Od dawna byłam zmęczona. Moje dni wyglądały tak samo. Rano biegłam z dzieckiem do przedszkola, potem do pracy na 8 godzin, później znowu do przedszkola. Jak już dotarłam do domu, stawałam przy garach, żeby mąż miał wieczorem ciepłą obiadokolację na stole. Gdy koło 20 kładłam synka spać, prawie zasypiałam razem z nim.
Mąż czekał na igraszki
Nic więc dziwnego, że amory męża nie działały na mnie. Marzyłam o tym, żeby odpocząć, a nie odgrywać rolę namiętnej kochanki, gdy nie miałam na to kompletnie ochoty. Odmówiłam raz czy dwa, ale wtedy mąż się wściekł.
– To twój obowiązek – usłyszałam.
– Jakbyś mi trochę pomógł z Bartkiem lub w domu, to może chętniej bym spełniała ten obowiązek – zakpiłam. – A tak zapomnij, nie mam ani siły, ani nastroju.
Adam wziął sobie moje słowa mocno do serca. Spędził noc na kanapie. Myślałam, że coś przemyśli, okaże mi wsparcie i przeprosi, ale się przeliczyłam. O wiele łatwiej było mu znaleźć kochankę, która chętnie rozkłada nogi, ale nie ma żadnych wymagań.
Zostawił mnie z dnia na dzień
Nawet specjalnie się nie ukrywał. Któregoś wieczoru spakował walizkę i oświadczył, że znalazł w pracy kobietę marzeń.
– Tylko nie histeryzuj – powiedział na odchodne. – Papiery rozwodowe przyjdą pocztą.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, wcale nie płakałam. Było mi żal naszego synka, ale skoro mąż z taką łatwością potrafił rozbić naszą rodzinę, to krzyżyk na drogę. Niech sobie romansuje. Postanowiłam jednak, że w sądzie mu nie odpuszczę.
I tak zrobiłam. Rozwód nie był przyjemny i wyczerpał mniej emocjonalnie bardziej, niż myślałam, ale dopięłam swego. Wywalczyłam spore alimenty i mieszkanie. Mój były już mąż zarabiał duże pieniądze i nie miałam żadnych obiekcji, by trochę oskubać.
Nie spodziewałam się jednak, że wyjdzie z niego taki drań. Alimenty wpływały bez problemu przez pierwszy kwartał. Potem zaczął kombinować. A to zapomniał, a to był na urlopie, a to miał inne wydatki. Wiedziałam, że ściemnia i zaczyna się migać od obowiązku tylko po to, żeby mnie upokorzyć. Żebym zaczęła błagać o każdą złotówkę. Niedoczekanie!
Kochanka zaczęła mnie oczerniać
Chciałam spokojnie wychowywać syna, a nie szarpać się dla zasady. I myślałam, że to się uda, dopóki pewnego dnia nie zadzwonił telefon.
– Wiesz co, przydałby ci się jakiś jurny fagas, to może odczepiłabyś się od mojego – usłyszałam.
– Kto mówi? – spytałam, bo myślałam, że to jakiś kiepski żart
– Marta, nowa dziewczyna Adama – powiedziała z dumą.
– Aaa, wiesz co, chętnie dam spokój Adamowi, ale chyba zapomniałaś, że mamy syna. Mam więc prawo wymagać od niego co nieco. Wiedziałaś, na co się piszesz, gdy rozbijałaś naszą rodzinę. I skoro już rozmawiamy, to przypomnij Adamowi, że nie widział syna od kilku tygodni!
Miałam dość
Rozłączyłam się. Co za tupet! Czułam się upokorzona i wściekła. Myślałam, że to tylko wybryk tej panny, a okazało się, że telefonowanie do mnie i obrzucanie mnie błotem stało się jej hobby.
Od różnych znajomych, którzy znali mnie i Adama, co rusz słyszałam nowe plotki na swój temat. A to byłam w nich wredną jędzą, która tylko ciągnie kasę, a to manipulatorką, a to zazdrośnicą. Powoli miałam dosyć. Szkoda mi jednak było nerwów na walkę z tymi oszczerstwami. Ktoś musiał być mądrzejszy.
Gdy zadzwoniła kolejny raz, postanowiłam to zakończyć.
– Słuchaj, mam gdzieś Adama i ciebie. Wijcie sobie swoje gniazdko, ale uważaj, żeby cię nie potraktował tak jak mnie.
– On mnie kocha! – oburzyła się.
– Mnie też kochał. Przez całe 6 lat – odparłam.
Marta zamilkła. Może dałam jej do myślenia.
Marta nie odpuszczała
Myślałam, że to koniec tej dziwnej wojny, ale sytuacja się zaogniła, gdy Bartek miał iść do pierwszej klasy, a ja zażądałam wyższych alimentów. Wtedy Marta wydzwaniała do mnie z pretensjami, że jestem pazerna i zabieram kasę, która jest im potrzebna.
– Przestań go karać za rozwód – wrzeszczała na mnie.
Kompletnie nie rozumiała, że dziecko rośnie i rosną też wydatki.
– Będziesz miała swoje dziecko, to zrozumiesz, że to studnia bez dna – odparłam.
Moje słowa okazały się niemal prorocze, bo wkrótce okazało się, że Marta jest w ciąży. Adam chyba nie był specjalnie zadowolony. Za to Bartek cieszył się, że będzie miał brata. Zaczęłam go szykować do tej roli, bo był naprawdę przejęty.
Adam zostawił Martę
Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że wraz z rosnącym brzuchem Marty rosły też problemy między nią a Adamem. Wkrótce się nasiliły, a im bliżej było porodu, tym konflikt między nimi narastał.
– A tata już nie mieszka z ciocią Martą – powiedział któregoś wieczoru Bartek.
Poczułam małą satysfakcję i dużą ciekawość, co się stało? Czyżby miłość się wypaliła? Wyrzucił Martę? Kusiło mnie, żeby zadzwonić do Adama, ale się powstrzymałam. I im dłużej o tym myślałam, to tym bardziej robiło mi się żal Marty. Przecież była w ciąży. Miała urodzić brata dla mojego synka, więc trochę była jak rodzina.
Musiałam się upewnić
Całą noc biłam się z myślami, ale rano sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do samej Marty.
– Przepraszam, że przeszkadzam i może nie powinnam, ale Bartek powiedział, że już nie mieszkasz z Adamem
– Miałaś rację! – krzyknęła. – Adam to drań. Powiedział, że nie chce żadnego dziecka. Teraz, kiedy poród zbliża się wielkimi krokami. Potraktował mnie jak jakiegoś śmiecia i wyrzucił!
Zatkało mnie.
– Nie powinnaś się teraz denerwować. Możesz zaszkodzić dziecku. A gdybyś potrzebowała pomocy, to zadzwoń... – powiedziałam.
– Dziękuję – odpowiedziała smutno.
Sama nie wierzyłam w to, że zaproponowałam jej wsparcie, ale to był ludzki odruch. Byłam wściekła na Adam, że jest takim burakiem. Obie musiałyśmy przejrzeć na oczy.
Byłam dla niej wsparciem
Minął kolejny miesiąc, a Marta się podłamała. Skorzystała z mojej propozycji i zadzwoniła. Właściwie to dzwoniła niemal codziennie. Któregoś razu nawet mnie przeprosiła za swoje wcześniejsze zachowanie.
Wybaczyłam jej, bo była w jeszcze gorszej sytuacji niż ja. Domyślałam się, że musi być przerażona. Adam umył ręce, jakby dziecko nie było jego, dlatego postanowiłam jej pomóc. Nie wiem czy zadziałała solidarność jajników, czy fakt, że urodzi brata mojego syna.
– Słucha, Marta, wiem, że między nami nie było różowo, ale niezależnie od tego co było, pomogę ci?
– Naprawdę? Przecież byłam dla ciebie wredna.
– No nie da się ukryć, ale każda z nas miała swoje argumenty. No i wszystko z winy Adama, jakby nie patrzeć.
– Masz rację!
– Obie zostałyśmy samotnymi matkami przez tego samego faceta, więc możemy być dla siebie wsparciem, a przy okazji dokopać mu z alimentami. Co ty na to? – spytałam.
– Zgadzam się – powiedziała niepewnie.
To był początek naszej dziwnej przyjaźni. Trochę jesteśmy przyjaciółkami, trochę rodziną. Marta urodziła małego Krzysia i zamieszkała na tym samym osiedlu co ja. Dzięki temu mogę jej pomagać w opiece nad małym, a Bartek ma blisko brata. Adam przestał się interesować swoimi dziećmi i na pewno nie puścimy mu tego płazem.
Alicja, 37 lat
Czytaj także: „Wnuczek zgrywał troskliwego opiekuna, ale łgał od samego początku. Bezwstydnie okradał własną chorą babcię” „Przegapiłem maturę córki. Mam wyrzuty sumienia, że zarabianie kasy zawsze było ważniejsze od rodziny”
„Mój szwagier był fatalnym ojcem. Zamiast tulić córki, szalał na imprezkach. W końcu przepadł, bo zrobił dziecko innej”