– Te podróże do pracy mnie wykończą – westchnęłam głośno, wchodząc do pokoju i siadając przy biurku.
To była idealna opcja
Mimo że do centrum Katowic, gdzie pracuję, z Chorzowa jest tylko kilka przystanków autobusowych, podróż często była dla mnie uciążliwa. Tłok, zaduch, upał, brak miejsc siedzących... Czasami autobus nie przyjeżdżał, albo spóźniałam się do pracy, bo znów stanął gdzieś w korkach.
Kiedy więc moja koleżanka Kaśka, która codziennie samochodem, dojeżdżała do pracy przejeżdżała obok mnie, zasugerowała, że mogłaby mnie podwozić, była to dla mnie ogromna ulga. I nie chodzi tylko o to, że dzięki niej oszczędzałam na biletach, ale przede wszystkim, że jazda samochodem jest po prostu bardziej komfortowa, zwłaszcza w godzinach szczytu.
– Serdecznie dziękuję – powiedziałam radośnie, kiedy po raz pierwszy odwiozła mnie do pracy i zadeklarowała, że po pracy odstawi mnie pod dom.
Chciałam się jakoś odwdzięczyć
Odtąd codziennie korzystałam z jej uprzejmości, a moje podróże do pracy stały się mniej uciążliwe. Dodatkowym plusem było to, że wracałam wcześniej do domu. Dzięki temu miałam więcej czasu dla siebie i rodziny. Wreszcie mogłam zjeść obiad z mężem czy wybrać się na zakupy.
W pewnym momencie pomyślałam, że powinnam się jej jakoś się odwdzięczyć za życzliwość. Tak po prostu już mam, nie lubię mieć długów wdzięczności. Zwłaszcza wobec bliskich mi osób. Postanowiłam więc kupić pudełko czekoladek. Byłam pewna, że to strzał w dziesiątkę. Kto nie lubi słodyczy?
– To dla ciebie. Taka forma podziękowania za wszystkie te podwózki – powiedziałam z uśmiechem, wręczając jej prezent.
Kaśka schowała bombonierkę do swojej torebki, uśmiechnęła się, ale nic nie powiedziała. Dwa tygodnie później postanowiłam podarować jej paczkę kawy. Mimo że zawsze jej dziękowałam, wciąż odczuwałam pewien dyskomfort, korzystając z uprzejmości.
Czułam się zobowiązana do jakiejś formy odwdzięczenia się, więc od czasu do czasu dawałam jej małe prezenty. Zazwyczaj były to drobne upominki, takie jak wspomniana paczka kawy czy czekolada. Któregoś dnia Kaśka jednoznacznie poprosiła, żebym nie kupowała jej więcej kawy czy słodyczy, ponieważ od kiedy zaczęła dietę, rezygnuje z cukru, a zamiast kawy, woli zieloną herbatę.
Nie widziałam w tym nic złego
– Zatem kupię ci twoją ulubioną herbatę – powiedziałam z radością, ciesząc się, że mogę kupić jej coś przydatnego.
Jednak Kaśka zasugerowała, że bardziej ucieszyłby ją nowy tusz do rzęs!
– Akurat mi się skończył, a nie planowałam na razie wizyty w drogerii. Jeżeli możesz kupić dla mnie taki czarny, wodoodporny, bo tylko takiego używam, byłabym ci niezmiernie wdzięczna – oznajmiła oraz podała nazwę producenta.
Naprawdę mnie zaskoczyła. Na początku nie potrafiłam rozgryźć jej zachowania, jednak po dłuższym zastanowieniu doceniłam taką szczerość. Lepiej, jak ktoś wprost powie, czego oczekuje, zamiast udawać radość z otrzymanych czekoladek – pomyślałam. I od razu poczułam się lepiej w tej sytuacji.
Kupiłam tusz, o którym wspomniała. Nie był tani. Kaśka wyglądała na zadowoloną. Oczywiście, nie było mowy o jakimkolwiek zwrocie kasy. Mimo iż nasza konwersacja dotycząca tuszu mogła sugerować, że Kaśka odda mi pieniądze, obie doskonale wiedziałyśmy, o co tak naprawdę chodziło. Ten tusz był formą podziękowania za codzienne podwożenie mnie do pracy. Nie widziałam w tym nic niewłaściwego.
Zaczęła wymagać
Parę dni później Kaśka zasugerowała, że skończył się jej lakier do włosów. Zrozumiałam ten subtelny przekaz. Bez zastanowienia kupiłam taki, który chciała i następnego dnia, w trakcie jazdy, z uśmiechem położyłam nowy lakier na tylnej kanapie jej samochodu.
– Ach, serdecznie ci dziękuję, jesteś naprawdę urocza – powiedział moja przyjaciółka, promiennie się uśmiechając.
Kilka dni później, gdy znowu wracałyśmy razem z biura, zaczęliśmy rozmawiać o podkładach i pudrach do makijażu. Często bowiem, jak to kobiety, omawiałyśmy najnowsze trendy w kosmetyce.
– Zdecydowanie wolę przezroczyste pudry – stwierdziła moja znajoma, a ja przytaknęłam, ponieważ sama od dłuższego czasu takie stosuję.
Wyciągnęłam z torby mój ulubiony puder, aby pokazać jej którą markę preferuję. Gdy zatrzymałyśmy na czerwonym świetle, Kaśka sięgnęła po barwne opakowanie i przyprószyła sobie nos.
– Naprawdę jest doskonały! Masz świetny gust – oceniła i poprosiła, abym kupiła dla niej identyczny.
Wykorzystywała mnie
Chociaż kosmetyk nie był tani, następnego dnia kupiłam jej taki sam. Tylko że przez to musiałam zrezygnować z nowej sukienki dla siebie. W kolejnych dniach kupiłam jej dodatkowo – zestaw szczotek do higieny jamy ustnej dla niej i jej męża, lakier do paznokci w stylu french oraz piankę do stylizacji włosów. Właściwie co drugi dzień wspominała o jakimś podarunku, a ja spełniałam jej życzenia.
– Jeżeli mogłabym cię prosić... kup mi zieloną herbatę, cukier i dwie bułki drożdżowe – uśmiechnęła się dziś o poranku, kiedy opuszczałyśmy jej samochód.
Już prawie szłam do najbliższego sklepiku, kiedy zaczepiła mnie Anka, moja współpracowniczka. Opowiedziałam jej, po co wychodzę. Wysłuchała mnie i zasugerowała wyjście na papierosa.
– Czy ty zwariowałaś? – zapytała ściszonym głosem.
– Ale o co ci chodzi? – zapytałam, nie mając pojęcia, co ma na myśli.
– Rozumiem, raz coś jej kupić, może nawet dwa razy, ale regularne zakupy dla niej w drogerii, a teraz bieganie do spożywczego na jej zawołanie? Opanuj się, kobieto – powiedziała Anka.
Przyjaciółka uświadomiła mi, iż Kaśka, wożąc mnie do pracy, wcale nie nadrabiała drogi, ponieważ czekałam na nią na trasie, którą codziennie pokonywała. Więc nawet nie traciła czasu na dojazd. Musiałam przyznać jej rację. Kaśka ewidentnie przegięła, domagając się ode mnie nie wiadomo jakich dowodów wdzięczności i stale zwiększając swoje oczekiwania.
– Przecież to twoja koleżanka. Nie widzi w tym nic złego? Ja na pewno nie zachowałabym się w ten sposób – stwierdziła zdecydowanie, a ja przyznałam jej rację, bo również nie zgodziłabym się na taką rzekomo przyjacielską przysługę.
Nie będę jej sponsorować
Kasia najwyraźniej nie miała z tym problemu, ponieważ gdy postanowiłam, że od przyszłego miesiąca wracam do podróżowania autobusem i oznajmiłam jej to, nie zareagowała w żaden sposób.
– Jak uważasz – odpowiedziała jedynie, wydymając usta.
Mimo że podróżowanie z Kaśką miało wiele zalet, takich jak jazda w komfortowych warunkach czy możliwość wysiadania bezpośrednio przed biurem, miało też jedną istotną wadę – poczucie, że nasza znajomość nie jest już bezinteresowna, pogłębiało się z dnia na dzień. To skłoniło mnie do tego, żeby na zawsze zrezygnować z jej uprzejmości, które były dla mnie dość kosztowne.
Czytaj także: „Mieszka ze mną moja mama, i zachowuje się jak kapryśna księżniczka. Kiedyś nie wytrzymam i wywalę prukwę na bruk”
„Syn zerwał z nami kontakt na 5 lat. Jak gdyby nigdy nic zapukał do nas w Wigilię i zapytał, czy jest ryba po grecku”
„Brat perfidnie wykorzystał demencję ojca, by ten przepisał na niego cały majątek. Nigdy mu tego nie wybaczę”