„Koleżanka wprowadziła się do mojego faceta. Zanim się obejrzałam, już nie był mój. Modliszka perfidnie mnie okłamała”

Przyjaciółka odbiła mi faceta fot. Adobe Stock, shurkin_son
„– Nie macie ślubu ani dzieci, byliście wolni – odparła na to. – O co ci chodzi? – O to, że ukradłaś mi faceta! – Co? – ona na to. – Facet to nie portmonetka. Zresztą ty do Tadzia nie pasujesz. On potrzebuje kobiety zdrowej, sprawnej, a nie kwękającej. Sam to przyznał”.
/ 29.06.2022 19:30
Przyjaciółka odbiła mi faceta fot. Adobe Stock, shurkin_son

Nigdy bym nie pomyślała, że przyjaciółka wykręci mi taki numer! I że w moim wieku złamane serce boli tak samo jak za młodu. Jakoś tak zaraz po 60-tce policzki mi się opuściły, figura zaokrągliła i zaczęłam wyglądać inaczej niż wcześniej. Unikałam luster w sklepach, a jeśli zobaczyłam swoje odbicie w szybie wystawowej, myślałam: „Boże! To ja? Niemożliwe!”.

Nie mogłam zwyczajnie się pochylić

Musiałam kucać, a potem szukać podpórki, bo stawy biodrowe i kolana strzelały i piekły mnie żywym ogniem. O 21 chciało mi się spać, za to budziłam się przed świtem i wszystko mnie bolało: kości, głowa, serce, wątroba… Byłam bardziej zmęczona niż przed zaśnięciem!

– Co mi jest? – pytałam koleżanek

– 60 z kreskami! – mówiły. – Kochana, kto się dobrze czuje przy takiej gorączce?! – tłumaczyły. 

Mam 3 bliskie koleżanki. Trzymamy się razem od lat, lubimy się i dużo o sobie wiemy. Czasami zdarzają się nam drobne sprzeczki (wszak nie ma ideałów), ale szybko się godzimy. Żadna z nas nie lubi samotności ani kłótni. Dwie z nas to wdowy, jedna mężatka, a ja jestem w nieformalnym związku z panem, którego poznałam zeszłego roku w sanatorium. Mój Tadeusz jest rozwiedziony i boi się nowego małżeństwa jak diabeł święconej wody, więc żyjemy na kartę rowerową. Mieszkamy osobno. Owszem, Tadzik chciał się do mnie przeprowadzić, ale na razie się nie zgodziłam. Za wcześnie na to.

– Poczekamy, zobaczymy – powiedziałam, a teraz tego żałuję.

Mam do siebie pretensję jeszcze o to, że przy Tadziu wciąż narzekałam na zdrowie, złe samopoczucie, bezsenność. Trzeba było trzymać jęzor za zębami! Udawać młodą, zdrową i pełną życia. Jak Irenka! Jesteśmy z tego samego roku, a nawet miesiąca, tyle że ona porusza się jak fryga i ubiera jak wysportowana 40-stka.

Wszystkie podziwiałyśmy Irenkę

Powinna być zgorzkniała i zaryczana, bo przecież z naszej grupy właśnie ona ma największe życiowe problemy, ale ona wygląda na zadowoloną! Irenka ma taki bardzo szczególny talent, że wyszpera każdą dobrą dla siebie okazję. Ktoś inny by się długo zastanawiał, kombinował, rozdzielał włos na czworo, a ona łaps! I ma, co chciała.

– Jesteś jak błyskawica – mówimy jej z zazdrością. – Żadnej z nas by nie przyszło do głowy, żeby na tym czy tamtym skorzystać, a ty już zbierasz owoce.

Uczcie się, laski, uczcie! – śmieje się jak zwykle, a zęby ma świetnie zrobione, prawie jak własne. – Bez treningu nie ma medalu! Ja wam to mówię!

Kiedy wróciłam z sanatorium i powiedziałam im, że poznałam tam fajnego pana i że być może coś się z tego wykroi, dziewczyny na wyścigi zaczęły pytać: Jaki jest? Co robi? Żonaty, wdowiec czy rozwodnik? Na chodzie? Dzieciaty? Emeryt czy rencista? Babiarz może? I tak dalej, i dalej…

Tylko Irenka dziwnie długo milczała. Zbierała informacje jak wiewiórka orzechy i je segregowała: ta się przyda, ta mniej, ta zbędna… Zaciekawiło ją mieszkanie Tadzia.

– Duże? – zapytała rzeczowo. – Własnościowe? Urządzone?

– Owszem, całkiem spore, w dobrej dzielnicy. Umeblowane tip-top.

– To chyba komuś wynajmie, jak się do ciebie przeprowadzi?

– Jeszcze do tego bardzo daleko! Na razie każde z nas mieszka u siebie.

Mijały miesiące, a Irenka nie wracała do tamtej rozmowy. Tylko jeszcze bardziej dbała o siebie… Przefarbowała włosy na blond, starannie się malowała, zaczęła chodzić na gimnastykę dla seniorów i na basen.

Trochę się z niej podśmiewałyśmy, ale była twarda

– Każdy robi to, co lubi – odgryzała się. – Ja lubię ruch! Mam zamiar biegać!

Rzeczywiście wciąż miała ładną sylwetkę i zgrabnie się poruszała. Kiedyś przyszła do mnie bez zapowiedzi i od drzwi wypaliła:

Wykończę się, zabiję, jeśli mi nie pomożesz! Ratuj, Danuśka!

Ponieważ jak do tej pory Irenka nigdy na nic nie narzekała, bardzo się przejęłam jej wybuchem.

– Co się stało? – zapytałam zaraz.

– Każą mi spać na polówce w kuchni! Do łazienki nie mogę się dostać, bo ciągle ktoś tam siedzi. Pęcherz mnie boli od tego wstrzymywania! I stale jestem na suchym, bo oni nie cierpią zapachów kapusty, kalafiora, cebuli, czosnku, smażonego mięsa i chyba niczego! To co ja mam gotować?! 

Mówiła o swoich dzieciach – o synowej i synku, którym oddała jeden pokój we własnym M-3, a oni tak się rozgościli, że dla Irenki zabrakło miejsca.

– A teraz oznajmili, że chcą mieć dziecko nareszcie. Dobrze, niech mają, cieszę się z tego. Marzyłam, żeby być babcią, ale jak się urodzi to małe, ja nawet w kuchni pod stołem będę zawadzała. Rozumiesz?

– Rozumiem. No ale co ja mogę?

– Całkiem sporo możesz, moja kochana. Zamieszkaj razem z Tadeuszem, a mnie wynajmijcie jego chatę. Nie mogę dużo zapłacić, za to wszystkie świadczenia będzie miał z głowy. To też będzie spora oszczędność.

Nie będę decydowała za niego. Poza tym nie wiem, czy chcę być z facetem pod jednym dachem. Odzwyczaiłam się.

– To dla ciebie także będzie sprawdzian. I dla niego. Ja sobie coś znajdę na stałe, to byłoby tylko czasowo, na krótki okres, dopóki nie postanowię, co robić.

– Wiesz, może lepiej ty sama z nim pogadaj – powiedziałam. – Ja cię poprę.

Następnego dnia dowiedziałam się, że jest umówiona z Tadziem na rozmowę. Nie miałam nic przeciwko temu, dopóki się nie wydało, że ta rozmowa ma się odbyć u niego. Ja nie zostałam zaproszona. W swojej głupocie i łatwowierności ucieszyłam się, kiedy Tadzik mi powiedział, że doszli z Ircią do porozumienia.

– Na razie zostanę u siebie – oznajmił. – Irenka powoli będzie przenosiła swoje rzeczy i dopiero kiedy już całkiem się zainstaluje, wtedy ja zwalę ci się na głowę.

Wreszcie zaczęła się przeprowadzka Irenki…

Prawie się z nimi nie widywałam – ani z Tadziem, ani z koleżanką. Ciągle byli zajęci. Przerabiali kontakty, bo ona musiała mieć lampkę przy kanapie. Zmieniali prysznic, bo jej służy mocniejszy strumień wody do masażu ciała, kładli fototapetę, żeby stworzyć nastrój wypoczynku w lesie.

Urządzają się jak młoda para! Ciebie to nie martwi? – zapytała Hanka, druga z naszej paczki.

Zawsze była podejrzliwa i nieufna, więc uznałam, że się czepia.

– Daj spokój. Tadeusz jest uczynny i ma dobre serce. Tylko chwalić!

Ale kiedy sama ich zobaczyłam w parku, stanęłam jak słup soli! Oboje w dresikach, ze słuchawkami w uszach, biegli ramię w ramię, rozchichotani jak para nastolatków! Nawet mnie nie zauważyli, tak byli zajęci sobą. A przecież Tadek nigdy nie uprawiał sportów!

– Czemu ty do mnie ostatnio tak rzadko wpadasz? – spytałam go przez telefon.

Zaczął się plątać, że jest przeziębiony, że prawie nie wychodzi na powietrze, że nie chciałby mi sprzedać jakiegoś wirusa. Kłamał jak najęty, skunks jeden! No to wykręciłam numer Irenki. I od razu zaznaczyłam, że widziałam ten ich romantyczny jogging.

– Nie macie ślubu ani dzieci, byliście wolni – odparła na to. – O co ci chodzi?

– O to, że ukradłaś mi faceta!

– Co? – ona na to. – Facet to nie portmonetka. Zresztą ty do Tadzia nie pasujesz. On potrzebuje kobiety zdrowej, sprawnej, a nie kwękającej. Sam to przyznał.

Tak oto skończyła się za jednym zamachem moja przyjaźń i miłość. Bolało jak diabli, ale nie poddałam się. Koniec jęków, biorę się za siebie! Schudnę, do fryzjera pójdę i jeszcze im pokażę!

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA