„Kocham żonę, ale w kuchni ma dwie lewe ręce. Po kryjomu jeżdżę dokarmiać się u mamy”

Mężczyzna przy stole fot. iStock by GettyImages, Judith Haeusler
„To, co tym razem zostawiła mi Ala, oczywiście nie nadawało się do jedzenia. Zjadłem tylko marchewkę, potem zebrałem rzeczy i jak zwykle pojechałem do mamy. Musiałem tylko pomyśleć nad jakimś sensownym wytłumaczeniem mojej nieobecności. Może tym razem omawiałem projekt z Józkiem?”.
/ 30.11.2023 11:15
Mężczyzna przy stole fot. iStock by GettyImages, Judith Haeusler

Ala to była po prostu najlepsza osoba, jaką kiedykolwiek poznałem. Dogadywaliśmy się jak nikt inny i nigdy się nie kłóciliśmy. Ona świetnie odgadywała moje nastroje i wiedziała, co powiedzieć, by mnie pocieszyć. Pomagała mi wtedy, gdy tego potrzebowałem, a przy tym nie uważała mnie za nieudacznika. Przy niej zresztą nie obawiałem się, że zostanę wyśmiany czy źle zrozumiany. Po prostu byłem sobą. Mogłem zachowywać się zupełnie swobodnie i wcale nad tym nie myśleć.

Oświadczyłem jej się, a ona wyglądała na naprawdę zaskoczoną, ale szczęśliwą. Powiedziała „tak” i potem zaczęliśmy już planowanie wspólnego życia. Nasze priorytety w większości się zgadzały, a wreszcie zgrabnie się uzupełnialiśmy. Ślub był naturalną koleją rzeczy. Zwłaszcza że obojgu nam się wydawało, że znamy się od zawsze.

Odkryłem, że kompletnie nie umie gotować

Po ślubie właściwie nic się nie zmieniło. Nadal się świetnie rozumieliśmy, a kłótnie między nami nie miały szans zaistnieć. Wprowadziłem się do jej mieszkania, a moje mieliśmy sprzedać. Miałem kawalerkę – ona trzypokojowy apartament w całkiem ładnym bloku. Dzielnica też była porządna, więc nie myśleliśmy o niczym innym. Cieszyłem się, że będę miał bliżej do pracy.

Obowiązkami w domu mieliśmy się podzielić. Sprzątaliśmy więc na zmianę, ja zmywałem naczynia, ona robiła pranie. Zdumiałem się, gdy pierwszego dnia po powrocie z pracy poczułem zapach spalenizny.

Myślałem, że coś się stało, więc pobiegłem pędem do kuchni. Na szczęście wszystko było w najlepszym porządku, poza tym, że w zlewie leżała przypalona patelnia. Na stole natomiast miałem kartkę, którą Ala musiała mi zostawić przed wyjściem na zajęcia taneczne, na które uczęszczała co drugi dzień.

„Kochanie, obiad masz w lodówce. Odgrzej sobie”

Niczego nie podejrzewając, odgrzałem posiłek i spróbowałem go zjeść. Tyle że… okazał się kompletnie niejadalny. Wyrzuciłem go więc do kosza i zamówiłem coś sobie na wynos. Wtedy uznałem jeszcze, że to wypadek przy pracy – może robiła coś pierwszy raz i jej nie wyszło. Oczywiście nie przyznałem się, że mi nie smakowało. I dobrze zrobiłem, bo kolejne posiłki były równie koszmarne. Kolejnego dnia byłem zmuszony zjeść jedno z dań razem z nią. Wtedy też przyznała się, że nigdy wcześniej nie gotowała.

 Wiem, że to nie żadne mistrzostwo – mruknęła z nad talerza, po czym spojrzała na mnie z nadzieją – ale nie wyszło tak źle, prawda?

Nie miałem serca, by powiedzieć jej prawdę.

Musiałem jakoś sobie radzić

Przy całej miłości do Ali, musiałem stwierdzić, że jej kuchnia jest koszmarna. Jako że miałem dobry kontakt z mamą, dlatego też wpadłem na genialny pomysł, by w dni, kiedy wychodziła na te swoje taneczne zajęcia, jeździć na obiady do rodzinnego domu. Mój ojciec nie żył już od pięciu lat, więc w sumie mama bardzo się cieszyła, gdy ją odwiedzałem, bo jak mówiła, nie musiała wtedy siedzieć sama w pustym domu.

– No cóż, Pawełku – mruknęła, gdy podzieliłem się z nią opowieścią o żonie i jej kulinarnej pięcie achillesowej. – Nie każdy jest stworzony do wszystkiego. Ala ma pełno innych atutów i jest świetna w swojej pracy. No i przecież ją kochasz,

– Pewnie – potwierdziłem natychmiast. – Po prostu… musiałem się jakoś zabezpieczyć.

– Ale powinieneś jej powiedzieć – przyznała. – To nie fair wobec niej. I wiesz, że nie lubię takiego oszukiwania.

– No daj spokój – rzuciłem pośpiesznie. – Przecież zrobi jej się przykro, a tego nie chcę.

No i właśnie w ten sposób się ustawiłem. Najczęściej jeździłem do mamy, a kiedy Ala była w domu, często proponowałem wyjścia do restauracji, barów, a czasem zamawiałem coś na wynos. Ona niczego nie podejrzewała – wydawało jej się, że po prostu chcę ją odciążyć, a te restauracje to taki miły gest z mojej strony. Nie wyprowadzałem jej z błędu.

Ala mnie znalazła

Przez dłuższy czas dbałem o to, żeby żyło nam się dobrze. Byłem mistrzem w wymyślaniu, co robię podczas jej nieobecności. A to wychodziłem gdzieś z kumplami, a to pracowałem nad jakimś zleceniem ze znajomym, a to znowu mama poprosiła mnie o pomoc. Tak było niemal co drugi dzień. Również tego czwartkowego popołudnia, gdy wpadłem.

To, co tym razem zostawiła mi Ala, oczywiście nie nadawało się do jedzenia. Zjadłem tylko marchewkę, potem zebrałem rzeczy i jak zwykle pojechałem do mamy. Musiałem tylko pomyśleć nad jakimś sensownym wytłumaczeniem mojej nieobecności. Może tym razem omawiałem projekt z Józkiem?

Obiad u mamy jak zwykle był pyszny. Tuż po nim poszedłem do łazienki, a kiedy z niej wyszedłem, postanowiłem pochwalić posiłek. Co prawda słyszałem dzwonek do drzwi, ale myślałem, że to może jakaś sąsiadka przyszła do mamy.

– No, pyszne były te kotleciki, mamo! – zawołałem. – Bo w domu to nie wiem, co było. Jakieś węgielki i…
Urwałem, widząc, że w przedpokoju stoi moja żona.

Trochę było mi wstyd

Mama próbowała wtedy ratować sytuację, ale nie do końca jej szło. Ala co prawda nic przy niej nie powiedziała – uśmiechnęła się tylko delikatnie, trochę smutno i czekała, aż my przejmiemy inicjatywę.

Choć było mi strasznie głupio, przeprosiłem mamę, a potem zapowiedziałem, że musimy już iść. Nie miałem pojęcia, co zrobi moja żona. Podobnie jak moja mama, też nie przepadała za takimi krętactwami. Co by nie mówić, to była tylko ściema o obiadkach u mamy, ale… Nie do końca byłem pewny, czy to mnie usprawiedliwia.

Ala milczała, aż nie doszliśmy do samochodu.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – syknęła. – Dlaczego nie przyznałeś się, że nie smakuje ci to, co robię w domu?

Przełknąłem.

– Kochanie, ja… – Odchrząknąłem. – Nie chciałem ci robić przykrości.

– I dlatego stołujesz się u mamy? – rzuciła z lekkim oburzeniem. Pokręciła głową. – No, jak często tu przyjeżdżałeś? Za każdym razem?

Zrobiłem przepraszającą minę i wolno pokiwałem głową.

Brak mi słów – przyznała, zajmując miejsce po stronie pasażera.

Kiedy ruszyłem z parkingu, jeszcze chwilę milczała.

– Naprawdę gotuję tak koszmarnie? – spytała niepewnie.

Przygryzłem wargę i ponownie pokiwałem głową. Westchnęła, ale potem się roześmiała. Chyba całkiem szczerze. Taką przynajmniej miałem nadzieję.

Niedługo będę miał mistrzynię kuchni

Zupełnie tego nie podejrzewałem, ale Ala postanowiła podciągnąć się w gotowaniu. Mówiłem jej, że to zupełnie niepotrzebne, że przecież możemy zjeść na mieście albo razem wpaść do mamy, ale nie chciała słuchać. A lekcje postanowiła brać właśnie u mojej mamy.

A kiedy one zaczęły to swoje kucharzenie, uznałem, że też spróbuję się czegoś nauczyć. Nigdy nie umiałem zbyt wiele ugotować czy usmażyć, ale… w końcu, czemu miałbym nie próbować? W ten sposób spędzałem z moimi ukochanymi dziewczynami jeszcze więcej czasu.

Uznałem też, że gdy oboje z Alą będziemy potrafili coś przyrządzić, to tym obowiązkiem również się podzielimy. Chociaż muszę sprawiedliwie przyznać, że jej nauka idzie znacznie lepiej. Chyba ma do tego najzwyczajniej w świecie talent – potrzebowała po prostu dobrej nauczycielki.

Czytaj także:
„Moja klientka uciekła z salonu w środku zabiegu bez płacenia. Przez nią prawie straciłam pracę”
„Szefowa zatrudniła mnie, bo nie byłam atrakcyjna. Gdy wzięłam się za siebie, dostałam wilczy bilet”
„Uwiodłam męża mojej pacjentki. Kiedy my figlowaliśmy na kanapie, ona chciała odejść z tego świata”

Redakcja poleca

REKLAMA