„Koleżanka chciała kochanka z willą, a wyrwała gołodupca, co nie śmierdzi groszem. Ten kleszcz wysysa z niej każdą złotówkę”

zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Monkey Business
„Tańczyli przytuleni przez cały wieczór, pili wino, całowali się na oczach pań, które znowu się zezłościły na panią Lalę i przeniosły do stolika zdradzonej narzeczonej. Stamtąd wysyłały zatrute strzały w postaci krzywych spojrzeń i kąśliwych uwag”.
/ 18.01.2023 07:15
zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Monkey Business

– Lubię podglądać innych – mówi pani Lala i pochylając się, wypina okrągłą pupę, aby zlustrować sąsiedni pokój przez dziurkę od klucza. – Ciekawi mnie cudze życie, nic w tym złego!

Odkąd przyjechała, wszędzie jej pełno; w dyżurce pielęgniarek, w pokoju telewizyjnym, w jadalni, na basenie i u fizykoterapeutów. Biega jak fryga, śmieje się, zagaduje, zawiera nowe znajomości. A to dopiero pierwszy dzień turnusu sanatoryjnego!

Inne babki, nie wyłączając mnie, mają dziwne miny, kiedy patrzą na platynowy kok podpięty dużą klamrą z cyrkoniami, obcisłą bluzeczkę z dekoltem wypuszczoną na równie opięte leginsy i rzęsy sztywne od tuszu. Za to mężczyźni prawie się oblizują, bo pani Lala przypomina rumianą goloneczkę z leciutkim tłuszczykiem i przypieczoną skórką. Który facet się nie skusi?!

– Obyczaje mam raczej swobodne i nie przejmuję się ludzkim gadaniem – informuje wszystkich, którzy chcą słuchać. – Życie jest za krótkie, żeby z nim robić ceregiele – Trzeba brać, co daje!

Miała męża, ale się rozwiodła „z jego winy”. Podobno był nudziarzem i pedantem, a pani Lala ma naturę artystyczną i wielki temperament, więc szuka partnera, który to doceni. Niechętne i zazdrosne kuracjuszki złożyły się na koniak i kawę dla pielęgniarek, które mają wgląd w dokumentację pacjentów, żeby się dowiedzieć, ile naprawdę lat ma pani Lala.

Twierdziła, że pięćdziesiąt z malutkim kawałeczkiem, ale okazało się, że ma więcej – 62! Ale istotnie, nie było tego po niej widać, szczególnie na sali gimnastycznej, kiedy wywijała nogami jak baletnica, albo robiła głębokie skłony w przód i w tył.

Niestety, od pani Lali wolał inną

– Ciekawe, po co tu przyjechała, jeśli taka wysportowana? Po co jej kuracja sanatoryjna? – zapytała raz złośliwym szeptem jedna z pań.

Ale Lala wcale nie ukrywała, jaki jest cel jej przyjazdu na kurację.

– Przede wszystkim szukam chłopa – oświadczyła szczerze. – Nie lubię samotności, więc rozglądam się tu i tam, bo w pewnym wieku nie jest łatwo znaleźć kogoś odpowiedniego. Nie chcę byle kogo, mój wybranek powinien być zamożny, mieć własne mieszkanie, lubić seks i dobrze tańczyć. Powinien mieć kondycję i kupować mi upominki, bo lubię prezenty!

W końcu pani Lali trafił się rodzynek w czekoladzie! Był to miły, elegancki starszy pan, który przyjechał samochodem i miał wytworne bagaże. Od razu się rozniosło, że jest samotny, wolny i nie liczy się z groszem!

W pięknym pałacyku przerobionym na obiekt wypoczynkowo–leczniczy zawrzało! A pani Lala wpadła w prawdziwą gorączkę, bo dopiero teraz pobyt tutaj nabrał dla niej właściwego sensu. Było na co popatrzeć!

Te fryzury wypracowane i ciągle inne, bluzeczki, sukienki, pantofelki na obcasikach, kolczyki, makijaże, paznokcie jak lusterka, to wszystko było dla pana Zygmunta. A on był jak magnes przyciągający fertyczną panią Lalę i inne panie, które nie tak otwarcie, ale też na coś liczyły. Gdzie się pojawił, tam otaczał go wianuszek kobitek w wieku mocno dojrzałym. Jedna przez drugą się starały zwrócić na siebie uwagę, a potem upolować i zatrzymać zdobycz.

Niestety, mimo wysiłków pani Lali się nie udało – triumfowała kruczowłosa rozwódka z południa Polski. To na nią padło zachwycone oko Zygmunta, to ją odwiedzał w pokoju po kolacji i wymykał się grubo po ciszy nocnej, ją zabierał na dansingi i wieczorki taneczne, z nią spacerował po deptaku.

Pani Lala dostała kosza!

Pozornie przyjęła porażkę z godnością, tym bardziej że tracąc faceta, zyskała grono wiernych przyjaciółek. Tak już jest, że kobieta z trudem wybacza innej kobiecie powodzenie, natomiast szczerze współczuje, kiedy tej drugiej źle się dzieje. Dlatego pani Lala mogła liczyć na oczy i uszy swoich nowych koleżanek. Zawsze któraś była tam, gdzie akurat znajdował się pan Zygmunt ze swoją chwilową narzeczoną. 

– Przez dziurkę od klucza widzę, co robią, gdzie idą, i jak daleko się już posunęli – opowiadała. – Wkroczę do akcji, kiedy przyjdzie pora!

Istotnie, miała rację! Po prawie dwóch tygodniach miłosna sielanka Zygmunta i jego sympatii zaczęła się psuć. Skończyły się rączka w rączkę, buźka, buźka, namiętne spojrzenia i westchnienia spod przepony. Pojawiali się osobno na basenie, w gabinetach biologicznej odnowy, na deptaku.

– A nie mówiłam?! – pytała. – Ona jest zupełnie beznadziejna! Wiedziałam, że on wcześniej czy później to zauważy. Nareszcie przejrzał na oczy. Taki mężczyzna potrzebuje innej partnerki; kobiety z klasą, z kulturą, z obyciem.

– Takiej jak pani? – uśmiechały się sanatoryjne przyjaciółki.

– No choćby takiej! Co w tym złego, że jestem świadoma swojej wartości? Tak powinno być! Tylko kobieta szanująca siebie zasługuje na szacunek innych!

Wreszcie podczas kolejnego dansingu uwiodła pana Zygmunta. Pokazała wszystkim, że umie zwyciężać. Zarezerwowała najlepszy stolik i zasiadła przy nim jak królowa ze swoim giermkiem. Ależ dali przedstawienie! Tańczyli przytuleni przez cały wieczór, pili wino, całowali się na oczach pań, które znowu się zezłościły na panią Lalę i przeniosły do stolika zdradzonej narzeczonej. Stamtąd wysyłały zatrute strzały w postaci krzywych spojrzeń i kąśliwych uwag.

– A jednak ona nie ma ambicji – komentowały jedna przez drugą. – Połaszczyła się na takiego przechodzonego, byle tylko portki mieć przy sobie! Nie ma honoru. Klei się do niego bezwstydnie i na oczach wszystkich! W dodatku podrywa mężczyznę właściwie już zajętego, bo przecież pan Zygmunt był prawie w związku! Nie myśli o tym, jak przykro musi być tej pani, którą jeszcze parę dni temu uwodził i okłamywał.

– Niech się pani nie martwi i nie rozpacza – pocieszały zdradzoną. – Zapomni pani, niedługo koniec turnusu, wszystko wróci do normy, poboli, poboli i przestanie!

Niespodziewanie czarna odrzucona puściła farbę. Okazało się, że nie tylko nie żałuje i nie płacze, a wręcz przeciwnie – sama spławiła Zygmunta!

– Naiwne panie jesteście, sądząc, że ona mi go odebrała – powiedziała złowieszczym szeptem. – Gdybym chciała, byłby teraz ze mną… Ale nie chcę!

– Czemu? Naprawdę pasowaliście do siebie – zdziwiłam się.

– Na szczęście w porę się dowiedziałam paru szczegółów, które mnie przekonały, że trzeba się ewakuować. To mnie uratowało przed kłopotami!

Była tak zadowolona, że zaprosiła nas do stolika, zamówiła winko, ciasteczka i opowiedziała o wszystkim.

Chciała romansu, no to niech ma!

– Mam masę koleżanek w całej Polsce i tak się składa, że jedna zna tego, inna tamtego, więc w rezultacie łatwo mi jest namierzyć, kogo chcę, i podowiadywać się, co w trawie piszczy. Z Zygmusiem też tak było. Jedna z moich przyjaciółek go doskonale kojarzy, bo parę razy spotykali się w różnych uzdrowiskach. Zawsze zaczynało się podobnie; przyjeżdżał autem i zadawał szyku. Podrywał jakąś zamożną babkę i się w nią wbijał jak jakiś kleszcz. Wyjeżdżali razem i potem taka bidula mocno się musiała namęczyć, żeby go odstawić od piersi, bo Zygmuś uwielbia żyć za cudze.

Poprawiła się na krześle, wypiła następny łyk wina, chwilę pomilczała dla zbudowania nastroju i ciągnęła dalej:

– Mówię wam – to golec! Groszem nie śmierdzi. Samochód też pożyczony, a wszystko, co ma, wozi w bagażniku. Udaje milionera, ma opracowane różne chwyty i legendy, ale jak przychodzi co do czego, to albo skończył mu się limit na karcie, albo właśnie ją zgubił, albo coś tam… Jest przy tym tak miły, taki czaruś i miziak, że kobieta traci głowę, i leci jak ćma do lampy! Ze mną też tak było i gdyby nie wiadomość od tej przyjaciółki, mogłabym wpaść jak śliwka w kanalizację! Na szczęście – zadzwoniła w porę!

Może trzeba by uprzedzić panią Lalę? Po co i ona ma się pakować w takie szambo? – zatroskałam się.

– W żadnym razie! – oburzyła się nasza bohaterka. – Zasługuje na baty, choćby za to, że uważa się za najmądrzejszą i najważniejszą. To egoistka! Ona by mi ręki nie podała, nawet gdybym się topiła, więc niech sama zobaczy, jak to jest iść pod wodę. Poza tym, ja nie lubię, jak kobieta jest na pierwsze skinienie, a pani Lala nie daje się chłopom prosić, więc należy się jej nauczka. Pamiętajcie, ani słowa o Zygmusiu… Chciała romansu, niech ma!

Zachowałyśmy się podle

Turnus dobiegał końca, kuracjusze pakowali się i wyjeżdżali. Pani Lala specjalnie czekała, aż przed budynkiem będzie dużo ludzi, ustawiła torby i walizkę na schodach wejściowych i z dumą patrzyła, jak pan Zygmunt wkłada je do bagażnika swojego auta.

– Skarbie… – poganiał ją. – Szybko się żegnaj z towarzystwem, bo mamy przed sobą długą drogę!

– Jedziecie państwo do niego czy do pani? – zapytałam.

– Do mnie. Na razie Zygmuś zamieszka ze mną. U siebie ma remont, to trochę potrwa!

Już wsiadała do samochodu, ale jeszcze na pożegnanie powiedziała:

– No i co dziewczyny? Miałam rację, jak mówiłam, że do serca mężczyzny można się wślizgnąć i przez dziurkę od klucza, prawda? Mnie się właśnie udało. Zazdrościcie mi?

– Och tak, tak – odpowiedziałyśmy chórem, tłumiąc złośliwy śmiech.

– Miała pani szczęście! Gratulujemy! Będziemy trzymały kciuki.

Zachowałyśmy się podle, ale nie miałyśmy wyrzutów sumienia. Zresztą pani Lala i tak by nam nie uwierzyła; ona ufała tylko temu, co sama widziała. To znaczy temu, co zdołała podejrzeć przez dziurkę od klucza! 

Czytaj także:
„Przez chorobę stałam się marudną starą jędzą. Nie dziwię się, że rodzina chciała się mnie pozbyć. Zrozumiałam to w sanatorium”
„W sanatorium spotkałem kochankę ze snów. Uwodziła, a ja latałem z wywieszonym jęzorem. Za późno odkryłem, że to brudna gierka”
„Naraziłem swoje małżeństwo dla zabawy w sanatorium. Gdy tylko wróciłem, żona odebrała telefon od jednej z moich panienek”

Redakcja poleca

REKLAMA