„Konkubent jej nie pomagał, nie sprzątał, o zmianie pieluchy nie było mowy. Córka chyba też zapomniała o matce”

pani.png fot. Adobe Stock, ty
„Agata łączyła pokorę i determinację, może dlatego tak mi zaimponowała. Nie mogła na nikogo liczyć, chociaż nie mieszkała sama. Jerzy, jej partner życiowy, nadawał się moim zdaniem wyłącznie do porzucenia. Nie ukrywałam tego przed pacjentką ani przed zainteresowanym”.
/ 07.08.2023 11:15
pani.png fot. Adobe Stock, ty

Konkubent Agaty moim zdaniem nie przedstawiał sobą zbyt wielkiej wartości… No ale cóż, to jej wybór. Miałam tylko nadzieję, że pomoże pacjentce w dochodzeniu do sprawności po udarze. Ale okazało się, że Agata ma jeszcze córkę.

Agata była bardzo dzielna

Ulice opustoszały, przemierzałam je tylko ja i para zabłąkanych gołębi drepczących w poszukiwaniu pożywienia. Szłam szybko.
Akurat nie miałam zleceń wymagających bezpośrednich zabiegów, wbiłam więc wzrok w telefon i czekałam.

Wytrzymałam około pięć minut, potem podniosłam słuchawkę i zaczęłam obdzwaniać pacjentów. Wystukałam numer Agaty, filigranowej, cichej i doświadczonej przez los kobiety.

Kilka miesięcy temu przeszła wylew, miała sparaliżowaną lewą część ciała, ale dzielnie walczyła i udawało jej się stopniowo usprawniać. Rzadko widywałam taką determinację, Agata wyglądała na drobną i słabą, lecz była kobietą ze stali.

Zastanowiłam się i przerwałam połączenie. Nie byłam pewna, czy po tym, co zrobiłam, zechce ze mną rozmawiać. Często wysłuchuję zwierzeń pacjentów, czasem zaplątuję się w ich sprawy, ale tym razem było inaczej. Agata nie upoważniła mnie do wtrącania się w jej życie, zrobiłam to, bo mnie poniosło.

Agata łączyła pokorę i determinację, może dlatego tak mi zaimponowała. Nie mogła na nikogo liczyć, chociaż nie mieszkała sama. Jerzy, jej partner życiowy, nadawał się moim zdaniem wyłącznie do porzucenia. Nie ukrywałam tego przed pacjentką ani przed zainteresowanym.

Niech nie próbuje się stawiać!

– Dlaczego tu jest tak brudno?! – grzmiałam, wchodząc do kuchni zastawionej naczyniami oblepionymi starym jedzeniem.

– A co to panią obchodzi? – Jerzy z początku próbował się stawiać.

– Siostrę, nie panią. Jestem pielęgniarką, nie pana znajomą – poprawiłam go najbardziej zimnym tonem, na jaki było mnie stać.

Nauczyłam się go od przełożonej w szpitalu, strasznej służbistki, z którą spotkanie mogłoby się dla Jerzego skończyć żałośnie.

– Pielęgniarki zajmują się chorymi, nie cudzą kuchnią – nie rezygnował Jerzy.

Proszę mnie nie uczyć zawodu. Do moich obowiązków należy prowadzenie poradnictwa w zakresie propagowania zdrowego stylu życia u rodziny pacjenta – odpaliłam.

– Że co proszę? – zgubił się Jerzy.

– Że brudno jest! Pacjentka po wylewie nie może mieszkać w takich warunkach, proszę posprzątać. Nie w tej chwili, później. – Powstrzymałam go, chociaż nie ruszył się z miejsca. – Teraz nauczę pana, jak pielęgnować chorą.

– Źle siostra trafiła, bo ja się nie nadaję na opiekunkę – odparł kąśliwie Jerzy. – Jestem mężczyzną, jakby siostra nie zauważyła. Agata ma córkę, niech ona się nią zajmie.

Córkę? To było coś nowego

Przy chorej tkwił tylko Jerzy, nikt inny się nią nie interesował, założyłam więc, że pacjentka nie ma bliskiej rodziny.

– Nie wierzy mi siostra? To proszę zadzwonić do Julki, Agata gdzieś ma zapisany jej telefon, poszukam. Młoda skorzysta z okazji i przyleci na miotle. To straszna zołza, zerwała stosunki z własną matką, od dwóch lat się nie odzywa.

– Wie, że pani Agata jest chora?

Jerzy wzruszył ramionami.

– Nie moja sprawa, nie nadajemy na tych samych falach. Julka jest egoistką, uważa, że matce nie należy się normalne życie u boku mężczyzny. Znienawidziła mnie, jak tylko się pojawiłem, robiła wszystko, żebym się wyniósł. Straszna zaraza, nie wiem, po kim odziedziczyła charakter. Jest zupełnie inna niż Agata. Gdyby się nie wyprowadziła, musiałbym się ewakuować. Nie znoszę awantur, wolę spokojne życie.

I wygodne, pomyślałam. Może źle go oceniałam, ale wydawało mi się, że Jerzy należy do pieczeniarzy. Znalazł łagodną, spragnioną miłości i stabilizacji kobietę i uwił sobie u niej ciepłe gniazdko. Ciekawe, czy dorzucał się do opłat i zakupów. Przelotne wyrzuty sumienia dały mi do zrozumienia, że źle oceniam człowieka, którego zupełnie nie znam.

– Pracuje pan? – spytałam kontrolnie.

– A co siostra taka ciekawa?

– Zastanawiam się, kto zajmie się panią Agatą podczas pańskiej nieobecności – skłamałam dla dobra prywatnego śledztwa.

– Już mówiłem, Julka, o ile siostra ją zawiadomi, bo ze mną nie będzie chciała rozmawiać. Jest zazdrosna, uważa, że zabrałem jej matkę. Ja też chwilowo jestem w domu, akurat szukam lepszego zajęcia, więc będę musiał jakoś przetrzymać jej obecność.

– Poradzi sobie pan – odparłam bez współczucia.

Miałam rację co do Jerzego, Agata nie miała z niego wielkiego pożytku, ale może mimo wszystko go kochała? Nie powinno mnie to obchodzić.

– Proszę poszukać telefonu do Julii, ściągnę ją, chociaż to nie moje zadanie.

– Moje też nie, w świetle prawa nie jestem rodziną – zaznaczył hardo Jerzy.

Zadzwoniłam do Julii i powiadomiłam ją o konieczności zorganizowania opieki nad matką. Córka Agaty zaniemówiła, a potem wybuchła.

– Mama miała wylew? I ten drań ukrył to przede mną? Ona go obchodzi tyle co zeszłoroczny śnieg, zalągł się u niej, bo nie miał gdzie mieszkać. Poprzednia konkubina przejrzała na oczy i wyrzuciła go, to znalazł następną naiwną. Wystarczyło poudawać zakochanego.

Chrząknęłam znacząco, żeby jej przerwać. Zreflektowała się.

– Przepraszam, wiem, że pani to nie interesuje. Zaraz przyjadę, zajmę się mamą, nawet jeśli nie będzie chciała. Pokłóciłyśmy się o Jerzego.

– Proszę się pośpieszyć, czekam – powiedziałam krótko. – Pacjentka potrzebuje ćwiczeń, by odzyskać sprawność. Nauczę panią jak należy postępować.

Postanowiłam uprzykrzyć mu życie

Julia obiecała, że będzie za pół godziny, ale przyjechała szybciej. Weszła i od razu natknęła się na Jerzego. Ominęła go bez słowa i skierowała się do kuchni. Poszłam za nią. Julia otworzyła lodówkę i wyjęła butelkę piwa. Otworzyła ją i wylała zawartość do zlewu. Sięgnęła po następną.

– Zostaw, to moje – rzucił się Jerzy.

– Kupione za mamy pieniądze, więc nie twoje – odepchnęła go z dziwną wprawą.

– Od dziś będę tu mieszkała, a jeśli tkniesz mnie choćby palcem, pożałujesz.

– Mówiłem, że to zołza – prychnął Jerzy, ale dość potulnie wyniósł się z kuchni.

– Czy on panią… – zawahałam się – kiedykolwiek uderzył?

Julia odwróciła się do zlewu i dokończyła dzieła zniszczenia.

– To nie ten typ – powiedziała ze sztucznym spokojem. – Nie ma w nim agresji, przeciwnie, był słodki jak miód. Niedwuznacznie okazywał, że podobam mu się znacznie bardziej niż mama. Dlatego uciekłam, nie mogłam jej tego powiedzieć, nie uwierzyłaby. Nie widziała świata poza Jerzym, był dla niej prezentem od losu. Potrzebowała ciepłych słów, poczucia, że do kogoś przynależy. Nigdy nie miała szczęścia do mężczyzn. Jest bardzo łagodna i cierpliwa, przyciąga facetów takich jak Jerzy albo jeszcze gorszych. On ją tylko wykorzystuje, nie wyżywa się na niej jak mój ojciec. Jej uległość złościła go, nie szanował jej i nie doceniał, a mimo to została z nim do końca. Umarł trzy lata temu. Kilka miesięcy później pojawił się Jerzy i mama oszalała na jego punkcie.

Julia sprawdziła, czy w lodówce nie została zapomniana butelka, i spojrzała na mnie.

– Zamierzam obrzydzić mu życie. Zrobię wszystko, żeby się wyniósł. Nas dwoje pod tym dachem to o jedno za wiele. Jak go znam, szybko znajdzie następną kobietę gotową się nim zaopiekować.

– Zostanie pani z mamą?

– Jak długo będzie trzeba – odparła bez wahania. – Tylko nie wiem, jak wytrzymam z tym miłośnikiem kobiet. Będzie się o mnie ocierał w przedpokoju, robił aluzje seksualne, zaglądał w nocy do mojego pokoju. Dałabym wiele, by się go pozbyć.

– Pomogę pani – powiedziałam impulsywnie.

Julia zrobiła wielkie oczy.

– Hm, miałam na myśli opiekę nad pacjentką – wykręciłam się i poszłam poszukać Jerzego. Siedział przed telewizorem.

– Miał pan posprzątać w kuchni. Albo to, albo nauka zakładania pampersa. Jako konkubent ma pan obowiązek…

Nie musiałam kończyć

Jerzy wymiękł i poszurał kapciami do kuchni. Julia miała rację, żaden z niego przeciwnik, umiał jedynie bajerować kobiety.

Nie jestem dumna z tego, co zrobiłam, pomyślałam, wpatrując się w telefon. Stanęłam po stronie Julii, i jak mi się wydawało, Agaty. Przy każdej wizycie starałam się dać we znaki konkubentowi pacjentki, a jej córka przechodziła sama siebie, żeby zachęcić go do wyprowadzki.

Ona miała prawo tak postępować, ja – nie. Agata, przytłoczona niepełnosprawnością, nie miała tu nic do powiedzenia. Przez jakiś czas do nich nie zaglądałam. Drgnęłam, słysząc dzwonek telefonu. Podniosłam słuchawkę.

– Mówi Julia, córka Agaty. Chciałyśmy z mamą spytać, czy wszystko w porządku. Niepokoimy się o siostrę.

– Nie ma potrzeby, czuję się dobrze i tak zostanie – odparłam, maskując surowością wzruszenie. – A jak mama?

– Coraz lepiej. Odzyskuje sprawność, a co najważniejsze, przebolała wyprowadzkę Jerzego. Bo on się w końcu wyniósł! Teraz będzie o wiele szczęśliwsza.

Ja też tak uważałam, ale czy obie miałyśmy rację? Żadnej z nas nie przyszło do głowy, by spytać o zdanie Agatę.

Czytaj także:
„Najbardziej lubiła podrywać lekarzy i mężów ciężko chorych kobiet. Chyba tylko po to chciała być pielęgniarką”
„Opieka nad chorą matką wysysała ze mnie resztki energii. Przegrałam walkę, oddałam ją do ośrodka i niczego nie żałuję”
„Starsze siostry ani myślą pomóc mi w opiece nad chorą mamą. To ja muszę się nią zajmować, choć to zagraża mojej ciąży”

Redakcja poleca

REKLAMA