„Kryłam przyjaciółkę, kiedy zdradzała męża na prawo i lewo. W końcu się wydało, a o swój rozwód ona obwinia mnie”

Kobieta w konflikcie z przyjaciółką fot. Adobe Stock
Na początku mojego pobytu w tym mieście Aneta była dla mnie przyjaciółką i kumpelą. Świetnie się razem bawiłyśmy. Do czasu, aż musiałam zacząć dawać jej alibi.
/ 16.03.2021 08:50
Kobieta w konflikcie z przyjaciółką fot. Adobe Stock

W sobotę umówiłam się z Anetą, a w niedzielę chodziłam z kacem. Ale nie dlatego, że za dużo wypiłam. To był, niestety, kac moralny. O tyle gorszy od zwykłego, że nie pomagał na niego sok z ogórków ani żurek. Przyjaciółka zadzwoniła tuż po dwunastej w południe, żeby zdać mi relację z tej części nocy, w której już nie brałam udziału.
– Słuchaj, on jest nieziemski! Ma takie ciało, że… mówię ci! – zachwycała się poznanym w barze młodzieńcem, z którym o trzeciej wsiadła do taksówki. – Ależ mnie dopieścił! Wiesz, że jest przewodnikiem wycieczek? Chyba pojadę zwiedzać Włochy, hi hi! Całe dwa tygodnie z moim Adoniskiem!
Tu Aneta zrobiła pauzę i wiedziałam, o co zaraz zapyta: – Sławek nie dzwonił?
– Nie – odparłam, kryjąc dezaprobatę. – Wszystko w porządku.

Byłam jej wdzięczna, ale...

Aneta była moją jedyną przyjaciółką w mieście, do którego się przeprowadziłam. Znałam ją jeszcze z rodzinnej miejscowości i byłam jej wdzięczna, że wprowadziła mnie tu w życie, zajęła się mną na początku, pomogła znaleźć mieszkanie. Sporo wtedy u niej bywałam, a właściwie u nich: u Anety i Sławka, jej męża.

Od razu go polubiłam. To typ domatora i majsterkowicza. Większość mebli w ich mieszkaniu była wykonana albo przynajmniej odnowiona przez niego. Kiedy wprowadziłam się do zapyziałej, taniej nory zwanej mieszkaniem na wynajem, Sławek zreperował mi rolety okienne, wymienił przeciekające uszczelki, przywrócił fazę w trzech gniazdkach i złożył wszystkie meble, jakie sobie kupiłam. Poznałam go wtedy dość dobrze i byłam zdania, że Aneta jest ogromną szczęściarą, bo trafiła na takiego ciepłego, pogodnego, życzliwego wobec wszystkich mężczyznę.
– Tak, wiem, że on jest wspaniały… Przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko, kiedy przekazałam jej podziękowania dla Sławka po kolejnej przeprowadzce, tym razem do apartamentowca. – Bez niego bym zginęła. Czasami mam wrażenie, że nie jestem jego żoną tylko córeczką. No wiesz, taki jest opiekuńczy. Uwielbiam go, serio… A, słuchaj, ten twój sąsiad, którego spotkałyśmy na klatce, to on mieszka z kimś czy sam?

Mój sąsiad był w połowie Grekiem i wyglądał jak milion dolarów. Mieszkał sam na najwyższym piętrze naszego eleganckiego budynku i miał taras z widokiem na miasto. Z tego tarasu często dobiegały kobiece głosy i chichoty, a w windzie nieraz widziałam Marcusa z jakąś ładną dziewczyną. Dodam, że za każdym razem inną.
– Mieszka sam. Ale mówiąc szczerze, chyba rzadko sam sypia – skrzywiłam się.
– Serio? – to zainteresowało Anetę. – Bo wiesz, on mi wpadł w oko. Słuchaj, może byśmy upiekły ciasto, co? O, cholera, nie masz jajek… to ja podskoczę na ostatnie piętro i pożyczę ze cztery!

Zdradzała go na prawo i lewo

Miałam jajka. Tyle że Aneta nawet nie zajrzała do lodówki. Zanim zdążyłam skomentować jej pomysł, już poprawiała włosy i wychodziła uzbrojona w dekolt do pasa i swój najbardziej promienny uśmiech. Streszczając: Marco nie miał jajek, ale zaproponował, że zjedzie z Anetą na dół i pokaże jej, gdzie jest najbliższy sklep spożywczy. Potem ona wróciła i naprawdę upiekła to ciasto. Dostałam ledwie dwa kawałki, bo resztę położyła na talerzu i oznajmiła, że idzie z sąsiedzką wizytą na ostatnie piętro.

Przed wyjściem przypomniała mi, że w razie gdyby dzwonił Sławek, mam mówić, że ona już wyszła i jedzie do domu. Wróciła po prawie dwóch godzinach.
– Jeeej, o raaany! – przeciągnęła się z lubieżnym uśmiechem. – Ale facet! Żebyś ty widziała, jakie on ma zabawki w sypialni! Poszaleliśmy, mówię ci… Umówiłam się z nim na pojutrze.
– Dlaczego nie na jutro? – spytałam, usilnie próbując jej nie osądzać.
– Bo na jutro jestem umówiona z Przemkiem – Aneta wzruszyła ramionami. – Jego żona siedzi z dzieciakiem w sanatorium.

Najpierw sądziłam, że zdradza Sławka, bo czuje się nieszczęśliwa w małżeństwie, z czasem jednak odkryłam, że Aneta robi to po prostu dla zabawy. Pochlebiało jej, że faceci tracili dla niej głowę. Fakt, jest niesamowicie zadbana, jeśli chodzi o twarz i figurę, ma piękne włosy i oczy. Tymi oczami Aneta potrafi oczarować każdego. Sama mówi, że do perfekcji opanowała spojrzenie mówiące „Chcę iść z tobą do łóżka, i to natychmiast!”.
Po co właściwie jesteś ze Sławkiem, skoro ciągle go zdradzasz? – zapytałam kiedyś wkurzona, bo kolejny raz musiałam zapewniać jej alibi.
– A co ma jedno do drugiego? – Aneta spojrzała na mnie jak na idiotkę. – Przecież on nie ma o niczym pojęcia, więc go serce nie boli. A ja lubię zdobywać nowych facetów – roześmiała się. – Nie bądź taką cnotką! Też się czasem zabaw, to jest fajne!

Kryłam ją, ale powoli miałam dość

Ale mnie to jakoś nie pociągało. Ja szukałam prawdziwej miłości. Chciałam się z kimś związać i być mu wierna. Gdybym spotkała takiego mężczyznę jak Sławek, w życiu bym go nie zdradziła. Spędzałabym z nim czas i była szczęśliwa. Czasami Aneta chyba widziała po mnie, że nie aprobuję do końca jej stylu życia. Owszem, przymykałam na to oczy i kiedy mnie prosiła, byłam gotowa kłamać, żeby ją kryć, ale wiem, że moje cierpkie komentarze czasami wpędzały ją w poczucie winy.

Starała się temu zaradzić, usiłując mnie przerobić na swoją modłę.
– Koleś na twojej czwartej – wskazywała mi dyskretnie jakiegoś faceta. – Blondyn idealny! Leci na ciebie, już pięć razy tu zerknął. Uśmiechnij się do niego, no już!
Czasami rzeczywiście znajdowała mi kogoś fajnego. Potrafiła ściągnąć spojrzeniem każdego, a potem zostawiała go ze mną sam na sam.
– I jak było? – pytała następnego dnia. – Pojechaliście do niego czy do hotelu?

Za każdym razem mówiłam jej z coraz większą irytacją i zmęczeniem, że mnie to nie bawi. Ja nie chciałam jechać z kimś na szybki seks. Mnie interesowały randki, rozmowy, poznawanie człowieka.
– Oj tam, po prostu jesteś nudna – śmiała się ze mnie. – Nie rozumiem, po co tak się oszczędzasz? To nie czasy, żeby dziewictwo do ślubu trzymać, ha ha! Na początku naprawdę przejmowałam się tymi docinkami. Potem tłumaczyłam, że mam za sobą dwa długoletnie związki, więc o dziewictwie raczej nie mamy co rozmawiać. Ale Aneta zawsze znalazła jakąś zabawną ripostę, z której wynikało, że ja zachowuję się jak „ciotka-cnotka”, a ona czerpie z życia pełnymi garściami, i że powinnam dla własnego dobra brać z niej przykład.

Myślałam, że kiedy się z kimś zwiążę, ona wreszcie odpuści. Ale kiedy poznałam Piotrka i zaczęłam się z nim spotykać, w Anetę jakby zło wstąpiło.
– Ale ciacho! – mówiła, pokazując mi kolejnego faceta. – Oddam ci go, ale się pośpiesz. No, co jest? Facet już jest twój!
Powtarzałam, że nie interesuje mnie podrywanie mężczyzn, bo z kimś się spotykam, ale tylko się śmiała, że za poważnie traktuję swój związek.
– Ty myślisz, że on też jest taki wierny? Po prostu święty Piotr! – ironizowała. – Daj spokój, od kiedy się poznaliście miał już pewnie z pięć lasek. Zlituj się, nie jesteście nawet małżeństwem, a ty już robisz z siebie świętą żonę-matronę!
– Najpierw ciotka-cnotka, a teraz żona-matrona? – zdenerwowałam się w końcu. – Wiesz co, Aneta? Może to z tobą jest coś nie tak? Masz dobrego, kochającego cię męża, a co chwila wskakujesz do łóżek obcych kolesi. Po co ty w ogóle to robisz? Co chcesz sobie udowodnić? Że przed czterdziestką jeszcze możesz być atrakcyjna? Dałabyś sobie lepiej spokój! A ja już mam dosyć brania w tym udziału. Lubię Sławka, to świetny facet, a ty go krzywdzisz, nawet jeśli on o tym nie wie… Nie licz więcej na alibi ode mnie. Ja się z tego wypisuję! – zastrzegłam.

Oczywiście z kimś takim jak Aneta trudno jest „wygrać” kłótnię. W końcu to ona mnie ośmieszyła i zostawiła z poczuciem, że zniszczyłam naszą przyjaźń. Wpędziła mnie w poczucie winy, pomyślałam nawet, że być może za ostro ją potraktowałam. W końcu to było jej życie i jej sprawy małżeńskie, ja nie musiałam prawić morałów.

W końcu się wydało

Wkrótce odkryłam, że całkiem dobrze jest mi bez Anety. Nie musiałam się stresować, że za chwilę Sławek odkryje jej zdrady i mój w nich udział, przestałam wymyślać riposty na drwiące komentarze na temat mojego „cnotliwego” prowadzenia się. Dopiero kiedy zadzwonił do mnie Sławek, pomyślałam o Anecie znowu.
– Słuchaj, jest może u ciebie Aneta? – zapytał wyraźnie napiętym głosem. – Ma wyłączony telefon, a jej matka miała wylew. Jest w ciężkim stanie… Muszę ją zawiadomić, a nigdzie jej nie ma…
– Przykro mi, ale nie mam pojęcia, gdzie ona jest – odpowiedziałam i poczułam ogromną ulgę, że mówię prawdę. To byłoby okropne – kryć niewierną Anetę, podczas gdy jej matka leży na OIOM-ie.

Kilka godzin później Sławek zadzwonił znowu. Sytuacja stała się poważniejsza. Starsza pani nie odzyskiwała przytomności i lekarz powiedział, że to czas, aby rodzina była przy niej.
– Ona może umrzeć w każdej chwili – Sławek niemal płakał. – Błagam cię, jeśli coś wiesz, to powiedz… Muszę ją znaleźć.

Ale ja nic nie wiedziałam. Domyślałam się tylko, że Aneta jest z jakimś przystojniakiem i bynajmniej nie czyta z nim poezji. Rozłączyłam się z poczuciem, że w porę zerwałam tę toksyczną znajomość. W nocy Sławek zadzwonił do mnie po raz trzeci, był roztrzęsiony. Starsza pani zmarła w szpitalu, tymczasem z Anetą nadal nie było kontaktu. Nagle coś mi się przypomniało.
– Sławek, a sprawdzałeś pozycję GPS w jej samochodzie? Aneta kiedyś powiedziała mi, że firma zainstalowała w służbowych samochodach nadajniki GPS na wypadek kradzieży.

To była nagła sytuacja, więc Sławek szybko uzyskał pomoc. Mercedesa Anety namierzono na parkingu hotelu. Stał zaparkowany obok samochodu ważnego klienta jej firmy. Ów klient i Aneta znajdowali się w pokoju na dziewiątym piętrze… Nie byłam przy tym, jak Sławek odkrył zdradę żony. Nie wiem, co jej powiedział ani jak ona się broniła. Wiem tylko, że za wszystko postanowiła… obwinić mnie.
– Wysypałaś mnie! – krzyknęła, kiedy odebrałam telefon, sądząc, że chce porozmawiać, bo jest zrozpaczona po śmierci mamy. – Powiedziałaś Sławkowi o GPS-ie i teraz on żąda rozwodu! Zniszczyłaś moje małżeństwo! A miałam cię za przyjaciółkę!

To było tak absurdalne, że zupełnie nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć.
– Aneta, rany boskie, to ja zniszczyłam twoje małżeństwo? – zapytałam tylko.
– Ty na serio uważasz, że to moja wina?
Tak, właśnie tak uważała. Oskarżyła mnie także o to, że zrobiłam to – uwaga! – z zazdrości! Bo nie jestem tak atrakcyjna jak ona i wściekłam się, że w jej obecności mężczyźni nie zwracają na mnie uwagi!
– Masz naprawdę wielki problem – powiedziałam tylko. – A przy okazji, naprawdę mi przykro z powodu twojej mamy.

To była nasza ostatnia rozmowa. Aneta się na mnie obraziła. Nawet się z tego powodu ucieszyłam. Mój związek z Piotrem się rozwijał i cieszyłam się, że nie mam za plecami kogoś, kto by mnie namawiał do zdrady. Pół roku później zobaczyłam w galerii handlowej Sławka. Był z inną kobietą, która zdawała się naprawdę w niego wpatrzona. Myślałam, że będzie mnie unikał, ale nie. Podbiegł z uśmiechem, zapytał, co u mnie.
– W porządku – odwzajemniłam uśmiech. – Przeprowadziłam się. Mieszkam z Piotrem. Jest nieźle. A u ciebie? U niego też było dobrze. O Anecie żadne z nas nie wspomniało.

Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałam się, że wychodzi ponownie za mąż, na Facebooku pojawiły się jej zdjęcia z narzeczonym – starszym, szpakowatym mężczyzną. Życzę jej jak najlepiej. A przede wszystkim temu facetowi, który jej się oświadczył. I cieszę się, że nie muszę wiedzieć, kim jest blondyn o wyglądzie ratownika z plaży, z którym widziałam ją ostatnio w kameralnej restauracji. Może to po prostu znajomy. Przecież trzeba wierzyć, że ludzie się zmieniają, prawda?

Więcej prawdziwych historii:
„Mój brat ma 40 lat na karku, a spotyka się z nastolatką. Przecież to jeszcze dziecko!”
„Nigdy nie kochałam mojego męża. Wyszłam za niego z wdzięczności, bo czułam, że tak powinnam postąpić”
„Mąż mnie zdradził, więc nie mam wyrzutów sumienia z powodu własnego romansu. Kochanek uwiódł mnie i wykorzystał”

Redakcja poleca

REKLAMA