„Kochałem ją, lecz nie mogliśmy być razem. Chciałem być mężem i ojcem, ona wybrała życie bezdzietnej lambadziary”

załamany mężczyzna fot. iStock, RealPeopleGroup
„Zarzucaliśmy sobie wzajemny brak zrozumienia. Chciałem to wszystko posklejać do kupy, ale Maria nie dała rady. Odpuściła. Stwierdziła, że to nie ma sensu i nie może żyć ze świadomością, że mnie dusi”.
/ 25.01.2024 13:15
załamany mężczyzna fot. iStock, RealPeopleGroup

Pod koniec zimy, wraz z topniejącym śniegiem, moje serce też topniało, tyle że z miłości. Na swojej drodze spotkałem kobietę nie z tej ziemi. Moje zamroczone demonami przeszłości serce w końcu zaczęło bić!

W końcu byłem szczęśliwy.

Poznaliśmy się przypadkiem. Marysia dopiero co zaczęła pracę w gabinecie stomatologicznym mojego przyjaciela. Poznałem ją na jego urodzinach. Wyglądała bajecznie. Gdyby ktoś kazał mi przywołać najpiękniejsze wspomnienie mojego życia, to śmiało mógłbym powiedzieć, że to właśnie pierwsze spojrzenie na moją ukochaną

Byłem tak zauroczony, że nie pamiętam naszej pierwszej rozmowy. Rozpływałem się w każdym jej słowie. Dopiero po jakimś czasie, gdy nasza znajomość zaczęła kwitnąć jak wiosenne kwiaty, Mirek przyznał się, że go uprzedziłem, bo sam miał ochotę zeswatać mnie z Marysia

– Od początku wiedziałem, że z was będzie idealna para. Jesteście sobie przeznaczeni!

Czułem, że połączyła nas specyficzna więź, czytaliśmy sobie w myślach. Dlatego już po pierwszym spotkaniu nasze usta złączyły się w miłosnym pocałunku. Sam zaskoczyłem się tym, jaką śmiałość wywołała we mnie Marysia. Zwykle nie byłem taki hop do przodu

Byliśmy dla siebie stworzeni

Łączyły nas te same pasje do książek, kryminalnych filmów i seriali. Weekendy spędzaliśmy pod kocem, zajadając popcorn i pochłaniając kolejną kinową premierę. 

Słuchaliśmy nawet tego samego muzycznego gatunku. Godzinami przesłuchiwaliśmy albumy naszych ulubionych zespołów i kłóciliśmy się, który utwór kupił nasze serce. W kobietach zawsze szukałem czegoś wyjątkowego, czegoś, co sprawi, że poczuję się spełniony.

Nie miałem na koncie wielu romansów. Jedynie przelotne znajomości, które nie wróżyły wspólnej przyszłości. Gdy jednak spoglądałem na Marysię, widziałem nasze wspólne dzieci, przyszły dom i ogród. Pragnąłem się z nią ożenić. To w niej odnalazłem siebie. 

Lat mi nie ubywało, więc może stąd wzięło się pragnienie ustatkowania. Zazdrościłem kolegom, którzy zabierali na wakacje swoje żony i pociechy. Patrzyłem i zastanawiałem się, kiedy na mnie przyjdzie pora. Nie wiedziałem jednak, co o zakładaniu rodziny sądzi Marysia. Tak bardzo pochłonęło nas poznawanie siebie, że o tak fundamentalnej wartości zapomnieliśmy porozmawiać

Bałem się tej rozmowy. Wiedziałem, że współczesne kobiety nie zawsze pragną mieć dzieci. Wolą skupiać się na sobie i swojej karierze. Przyznam szczerze, że nie rozumiałem tego. Po to Bóg dał im możliwość produkowania potomstwa, żeby z niej korzystać. Rodzina to najpiękniejsza wartość na świecie, a dzieci są promyczkiem, który rozjaśnia nawet najbardziej pochmurny dzień. 

Mój lęk był słuszny. Gdy tylko zacząłem temat, Marysia posmutniała.

– Posłuchaj. Już raz byłam żoną. Tak jak ci wspominałam. Nie chcę znów tego przeżywać. Źle ci jest tak, jak jest? Nie wierzę w instytucje małżeństwa. To nie wiąże się ze szczęściem, a z wiecznym więzieniem. Nie chcę tego dla nas, nie chcę tego dla siebie. 

To tylko jedna kwestia. Poniekąd ją rozumiałem. Przysięgała mu, a on ja zranił. Nie dziwie się, że miała traumę. Co jednak jeśli chodzi o dzieci? Z tego co wiem, to z byłym się ich nie dorobili

– Rozumiem kochanie. Tylko spójrz na to z mojej strony. Chciałbym założyć rodzinę. Wiem, że ktoś cię zranił i bardzo to przeżyłaś. Rozumiem, że straciłaś zaufanie do małżeństwa. Jednak ja nie jestem taki, jak twój były. Chciałbym móc nazwać cię swoją żoną i troszczyć się o nasze przyszłe dzieci, jako twój mąż, a nie konkubent. 

Na słowo „dzieci” Marysia rzuciła mi złowrogie spojrzenie. Milczała. Nie powiedziała ani słowa, tylko odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni. Wiedziałem, że trafiłem na pewien czuły punkt. Tylko dlaczego był on dla niej taki bolesny? Tego nie wiedziałem. 

– Nie mam zamiaru rodzić żadnych dzieci. Ani tobie, ani nikomu innemu. Nie chcę ich mieć. Nawet jeśli miałoby cię to uszczęśliwić. Możesz nazwać mnie egoistką, ale nic z tego. Przeprasza, jeśli cię zawiodłam

– Już spokojnie kochanie – przytuliłem ją. – Zakończmy ten temat.

Pozornie odpuściłem, ale tylko dla złagodzenia sytuacji. Myśli o tym, że nigdy nie poślubię ukochanej kobiety i nie spłodzę z nią dziecka, zakiełkowały w mojej głowie. Nie dawały mi spać. Jej wyznanie było jak kategoryczny sprzeciw, którego nie można podważyć. Kochałem ją, nadal się spotykaliśmy, ale to już nie było to samo. Czułem to w powietrzu. 

To było straszne

Wyobraźcie sobie uczucie, że kochacie kogoś z całego serca, wiecie, że ta osoba oddałaby za was życie, ale stoicie w miejscu. Nie możecie pójść dalej, przez jej demony przeszłości. Czułem się, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce i każdego dnia wpychał go o centymetr głębiej. Tworzyła się między nami przepaść, której nic nie mogło wypełnić. 

Każde nasze spotkanie było gorsze od poprzedniego, ale tego, co stało się podczas naszej ostatniej randki, nie przewidziałem. Tyle łez, wyrzutów, przeprosin i obelg nie słyszałem od dawna. Kochaliśmy się, ale nie mogliśmy ze sobą być. Kwestia naszej wspólnej przeszłości eksplodowała. Zarzucaliśmy sobie wzajemny brak zrozumienia. Chciałem to wszystko posklejać do kupy, ale Maria nie dała rady. Odpuściła. Stwierdziła, że to nie ma sensu i nie może żyć ze świadomością, że mnie dusi. 

Tak oto puzzle, które składały się an idealną całość, posypały się bezpowrotnie. Naprzemiennie zalewałem się łzami i alkoholem. Starałem się zapomnieć, lecz nie mogłem. Wszystko przypominało mi o wspólnych chwilach. Nie chciałem uwierzyć, że tego już nie ma, że moje szczęście odeszło, że nic już nie będzie tak, jak kiedyś. 

W pewnym momencie usiłowałem nawet zaprzeczać sam sobie. Myślałem, że przecież mogę się dla niej poświęcić. Nie muszę zakładać rodziny, nie muszę mieć dzieci, byle tylko do mnie wróciła. Po heroicznych myślach przychodziły te racjonalne. Wiedziałem, że gdybym się na to zdecydował, nigdy nie byłbym w pełni szczęśliwy. Ciągle żywiłbym do niej urazę, a nasz związek przepełniony byłby wzajemnymi pretensjami

Męczarnie dnia codziennego przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie zgramoliłem się z kanapy.

Nie miałem ochoty na gości

– Cześć – w drzwiach ujrzałem mojego przyjaciela. – Marysia przekazała mi ten list. Prosiła, żebym ci go dał. Nie będę ci przeszkadzał. Gdybyś czegoś potrzebował, zadzwoń – zniknął za futryną drzwi. 

Wziąłem białą kopertę z moim imieniem i nazwiskiem, i zamarłem. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Wiedziałem, że za traumą związaną z posiadaniem męża i dzieci, musi kryć się coś więcej, niż zranione serce. Nie naciskałem na wyznania, bo przecież, każdy ma swoje tajemnice. Najwyraźniej sprawa zaszła aż tak daleko, że Marysia sama zechciała mi je wyjawić. 

Nie będę ściemniał. Czytając ten list nie byłem twardy. Płakałem jak dzieciak. Teraz wszystko stało się jasne.

Jej pierwsze małżeństwo było porażką. Jej mąż miał córkę z poprzedniego związku, jednak ich matka zmarła. Marysia była tylko matką zastępczą, która miała zająć się jego dzieckiem, podczas gdy on uganiał się za młodszymi. Marysia trwała w tym cyrku tylko ze względu na Anastazję.

Pokochała tę dziewczynkę. Przez 5 lat zastępowała jej matkę najlepiej jak umiała. Wiedziała, że jej były nią manipulował, tylko po to, żeby mieć dziecko z głowy i ugotowany obiad. Raniło ją to, ale nie potrafiła podjąć żadnych kroków, bo bała się o Anastazję. Gdy dziecko trochę podrosło i przestało potrzebować całodobowej opieki, były mąż Marysi znalazł sobie inną ofiarę, młodszą wdowę z kasą i domem po bogatym mężu. Pozbył się Marysi jak starego śmiecia i odciął ją od Anastazji. 

Pisała w liście, że próbowała na wszelkie sposoby skontaktować się z dziewczynką, ale jej ojciec zagroził, że wezwie policje i finalnie tak zrobił. Marysia otrzymała zakaz zbliżania się do Anastazji.

Ta historia ją złamała. Choć oddzieliła poprzednie życie grubą kreską, nie potrafiła zapomnieć o krzywdzie, jaką wyrządził jej były mąż. Nie potrafiła ponownie zaufać. Nie wierzyła w moje słowa, gdy gwarantowałem jej, że jestem inny. 

Z każdą linijką płakałem coraz bardziej, bo dochodziło do mnie, że to koniec. Wszystkie moje nadzieje, nawet te najmniejsze właśnie zgasły. Przez miesiąc próbowałam stanąć na nogi. Ten list trochę mi pomógł. Przynajmniej przestałem się łudzić.

Jednak nadal nie mogę zrozumieć tego, jak okrutny bywa los. Rozdzielił tak idealnie pod siebie skrojone elementy układanki. Jestem rozbity, lecz ciągle wierzę, że gdzieś tam czeka na mnie druga Marysia, która zechce uczynić mnie swoim mężem i ojcem swoich dzieci. 

Czytaj także:
„Tańczyłam pierwszy taniec, gdy odeszły mi wody. Myślałam tylko o tym, że zrujnowałam własne wesele”
„Chciałam zrobić się na bóstwo, by uwieść dawnego kochanka. Zamiast mokrej włoszki, wyglądałam jak zmoczona kwoka”
„Gdyby nie choroba, wyszłabym za mąż za imbecyla. W szpitalu poznałam prawdziwą miłość”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA