„Kochałam męża, ale zapomniałam o nim, gdy poznałam tajemniczego kochanka. Nie mogłam mu się oprzeć”

rozmarzona kobieta fot. Getty Images, Fotokia
„Racjonalna część mnie przypominała mi o moich obowiązkach jako matki i żony, podczas gdy mój oszalały z emocji mózg, przekonywał mnie, że dopiero teraz napotkałam prawdziwe uczucie i że nie mogę pozwolić sobie na zmarnowanie tej szansy, którą przyniósł mi los”.
/ 18.03.2024 20:30
rozmarzona kobieta fot. Getty Images, Fotokia

Moje życie było przeciętne i monotonne. Bez szoków, dramatycznych zdarzeń czy niespodziewanych zmian. Dni, które były do siebie podobne, szybko stawały się historią, a ja nawet nie zauważyłam upływu czasu. Byłam zbyt skupiona na pracy zawodowej, wychowywaniu dzieci i utrzymaniu domu, a młodość przeminęła.

W tym codziennym zmaganiu się z rzeczywistością zawsze u mojego boku był mąż. To naprawdę dobry człowiek. Łagodny i niezwykle odpowiedzialny, który daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wspólnie wychowaliśmy dwójkę dzieci, z których jesteśmy naprawdę dumni.

Moje codzienne życie toczyło się ospale, aż do momentu, kiedy dostrzegłam mężczyznę, który wyraźnie mi się przyglądał. Nikt jeszcze nigdy nie spojrzał na mnie w taki sposób. Jego spojrzenie było jak cichy hołd oddany mojej przemijającej urodzie i najskuteczniejsza terapia odmładzająca. Przez jakiś czas stałam zaskoczona, aż poczułam się nieco skrępowana. Szybko odwróciłam wzrok, udając, że jestem zajęta czymś innym.

Nie mogłam o nim zapomnieć

Od tamtej chwili moja codzienność przestała być taka jak wcześniej. Wszystko z powodu tego mężczyzny i jego spojrzenia. Przez niego na chwilę stałam się kimś wyjątkowym.

Nie mogłam przestać o nim myśleć, starałam się przywołać w pamięci jego oblicze, ale pamiętałam tylko jego oczy, które częściowo zasłaniał kosmyk siwych włosów. W wieku pięćdziesięciu lat kompletnie straciłam głowę. Zafascynowałam się kimś, kogo widziałam zaledwie przez moment.

To szalone, zdaję sobie z tego sprawę, ale jednocześnie niesamowicie przyjemne. Przywiodło mi to na myśl młodość, która już przeminęła, pozwoliło na chwilę się odciąć od szarej codzienności i obowiązkach.

Znów go spotkałam

Po kilku dniach zadzwoniła do mnie koleżanka. Ten telefon zmusił mnie do powrotu na ziemię. Danusia poprosiła mnie o wsparcie w zorganizowaniu pewnego wydarzenia.

Właśnie mieliśmy spotkać się z pewnym doktorem, który po wielu latach spędzonych w Afryce wrócił i chciał podzielić się z nami swoją historią.

Ten człowiek jest naprawdę wyjątkowy, przekonasz się – Danusia mówiła o nim z entuzjazmem. – Przepracował pół życia w Afryce, w miejscach, na które nie chciałabyś nawet patrzeć. Pomożesz mi?

– Oczywiście, możesz na mnie polegać – odpowiedziałam. – Zajmę się tym natychmiast, bo w tym tygodniu nie mam żadnych dyżurów.

– Spotkanie zorganizujemy w naszym Klubie Medyka – postanowiła Danusia. – Zarezerwuj miejsce, a jutro spotkamy się z tym panem i omówimy wszystkie szczegóły.

– Dobrze. Załatwione.

Jeżeli na spotkaniu miał być facet, który całe życie mieszkał w buszu, to który prawdopodobnie nie przykładał dużej wagi do swojego ubioru. Więc i ja nie zwróciłam specjalnej uwagi na mój strój. Założyłam spodnie i sweter. Ubrałam się na luzie. Moją stylizację dopełniał delikatny makijaż oraz fryzura. Kiedy wchodziłam do klubu, od razu zauważyłam Danusię. Plecami do drzwi siedział jej towarzysz. Podchodząc do stołu, chciałam już powiedzieć cześć i… nagle zamarłam w miejscu. Z otwartymi ustami. Przy stole siedział ten facet! Nie do wiary! To był ten sam, który parę dni temu tak mi namieszał w głowie.

Stałam jak sparaliżowana, a oni patrzyli na mnie. To się nazywa zrobić pierwsze wrażenie. Bo wrażenie zrobiłam, bez wątpienia. Na Danusi także.

Byłam w szoku

Po krótkim przyglądaniu się mojej osobie, zapytała, wyraźnie zaniepokojonym tonem:

– Dobrze się czujesz?

– Tak, dlaczego pytasz? – odparłam, odzyskując oddech.

Mimo to, moje serce nadal biło jak szalone.

– To jest Andrzej, o którym ci mówiłam, a tobie przedstawiam moją wybitną koleżankę, ekspertkę w dziedzinie neurologii – rzuciła pół żartem, a następnie dodała – jest neurologiem.

– Cieszę się, że mogę panią poznać – odparł, patrząc na mnie swoimi przepięknymi oczami, po czym ucałował mnie w dłoń.

Choć udało mi się opanować ton głosu, nie byłam w stanie skoncentrować się na rozmowie. Wszystko mi przeszkadzało. Najbardziej to, że zrobiłam z siebie idiotkę i fakt, że ten mężczyzna, o którym nieustannie myślałam przez ostatnie dni, był tak przystojny... Zastanawiałam się, czy jest z kimś związany. Obrączki nie nosił, ale przecież pracuje na odludziu. Kto by tam potrzebował obrączki?

Próbowałam się opanować, ale fakt, że siedział tak blisko mnie, zdecydowanie nie pomagał.

Ciągnęło mnie do niego

Tymczasem przy jednym ze stolików toczyła się już intensywna dyskusja, w której w końcu musiałam wziąć udział. Gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik, Danuśka przeprosiła nas, mówiąc, że jest jej bardzo przykro, ale musi już iść. Odpowiedziałam, że również powinnam już wracać, ale wtedy on delikatnie chwycił moją dłoń i poprosił:

– Proszę, niech pani zostanie. Pani zapewne nie pamięta, ale niedawno mieliśmy okazję się spotkać.

– Naprawdę? A kiedy? – zapytałam, udając zaskoczenie.

– W parku obok Różanki. Odbywał się tam koncert uczniów szkoły muzycznej, jeśli dobrze sobie przypominam. Widziałem tam panią. Wśród tłumu słuchaczy.

– Niestety była tam pani tylko przez chwilę. Nad czym bardzo ubolewam – powiedział z uśmiechem, nieustannie trzymając moją dłoń w swoich. Były ciepłe i miękkie.

– Rzeczywiście, nie przypominam sobie – kłamałam, a moje serce już nie biło, a wręcz usiłowało się wyrwać z mojej klatki piersiowej.

– Nie chciałbym się narzucać, ale jeżeli zgodziłaby się pani pójść ze mną do teatru, byłbym bardzo szczęśliwy. Mam tak rzadko okazję mieć kontakt z kulturą. W towarzystwie pani będzie to dwa razy większa przyjemność.

Droczyłam się z nim

Ponownie spojrzał na mnie w ten sposób, który sprawił, że mogłam przystać na wszystko. Nie tylko na wyjście do teatru. Ale zdrowy rozsądek mówił mi, że powinnam wstać i odejść.

"Mam męża, udany związek, dorosłe dzieci i stabilne życie – myślałam. – Nie powinnam dawać się zwieść urokowi tego pana i angażować się w tę relację".

– Jest szansa, że będę mogła z panem pójść – odparłam obojętnie. Udając, że tylko robię mu przysługę. – Muszę jedynie sprawdzić, kiedy mam wolną chwilę.

Ponownie delikatnie pocałował moją dłoń, spojrzał na mnie wzrokiem pełnym podziwu i cicho wyszeptał:

– Dziękuję.

Byłam jego. Ten facet mógłby ze mną zrobić, co tylko chciał.

Miałam romans

Cykl wykładów, skończył się tylko na tym jednym zebraniu, ale nadal się spotykaliśmy. Im więcej czasu spędzałam z Andrzejem, tym mocniej się w nim zakochiwałam. Był niesamowitym romantykiem, łagodnym, czułym i empatycznym człowiekiem. Był wyjątkowy.

Zaczęłam oszukiwać męża i przestałam nas sobą panować. Racjonalna część mnie przypominała mi o moich obowiązkach jako matki i żony, podczas gdy mój oszalały z emocji mózg, przekonywał mnie, że dopiero teraz napotkałam prawdziwe uczucie, że tylko z Andrzejem mogę doświadczyć prawdziwego szczęścia, a moje dotychczasowe życie było bezbarwne i że nie mogę pozwolić sobie na zmarnowanie tej szansy, którą przyniósł mi los.

Coraz częściej kłamałam, że muszę wyrabiać nadgodziny, podczas gdy w rzeczywistości spędzałam ten czas z Andrzejem. Bo uwielbiałam jego towarzystwo. Przy nim czułam się młodo, atrakcyjnie i seksownie. Byłam zadowolona, pomimo, że de facto prowadziłam podwójne życie. Jedynie myśl, że może to kiedyś się skończyć, przerażała mnie, zwłaszcza, że Andrzej zaczynał zbierać fundusze na kolejną podróż. Proponował, żebym pojechała z nim. Mówił, że beze mnie, jego praca i życie, nie mają znaczenia i że razem zrobimy coś, co ma sens.

Andrzej nie dążył do stabilizacji. Poświęcił życie na rzecz pracy wobec innych. Pomagał tym, którym nikt inny nie chciał pomóc. Był jak lekarze bez granic. Czy powinnam rzucić wszystko, porzucając dom, dzieci i stabilne życie, aby podążać za ukochanym w nieznane? Żyjąc w niepewności co do przyszłości? Czy powinnam to zrobić tylko po to, aby pomagać innym? To nie jest coś, co chciałabym robić. Nie jestem aż tak bardzo altruistyczna.

Mąż się dowiedział o zdradzie

Zanim jednak podjęłam decyzję, mój mąż odkrył, że mam romans. To było przerażające. Czuł się zdradzony i pokrzywdzony, a ja czułam się koszmarnie. W dużej mierze dlatego, że zawiodłam osobę, która zawsze była dla mnie prawdziwym przyjacielem, z którym spędziłam dwadzieścia pięć lat, i który nigdy nie zawiódł mojego zaufania.

Od zawsze zdawałam sobie sprawę, że moje zachowanie wobec męża jest niewłaściwe, ale póki on nie zaczął niczego podejrzewać, czułam się na swój sposób usprawiedliwiona. Teraz czułam ogromny żal. Decyzję o przyszłości naszego związku powierzyłam jemu.

To był dla mnie trudny okres. Trudno mi było sobie wyobrazić gorszą sytuację. Pogubiłam się w swoim życiu. Andrzej pojechał do Afryki, a nasze małżeństwo wisiało na włosku. Byłam psychicznie w dołku, bez pomysłu, co dalej robić... 

Spędzam dni i noce, płacząc. Z przerwami na pracę i rzadkie spotkania z innymi ludźmi. Smutne, co nie? Tak, jestem smutna. I dobrze wiem, że to moja wina. Rozumiem, że nic już nie wróci do normy i czasów, zanim się zadurzyłam w tym mężczyźnie. Mam pełną świadomość, że zniszczyłam wszystko. Mimo to, żywię cichą nadzieję, że może kiedyś mój mąż mi przebaczy i wrócimy do naszego monotonnego życia.

Czytaj także: „Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Matka chciała mnie chronić, a zrobiła mi wielką krzywdę”
„Przez matkę mam dwie lewe ręce. Traktowała mnie jak księżniczkę i teraz nawet nie potrafię zrobić prania”
„Mąż nigdy mi nie pozwalał na realizację mojego marzenia. Musiało upłynąć wiele lat, bym postawiła na swoim”

Redakcja poleca

REKLAMA