„Kocham swoje dzieci, ale mam już ich dosyć. Od lat nie przespałam całej nocy, a mąż nie rozumie mojego zmęczenia”

Każda impreza rodzinna oznaczała harówę fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„Kiedy już położę dzieci, ogarnę dom, wyprowadzę psa, wezmę prysznic, naszykuję śniadania na następny dzień i skontroluję, czy mój pierwszoklasista dobrze się spakował do szkoły, robi się pierwsza w nocy, a wstaję przed szóstą. Niecałe pięć godzin snu na dobę... Ktoś powie, przecież są weekendy, ale przecież nie ma weekendów od bycia mamą”.
/ 23.03.2023 07:15
Każda impreza rodzinna oznaczała harówę fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Jestem szczęśliwą mamą czwórki dzieciaków w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Szczęśliwą oraz… śmiertelnie zmęczoną. Kocham moje maluchy, ale gdyby ktoś zapytał mnie o największe marzenie, to byłoby wyspanie się. Całe osiem godzin z rzędu! Doszło do tego, że podczas kiedy mój mąż przebywający na kontrakcie za granicą fantazjuje o gorącej nocy ze mną, kiedy już przyjedzie, ja układam sobie w głowie nieco inny scenariusz...

Wyobrażam sobie, że on przyjeżdża, całuje mnie, a potem zajmuje się dziećmi, układa je do snu, ja idę do sypialni i… nie wstaję przed ósmą rano.

Dokładnie tego potrzebuję

Póki co jednak rzeczywistość wygląda tak, że kiedy już położę całe moje potomstwo, ogarnę dom, wyprowadzę psa, wezmę prysznic, naszykuję śniadania na następny dzień i skontroluję, czy mój pierwszoklasista dobrze się spakował do szkoły, robi się pierwsza w nocy, a wstaję przed szóstą. Niecałe pięć godzin snu na dobę każdego może przemienić w zombie… Ktoś powie, przecież są weekendy. Taaak. Weekend to najgorsza zmora matki małych dzieci! One i tak budzą się o stałej porze, a potem się nudzą. Chcą śniadania, bajek albo walczą ze sobą o lalkę. Kłócą się i krzyczą, ale są zgodne co do jednego: że trzeba natychmiast obudzić mamę. Ech…

Po którymś wyczerpującym tygodniu ubłagałam moją macochę, żeby u nas nocowała z soboty na niedzielę i rano zajęła się dzieciakami. Zwykle tego nie robię, bo mama – tak do niej mówię – wciąż pracuje i sama potrzebuje regeneracji. Tym razem jednak czułam, że zwariuję, jeśli ktoś mnie nie odciąży.

– Przyjdę – zgodziła się. – I jak rozumiem, mam dopilnować, żeby rano cię nie obudziły przed dziewiątą? Dobrze.

Miałam wątpliwości, bo druga żona ojca nigdy nie miała własnych dzieci. Ale w końcu jest psychologiem. Więziennym, to prawda, ale psycholog to zawsze psycholog. Miałam nadzieję, że skoro udaje jej się wpływać na postępowanie ludzi z wyrokami, to znajdzie jakiś sposób na moją czeredkę. W sobotę mama kazała mi wziąć gorącą kąpiel i iść do łóżka. Sama została z wnukami, przez drzwi słyszałam, że coś im tłumaczy, a może prowadzi psychoterapię… było mi to obojętne. Kiedy obudziłam się wcześnie rano, w całym domu była cisza. No, prawie. Zza ściany usłyszałam głosik mojej czteroletniej córki, której chyba coś się nie podobało, ale nim zdążyłam się poruszyć, ktoś uciszył Laurę syknięciem. Nadstawiłam uszu i nie usłyszałam nic. Żadnych odgłosów walki, kłótni ani „mamoooo, on znowu”. Uznałam, że mama panuje nad sytuacją i spałam dalej.

Wstałam prawie o dziewiątej

W domu było cicho, chociaż słyszałam odgłosy zabawy z pokoju dziewczynek. Moje dzieci najwyraźniej bawiły się spokojnie, nie podnosiły głosu, a kiedy któreś pisnęło, usłyszałam chórek trzech pozostałych głosów:

– Cicho! Niech mama jeszcze śpi!

Uśmiechnęłam się i weszłam do pokoju dzieci. Byłam pewna, że zastanę macochę otoczoną wnuczętami…

– Mama? Już nie śpisz?

Cztery pary oczu spojrzały na mnie z mieszanką dziwnej rezygnacji.

– Przecież jesteśmy cicho…

– Gdzie babcia? – zapytałam, zamiast im odpowiedzieć, bo w pokoju były jedynie dzieciaki.

Poszła rano – odpowiedział Janek, mój najstarszy syn. – Wyszła na spacer z Bobem, dała nam śniadanie i coś ci napisała na karteczce.

Nie mogąc się pozbierać ze zdumienia, pobiegłam do kuchni, ale nie znalazłam żadnej karteczki. Zaczynałam podejrzewać, że moja macocha nie tyle jest psychologiem, co czarodziejką. Co ona zrobiła moim dzieciom? Rzuciła na nie klątwę szeptu? W magiczny sposób odebrała im te wrzaskliwe, kłótliwe głosiki oraz skłonność do mieszania mnie w każdy ich konflikt? Kiedy już dopilnowałam całą gromadkę, żeby się ubrała, umyła zęby i przygotowała się do wyjścia na plac zabaw, zauważyłam książkę, którą musiała zostawić moja macocha.

„Sztuka motywacji w pracy z trudnym pacjentem” czy jakoś tak. Hm, czyżby mama stosowała na moich dzieciach jakieś nowoczesne techniki psychologiczne? Kiedy cała czwórka zajęła się huśtaniem, zjeżdżaniem i robieniem babek z piasku, postanowiłam ją o to zapytać. Wybrałam jej numer.

– Cześć, mamo – zaczęłam. – Dziękuję, że się nimi zajęłaś. Wyspałam się chyba pierwszy raz od dziewięciu lat! Ale… Ciebie nie było, ja spałam, a oni wszyscy siedzieli cichutko w pokoju i uciszali się nawzajem. Jak ty to…

– Naprawdę? O, to doskonale!

Zareagowała z zadowoleniem

– Cieszę się, że udało mi się je zmotywować.

– Czyli co im powiedziałaś?

Byłam naprawdę ciekawa.

– Ja nigdy nie znalazłam magicznej formułki, która działałaby na moje dzieci. Groziłam, prosiłam… kompletnie nic…

Moja macocha zaśmiała się i wyjaśniła, że prośby i groźby to przeżytek. Dzisiaj stosuje się „element sprawczości” i pozwala pacjentowi podejmować własne decyzje, za które musi wziąć odpowiedzialność.

– Czyli co powiedziałaś? – drążyłam.

– Och, tylko to, żeby cię nie obudziły zaraz po moim wyjściu, bo będziecie razem sprzątać mieszkanie. Coś mi się zdaje, że gdybyś sama nie wstała, to cisza byłaby do południa.

Podziękowałam jej. A potem zajęłam się lekturą „Sztuki motywacji”. Po godzinie stwierdziłam, że większość rad o tym, jak postępować z trudnymi pacjentami, przyda mi się w codziennym życiu. Dzięki, mamo! Wiem, że nie zostawiłaś tej książki przez przypadek.

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA