„Ktoś zażądał okupu za mojego zięcia. Znałem go na wylot i wiedziałem, że to jego pomysł, by zgarnąć mój majątek”

poważny mężczyzna fot. Getty Images, Morsa Images
„– I co zebrałeś już potrzebną kwotę? To niewiele za szczęście twojej córki. Bez Briana dziewczyna zupełnie się załamie, a mnie nie zależy na jego życiu – gadał, a mnie zachciało się… śmiać”.
/ 11.11.2023 07:15
poważny mężczyzna fot. Getty Images, Morsa Images

Od początku go nie lubiłem. Był śliskim cwaniakiem, który migał się od pracy. Żal mi było tylko mojej córki, która związała się z takim kombinatorem.

Córka była moim oczkiem w głowie

– Dokładnie 500 tys. w nieznaczonych nominałach. Tyle ma znaleźć się w walizce. Za 3 dni zadzwonię, żeby wyznaczyć miejsce i czas przekazania okupu. Tylko bez żadnej policji, bo córeczka już nigdy nie zobaczy swojego ukochanego Briana –  słowa, która usłyszałem w telefonie wywołały we mnie szok.

Ktoś zadzwonił do mnie z informacją, że uprowadził mojego zięcia i zażądał za niego ogromnego okupu. Pewnie myślał, że w panice zacznę wypłacać pieniądze z banku i w popłochu pojadę mu zapłacić. A figa z makiem!
Owszem, kocham moją Ewelinę i dla niej i Rafała – mojego wnuka – zrobiłbym wszystko. Ale Briana nie znoszę. Śliski cwaniaczek, który znalazł sobie sposób na wygodne życie bez jakiegokolwiek wysiłku. Oplątał moją naiwną córeczkę, uwiódł ją słodkimi słówkami i pięknym uśmiechem, aby korzystać z moich pieniędzy.

Przyznam szczerze, że to ja rozpieściłem córkę do granic możliwości. Jest jedynaczką, dlatego wszystko w życiu robiłem z myślą o mojej księżniczce. Żona niestety odeszła, gdy Ewelinka chodziła do liceum. Bardzo kochałem Barbarę i przeżyłem jej chorobę. Jednak nie mogłem całkowicie się załamać, ponieważ nasza pociecha mnie potrzebowała.

Jeszcze w szpitalu, Basia prosiła, żebym zaopiekował się dobrze Eweliną i dopilnował jej przyszłości.

– Ja już nie doczekam jej matury, studiów, zaręczyn, ślubu, wnuków. Ale ty zostajesz i musisz zrobić wszystko, żeby zadbać o Ewelinkę i ułatwić jej start w dorosłość – szeptała spierzchniętymi z gorączki ustami, a ja przysięgałem jej, że dotrzymam słowa.

Czy dotrzymałem? Starałem się z całych sił. Nawet przestałem całe dnie spędzać w firmie zajmującej się projektowaniem i wykonywaniem instalacji hydraulicznych w nowo budowanych blokach oraz obiektach biurowych. Wiele obowiązków przerzuciłem na pracowników, aby sam mieć więcej czasu dla córki.

Chciałem ją chronić

Ewelina miała jednak już prawie 18 lat i nie była przyzwyczajona do mojej stałej obecności w domu. Córka miała mnóstwo ważnych spraw, znajomych, których tak naprawdę wcześniej nie znałem i chłopaka, którego widziałem dotychczas zaledwie kilka razy w przelocie.

–  Tato, przystopuj nieco – w końcu sama mi powiedziała. –  Nie jestem już małą dziewczynką, która potrzebuje nadzoru. Doskonale daję sobie radę, a mama dawała mi o wiele więcej wolności – dodała.

–  Ale ty nie możesz wracać do domu tak późno – próbowałem protestować, bo w sobotę przyszła z imprezy dobrze po północy i wyraźnie wyczułem od niej zapach piwa. Moje słoneczko pije piwo?

– Z mamą miałam ustalone, że w soboty mogę spędzać więcej czasu z Pawłem czy przyjaciółkami. Mam tylko nie zawalać sprawdzianów w szkole. A ty dosłownie nie dajesz mi oddychać. Gdzie byłeś wcześniej? –  zaczęła krzyczeć.

–  Wiesz, że zawsze byłem, ale musiałem pracować. Rozwijałem firmę, otwierałem hurtownię i sklep budowlany, które teraz przynoszą nam dodatkowe dochody – próbowałem jej tłumaczyć, ale która osiemnastolatka spragniona życia zrozumie, ile wysiłku kosztuje zaczynanie w Polsce biznesu niemal od zera i tworzenie prężnie prosperującej firmy.

W końcu dałem nieco spokój i znowu skupiłem się na interesach. Ewelinie dawałem duże kieszonkowe i dyskretnie kazałem ją obserwować pani Anieli, która przychodziła do naszego domu sprzątać i gotować.

– Pana córka nie zachowuje się inaczej niż inne nastolatki. Jest młoda, chce próbować życia, bawić się, stroić, nawiązywać nowe znajomości i szukać swojego miejsca w świecie – pani Aniela była doświadczoną kobietą, matką trzech dziewczyn, dlatego uwierzyłem jej, że wszystko jest w porządku.

Wychowawczyni Eweliny również była z niej zadowolona. Córka miała dość dobre oceny i żadnych uwag na koncie. Zbiera czwórki i piątki, nie wagaruje, chodzi do szkoły i jest chwalona przez nauczycieli – to uśpiło moją czujność. Dałem dziewczynie dużo więcej swobody, a sam znowu spędzałem w firmie czas do wieczora.

Po maturze Ewelina dostała się na studia. Wybrała swoją wymarzoną iberystykę, ponieważ kochała język hiszpański. Nawet opłaciłem jej drogi wyjazd wakacyjny do Hiszpanii, gdzie miała poznawać miejscową kulturę i przygotowywać się do przyszłych studiów.

Brian mi się nie spodobał

I właśnie po powrocie z zagranicy coś się zmieniło. Długo niczego nie zauważyłem zajęty swoimi własnymi sprawami. Ewelina zaczęła spotykać się z niejakim Brianem. Poznałem go dopiero przed Bożym Narodzeniem, gdy córka zapytała, czy może wyjechać na całe święta i Sylwestra ze swoim chłopakiem.

– Ale jak to? To w tym roku nie spędzimy razem Wigilii? Miałem nadzieję, że zaprosimy babcię Helenkę i dziadka Zbyszka, zrobimy sobie prawdziwe rodzinne święta – mówiłem rozżalony. – Przecież możesz wyjechać dopiero na Sylwestra i Nowy Rok.

– Tato, nam marzy się całe 2 tygodnie w górach. Akurat tyle wolnego mam na uczelni. Po co będę siedzieć w domu i się nudzić, gdy mogę pozjeżdżać na nartach i świetnie się bawić? – moje dziecko nie rozumiało, że ojciec też chciałby z nią spędzić trochę czasu.

– A kim w ogóle jest ten Brian? Przecież ja go w ogóle nie znam. Nawet mi go nie przedstawiłaś.

– A kiedy niby miałam ci go przedstawić? Ciebie przecież i tak nigdy nie ma w domu – powiedziała, a ja uświadomiłem sobie, że ona ma rację.

Przed wyjazdem umówiliśmy się jednak na niedzielny obiad i poznałem Briana. Moje dziecko było w niego wpatrzone niczym największy skarb. Chłopak, a raczej mężczyzna, nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Nie dość, że był dużo starszy od Ewelci, to jeszcze nie potrafił wytłumaczyć, czym zajmuje się na co dzień.

– A pracuję trochę tu, trochę tam – mówił niczym dwudziestolatek, a miał dokładnie 32 lata, bo dopytałem córki. – Teraz jestem barmanem w takiej modnej knajpce. Przychodzi tam sporo studentów, bo mamy świetną muzę. To właśnie tam poznałem Ewelinę – uśmiechnął się, ale jakoś tak sztucznie.

– A czym zajmują się twoi rodzice? Sam mieszkasz w naszym mieście? – dopytywałem.

– Tato… – syczała Ewelina, ale ja nie chciałem odpuścić.

W końcu Brian powiedział, że pochodzi z niewielkiej wsi pod B., do nas przyjechał na studia i został. Nie dowiedziałem się jednak, jaki kierunek skończył. Dopiero później okazało się, że żadnych studiów nie było, a mój przyszły zięć ukończył edukację za zawodówce mechanicznej.

Ja nie mam nic przeciwko ludziom bez wyższego wykształcenia. Sam mam tylko maturę. Ale pod warunkiem, że ktoś jest pracowity,  uczciwy, w miarę zaradny i po prostu chce mu się starać, żeby coś osiągnąć. Brian jest jednak zaprzeczeniem każdej z tych cech.

Ewelina zaszła w ciążę 

Wtedy jednak niewiele się z o nim dowiedziałem. Młodzi pojechali na ten swój świąteczno-noworoczny wypad i dalej się spotykali. W czerwcu okazało się, że Ewelina jest w ciąży. Chłopak niby stanął na wysokości zadania i się jej oświadczył. Ale na tym skończyło się jego zaangażowanie. W ogóle o niczym więcej nie myślał. Ani o weselu, ani gdzie razem zamieszkają i za co będą żyć.

W efekcie za wesele zapłaciłem ja. Na imprezie poznałem jedynie jego matkę, ponieważ ojciec rzekomo wyjechał do Niemiec i nie dostał wolnego. Ale na ślub własnego dziecka? Czy to normalne?

– Oj tato. No nie wszyscy są swoimi szefami tak jak ty, dlatego nie mogą sami decydować o urlopie – Ewelina tłumaczyła swojego teścia, a ja w końcu machnąłem ręką.

Po ślubie zamieszkali w moim domu, a później kupiłem im przestronne mieszkanie w okolicy. Zadbałem także o wyprawkę dla wnuka i zaangażowałem panią Anielę w pomoc nad Rafałkiem, żeby córka mogła wrócić na studia.

Co w tym czasie robił mój zięć? Właściwie to nie wiem. Próbowałem przekonać go do pracy w mojej hurtowni, gdzie akurat poszukiwaliśmy kogoś do obsługi zamówień. On jednak powiedział, że ma na oku coś lepszego.

– Jest szansa przejęcia wspólnie z kumplem baru, w którym pracuję. Lubię takie klimaty i wolę zajmować się prowadzeniem lokalu niż sprzedawaniem brodzików i umywalek – powiedział, a ja przestałem nalegać.

– W porządku, jak wolisz. Przecież nie będę cię do niczego zmuszać – odpowiedziałem i dałem sobie spokój z angażowaniem go w rodzinny biznes.

Utrzymywałem rodzinę córki

Z czasem zacząłem dostrzegać coraz więcej niepokojących szczegółów. Brian lokalu nie przejął. Znikał na całe noce. Tłumaczył się pracą za barem, ale do domu raczej nie przynosił pieniędzy. W końcu uświadomiłem sobie, że utrzymanie rodziny córki spoczywa głównie na moich barkach.

Ewelina dalej miała kartę do swojego konta, gdzie jak dawniej przelewałem jej pieniądze na wydatki. Tylko teraz potrzebowała ich o wiele więcej. To już nie był jedynie zakup modnych butów i kolejnej torebki, bilet do kina czy wizyta u kosmetyczki, ale wszystkie domowe rachunki łącznie z czynszem, jedzeniem czy płaceniem za wizyty z dzieckiem u lekarza.

Znowu próbowałem przemówić do rozumu zięciowi i przekonać go do pracy w mojej firmie.

– Teraz jesteś ojcem rodziny odpowiedzialnym za żonę i dziecko. Nie możesz już żyć jak szalony student. Musisz wziąć się do pracy – tłumaczyłem mu, obserwując jego szyderczy uśmiech.

Brian zaczął pracę w mojej hurtowni, ale pracownicy się na niego skarżyli
W końcu łaskawie zgodził się zacząć pracę w dziale obsługi klienta. Dostał pakiet stałych klientów, którzy od lat współpracowali z naszą hurtownią. Pracownicy szybko jednak uświadomili mi, że Brian w ogóle nie angażuje się w zajęcia i próbuje wykorzystywać swoją pozycję, żeby nic nie robić.
Ponoć do biura przychodził ostatni, wychodził z niego pierwszy. Klienci zaczęli dzwonić z pretensjami, że nie otrzymują ofert, a ich zamówienia nie są odpowiednio przygotowywane.

– Panie Ryszardzie, tak nie może być – moja asystentka jako pierwsza ośmieliła się ze mną poważnie porozmawiać. – Wiem, że to mąż Ewelinki, ale on zwyczajnie działa na szkodę firmy. Już trzech dużych kontrahentów rozwiązało przez niego z nami umowę. Stać pana na tracenie najlepszych klientów?  – zawiesiła głos.

– Nie, nie stać mnie. Dziękuję pani Iwonko. Wiem, że pani jest uczciwa – powiedziałem. – Postaram się coś z tym zrobić.

Wierzyłem jej. Iwona pracowała z nami niemal od początku. Gdy jeszcze moja firma ograniczała się do obsługiwania drobnych awarii, wymiany spłuczek czy uszczelniania kabin prysznicowych. Przyjmowała zamówienia, obsługiwała telefon i pocztę, sprzątała biuro, parzyła kawę i szykowała kanapki dla mnie oraz Zbyszka, gdy przyjeżdżaliśmy zmęczeni po wykonaniu zleceń.

Pokłóciłem się z zięciem

Przeprowadziłem poważną rozmowę z Brianem i powiedziałem mu, że albo weźmie się do pracy, albo nie ma, czego u mnie więcej szukać. Obiecałem też, że pogadam z Eweliną i przedstawię jej zachowanie jej męża. To mądra dziewczyna. Zakochana, ale powinna zrozumieć racjonalne argumenty, że dalej tak być nie może.

Brian oczywiście obiecał poprawę i przekonywał mnie, że pracownicy przesadzają.

– Pewnie chcą podlizać się szefowi – mówił. – Wiesz, tato jak to jest – to określenie w jego ustach strasznie mnie już drażniło.

Pozornie wszystko wróciło do normy i Brian pilnował się, żeby nikt nie mógł na niego naskarżyć. Wiedziałem jednak, że często wychodzi z domu i zostawia moją córkę z synem samą. Kiedyś, gdy wpadłem z niespodziewaną wizytą, widziałem jej przygaszoną minę.

Ona naprawdę kochała tego leniwego cwaniaka, który nie szanował ani jej, ani pracy, ani dobra rodziny. Starałem się jednak nie wtrącać, bo wiedziałem, że córka i tak mnie nie posłucha. Moim największym marzeniem stało się jednak, żeby młodzi się rozwiedli.

– Ewelina jest jeszcze bardzo młoda, na pewno pozna wartościowego mężczyznę, z którym stworzy odpowiedzialny związek oparty na szczerości i zaufaniu – tłumaczyłem pani Anieli, a ona kiwała głową.

– Ja też go nie lubię, panie Ryszardzie. Ten chłopak na pewno coś ukrywa. Widać to na pierwszy rzut oka.

Wtedy byłem już pewny, dlaczego Brian zaczął spotykać się z moją córką. Dla naszych pieniędzy. Moja firma usługowa i hurtownia doskonale prosperowały, bardzo dobrze zarabiałem, a zięć zwyczajnie chciał wżenić się w nasz dorobek.

Myślał, że mnie nciągnie

Po jakichś trzech miesiącach od naszej pamiętnej rozmowy o skargach pracowników, dostałem ten dziwny telefon. Ale ani myślałem płacić komuś pół miliona złotych za tego gagatka. Za 3 dni porywacz zadzwonił jeszcze raz.

– I co zebrałeś już potrzebną kwotę? To niewiele za szczęście twojej córki. Bez Briana dziewczyna zupełnie się załamie, a mnie nie zależy na jego życiu – gadał, a mnie zachciało się… śmiać.

– Mnie też nie zależy – powiedziałem spokojnie. – Dla mnie Brianek może skończyć nawet w trumnie. Może to nawet lepiej, bo Ewelina wreszcie przejrzy na oczy, gdy go nie będzie i stworzy rodzinę z kimś wartościowym.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Nagle w tle usłyszałem przekleństwo. Wszędzie rozpoznałbym ten charakterystyczny głos. Brian. I co się okazało? Mój cwany zięć jednak wcale nie był taki cwany, jak mu się wydawało. Rozłączyłem się bez słowa.

Nagle sygnał komórki zadźwięczał po raz drugi.

– Miałeś rację. To Brian ze swoim kolegą z tego baru dzwonili. Właśnie wychodzą i wsiadają do samochodu. Mam za nimi jechać? – usłyszałem głos dawnego kolegi, który teraz jest prywatnym detektywem.

– A Ewelinka i Rafał są bezpieczni? – zapytałem tylko.

Tak, są w tym domku w górach razem z panią Anielą, która pilnuje, żeby córce nic głupiego nie przyszło do głowy.

– To nie jedź. Niech teraz sobie szuka żony i dziecka albo odejdzie do tej Magdy, z którą ma romans. Ja go zobaczę dopiero na sprawie rozwodowej. Papiery już są w sądzie – odpowiadam spokojnie zadowolony, że właśnie następuje koniec epoki Briana w naszym życiu.

Czytaj także:
„Dla swoich dzieci byłabym w stanie zrobić wszystko. Nawet posunąć się do kradzieży”
„W orszaku żałobnym mojej matki wydała się tajemnica. Za życia zapomniała mi powiedzieć, że moim ojcem jest wujek”
„Dopiero po 40-tce poczułam, że chcę być matką. Rodzina puka się w czoło i wytyka mnie palcami. Mam w nosie ich zdanie”

Redakcja poleca

REKLAMA