie czy nadgodziny w biurze – starałam się ją udobruchać.

– Wiesz co? Odnoszę wrażenie, że specjalnie mnie unikacie i nie chcecie się ze mną spotykać. I jeszcze knujecie coś po kryjomu. Już chyba rozumiem, o co chodzi. Po prostu pękacie z zazdrości i tyle w temacie! - wydarła się do słuchawki i przerwała połączenie.

Nie obchodzi jej nasze życie

Kto wie, może jakbym ją jeszcze trochę przetrzymała na linii, nie zakończyła tak raptownie rozmowy, wyjawiłabym jej całą prawdę. Znając jednak realia, raczej by jej się to nie spodobało.

Agnieszka słusznie zauważyła, że nie mamy ochoty na kolejne spotkanie. Ustaliłyśmy z koleżankami, że kiedy do nas zadzwoni i spyta o termin następnego wspólnego wypadu, będziemy ją zwodzić. Powiemy jej, że nasze babskie pogaduchy znowu nie dojdą do skutku, bo jedna z nas jest chora albo ma pilne sprawy na głowie. Wcale nie kieruje nami zawiść. Zwyczajnie mamy serdecznie dosyć jej obecności!

Szczerze mówiąc, to nie ogarniam, co się porobiło z Agnieszką. Dawniej była kompletnie inna. Gadała z nami jak człowiek, słuchała cierpliwie, jak jej opowiadałyśmy o naszych problemach. Cieszyła się razem z nami, gdy nam się wiodło i przeżywała nasze porażki, jak to prawdziwa przyjaciółka.

Ale od kiedy wzięła ślub z Jarkiem, bogatym biznesmenem, to zupełnie jej odbiło. Mąż kocha ją na zabój, nosi na rękach, spełnia wszystkie jej zachcianki. I szacun dla gościa! Byłyśmy mega szczęśliwe, że Aga poznała faceta, który traktuje ją jak królową. Ale mam takie przeświadczenie, że za bardzo się do tego przyzwyczaiła… I uwierzyła, że cały świat kręci się wokół niej.

Przychodzi mi do głowy taka myśl – czy ona w ogóle ma świadomość tego, że od jakiegoś czasu nieustannie zaczyna mówić od słowa „JA”. „Ja uważam, że... Ja mam inny sposób na... Ja w takich sytuacjach zawsze...”. Kiedy ktoś inny w gronie znajomych chce coś opowiedzieć o sobie, ona bez skrupułów wchodzi mu w słowo i zaczyna swoje słynne: „A czy wiecie, że ja...”.

Zrobiła się straszną egoistką

Bez wątpienia każde jego słowo jest niesamowicie fascynujące, a każdy czyn niezwykle przemyślany i rozsądny. Ponadto wszystkie jej rzeczy są po prostu idealne! Poczucie stylu, garderoba, preferencje żywieniowe, mieszkanie wraz z umeblowaniem, a nawet toaleta, papier do niej i kosz na odpady — to absolutny szczyt możliwości! Dokładnie tak samo jak u jakiegoś szejka z Arabii czy innej sławy z okładek kolorowych magazynów.

Bez końca gada o tych wszystkich swoich zbytkach, oczekując od nas, że będziemy jej przytakiwać i komplementować do woli. I nic poza tym, bo nie ma zamiaru tracić ani chwili na wysłuchiwanie tego, co my mamy do powiedzenia. Parę razy dałyśmy jej subtelnie do zrozumienia, że mamy po dziurki w nosie tych jej gadek i że fajnie byłoby czasem pogadać o czymś zupełnie innym. Ale ona nic sobie z tego nie robiła.

Przypominam sobie sytuację, kiedy Ewa nie mogła już tego znieść i zdecydowała się przywołać ją do porządku. Skorzystała z chwili, gdy Agnieszka przerwała gadanie, żeby zaczerpnąć powietrza.

– Agnieszko, odezwij się w końcu, przez całe spotkanie milczysz jak zaklęta. Może nie czujesz się dobrze w naszym towarzystwie? – zapytała z przekornym uśmiechem.

Agnieszka strasznie się wtedy nadęła. Przez resztę wieczoru wyglądała, jakby połknęła cytrynę i demonstracyjnie wertowała jakiś babski magazyn. Zupełnie tak, jakby chciała pokazać, że kompletnie nie interesuje jej to, o czym dyskutujemy.

Nadszedł czas przeprowadzić poważną rozmowę

Kiedy ostatnio się widziałyśmy? Kilka miesięcy temu? To było kompletnie nieudane spotkanie! Dotarłam na miejsce w doskonałym nastroju, gdyż w końcu udało mi się umówić do fryzjerki. Spędziłam w salonie prawie trzy godziny, wydałam ostatnie oszczędności, ale opuściłam gabinet w euforii. Baleyage, moim zdaniem, wyszedł idealnie. Moje kumpele Gosia i Ewka również były pod wrażeniem nowej fryzury.

– Genialnie, te brązowo-złociste refleksy świetnie podkreślają rysy twojej buzi – skomplementowały koleżanki.

Tymczasem Agnieszka tylko zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, a na koniec skrzywiła się nieznacznie. No i rzecz jasna, od razu zaczęła się przechwalać.

– Spójrzcie tylko, jak fantastycznie ścięła mi włosy moja nowa stylistka! Ledwo udało mi się do niej zapisać! Owszem, słono sobie liczy, ale w końcu czesze Rozenek i parę innych celebrytek. Warto było zapłacić, ten efekt jest niesamowity! – oznajmiła, potrząsając fryzurą.

To niesamowite, jak szybko mój entuzjazm związany z metamorfozą wyparował niczym poranna mgła. Od tego momentu sprawy potoczyły się jeszcze bardziej pod górkę. Dostrzegłam, że Małgosia zalewa się łzami, opierając głowę na mojej klatce piersiowej, ponieważ dowiedziała się o zdradzie swojego męża.

– Dlaczego on mi to zrobił? Przecież ja tak go kocham! I co ja teraz pocznę? – łkała.

Agnieszka wysłuchiwała tych żali może przez jakieś kilka minut. No i rzecz jasna, zaraz potem przystąpiła do działania.

– Słuchajcie, mój mąż wymyślił dla mnie coś szalonego! Totalnie mnie zaskoczył! – rozpromieniła się, sięgnęła po aksamitne pudełeczko, które jakimś cudem akurat nosiła w torebce, i z przesadną nonszalancją pokazała wszystkim złotą bransoletkę.

Przez kolejne pół godziny opowiadała ze szczegółami o niesamowitych zdolnościach pewnego bardzo popularnego złotnika, który ją wykonał, oraz o astronomicznej wartości osadzonych w niej brylantów.

– Koniecznie muszę powiedzieć Jarkowi, żeby sprawił mi do kompletu jeszcze kolczyki. Na pewno się zgodzi. No bo wiecie, jak on uwielbia sprawiać mi przyjemność – dodała niby mimochodem.

Byłyśmy kompletnie zszokowane. Czy ona nie miała w ogóle wyczucia i empatii? Nie zauważyła, do licha, że Małgosia pobladła na twarzy? Jak bardzo ją to zraniło? A potem jeszcze nas torturowała tymi fotkami z jakiegoś ostatniego egzotycznego wyjazdu. Agnieszka szczerząca się pod drzewkiem kokosowym, małżonek szczerzący się pod drzewkiem kokosowym. Agniesia szczerząca się w morzu, małżonek szczerzący się w morzu. Agniesia szczerząca się na wielbłądzie, małżonek szczerzący się na wielbłądzie… I tak w kółko, bez końca.

Opowiadała o niesamowitych przeżyciach z wakacji tak żywiołowo, że nie zwróciła uwagi na to, jak bardzo chcemy, żeby już sobie poszła. Jarka spaliło słońce na raka, a jej okulary przeciwsłoneczne przepadły w morskich odmętach. Dobrze, że w pobliżu był sklep Diora, gdzie mogła kupić nową parę. Kiedy wreszcie się zmyła, uzgodniłyśmy zgodnie, że następnym razem, gdy się spotkamy w babskim gronie, ona już nie dostanie zaproszenia.

Widzimy się bez jej wiedzy. Jak zawsze, co dwa tygodnie w piątek. Ostatnio też miałyśmy spotkanie. Gosia wcale nie chorowała, a Ewa normalnie skończyła pracę. Trochę się pośmiałyśmy, popłakałyśmy i poplotkowałyśmy. Jak to kumpele. Rozmawiałyśmy też o niej…

Nie chcemy jej już okłamywać i wprowadzać w błąd. To nie fair. W końcu przyjaźnimy się od wielu lat i kiedyś super się rozumiałyśmy. Dlatego ustaliłyśmy, że w kolejny piątek zaprosimy ją na spotkanie i bez owijania w bawełnę powiemy, co nam leży na sercu.

Będzie niesamowicie zdenerwowana, w gniewie opuści nasze towarzystwo, deklarując, że definitywnie zerwie z nami kontakty. Jednak być może później, kiedy na spokojnie to wszystko rozważy, dotrze do niej, że naszym zamiarem nie jest zakończenie naszej przyjaźni. Zależy nam jedynie na tym, aby Agnieszka nie koncentrowała się wyłącznie na sobie i od czasu do czasu wysłuchała tego, co inni mają do powiedzenia.

Anka, 38 lat

Czytaj także:
„Szwagier kumpla zajada kawiory, a sępi po ludziach jak biedak. Myślał, że mnie oszuka, ale trafił na sprytniejszego”
„Kumpel zawsze był niechlujem. Myślał, że żonka i teściowa będą po nim sprzątać, ale to one wzięły go w obroty”
„Szykowałam niespodziankę na 15. rocznicę ślubu, ale zamiast tego narobiłam samych kłopotów. Mąż wcale nie był lepszy”

Redakcja poleca

REKLAMA