„Kocham dzieci i wnuki, ale przez nich zapomniałam o sobie. Chciałabym jeszcze zrobić coś fajnego i kogoś poznać”

szczęśliwa starsza kobieta fot. Adobe Stock, luciano
„Obiecał, że przyniesie mi laptopa i dostosuje go do moich potrzeb. Wierzyłam, że sobie poradzę, choć do tej pory potrafiłam jedynie układać pasjansa. Ale skoro Renia porusza się sprawnie po internecie, to dlaczego ja nie miałabym?”.
/ 06.02.2024 18:30
szczęśliwa starsza kobieta fot. Adobe Stock, luciano

Zostałam wdową dość szybko, a po tym przeszłam na emeryturę dla nauczycieli. I nagle moim całym życiem stały się wnuczęta. 

Łamało mnie w całym ciele. Ręce od ciągłego pchania huśtawki dla starszego wnuczka i podnoszenia płaczącego młodszego; nogi od gonitwy za tymi chłopcami; głowę od przenikliwego krzyku, który osiągał swoje apogeum na placu zabaw. Również moja duma doznała kontuzji, kiedy zdałam sobie sprawę, jak prosto moja synowa zrobiła ze mnie pełnoetatową opiekunkę, która jest dostępna na każde zawołanie.

Czasem byłam zmęczona

Niektórzy mogą pomyśleć, że nie staram się być dobrą babcią. To absolutnie nie jest prawda, naprawdę uwielbiam moje wnuki i w tej chwili, wydaje mi się, jestem z nimi bardziej emocjonalnie związana niż z własnymi dziećmi, które niestety mają coraz mniej czasu mnie. Zawsze znajdują jednak chwilę, żeby przywozić swoje pociechy, machać na pożegnanie w drzwiach i rzucić szybkie: "Dzięki, mamo!". A ja czasem czuję się zmęczona.

– W porządku, chłopaki, może wystarczy na dzisiaj – w końcu westchnęłam. – Jutro znów się tak pobawimy, obiecuję.

– Nie, jeszcze raz,  bujaj mnie babciu! – Michałek nie miał zamiaru się poddawać.

– Ja też chcę! Albo chcę na bujanego konika! Albo na samochód wyścigowy! – Piotruś, młodszy wnuczek, wykazywał jeszcze większe zainteresowanie zabawą i miał niewyczerpaną energię.

Stwierdzenie, że maluchy w nocy nie śpią, ale ładują akumulatory na kolejny dzień szaleństw, miało swoje potwierdzenie w zachowaniu moich wnuków. 

– Posłuchajcie, mam lepszy pomysł... – delikatnie się pochyliłam i cicho rzuciłam propozycję. – Co myślicie o tym, żebyśmy teraz poszli, ale na lody – subtelnie rzuciłam przynętę.

– Na lody?! – starszy jak zwykle dał się złapać, a ja tylko na chwilę poczułam się źle, że znowu skorzystałam z przekupstwa.

Dzieciństwo to krótki okres, więc jako babcia z krwi i kości czułam, że moim zadaniem jest dogadzać moim wnukom. W końcu to tylko lody, nie ma powodów, żeby robić z tego wielkie zamieszanie.

Brakowało mi kogoś bliskiego

W końcu wróciliśmy. Ja do swojego domu, a dzieci do swoich rodziców. Nastała cisza. Przyjemna, spokojna cisza. Wiedziałam, że na pewno za chwilę poczuję się szczęśliwa i choć trochę zrelaksowana. Zazwyczaj tak bywa, kiedy synowa lub syn zabierają wnuki. Po nich zostaje tylko ogromna pustka w niewielkim mieszkaniu. Wreszcie zdecydowałam, że muszę coś z tym zrobić.

Postanowiłam dać sobie szansę poznania jakiegoś miłego mężczyzny. Chciałam po prostu spotkać kogoś, z kim od czasu do czasu spędziłabym wieczór, obejrzałabym jakiś film, napiłabym się kawy i po prostu porozmawiałabym. Właśnie tak to sobie wyobrażałam. Coraz częściej.

Nieszczęście w tym, że aby spotkać nowe osoby, musisz wyjść z domu, chyba że planujesz nawiązać bliższą znajomość z listonoszem, który dostarcza emeryturę lub z facetem, który co dwa miesiące wymienia  butlę gazową. Kluby nocne już od dłuższego czasu nie są dla mnie odpowiednim miejscem, ale też jeszcze nie jestem na tyle stara, aby całe popołudnia i wieczory, kiedy nie zajmuję się wnukami, przesiadywać np. w kościele. Na wszystko przecież przyjdzie odpowiedni moment. Na razie to jeszcze nie ten czas.

Teraz nadszedł moment na to, aby spróbować znaleźć sobie jakąś sympatię. Może w internecie? W mojej głowie zrodził się plan.

Poprosiłam syna o pomoc

W tym celu poprosiłam o wsparcie mojego syna, którego zaprosiłam na obiad. Oczywiście razem z żoną. Tym razem dzieci zostały z innymi dziadkami.

– Uwielbiasz je, prawda? – zapytałam z przymrużeniem oka, obserwując jak Daniel obżera się pierogami.

Od dziecka starałam się nauczyć go, żeby jadł powoli, ale bez większego efektu. Wiedziałam jednak, że pierogi to dobry grunt pod moją prośbę.

– Mmm... – próbował coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował i tylko prychnął i skinął głową z zadowoleniem.

Rzuciłam okiem na Martę, która mrugnęła do mnie i zaczęła się śmiać.

– Kiedyś się zakrztusisz, zobaczysz – powiedziała, pokazując widelcem na swoje gardło.

Daniel wreszcie skończył żuć, przełknął i z ulgą odetchnął.

– Wiesz przecież, mamo, że nikt inny nie potrafi zrobić takich pysznych pierogów. Jeśli o mnie chodzi, to mogę jeść bez końca i poproszę o dokładkę, jak zawsze – dodał, podsuwając talerz.

– Daniel, mówiłeś mi, że niedawno kupiliście sobie nowy laptop, czy dobrze pamiętam? – sprytnie zmieniłam temat na ten, który był dla mnie ważny.

– Tak, a o co chodzi? – spojrzał na mnie syn z ciekawością.

– Wiesz co, zaczynam zauważać, że coraz częściej wieczory stają się dla mnie monotonne. Powieści sensacyjne i miłosne już nie przynoszą mi radości, a telewizja sprawia, że robię się tylko bardziej zmęczona. 

– Do czego zmierzasz, mamo? – Daniel zaczął wykazywać coraz większe zaciekawienie.

Chciałam mieć komputer

– Przyszło mi do głowy, że mógłbyś mi wyszukać jakiś dobry model laptopa. Renia, moja przyjaciółka, kiedyś mi mówiła, że to jest jak brama do świata. Przepisy kulinarne, różne ciekawe... blogi, tak, tematyczne blogi, może trochę odświeżę sobie francuski, zawsze lubiłam ten język. No i w ogóle jest mnóstwo interesujących rzeczy w tym internecie, nie nudziłabym się przy tym jak przy telewizji.

– No nie, co mama wymyśliła... – Marta roześmiała się do rozpuku.

Nie zdziwiło mnie to ani trochę.

– Jak dla mnie, to jest bardzo dobry pomysł – Daniel przerwał jej, jakby już wcześniej spodziewał się, że z ust jego żony padnie taki właśnie komentarz.

Nie jestem pewna, czy zrobił to szczerze, czy tylko na złość żonie postanowił stanąć po mojej stronie. Tak czy owak, poczułam się dobrze.

– Nie musisz kupować laptopa, damy ci po prostu nasz poprzedni. Na twoje potrzeby na pewno wystarczy – uśmiechnął się do mnie i delikatnie pocałował w czoło.

– Mama tylko się od tego uzależni – Marta kontynuowała swoje marudzenie. – Później nie będzie miała czasu na nic innego...

"Nie będę miała chwili, by zajmować się twoimi pociechami, kiedy ty spędzasz popołudnia na tych swoich ćwiczeniach, treningach i manikiurach – pomyślałam. – Spokojnie, zawsze znajdę na to moment. Gdyby nie fakt, że mój syn ciężko pracuje na dwie zmiany, nie miałabyś na to wszystko pieniędzy!" – pomyślałam. 

Nie mogłam się doczekać

Zdecydowałam z Danielem, że spotkamy się w najbliższą sobotę. Obiecał, że przyniesie mi laptopa i dostosuje go do moich potrzeb. Wierzyłam, że sobie poradzę, choć do tej pory potrafiłam jedynie układać pasjansa. Ale skoro Renia porusza się sprawnie po internecie, to dlaczego ja nie miałabym sobie poradzić? 

Syn pojawił się punktualnie o czternastej. Zrobiłam mu herbatę i zajął się komputerem. Po godzinie powiedział:

– W porządku mamo, myślę, że to już wszystko. Pamiętaj tylko, żeby nie zostawiać laptopa cały czas podłączonego do prądu, bo wtedy bateria szybciej się zużywa.

Pokazał mi jeszcze, jak korzystać z przeglądarki internetowej i szukać różnych rzeczy. Jeszcze na spokojnie napiliśmy się kawy, zjedliśmy ciasto i porozmawialiśmy.

– Czemu się tak cieszysz, mamo? – zapytał Daniel, ponieważ nie mogłam przestać się uśmiechać.

– A tak po prostu, pomyślałam, jakie to cudowne uczucie mieć takiego wspaniałego syna, który rozumie moje potrzeby – odpowiedziałam, delikatnie dotykając jego policzka.

Uśmiechnął się szeroko.

– Mamo, daj spokój. Powinnaś też jeszcze mieć coś z życia. Jeśli internet ma ci w tym pomóc, to korzystaj. Muszę lecieć, bo dzisiaj idziemy na basen. Marta na pewno mi nie daruje, jeśli się spóźnię. Jeżeli będziesz miała jakieś pytania, to zadzwoń.

Daniel szybko wsunął buty na nogi i w mgnieniu oka schodził już po schodach.

– Do widzenia synku! – moje słowa odbiły się echem na klatce schodowej, ale on był już przy samochodzie. 

To coś dla mnie

Trzy godziny upłynęły od chwili, gdy zasiadłam przy komputerze. Po tym czasie stwierdziłem z całą pewnością, że moja synowa miała absolutną rację. Internet to miejsce, w którym łatwo można zapomnieć o upływającym czasie i w którym można się łatwo zgubić. Ale mi się to tak podobało!

Nie jestem pewna, jak do tego doszło, ale przez ostatnie tygodnie internet mnie pochłonął. Faktycznie zaczęłam od blogów o gotowaniu i przypomnienia sobie moich ulubionych przepisów, a po pewnym czasie znalazłam się na forum dla hodowców orchidei, z którego przeniosłam się na stronę dla osób, które poczuły się skrzywdzone przez medycynę estetyczną.

Gdy skakałam z jednej strony na drugą, w końcu trafiłam na stronę z randkami i po chwili wahania założyłam sobie konto. A kto mi zabroni? Niedługo idę na randkę, a wnukami w tym czasie będzie się musiał zająć ktoś inny. 

Czytaj także:„Miałam wielkie ambicje, a miłość znalazłam przy szambiarce. Zakochałam się w Tomaszu, choć nie śmierdział groszem”
„W domu byłam przykładną żoną i matką. W pracy figlowałam bez oporów z kolegą, aż przyłapała nas moja córka”
„Jako najmłodsze dziecko miałam zostać na gospodarce. Rodzice zrobili ze mnie darmowy pług i maszynę do rwania chwastów”

 
 

Redakcja poleca

REKLAMA