Związek z Natalią był najlepszym, co mogło mi się w życiu przydarzyć. Niejeden facet marzył o takiej kobiecie: wysoka, szczupła, ładna blondynka o niebieskich oczach. A przy tym wesoła, inteligentna, o pogodnym usposobieniu.
Moja żona na każdym robiła wrażenie. Poza tym świetnie prowadziła dom, dbała o mnie i o naszego czteroletniego synka. Dobrze gotowała, sprzątała, zawsze miałem wyprane i uprasowane koszule. I nawet trochę zarabiała na tym swoim półetacie. Żyłem więc jak w bajce.
Nie w głowie mi były romanse
Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jakim jestem szczęściarzem. Nie zamieniłbym mojej Natalii na żadną inną kobietę, nawet gdyby była modelką czy gwiazdą srebrnego ekranu. Zawsze byłem zdania, że kobieta powinna być dla mężczyzny partnerką, a nie tylko ładną wizytówką, więc po kilku latach kochałem żonę tak samo jak wtedy, kiedy ją poznałem.
– Chłopie, wyluzuj trochę. Świata poza nią nie widzisz – kpili nieraz koledzy, którzy podczas wyjazdów próbowali namówić mnie na różne szaleństwa.
Wiedziałem, że uważali mnie za pantoflarza i się śmiali za moimi plecami, gdy stanowczo odmawiałem zabaw z prostytutkami czy nawet pójścia do klubu ze striptizem. Nie obchodziło mnie to. Ceniłem sobie, co miałem i nie zamierzałem ryzykować utraty ukochanej kobiety.
Nigdy nie były mi w głowie przelotne romanse. Wszystko, czego mogłem chcieć od życia, miałem przecież w swoich własnych czterech kątach: udane życie rodzinne, idealną partnerkę i, przyznam szczerze, bardzo dobry seks...
Tak więc podczas służbowych wyjazdów moi koledzy z pracy szli „na dziewczynki”, a ja spędzałem wieczory w pustym pokoju hotelowym. Włączałem telewizor, robiłem sobie drinka i odpoczywałem po ciężkim dniu.
Jestem geodetą i moja praca wymaga, niestety, częstych wyjazdów. Nie lubię rozstawać się ani z Natalią, ani z naszym małym Kacperkiem. Ale jak człowiek chce zarobić, to musi się czasem poświęcić i zrobić coś wbrew sobie. Takie jest życie.
Dlatego co najmniej kilka nocy w miesiącu spędzałem w delegacji, pracując daleko od naszego miasta.
Natalia znosiła to dzielnie
Ani razu nie słyszałem, by skarżyła się na moją częstą nieobecność. Wiedziała, że jeżeli chcemy do czegoś dojść, kupić sobie nowe mieszkanie czy samochód albo pojechać w trójkę na egzotyczne wakacje, musimy zacisnąć zęby i pracować, ile tylko się da.
– Dzielna z ciebie dziewczyna – chwaliłem ją nieraz i przytulałem mocno. A jednak te ciągłe wyjazdy dawały mi się we znaki. Nie mówiłem tego Natalii, bo nie chciałem jej martwić, ale czułem, że dłużej tak nie pociągnę… Roboty mieliśmy sporo, lecz najgorsze były popołudnia i wieczory, które spędzaliśmy w podrzędnych motelach.
Kiedy koledzy wybywali z pokojów w poszukiwaniu damsko-męskich przygód, ja zostawałem sam. I, co tu kryć, niezbyt mi się to podobało. Dzwoniłem co prawda do Natalii, niejeden raz chwilkę pogadałem z Kacprem, ale ileż można było rozmawiać przez telefon? Tym bardziej że dobrze wiedziałem, jak bardzo zajęta jest moja żona. Miała w końcu na głowie cały dom!
Nie chciałem zabierać jej czasu, więc zawsze żegnałem się po paru minutach i odkładałem słuchawkę. Ze smutkiem. Podczas jednego z takich wieczorów wypełnionych samotnością wpadłem na ten szalony pomysł. Skoro tak mi się nudzi i tak bardzo chciałbym pogadać z drugim człowiekiem, a nie mam nikogo pod ręką, to może zaloguję się na czacie. Przecież jeśli poznam kogoś w sieci, do niczego mnie to nie zobowiązuje. Mogę rozmawiać z drugą osobą, pozostając w bezpiecznej odległości. To będzie tylko zwykła konwersacja, więc nie zrobię niczego, co nie byłoby w porządku wobec mojej ukochanej żony.
Postanowiłem spróbować...
Usiadłem więc wygodnie z laptopem na kolanach i rozpocząłem czatowanie. Jak się spodziewałem, na tym portalu, na który wszedłem, pełno było dziwnych osób
Zniechęcony stwierdziłem, że większość szuka znajomości na boku, czyli romansu lub przygody. Nie zaskoczyło mnie to, bo przecież znam życie. Chociaż, powiem szczerze – miałem nadzieję, że przynajmniej niewielki odsetek czatowiczów stanowić będą osoby podobne do mnie. Czyli takie, które chcą po prostu z kimś pogawędzić. I to nie o żadnym seksie, tylko o najzwyklejszym życiu. Jednak za każdym razem, gdy zaczynałem z kimś rozmowę, bardzo szybko schodziła na takie właśnie intymne tematy.
Niekiedy moje rozmówczynie (bo zaczepiały mnie głównie kobiety) przechodziły od razu do meritum i bez zbędnych ceregieli proponowały mi niezobowiązujące spotkanie. Byłem zniesmaczony i zły na siebie, że wpadłem na taki głupi pomysł. Czego ja się spodziewałem?! Że znajdę w internecie pokrewną duszę? Absurd... Już chciałem się wylogować i zająć książką, gdy napisała do mnie jakaś Ola.
Tak samo jak ja była gdzieś w delegacji
Pracowała jako przedstawicielka handlowa i często nocowała poza domem. Jej również doskwierała wówczas samotność i wtedy wchodziła na czat.
– „Niczego tutaj nie szukam” – napisała wprost i wyjaśniła, że na co dzień jest szczęśliwą żoną i matką. Była bardzo podobna do mnie. Równie zadowolona ze swojego życia małżeńskiego i rodzinnego. Pewnie dlatego od razu znaleźliśmy wspólny język. Tamtego wieczoru rozmawialiśmy do późna. W ten sposób oboje zapomnieliśmy o samotności. Żegnając się, wymieniliśmy adresy mejlowe, obiecując sobie, że znów się skontaktujemy.
– „Jak tylko będziesz chciał pogadać, daj znać” – napisała mi na koniec.
Potem kontaktowaliśmy się jeszcze parokrotnie. Miło się z nią gadało, była dla mnie taką wirtualną odskocznią od samotności.
Zaprzyjaźnialiśmy się, ale nigdy nie przekroczyliśmy żadnej granicy. Nie szukaliśmy przecież swojej drugiej połówki, oboje już ją mieliśmy.
„Znowu jestem daleko i znowu nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Brakuje mi rozmowy z Tobą” – napisała mi któregoś razu, gdy akurat siedziałem w domu.
Nigdy nie miałem żadnych tajemnic przed Natalią, dlatego nie zabraniałem jej korzystać z mojego komputera. Wiem, że moi koledzy, szczególnie ci prowadzący podwójne życie, zabezpieczali je skomplikowanymi hasłami. Ja nie musiałem tego robić. Jednak o tym, że czyste sumienie to rzecz względna, przekonałem się po chwili…
Pech chciał, że zanim zamknąłem skrzynkę mejlową z wiadomością od Oli, za moimi plecami stanęła Natalia, delikatnie kładąc mi ręce na karku.
– Wiesz kochanie, mam ochotę na... – zaczęła i nagle przerwała w pół słowa.
Najwidoczniej szybko przebiegła wzrokiem treść tego nieszczęsnego listu. Zapadła niezręczna cisza...
Moja żona bez słowa wyszła z pokoju
To stało się tak szybko, że dopiero po chwili dotarło do mnie, co musiała sobie pomyśleć. Struchlałem. Zawsze miała do mnie bezgraniczne zaufanie. Ale wpadka! Co ja najlepszego narobiłem!
Miałem świadomość, że nie tyle treść mejla Oli, co sam fakt korespondowania z kimś za plecami Natalii sprawił, że żona straciła to zaufanie raz na zawsze. Oczywiście Natalia nie miała żadnej pewności co do tego, co łączyło mnie z tą kobietą, o której istnieniu nigdy jej nie wspomniałem. To była tylko przyjaźń, ale skąd Natalia mogła o tym wiedzieć?
Znam ją dobrze i wiem, że teraz nie piśnie na ten temat ani słówka, tylko będzie cierpieć w milczeniu i coraz bardziej oddalać się ode mnie. Muszę więc szybko wyjaśnić tę sytuację. Tylko czy mi uwierzy, że do niczego nie doszło i nigdy nawet nie widziałem tej całej Oli na oczy? I co więcej, w rozmowie z nią nie wykazałem się najmniejszą nielojalnością wobec Natalii!
Gdy się dziś zastanawiam nad tą moją wirtualną znajomością, zadaję sobie tylko jedno pytanie: po co mi to było? Przecież wszystko, co ważne, miałem we własnym domu. A teraz mogę to stracić przez głupie poczucie osamotnienia.
Więcej prawdziwych historii:
„Przez pragnienie macierzyństwa prawie zniszczyłam swoje małżeństwo. Mąż stał się dla mnie tylko środkiem do celu”
„Mój ojciec to zwykła szuja. Zostawił mnie i mamę, gdy byłem mały. Założył nową rodzinę i… od niej też odszedł”
„Po śmierci mamy dowiedziałam się, że moim ojcem jest proboszcz. Chcę go poznać bliżej, ale on nie chce o mnie słyszeć”
„Wiedziałam, że bycie macochą jest trudne, ale córka mojego męża mnie nienawidzi, jakbym to ja zabiła jej matkę”