„Koleżanka zgarnęła mi faceta sprzed nosa. Już prawie pogodziłam się z porażką, gdy nieoczekiwane zdarzenie zmieniło wszystko”

zakochana para fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Byłam nieśmiała i nie wierzyłam w siebie. Dlatego zwykle zakochiwałam się bez wzajemności. Wydawało mi się, że i tym razem jestem bez szans. Ale ostatnio doszły do mnie plotki, że coś między Ewką a Piotrkiem się popsuło. Miałam więc nadzieję, że przyjedzie sam. A wtedy… może wreszcie odważę się dać mu sygnał, że czuję do niego coś więcej niż sympatię?”.
/ 28.04.2023 22:30
zakochana para fot. iStock by Getty Images, Westend61

Moja babcia Hanna od kilku lat ma kłopoty z pamięcią. Wydawały się niegroźne, jednak lekarze zdiagnozowali u niej początki alzheimera. Urodziła się w maleńkiej wiosce w samym środku puszczy i tutaj chciała mieszkać do samej śmierci. Zawsze była niezależna, zaradna, za nic nie chciała przenieść się do nas, do miasta. Nawet wtedy, gdy po śmierci dziadka została całkiem sama. A charakter miała jak stal, zresztą jak wszystkie kobiety w naszej rodzinie.

Mama przeszła więc na wcześniejszą emeryturę i przeniosła się do niej. Babcia co prawda nie wymagała jeszcze stałej opieki, ale trzeba było trzymać rękę na pulsie. Las był jej żywiołem, jesienią chodziła na grzyby, a wiosną na długie spacery, z których zwykle wracała z pękiem pierwiosnków. Bałyśmy się, że kiedyś zapomni drogi do domu, ale nie dała sobie wyperswadować samotnych wycieczek do lasu, chciała żyć jak dawniej. No i tego lata stało się...

Pod koniec lipca do babci zjechała się cała rodzina, bo w niedzielę były jej imieniny. Babcia postanowiła zrobić na obiad naszą ulubioną zupę z kurek. Lato było dosyć deszczowe, kurki pojawiły się więc już w lipcu i było ich naprawdę dużo. W sobotę o świcie wybrała się do lasu, mimo protestów mojej mamy.

– Jest brzydko i mokro, przeziębisz się albo jeszcze gorzej, zgubisz się w lesie – ostrzegała ją.

– Pójdę na godzinkę, dobrze znam drogę do kurkowych miejsc – odparła babcia i dodała ze śmiechem – a deszczu się nie boję, bo nie jestem z cukru i się nie rozpuszczę.

To mówiąc, wzięła koszyk i wyszła. Minęła godzina, dwie, trzy, a po babci ani śladu. Przepadła w lesie. Nie wracała, mimo że rozpadało się na dobre i zrobiło się chłodno. Kiedy nie pojawiła się w porze obiadowej, mocno zaniepokojeni wybraliśmy się na poszukiwania. Bez rezultatu. Pod wieczór babci szukała już cała wieś, a nawet policja. Poszukiwania spełzły jednak na niczym. Byliśmy naprawdę mocno przerażeni...

Bardzo mi się podobał, ale Ewka była szybsza

Tego roku gmina sfinansowała budowę pięknego pola biwakowego w lesie, nad samym jeziorem, z dala od wioski, z sanitariatami i zadaszonym miejscem do grillowania. Teren wymarzony na weekendowe wypady mieszczuchów. Ponieważ w ostatnim tygodniu ciągle padało, pole świeciło pustkami. Jednak w piątek po południu miało się tam pojawić kilkanaście zaprzyjaźnionych ze mną osób, żeby uczcić imieniny naszej wspólnej koleżanki – Anki.

Znałam ich wszystkich od lat i sama zaproponowałam przyjazd w to miejsce. Zaplanowałam sobie, że po uroczystym rodzinnym obiedzie u babci pójdę na pole biwakowe i wieczór spędzę właśnie z nimi.

Na imieninową imprezę Anki zaproszony był też Piotrek, chłopak, w którym od dłuższego czasu się podkochiwałam. Był inny niż pozostali – typ intelektualisty, wrażliwy, imponował mi dużą wiedzą, podobało mi się również to, że nie przepadał za alkoholem. Nie unikał przy tym domówek, ale jedno piwo wystarczało mu na cały wieczór. Niestety od kilku miesięcy był już zajęty. Moja koleżanka z roku, Ewka, okazała się bardziej przedsiębiorcza niż ja i zanim odważyłam się zbliżyć do Piotra, ona już wczepiła się w niego swymi długimi, wymalowanymi na czerwono pazurami.

Zawsze byłam nieśmiała i nie wierzyłam w siebie. Dlatego zwykle zakochiwałam się bez wzajemności. Wydawało mi się, że i tym razem jestem bez szans. Ale ostatnio doszły do mnie plotki, że coś między Ewką a Piotrkiem się popsuło. Miałam więc nadzieję, że może przyjedzie sam. A wtedy… może wreszcie odważę się dać mu jakiś sygnał, że czuję do niego coś więcej niż sympatię?

W piątek pod wieczór popędziłam na biwak. Piotrek, zgodnie z moim oczekiwaniem przyjechał sam.

– Gdzie Ewa? – zapytałam.

– Nie wiem i niewiele mnie to obchodzi – odpowiedział. – Nie jesteśmy już ze sobą, nie wiedziałaś? Ostatnio wszyscy o tym mówią.

Świat zawirował wokół mnie, poczułam taką radość, jakby ktoś podarował mi ostatnią szansę na wygranie wielkiej nagrody.

Widocznie Piotrek nie był mi pisany

– Nie jestem w najlepszym nastroju – ciągnął Piotrek. – Zastanawiałem się, czy w ogóle tu przyjechać, ale chłopaki nie chcieli słyszeć żadnych wymówek. Pewnie mają nadzieję, że gdy popiją, to będę robił za kierowcę. Jak zwykle – uśmiechnął się, po czym otworzył bagażnik i dodał: – Spójrz tylko na te zapasy.

Bagażnik wypełniony był skrzynkami piwa, reklamówkami z wysokoprocentowymi napojami i colą. Impreza zapowiadała się nieźle.

Niestety, sobotnie imieniny Anki nad jeziorem musiały się odbyć beze mnie, bo wtedy właśnie zaginęła moja babcia. Pomyślałam, że widocznie Piotrek nie jest mi pisany. Wieści o zaginięciu babci dotarły jednak w końcu na pole biwakowe. Tak więc towarzystwo znad jeziora zamiast piec kiełbasy nad ogniskiem, ruszyło przeczesywać okolice. 

Około północy wrócili z niczym i zabrali się za opróżnianie bagażnika. Ja zostałam z rodziną. Nie miałam nastroju do zabawy. Martwiłam się o babcię. To była zimna, deszczowa noc. Przysłowie: „Od świętej Anki zimne wieczory i poranki” w tym roku też się sprawdziło. Baliśmy się, co będzie z babcią, jeśli nie znajdzie się do rana? W taką pogodę…

W niedzielę przed południem, gdy całe towarzystwo jeszcze spało, bo bagażnik został opróżniony do ostatniej puszki, Piotrek postanowił ponownie rozejrzeć się po lesie. Tym razem poszedł dużo dalej, wchodził w coraz gęściejsze zarośla. Było cicho i mokro, a on nie przygotował się na leśne wycieczki, bo nie na grzyby przecież przyjechał. Po paru godzinach jego przemoczone buty nadawały się już tylko na śmietnik. Na szczęście miał kurtkę przeciwdeszczową. W końcu pomyślał, że czas wracać, ale że deszcz ustał i w lesie było pięknie, zdjął kurtkę, położył na zwalonym pniu, usiadł i zapalił papierosa.

Z tej całej historii wyszło coś dobrego

Nagle, zaledwie metr od niego, w gęstych zaroślach coś się poruszyło. „Dzik” – pomyślał Piotrek i poczuł, że kropelki potu roszą mu czoło. Nie krzyknął ze strachu tylko dlatego, że skamieniał. Ale dzik zamiast na niego ruszyć, jęknął cichutko. „To chyba jednak nie dzik” – pomyślał, ostrożnie podszedł i rozgarnął zarośla. Leżała tam skulona, nieprzytomna postać. Starsza kobieta, zziębnięta i całkowicie przemoczona. „Babcia Doroty” – pomyślał uradowany. Natychmiast sięgnął po komórkę i wezwał pomoc.

Okazało się, że babcia tym razem odeszła bardzo daleko i po raz pierwszy w życiu zgubiła się w lesie. Zapomniała drogi do domu, wpadła w panikę, krążyła, oddalała się coraz bardziej. Była głodna, spragniona i przerażona. Padało, więc miała na sobie mokre ubranie. Gdy nadszedł wieczór, schowała się w zaroślach, żeby nie zaatakowało ją jakieś zwierzę. Dygocząc z zimna, położyła się na ziemi i usnęła.

Spała mocno, chyba nawet straciła przytomność, ponieważ nie przebudziła się nawet wtedy, gdy znalazł ją Piotr. Lekarze powiedzieli, że miała gorączkę. Odzyskała świadomość dopiero w szpitalu. Na szczęście wyszła z opresji cało. Ale gdyby nie Piotrek, pewnie nie przeżyłaby tej koszmarnej przygody.

Imieniny babci skończyły się dobrze, choć zakończenie mogło być tragiczne. I nie był to jedyny happy end. Babcia, chcąc podziękować swemu wybawcy, zaprosiła go do siebie na resztę wakacji. Nie odmówił. Przyjechał w sierpniu. Ależ byłam szczęśliwa! Miałam go na wyciągnięcie ręki. I wreszcie odważyłam się tę rękę wyciągnąć. A Piotrek uchwycił ją i trzyma mocno.

Czytaj także:
„Jurek mi się podobał, ale traktował mnie jak kumpelę. Dopiero gdy wyczuł konkurencję, odezwał się w nim pies ogrodnika”
„Tolek kochał się we mnie od przedszkola, ale ja traktowałam go jak zwykłego kumpla. Tak mi się przynajmniej zdawało...”
„Zakochałem się w kobiecie, która mi się... przyśniła. Latami byłem samotny, bo żadna nie była tak wspaniała jak Iwona”

Redakcja poleca

REKLAMA