To był to mój pierwszy dzień pracy. Już na miejscu postojowym pod siedzibą firmy zauważyłam, że mój samochód różni się od innych. Tylko on lśnił nieskazitelną czystością. Po wejściu do biura przeżyłam lekki wstrząs. Wszyscy byli ubrani swobodnie i w sportowym stylu. Może jedna czy dwie miały na sobie spódnice, ale na próżno szukać było kogoś ubranego w marynarkę czy żakiet.
Nie pasowałam tam
– Cześć, ty musisz być Pola. Pewnie dopiero zaczynasz? Chodź za mną, pokażę ci resztę teamu – powiedziała dziewczyna z działu, wyglądająca na jeszcze młodszą ode mnie.
Zaskoczyło mnie, że zwróciła się do mnie po imieniu, mimo że nie miałam jeszcze okazji dowiedzieć się, jak ona ma na imię. Po pewnym czasie zwróciłam się do kogoś z pytaniem, czy mogłabym zrobić sobie kawę.
– Pójdźmy razem, chętnie też się napiję – odparła z uśmiechem nowo poznana współpracowniczka. – Mam na imię Ida. Fajną masz tę marynarkę.
– W poprzedniej pracy wszyscy tak chodzili – powiedziałam, jakbym się tłumaczyła. – Widzę, że u was jest bardziej na luzie…
– No ba! Jesteśmy tu konkretnie wyluzowani – parsknęła śmiechem. – Po godzinach idziemy na browara. Może dołączysz do nas?
Wieczór w pubie okazał się traumatycznym przeżyciem. Nie dosyć, że ponownie przesadziłam z elegancją stroju, to jeszcze zupełnie nie potrafiłam znaleźć wspólnego języka z resztą towarzystwa.
– Ej, musisz trochę przystopować! – rzuciła Ida, kiedy składałam zamówienie na dziewięć piw i kieliszek wina dla mnie. – Poczekaj chwilę, zamówimy jeszcze skrzydełka w pikantnym sosie, przekonasz się, że ta kuchnia to istna petarda!
Musiałam się zmienić
Miała rację, jeśli przez „petardę” rozumiemy opętańcze prychanie, ciężki oddech i machanie dłonią przy rozdziawionej buzi. Właśnie tak zachowywali się moi świeżo poznani znajomi, zajadając się trzymanymi w paluchach tłustymi skrzydełkami. Czułam się tam po prostu tragicznie.
– Jesteś jakaś sztywna – zagadnął mnie jeden z chłopaków. – Daj sobie spokój z tym winem i po prostu napij się z nami browara.
Wróciłam po tej imprezie integracyjnej totalnie zmęczona i sfrustrowana. Zupełnie nie pasowałam do tego środowiska. Sama siebie uważałam za elegancką, dobrze wychowaną i raczej powściągliwą osobę, ale dla moich nowych kolegów z pracy byłam po prostu sztywniarą. Dlatego zdecydowałam, że muszę się jakoś dopasować. Zbyt dobrze mi płacili, żeby tak po prostu zrezygnować z tej roboty.
Po weekendzie przyszłam do pracy ubrana w efektowną bluzkę z błyszczącymi cekinami i spodnie sztruksowe. Rozpuściłam włosy i założyłam na ręce bransoletki.
– No proszę, nasza Pola w końcu dała na luz – usłyszałam aprobujące pomruki kolegów. – Nieźle, oby tak dalej!
W ten sposób rozpoczęła się moja transformacja, wynikająca z sytuacji, ale konieczna, jeśli zamierzałam pozostać w nowej firmie na dłużej. Zainwestowałam w dżinsy z dziurami, jakie nosiła prawie każda laska w firmie. Za namową Idy udałam się do jej stylisty.
Chciałam być sobą
W tej agencji reklamowej przeważały oryginalne uczesania. Któraś z dziewczyn nosiła warkoczyki, inna miała błękitne końcówki, a typ, który zrobił najlepszą akcję promocyjną sezonu, układał swoją czuprynę w coś na kształt irokeza.
W porównaniu do reszty ekipy byłam od nich starsza o parę lat. To, co odpowiadało ludziom po dwudziestce, niekoniecznie sprawdzało się u kobiety, która już dawno przekroczyła magiczną granicę trzydziestki. Poprosiłam jednak fryzjera o podgolenie włosów w okolicach uszu. Przekonywał mnie, że taka fryzura jest teraz na topie.
Wszyscy byli zachwyceni moim odmienionym lookiem. Jedyny problem polegał na tym, że cały wieczór spędziłam zamknięta w toalecie, zanosząc się płaczem.
Szkoda mi było moich obciętych włosów, poza tym sądziłam, że w moim wieku taka fryzura prezentuje się marnie… Rzecz jasna, dalej wychodziłam z koleżankami i kolegami na browara po pracy. Kierownik nie miał nic przeciwko, a nawet do tego namawiał – płacił firmową kartą, gdyż według niego takie wypady pomagały w zgraniu zespołu. Rzeczywiście, nasza ekipa należała do najlepszych w okolicy.
Musiałam nakłamać
Niejednokrotnie poruszaliśmy w luźnych pogawędkach wątki z prywatnego życia. Mnie takie pogaduszki strasznie onieśmielały. Nie miałam zamiaru nikomu się spowiadać, że jeszcze nigdy nie byłam z facetem. To była moja osobista sprawa.
– Pola, nie zgrywaj, ty to jesteś niezłe ziółko, co? – wygadywali, mrugając do mnie porozumiewawczo. – Założę się, że potrafisz odwalić niezłą jazdę! Jaki typ kręci cię najbardziej?
Gdy słyszałam takie pytania, odpowiadałam coś niejasno. W końcu dotarło do mnie, że to bez sensu. Żeby dalej być lubianą w ekipie, musiałam się do nich upodobnić. Wpadłam więc na głupi pomysł. Zmyśliłam sobie faceta.
– Jaki on jest? Gruby ma sprzęt?
Zaczęłam więc opowiadać to, co udało mi się wykombinować. Wszyscy uważali mnie za wyluzowaną i spontaniczną, zwłaszcza Ida, która chyba myślała, że jesteśmy bliskimi koleżankami.
Kiedy zaproponowała mi wypad do knajpy wieczorem, nie potrafiłam jej powiedzieć nie, więc grzecznie przyszłam o ustalonej porze. Na początku Ida nalała mi lampkę wina, a potem zaczęła opowiadać, że już od jakiegoś czasu mnie podziwia i marzy o tym, żeby być taka jak ja. Poczułam się trochę nieswojo, słysząc te słowa, więc chwyciłam za kolejny kieliszek wina. Miałam przeczucie, że Ida do czegoś dąży.
To była przesada
– Od momentu dołączenia do naszej ekipy przeszłaś ogromną przemianę – oznajmiła przymilnie. – Teraz jesteś taka autentyczna. To mi się w tobie podoba. Mam dla ciebie totalnie odjechany pomysł. Jestem przekonana, że masz w sobie tę nutkę szaleństwa, musisz ją tylko w sobie obudzić…
Alkohol przyjemnie szumiał mi w głowie, przestałam się przysłuchiwać. W gruncie rzeczy to miło, że ktoś w końcu nie postrzegał mnie jako sztywniackiej dziwaczki.
– …mój facet, Adam – ciągnęła Ida. – Jak się zgadzasz, to zadzwonię do niego i migiem się tu zjawi. Masz ochotę? Będzie odjazdowo!
– Chwila moment, ale na co mam mieć ochotę? – spytałam, czując lekkie zamroczenie.
– No przecież ci powiedziałam. Na trójkącik z nami! Ty, ja i Adam! Od dawna mieliśmy na to chrapkę, ale dopiero teraz trafiliśmy na odpowiednią partnerkę, czyli ciebie. Wchodzisz w to, piękna?
Słysząc te słowa, natychmiast otrzeźwiałam. Podniosłam się z miejsca i chwyciłam mój oryginalny sweterek ozdobiony piórami, który kupiłam, ulegając namowom koleżanek z pracy.
– Słuchaj, powiem ci coś – oznajmiłam, podejmując nagłą decyzję. – Wcale nie jestem taka luźna i swobodna. Prawdę mówiąc, w ogóle nie jestem taka odjazdowa, jak chcecie mnie postrzegać. Próbowałam się tylko wpasować w waszą ekipę, ale teraz widzę, że to bez sensu. Jestem, jaka jestem i nie zamierzam na siłę się zmieniać dla innych. Zmywam się, na razie.
Znalazłam swoje miejsce
Następnego dnia poszłam na poważną rozmowę z przełożonym. Powiedziałam mu, że jeśli nie przeniesie mnie do innej grupy, będę zmuszona zrezygnować z pracy w tej firmie. Poczułam ogromną ulgę, kiedy oświadczył, iż bardzo docenia moją pracę i z tego powodu przeniesie mnie do działu administracyjnego w przedsiębiorstwie powiązanym z naszą agencją.
Gdy tylko tam weszłam, od razu poczułam, że to miejsce dla mnie. Nie trzeba tu chodzić w garniturach, ale mój puchaty sweterek z piórkami wzbudziłby spore zainteresowanie. Zespół składa się głównie z pań po czterdziestce oraz jednego pana z księgowości, który lada moment przejdzie na zasłużoną emeryturę. Mówimy sobie po imieniu, ale nie wchodzimy w prywatne sprawy i nie umawiamy się po godzinach. Taki układ w zupełności mi pasuje.
Zdecydowałam, że od teraz nie zamierzam być kimś, kim nie jestem, tylko po to, by zyskać aprobatę otoczenia. Takie zachowanie sprawdza się, gdy człowiek jest nastolatkiem, a nie dojrzałą kobietą. Według mnie kobiecość to nic innego jak samoakceptacja i nieprzywiązywanie wagi do tego, co myślą inni. Określenie „świadoma kobieta” – w moich uszach brzmi to bardzo nobilitująco!
Pola, 38 lat
Czytaj także:
„Dla ukochanego byłam śmietnikiem na prezenty po byłej. W Święta pod choinką znalazłam coś, co złamało mi serce”
„Brakowało mi na bułki dla dzieci, a mąż ukradkiem wydawał krocie. Gdy odkryłam na co idzie kasa, wyrzuciłam go z domu”
„Zaplanowałam romantyczne Święta. Ale przez jednego SMS–a mój chłopak się mnie brzydzi, a były mną gardzi”