„Koleżanki żony to same rozwódki. Boję się, że namącą jej w głowie i też będzie chciała zostać singielką”

Zmartwiony mężczyzna fot. iStock by GettyImages, Johner Images
„Zastanawiałem się, co te baby miały w głowie. To już chyba trzecia z rzędu się rozwodziła! A moja Balbinka słuchała tych wszystkich bredni o wolności, niezależności i łapaniu oddechu, że tylko czekałem, aż sama zacznie coś wymyślać!”.
/ 01.02.2024 11:15
Zmartwiony mężczyzna fot. iStock by GettyImages, Johner Images

Nigdy nie narzekałem na moje małżeństwo. Balbina może i była trochę gwałtowna i łatwo ulegała emocjom, ale w sumie jak sobie trochę pomarudziła czy wylała wszystkie żale, w domu robiło się normalnie.

Mieszkaliśmy na jednym z nowszych osiedli, w trzypiętrowym bloku, w spokojnej okolicy. Mieliśmy córkę, Agnieszkę, niedawno przygarnęliśmy kundelka. Z Balbinką śmialiśmy się nawet, że ja mam psa, a ona dziecko, choć oczywiście wszyscy razem tworzyliśmy zgraną rodzinę. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Balbina zawsze wyglądała na szczęśliwą i nigdy nie narzekała. Pracowała w agencji marketingowej, przez wszystkie te lata utrzymując, że robi to, co naprawdę lubi. Nie skarżyła się na przemęczenie, nie wszczynała kłótni, choć zawsze wszystko bardzo mocno przeżywała. Przywykłem do tego i było mi z nią dobrze. Kiedy jednak skończyła 35 lat, zacząłem się trochę martwić o naszą przyszłość. W końcu byłem pięć lat starszy od niej! A co, jeśli z czasem zdecyduje się wymienić mnie na nowszy model?

Balbina dużo czasu spędzała z przyjaciółkami

Moja żona lubiła wszelkie wyjścia we dwoje, ale bardzo często spotykała się też z przyjaciółkami. Miała dla nich zarezerwowane czwartkowe wieczory i niektóre sobotnie popołudnia. Często też obserwowałem, jak wisi na telefonie, rozmawiając z trzema najbliższymi: Marianną, Oliwią i Leną. Lubiły też często zwierzać się sobie z różnych rzeczy, a potem Balbina długo to przeżywała. Czasami wolałbym, żeby spędzała czas z kimś innym, no ale przecież nie mogłem dobierać jej znajomych.

– To moje stare znajome – tłumaczyła mi kiedyś, gdy zauważyłem, że zawsze po rozmowie z nimi jest bardzo poruszona. – Znamy się od dziecka. Nie zrozumiesz, bo jesteś facetem, ale my, dziewczyny, musimy się wszystkim dzielić!

Uznałem, że przesadzam. Że jestem po prostu przewrażliwiony i nie powinienem martwić się takimi głupotami. W końcu była moją żoną, a one… w żaden sposób temu nie zagrażały. W takim właśnie żyłem przekonaniu.

Kolega otworzył mi oczy

Któregoś dnia, gdy była ładna pogoda, postanowiłem wrócić do domu na piechotę. Po drodze wpadłem na Romka, kolegę, z którym nie widziałem się od zeszłego roku.

– O, Marcin, cześć! – zawołał. – Co tam u ciebie?

– W porządku – odparłem zgodnie z prawdą. – A u was jak? Kornelia namówiła cię wreszcie na dziecko?

Popatrzył na mnie jakoś dziwnie, a jego uśmiech przygasł.

– Rozwiedliśmy się dwa miesiące temu – stwierdził w końcu. – Te przyjaciółeczki, wiesz, Lena, Marianna i ta trzecia, nagadały jej, że powinna być wolna i nie oglądać się na faceta, jeśli ją ogranicza. Rozumiesz, JA ją ograniczam!

– No popatrz… – rzuciłem zdumiony. – Nic nie wiedziałem! Balbina nic mi nie mówiła…

– Lepiej uważaj, bo i jej się udzieli – ostrzegł mnie. – One się podobno rozwodziły, jedna po drugiej. A teraz napychają głowy koleżanek tymi swoimi bredniami.

– Ale… moja Balbina jest szczęśliwa – zauważyłem, jednak gdzieś tam w środku poczułem lekkie ukłucie niepokoju.

Uśmiechnął się z politowaniem.

– Ta, Marcin. Do czasu.

Opowieści żony mnie zaniepokoiły

Słowa Romka nie dawały mi spokoju. Mimo to zepchnąłem je na dalszy plan, poświęcając uwagę piętnastoletniej już córce i psu. Obserwowałem jednak uważnie Balbinę, gdy w piątek wychodziła na swój przyjaciółkowy wieczór, a także potem gdy w nocy, po powrocie, kładła się obok mnie do łóżka.

– Nie mówiłaś mi, że Kornelia i Romek się rozwiedli – zagaiłem.

– Nie? – Spojrzała na mnie zdezorientowana. – A, może i nie. Wiesz, Marcin, teraz to wszystkie się rozwodzą. Dzisiaj na przykład się dowiedziałam od Marianki, że ta Kaśka, wiesz, ta, co zawsze robiła tylko to, co mąż jej kazał, wreszcie zmądrzała.

– Jak zmądrzała? – zapytałem lekko zaniepokojony.

– No rozwiodła się w końcu! – rzuciła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Ty wiesz, że ten jej Bartek to normalnie plan dnia dla niej układał? I miała być w domu dokładnie wtedy, kiedy jemu było wygodnie! Jak w więzieniu jakimś.

– Nie wiesz, jak między nimi było – mruknąłem. – Może po prostu miał taki charakter, ale po prostu ją kochał…

– A, przestań, proszę cię. – Machnęła ręką. – Lenka mówi, że samodecydowanie o sobie jest dla kobiety uskrzydlające. No bo popatrz, wreszcie nie musi słuchać faceta, układać wszystkiego pod niego, nie musi nawet uwzględniać go w swoich planach! Zresztą, one wszystkie się rozwiodły i nie żałują.

Przeraziła mnie. Autentycznie. Mówiła o tym, jakby głosiła jakąś prawdę objawioną. A ja? Gdzie w tym wszystkim byłem ja? Ograniczałem ją jak Romek? Układam jej życie jak ten Bartek?

Zastanawiałem się, co te baby miały w głowie. To już chyba trzecia z rzędu się rozwodziła! A moja Balbinka słuchała tych wszystkich bredni o wolności, niezależności i łapaniu oddechu, że tylko czekałem, aż sama zacznie coś wymyślać!

W głowie znów wybrzmiały słowa Romka. Bo może miał rację? Może takie przyjaciółeczki zrobią wszystko, byle tylko rozdzielić inne kobiety ze swoimi mężami? Może to jakaś dziwna misja? Coś w stylu kobiecej solidarności? A może bardziej "skoro ja nie jestem szczęśliwa, to żadna inna nie będzie"? A to niby faceci są podli!

Długo nie mogłem zasnąć, choć ona spała jak niemowę. Przewracałem się z boku na bok, aż w końcu nie zadzwonił budzik. Wiem jedno – nigdy wcześniej nie czułem się tak nieswojo.

Postanowiłem umilić jej życie

Nie wiedziałem, co robić. Uznałem jednak, że mogę, chociaż spróbować zawalczyć z tymi jej przyjaciółkami. Zacząłem naciskać na to, żeby spędzała ze mną więcej czasu. Zabierałem ją w różne miejsca, których dawno nie odwiedzaliśmy i starałem się na nowo rozbudzić między nami ten ogień z początku naszej znajomości.

Kupowałem jej też różne drobiazgi. Gdy tylko z jej ust padało słowo „chciałabym”, natychmiast poruszałem niebo i ziemię, byle tylko zdobyć wskazaną przez nią rzecz. Pieniądze nie grały roli. Miałem ich zresztą całkiem sporo, bo moja firma świetnie się rozwijała. Zaplanowałem też wyjazd dla naszej trójki – chciałem gdzieś zabrać moje dziewczyny, żeby każda poczuła się szczęśliwa.

– Ostatnio tak się starasz, że aż się boję! – zaśmiała się któregoś wieczora. – Coś narozrabiałeś, Marcin?
Zamarłem na moment.

– No coś ty – wykrztusiłem. – A co ja miałbym takiego zrobić? Poza tym… po prostu się o ciebie troszczę.

– Tak, trudno temu zaprzeczyć – przyglądała mi się, wciąż rozbawiona. – Ej, a może ty chcesz znowu być tatusiem?

Tym kompletnie zbiła mnie z tropu. Przez moją głowę przelatywały miliony myśli, a ja się zastanawiałem, czego by chciała. Jak najlepiej byłoby zareagować?

– A… ty chciałabyś być znowu mamusią? – spytałem niepewnie.

Uśmiechnęła się.

– W sumie, można by spróbować – stwierdziła. – Nie sądziłam po prostu, że masz jeszcze na to ochotę. Ale… większa rodzina… czemu nie?

Zrobię wszystko, żeby o tym nie myślała

Wydaje mi się, że ona chciała tego drugiego dziecka. Bo kiedy tylko o nim powiedziałem, zapragnęła się o nie starać. Nie odwiodły ją od tego nawet przyjaciółki, twierdzące, że oszalała i że wplątuje się w nowe więzy. Chyba nie tak to teraz interpretuje.

Jest w ciąży.  Prawie skakała z radości, gdy mi to obwieszczała. Teraz siedzi i przegląda imiona. Twierdzi, że musi wybrać i dla chłopca, i dla dziewczynki, tak na wszelki wypadek. Czuje jednak, że to chłopiec. Cóż, też chciałbym syna. Kolejna córka byłaby oczywiście świetną wiadomością, ale syn... W końcu miałbym się z kim dzielić moimi pasjami. No i miałbym jakieś męskie wsparcie w domu.

Agnieszka trochę się zdziwiła, gdy dowiedziała się o rodzeństwie, ale to zaakceptowała. Okazało się to nawet łatwiejsze, niż myślałem. Mamy mądrą córkę. Ja… cóż, na pewno trochę mnie to wszystko przeraża, bo nie jesteśmy już młodzi i pełni entuzjazmu, ale mamy jeszcze przed sobą sporo wspólnych lat. Poza tym jestem szczęśliwy, bo Balbina jest szczęśliwa. I to mi w zupełności wystarczy.

Czytaj także:
„Rodzice ciągle pytają, kiedy znajdę sobie męża. Mam 30 lat i zero nadziei. Każdy jeden, to zadufany w sobie karierowicz”
„Moi rodzice mieli Arka za patologię, bo nie ma matury. Uciekliśmy, by wziąć ślub i po latach zemściliśmy się na nich”
„Tuż przed odejściem mama wyznała mi bolesną prawdę. Zdradzenie tajemnicy ją wyzwoliło, ale dla mnie było końcem świata”

Redakcja poleca

REKLAMA