„Kocham Irenę, ale czy musimy mieszkać pod jednym dachem? Chcę spędzać z nią upojne noce, a na obiad wracać do mamy”

Sąsiad prawie spalił mi mieszkanie fot. Adobe Stock, Studio Romantic
„Mama wytarła sobie pofarbowane włosy ręcznikiem mojej dziewczyny. Wtedy Irena nie wytrzymała. – To do cholery mój ręcznik za 250 złotych! – wrzasnęła. Tak do mojej matki powiedziała! – A kto to takie drogie ręczniki kupuje? – spokojnie zapytała moja matka. I słusznie się zdziwiła, bo za 250 złotych to pięć dobrych ręczników można kupić”.
/ 12.04.2023 11:15
Sąsiad prawie spalił mi mieszkanie fot. Adobe Stock, Studio Romantic

Przez trzy lata wszystko między nami było w porządku, ale ostatnio jakiś diabeł opętał Irenę. Wyzwała mnie od maminsynków i kazała wybierać między nią a moją matką! W przeciwnym razie między nami koniec. Tak powiedziała. Przecież to głupota!

Co jej przeszkadza moja matka?

Zresztą… Irenę znam chyba od dziesięciu lat, od czterech lat jesteśmy parą. Chodzimy razem do kina, na spacery, jeździmy na wakacje, sypiamy ze sobą. Czyli robimy to, co zazwyczaj robią pary. Mieszkamy osobno. Irena sama, to znaczy z kotem, w kawalerce, którą wynajmuje. A ja z matką w trzypokojowym mieszkaniu. Mniej więcej dwa lata temu Irena zaproponowała, żebyśmy zamieszkali razem.

– W porządku – powiedziałem. – Możemy spróbować.

Podskoczyła z radości. Po tygodniu przeprowadziła się do mnie. Już pierwszego dnia zrobiło się niemiło. Gdy byliśmy w pracy, mama odkurzała mieszkanie i wypuściła kota na dwór. Kot jak to kot, sądziła, połazi trochę po drzewach i wróci. Ale kot Ireny do tej pory trzymany był tylko w mieszkaniu. Słuch po nim zaginął. Rozwiesiliśmy ogłoszenia, że na znalazcę czeka nagroda. Po dwóch dniach jakiś mężczyzna zadzwonił i zażądał tysiąc złotych nagrody! Bo to kot rasowy i na pewno tyle jest wart. Irena zacisnęła zęby, wybrała pieniądze z bankomatu (połowę swojej pensji), i kota odzyskała. I chyba przez tego kota uprzedziła się do mojej mamy. Wszystko jej przeszkadzało. A to, że mama w sobotę włączyła pralkę o szóstej rano, a to że chodnik czasami w wannie po południu moczy, żeby odmókł, bo brudny, a Irena zła, bo powrocie z pracy nie może się wykąpać. Albo nawet taki drobiazg jak gotowanie kapusty. Gotuje matka kapustę i drzwi do kuchni otwiera, żeby nie było duszno, a Irena wściekła, że smród wchodzi w jej ubrania. Istotnie, szafę matka zostawiła otwartą, ale tylko po to, żeby się wietrzyło, bo mole skądś przyleciały. I tak codziennie.

Atmosfera ciężka, trudna do wytrzymania

W końcu jak mama farbując sobie włosy, wytarła je potem ręcznikiem, Irena nie wytrzymała.

– To do cholery mój ręcznik z Benettona za dwieście pięćdziesiąt złotych! – wrzasnęła.

„Do cholery” – tak do mojej matki powiedziała!

– A kto to takie drogie ręczniki kupuje? – spokojnie zapytała moja matka.

I słusznie się zdziwiła, bo za 250 złotych to pięć dobrych ręczników można kupić. Tyle że bez napisu „Benetton”, ale człowiek przecież nie wyciera się ręcznikiem. Powiedziałem to Irenie, a ta stwierdziła, że ma tego dość i na drugi dzień wyprowadziła się do koleżanki. Potem znów wynajęła kawalerkę. Przez jakiś czas znów mieszkaliśmy osobno. W końcu Irena zaproponowała, żebym to ja się do niej wprowadził. Początkowo nawet mi się podobało. Rozczulały mnie jej porozrzucane po całym mieszkaniu części garderoby, buty, o które potykałem się wszędzie, a nawet zimna woda, której nie wypuściła z wanny. Nie przeszkadzało mi to, że w domu było jedynie jedzenie dla kota. Zresztą, okazało się, że Irena zupełnie nie potrafi gotować. Od biedy zrobi jajecznicę i płatki owsiane na mleku. No więc ja gotowałem, głównie ziemniaki. Starałem się od czasu do czasu posprzątać, ale walka z latającą garderobą Ireny była jak walka z wiatrakami. Każdy dzień zaczynał się tak samo. Irena wyłączała dzwoniący budzik, spała jeszcze kwadrans, potem przerażona zrywała się z łóżka i jak tornado przelatywała przez kuchnię, siejąc tam spustoszenie. Podobnie jak w łazience. Potem ubierała się w pośpiechu… Gdy coś jej nie pasowało, zrzucała wszystko z siebie, oczywiście na podłogę. Po powrocie z pracy wieszała zdjęte ubrania na poręczach krzeseł.

Dlaczego nie powiesisz w szafie? – pytałem.

– Bo noszonych w szafie się nie wiesza!

Po jakimś czasie bałagan w domu zaczął mnie denerwować.

Ja po sobie zostawiam porządek

Irena sprząta zaś wtedy, gdy bałagan przekroczy stan krytyczny. Nie wiem przy tym, gdzie jest granica tego stanu, bo gdy zbuntowany przestałem po niej sprzątać, to w ciągu miesiąca bałagan nie zniknął ani razu, czyli stan krytyczny nie został przekroczony. Chociaż nie było już na czym usiąść, bo elementy garderoby Ireny wisiały na wszystkich krzesłach.

Gdy zepsuła się zmywarka, myłem naczynia w zlewie. Irena natomiast odkładała brudne naczynia do wanny, tłumacząc, że zaczeka, aż przyjdzie mechanik i naprawi sprzęt. Prysznic brała w pracy, co mnie irytowało w dwójnasób, bo przecież jak moja matka moczyła w wannie brudne chodniki, to wtedy z prysznica w pracy Irena nie miała ochoty korzystać. Jednocześnie nie mogła znaleźć karty gwarancyjnej do zmywarki, więc po kilku dniach, wyczerpany i brudny, pojechałem wykąpać się do matki. A w moim dawnym domu jak w niebie. Czysto, schludnie, pachnąco. Obiad z dwóch dań. Zupa pomidorowa i domowe gołąbki. Przysmażone na masełku, tak jak lubię.

Nie chciało mi się już po obiedzie do Ireny wracać, zwłaszcza że na kolację miały być żeberka. Wyspałem się w swoim dawnym pokoju, chociaż męczyły mnie koszmary. Śniło mi się, że matka oszalała i wszystkie ciuchy wywlokła z szafy, rozrzucając je po podłodze i wkrótce nasze piękne trzypokojowe mieszkanie zaczęło przypominać kawalerkę Ireny. Nawet skurczyło się do jej rozmiarów. Gdy się obudziłem, odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem wzorowy porządek mojej mamy. Na śniadanie zjadłem resztę żeberek i pojechałem do pracy.

W drodze powrotnej przydarzyła się dziwna rzecz

Myślałem o Irenie i wracałem do jej kawalerki, ale jakimś cudem, pewnie z rozkojarzenia, wsiadłem do tramwaju, który jechał do domu mojej mamy. I tak znowu znalazłem się w jej mieszkaniu. Na obiad była ogórkowa i polędwica wołowa, przepyszna. Po obiedzie pomyślałem, że z tym tramwajem, to nie był przypadek, tylko moja podświadomość podpowiedziała mi, co powinienem zrobić.

A konkretnie podpowiedziała mi, że lepiej dla mnie będzie, gdy znów zamieszkam z mamą. Wiem, może to nie jest najbardziej naturalne, że trzydziestoletni mężczyzna woli mieszkać z matką niż ze swoją dziewczyną. Ale rozejrzyjcie się wśród znajomych. Nie macie wrażenia, że coraz częściej synowie nie chcą się wyprowadzać ze swoich rodzinnych domów? No bo sami powiedzcie: u matek mamy święty spokój, wszystko poukładane jak trzeba, pełną lodówkę i dom pachnący drożdżowym ciastem. Ja robię zakupy, mama gotuje, ja sprzątam po obiedzie.

Wszystko chodzi jak w zegarku. A u Ireny? Wieczne kłótnie o jej bałagan i o to, że marudzę. Ale jak nie marudzić, skoro mieszkanie cały czas wygląda jak po imprezie? Irena początkowo była obrażona, mówiła, że jestem maminsynkiem i nigdy nie dam się oderwać od maminej spódnicy. W końcu jakoś ją udobruchałem. Wytłumaczyłem, że po prostu mam klaustrofobię i w jednopokojowym mieszkaniu jest mi za ciasno. Niestety, ostatnio wpadła na pomysł wynajęcia dwupokojowego mieszkania. Chodzi już i ogląda oferty.

A mnie się robi zimno ze strachu na myśl o dwóch pokojach pełnych bałaganu. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy ja ją rzeczywiście kocham. Bo gdybym kochał, to może nie przeszkadzałby mi ani jej bałagan, ani wanna pełna brudnych talerzy. Prawda?

Chociaż, tak naprawdę to ja ją chyba kocham. Teraz jest mi z nią wspaniale. Chodzimy do kina, na spacery i do łóżka. Przy czym każde z nas mieszka u siebie. Ja z mamą, a ona z kotem. Mogłoby tak zostać, prawda? Dla wielu par byłoby lepiej, gdyby ze sobą nie mieszkały… 

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA