Żaden ze mnie przystojniak. I to, co mówię, nie jest wyrazem skromności, tylko stwierdzeniem faktu! Zawsze byłem mało urodziwy i strasznie się tego wstydziłem. W efekcie unikałem dzieciaków, nie chodziłem na boisko i coraz bardziej tyłem. Kiedy wszedłem w wiek dojrzewania, dodatkowo dostałem pryszczy. A że wtedy też okazało się, że muszę nosić okulary, to już w ogóle się załamałem!
Z tego powodu stroniłem od towarzystwa, zwłaszcza dziewczyn. Miałem więc mnóstwo czasu, bo nigdzie nie chodziłem. Czytałem i uczyłem się albo siedziałem przed komputerem. W efekcie, kiedy zdawałem maturę, byłem najlepszym uczniem w szkole, olimpijczykiem z matematyki, a na informatykę na dobrej uczelni dostałem się bez żadnego problemu.
Trochę mnie to podbudowało
A może po prostu dorosłem i przestałem tak bardzo przejmować się swoim wyglądem. W każdym razie na studiach znalazłem przyjaciół i zacząłem, po raz pierwszy w życiu, chodzić na różne imprezy i w ogóle spotykać się z ludźmi. W dodatku okazało się, że jeden z moich kumpli mieszka niedaleko, na sąsiednim osiedlu, więc i tu miałem teraz z kim pogadać i gdzie się zabawić.
To właśnie u niego poznałem Marzenę. Widywałem ją czasami na ulicy, bo mieszka kilka bloków ode mnie, i podziwiałem z daleka jej urodę. Wysoka, niewiele niższa ode mnie, ze zjawiskowymi, czarnymi włosami i oczami w kolorze migdałów. Chyba nie znam piękniejszej dziewczyny.
I kiedy zobaczyłem ją u Przemka, aż zaniemówiłem. Przedstawiliśmy się sobie, a potem usiadłem w kącie, za stołem i dyskretnie ją obserwowałem. Nie ja jeden zresztą – wszyscy faceci wodzili za nią rozanielonym wzrokiem. A ona zupełnie się tym nie peszyła.
Rozmawiała z dziewczynami, tańczyła z nimi i sprawiała wrażenie wyluzowanej. Pewnie była po prostu przyzwyczajona do tego, że gdzie się pojawia, tam wzbudza zachwyt. Nie próbowałem nawet do niej zagadać czy poprosić do tańca. Chociaż ostatnio nieco się ośmieliłem, to przecież zdaję sobie sprawę ze swojego wyglądu. Dlatego aż mnie zamurowało, kiedy w pewnym momencie usiadła koło mnie.
– Studiujesz z Przemkiem? – zapytała, odrzucając włosy do tyłu.
Doleciał mnie słodki zapach jej perfum i aż mi się zrobiło gorąco.
– Tak, informatykę – wydukałem.
– A ty co robisz?
– Dostałam się na zarządzanie, ale nie wiem, czy to moja bajka – skrzywiła się. – Na razie skończę ten rok, potem się zobaczy. Podasz mi sałatkę?
Rozmawialiśmy przez całą imprezę
Patrzyłem, jak je, odpowiadałem na jej pytania i starałem się nie zrobić z siebie głupka. Prawdę mówiąc, przy niej straciłem całą swoją odwagę i zdawałem sobie sprawę, że moje odpowiedzi nie są zbyt błyskotliwe. Ale jej, o dziwo, chyba to nie przeszkadzało.
Dziewczyny próbowały wyciągnąć ją do tańca, ale ona machnęła tylko ręką i dalej ze mną rozmawiała. Dowiedziałem się, że ma młodszego brata i psa o imieniu Jacky, że zawsze chciała studiować medycynę, ale się nie dostała, i że na wakacje chce jechać do Norwegii, zbierać truskawki.
– A ty masz plany na lato? – zapytała, pochylając się w moją stronę.
– Nie – pokręciłem głową. – Jakoś się nad tym nie zastanawiałem. Mój wujek ma firmę i chciał, żebym mu pomógł przy komputerach i sieci wewnętrznej. Daje ładny kawałek grosza, ale chyba wolałbym gdzieś wyjechać. Zobaczę. Może trochę u niego popracuję, a potem gdzieś pojadę. Marzy mi się Szkocja, ale to droga impreza…
– Szkocja?! – zawołała, nagle podskakując. – To też moje marzenie! Właśnie dlatego jadę na truskawki, żeby zarobić na taki wyjazd. Ale super! A masz już jakiś plan podróży? Gdzie chcesz pojechać?
– Najchętniej wszędzie, ale realnie rzecz biorąc, uda mi się pewnie zobaczyć tylko kawałek – wzruszyłem ramionami. – Myślałem o górach…
Ona też. Nawet nie wiem, ile czasu przegadaliśmy razem. Przerzucaliśmy się pomysłami na zwiedzanie Szkocji i nawet nie zauważyliśmy, że zostaliśmy sami, wszyscy goście już wyszli.
– O rany, ale późno się zrobiło – zmartwiła się w pewnym momencie. – A ja jeszcze muszę wyprowadzić Jackiego na spacer. Cholera…
– Jak chcesz, to mogę cię odprowadzić i wyjdziemy z psem razem – zaproponowałem nieśmiało.
Bałem się, że mnie wyśmieje
Co innego gadać z takim facetem jak ja na imprezie, a co innego pokazywać się z nim na ulicy. Co prawda, był środek nocy, ale mimo wszystko…
– Mógłbyś? Naprawdę? – ucieszyła się, chyba szczerze. – To naprawdę niedaleko. A ty gdzie mieszkasz?
– Na sąsiednim osiedlu – uśmiechnąłem się.– Żaden kłopot, a chętnie spędzę z tobą jeszcze chwilę.
Kiedy tylko to powiedziałem, natychmiast zrozumiałem, że to było głupie i zbyt śmiałe. Ale ona tylko skinęła głową i zaczęła się ubierać. Poszliśmy do niej, a potem na ten spacer, cały czas rozmawiając. A ja wciąż zastanawiałem się, jak ją zapytać o kolejne spotkanie albo poprosić o numer telefonu. Może pod pretekstem omawiania wyjazdu do Szkocji? Ale zanim podjąłem decyzję, spytała:
– Daj mi swój numer telefonu, dobrze? – wyciągnęła komórkę. – I weź mój. Chciałabym być z tobą w kontakcie, w sprawie tej Szkocji.
Wracałem do domu jak na skrzydłach. Nie miałem u niej żadnych szans, nawet się nie łudziłem, ale radość z tego, że mogłem z nią spędzić tyle czasu, po prostu mnie roznosiła. No i miałem jej numer telefonu! W to, że ona zadzwoni, nie wierzyłem. Ale ja na pewno wymyślę jakiś pretekst, żeby się do niej odezwać…
Chyba łatwo wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy dwa dni później zobaczyłem jej imię na wyświetlaczu. Zrobiło mi się gorąco.
– Część, tu Marzena – powiedziała lekko. – Pamiętasz, poznaliśmy się u Przemka…
– Jasne, że pamiętam – zawołałem gorąco. – Cieszę się, że dzwonisz, naprawdę!
– Wiesz, znalazłam ciekawą propozycję – powiedziała. – W sobotę jest wieczór szkocki w jednym z pubów. Wyświetlają film, ma być jakiś wykład i kilka innych atrakcji. I pomyślałam, że może byśmy poszli? Bo trzeba wcześniej zarezerwować miejsca.
Czułem się, jakbym wygrał los na loterii
– Chcesz iść ze mną do pubu? – zapytałem zdziwiony, zanim zdążyłem w ogóle pomyśleć, co gadam.
– Tak, a co, ty nie lubisz pubów? – usłyszałem w jej głosie lekkie zaniepokojenie. – A może masz już plany?
– Nie, nie, wszystko w porządku, nie mam żadnych planów i nic przeciwko pubom. Po prostu zaskoczyłaś mnie… – powiedziałem, ale zaraz potem ugryzłem się w język. – Jasne, chętnie się wybiorę. Bardzo chętnie.
Jeżeli wszystkie kobiety przeżywają przed wyjściem z domu to, co ja tej soboty, to im szczerze współczuję. W ogóle nie mogłem się zdecydować, w co się ubrać, żeby wyglądać porządnie, ale nie nachalnie. I okropnie się denerwowałem tym spotkaniem.
Oczywiście było super. Marzena jest taka wyluzowana i bezpośrednia, genialnie się z nią rozmawia. A sam pokaz też mi się podobał, chociaż prelegent chwilami nieco przynudzał. Kiedy ją odprowadziłem pod dom, Marzena zapytała, czy nie poszedłbym z nią w niedzielę na spacer.
– Wiesz, muszę wybiegać Jackiego i przynajmniej raz w tygodniu funduję mu taką długą przechadzkę – powiedziała. – Jedziemy do lasu, on tam może się wyhasać. Pomyślałam sobie… Może chciałbyś jechać z nami? Moim samochodem, nie autobusem.
Nie powiedziałem tego głośno, ale pomyślałem sobie, że z nią mógłbym jechać nawet tramwajem na korbkę, jest mi naprawdę wszystko jedno. Po tym spacerze po lesie mocno zgłodnieliśmy i zaprosiłem Marzenę do knajpy. Znowu przesiedzieliśmy razem kilka godzin, rozmawiając.
– Jesteś inny niż większość moich kumpli. Oni mówią tylko o kasie i piłce, a ich plany wakacyjne ograniczają się do obejrzenia ofert biura podróży. Czuję, że jesteś moją bratnią duszą. – powiedziała w pewnym momencie, ale chyba była już lekko wstawiona, bo zdążyła wypić dwa kieliszki wina.
– Dzięki – uśmiechnąłem się zawstydzony. – Ale myślę, że to twoja zasługa, bo jesteś taka szczera, bezpośrednia, no i bardzo błyskotliwa. Świetnie się z tobą spędza czas.
– To może umówmy się od razu na następny raz, co? – zapytała i sięgnęła po telefon. – W środę mam kolokwium. Ale potem chętnie poszłabym gdzieś na piwo albo do kina, odstresowałabym się. Co ty na to?
– Jasne – zastanowiłem się. – Ale jestem wolny dopiero po 18.00.
– No i świetnie – uśmiechnęła się. – Przyjdziesz po mnie?
A jak się zakocham, a ona mnie porzuci?
Kiedy ją odprowadziłem, pocałowała mnie delikatnie w policzek i zaraz uciekła do domu. A ja zacząłem się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Rozumiem, że chętnie ze mną rozmawia, może nawet mnie lubi. No i mamy wspólne zainteresowania. Ale ona wyraźnie chcę się ze mną spotykać.
Sama stwarza różne okazje. I wcale nie wstydzi się iść ze mną po ulicy czy do kina! Nie rozumiem tego. Nie wierzę, że się jej podobam. Bogaty też nie jestem, więc nie leci na moją kasę. Nie mam nawet samochodu. Wydawałoby się, że nie mam czym zaimponować dziewczynom. A mój wygląd powinien je raczej odpychać.
Tymczasem najpiękniejsza dziewczyna na osiedlu – a moim zdaniem w ogóle w całym mieście – wyraźnie jest zainteresowana moim towarzystwem. I co ja mam o tym sądzić? Trochę się boje, że się zakocham, a nie będzie mnie chciała. Ale z drugiej strony, na pewno nie odmówię sobie kolejnego spotkania z nią. Trudno, niech się dzieje, co chce – trzeba cieszyć się życiem. Chwilo trwaj!
Czytaj także:
„Do autokaru, który prowadziłem, wtargnęła policja. Potraktowali mnie jak terrorystę, bo dzieciaki robiły sobie żarty”
„Mama symulowała chorobę, żeby odciąć mnie od ludzi. Żądała całodobowej opieki, więc nie miałam czasu na miłość”
„Pojechałem nad morze, by oglądać kobietki w bikini i korzystać ze słońca. Tymczasem moim jedynym towarzyszem jest piwo”