Agnieszka wpadła do kawiarni z ponad półgodzinnym poślizgiem. Nie powiem, trochę mnie to zirytowało. Nie lubiłam siedzieć sama przy stoliku, poza tym nawet spóźnienia mają chyba jakieś granice? Nie bez zazdrości zmierzyłam wzrokiem jej nową spódnicę i świetnie skrojony żakiet
– Przepraszam, straszne korki – powiedziała, ale na jej twarzy nie dostrzegłam cienia skruchy. – Co u ciebie? – zapytała, sięgając po leżącą na stoliku kartę.
– W sumie nic nowego. Tomek wciąż się na mnie dąsa o tę rysę na samochodzie, a Majka ma ospę – streściłam w kilku słowach moje życie rodzinne.
– To fatalnie – stwierdziła Agnieszka bez większego zainteresowania i skinęła na młodego kelnera. – Szarlotkę i mrożoną kawę, poproszę – rzuciła z uśmiechem i przy okazji wystudiowanym gestem poprawiła swoje długie, jasne włosy.
Aga podrywała wszystkich, choć miała męża
W sumie powinnam się przyzwyczaić, że moja koleżanka flirtuje zawsze i wszędzie, ale i tak za każdym razem, kiedy robiła słodkie oczy do kolejnego faceta czułam poirytowanie i co tu kryć, również ukłucie zazdrości…
Może, gdyby była wolna, nie widziałabym w tym nic niestosownego, ale Aga od ponad 8 lat była mężatką.
Znałam Alka, jej męża i bardzo go lubiłam. Był dobrym człowiekiem, świetnym mężem, wspaniałym ojcem i… rogaczem. Bo Agnieszka przyprawiała mu rogi od lat, a ja niejednokrotnie byłam jej alibi na wieczorne wyjścia. Tyle razy chciałam zerwać tę znajomość, uwolnić się od jej towarzystwa, zapomnieć o jej kłamstwach, ale to nie było takie proste.
Nieraz kryłam koleżankę przed jej mężem
Jej Alek i mój Tomasz razem prowadzili małą firmę, więc widywaliśmy się dość często we czwórkę. Nasi mężowie świetnie się ze sobą dogadywali zarówno na gruncie zawodowym, jak i na prywatnym, nasze dzieci też się uwielbiały.
Agnieszka zazwyczaj z wdziękiem czarowała rozmową mojego i swojego męża, tylko ja czułam się w tym wszystkim fatalnie… Tym bardziej, że Aga bez skrupułów wykorzystywała moją lojalność, powołując się na babską sztamę, solidarność jajników i całą resztę.
– Słuchaj, jest taka sprawa – zaczęła, dłubiąc widelczykiem w swojej szarlotce. – Poznałam rewelacyjnego faceta. Zaprosił mnie na kolację, mamy wyjść na jakiś wernisaż, później może do niego, no ale musisz mnie kryć – powiedziała.
– Co mam wymyślić tym razem? – zapytałam chłodnym tonem.
– No, nie wiem, cokolwiek. Dzisiaj środa, idziesz na siłownię, wciśnij swojemu ślubnemu kit, że wybieram się tam z tobą, wiesz, na wypadek, gdyby się z Alkiem zgadali – paplała.
– Nie uważasz, że przesadzasz? – zawiesiłam głos. – Alek to fajny facet, dlaczego ty mu to robisz? – zapytałam.
Wyglądała tak, jakby nie rozumiała, o czym do niej mówię.
– O co ci chodzi? Sama założyłam firmę, tyram od świtu do nocy, zajmuję się dwójką dzieci i nie mam prawa do odrobiny przyjemności? – syknęła, odkładając widelczyk. – Nie oceniaj mnie, nie masz pojęcia, jakim koszmarem jest moje życie – dodała teatralnym szeptem, a potem porwała swoją torebkę i zaczęła się zbierać.
– Nieważne, sama coś wymyślę, a ty nie bądź taka święta – rzuciła wstając.
Była przekonana, że zdradami rekompensuje sobie nieudane małżeństwo
Zatkało mnie. Nie spodziewałam się z jej strony aż tak wyrachowanego podejścia. „Więc to, że zdradza Alka na każdym kroku, to ma być odrobina przyjemności?” – zdziwiłam się.
„Cóż, ja, gdy mam chandrę, kupuję pudełko czekoladek, ale najwyraźniej ona widzi to inaczej” – skrzywiłam się, płacąc rachunek, z którym mnie zostawiła. Nie potrafiłam jej zrozumieć. Pierwszy raz, 5 lat temu nawet próbowałam to zrobić, ale wtedy było inaczej. Przechodzili z Alkiem kryzys, a ona się zakochała. Rzuciła się w tamten romans, stawiając wszystko na jedną kartę.
Mówiła nawet o rozwodzie, ale facet ją zostawił. A później poszło taśmowo.
Młody księgowy z jej salonu ślubnego, były narzeczony ze studenckich czasów, przypadkowo poznany lekarz, instruktor fitness – lista była naprawdę imponująca i stale się powiększała. Czasem miałam ochotę nią wstrząsnąć, wyzwać od najgorszych, powiedzieć jej, ile może stracić, ale ona zachowywała się tak, jakby nic do niej nie docierało.
Zadzwoniła do mnie tydzień później.
– Robimy z Alkiem grilla, może wpadniecie? – powiedziała dodając, że wysłała dzieci do rodziców i zapowiada się miła impreza.
Na wspólną imprezę zaprosiła... nowego kochanka
Nie miałam ochoty tam iść, lecz Alek zadzwonił z zaproszeniem do mojego męża i nie miałam wyjścia. Na miejscu były tłumy. Kilka osób z salonu Agnieszki, ich sąsiedzi, jacyś przyjaciele. A także wysoki, zielonooki przystojniak, który nie spuszczał z Agi wzroku. „Byłaby aż tak bezczelna?” – zdziwiłam się, zastanawiając się, czy brunet to facet od wernisażu. Dorwałam ją w kuchni.
– Zaprosiłaś go?! – syknęłam.
– Czemu nie? W takim tłumie nikt się nie połapie – wzruszyła ramionami.
– Stąpasz po kruchym lodzie – powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Do końca przyjęcia obserwowałam, jak Aga bryluje pomiędzy gośćmi – roześmiana, pewna siebie. Alek przynosił jej wino, obejmował i całował… Mój mąż dla odmiany nawet nie spojrzał w moją stronę. Stał na tarasie, zatopiony w rozmowie z jakąś brunetką. Poczułam, że ogarnia mnie wściekłość. Spojrzałam na Alka. Podawał właśnie Agnieszce żakiet. „Czym sobie zasłużyła na takie szczęście?” – zastanawiałam się z goryczą.
Mąż przychyliłby jej nieba, wybudował jej dom, pożyczył pieniądze na rozkręcenie biznesu. A ona? Umawia się z jakimiś facetami, wplątuje się w zawikłane historie, pogrywa sobie z losem z taką beztroską, jakby była to zwykła gra, a nie życie – myślałam, obracając w ręku kieliszek wina.
Kręciło mi się w głowie. Nie wiem, czy za dużo wypiłam, czy do głosu doszły skrywane uczucia, ale nie mogłam przestać myśleć o tym, jakie życie jest niesprawiedliwe.
Nie powiedziałam prawdy, choć miałam ku temu świetną okazję...
Mnie z Tomaszem ostatnio się nie układało. Starałam się być jak najlepszą żoną, ale on mnie ignorował. „Tymczasem wyglądało na to, że Aga jest nie tylko przebiegłą kokietką, ale też szczęśliwą żoną” – myślałam, przyglądając się, jak całuje męża. Brunet zmył się kilka minut wcześniej i dla odmiany udawała teraz czułą żonkę…
Minęłam rozbawionych gości i ruszyłam w dół ogrodu, kwitnącymi alejkami. Zauważył mnie Alek i dołączył do mnie.
– Wszystko dobrze? Kiepsko wyglądasz – powiedział, obserwując mnie uważnie.
– Komplement to chyba nie był, co? – uśmiechnęłam się z przymusem.
– Wiesz, o co mi chodzi. Jesteś blada, przygaszona. Stało się coś? Macie z Tomkiem jakieś kłopoty? – dociekał.
Spojrzałam mu w oczy i zastanowiłam się, jakby zareagował, gdybym teraz powiedziała mu całą prawdę o jego żonie.
– To tylko migrena – skłamałam, ciągnąc go z powrotem w stronę gości.
Nie mogłam się zdobyć na to, żeby szczerze z nim pogadać, ale może kiedyś to zrobię. „Nie zasłużył na to, co funduje mu Agnieszka. Nie zamierzam jej kryć wiecznie. Miarka chyba zaczyna się przebierać” – myślałam mściwie, spoglądając w jej stronę.
Śmiała się z czegoś głośno, w przelocie muskając ramię młodego, dobrze zbudowanego blondyna.
Wtem w mojej głowie odezwał się jakiś cichy głosik: „Wcale ci nie chodzi o moralność. Jesteś o nią zwyczajnie zazdrosna!”. Zaraz potem oburzyłam się w duchu, ale ta pierwsza, pospieszna myśl stale błąkała mi się gdzieś po głowie…
I już do końca przyjęcia nie wiedziałam, czy oceniam ją, bo brzydzi mnie takie zachowanie, czy odwrotnie – oddałabym wszystko, żeby być taka, jak ona?
Przeczytaj więcej prawdziwych historii:W życiu nie pomyślałabym, ze mój mąż mnie zdradzi. Po 5 latach małżeństwa zabrał się za... moją siostrę!Dawał mi 200 zł na miesiąc, a nasze wspólne pieniądze wydawał na kochankęZostawiłem żonę dla stażystki. Dopiero teraz widzę, jaki byłem głupi