„Kiedy rzucił mnie facet, byłam załamana. Ale szybko smutek zamienił się w dziką wściekłość, bo okazało się, że mnie zdradzał”

zrozpaczona kobieta po zdradzie fot. Adobe Stock, PheelingsMedia
„To, co zrobił, napawało mnie obrzydzeniem. Jak pomyślałam, że sypiał ze mną i z tamtą w tym samym czasie, że przechodził z łóżka do łóżka, z rąk do rąk, z ust do ust… zbierało mi się na wymioty”.
/ 08.07.2023 20:15
zrozpaczona kobieta po zdradzie fot. Adobe Stock, PheelingsMedia

To miał być wyjątkowy wieczór. Maciek zamówił dla nas stolik w drogiej restauracji. Cieszyłam się, bo od dawna nigdzie nie wychodziliśmy. Byliśmy parą od siedmiu lat, od pięciu razem mieszkaliśmy. Tyle że ostatnio mieliśmy mało czasu dla siebie. Pomyślałam, że może chodzić o oświadczyny.

– Gotowa? – zapytał Maciek, gdy już się wystroiłam i zrobiłam staranny makijaż.

– Oczywiście – odparłam i podałam mu z uśmiechem ramię.

Zaczęło się obiecująco, a skończyło…

W trakcie deseru mój mężczyzna oznajmił, że to piękny koniec naszego wspaniałego związku. Szarlotka stanęła mi w gardle. Zaraz, o czym on mówi? Przecież miał mnie poprosić o rękę! A on co? Rzuca mnie? Tak po prostu! Po siedmiu latach!

– Poznałeś kogoś? – spytałam.

– Nie, doszedłem do wniosku, że do siebie nie pasujemy.

– Aż tyle czasu ci to zajęło? I musiałeś mnie tutaj przyprowadzić? Nie mogłeś mi tego powiedzieć w domu?

– Chciałem się rozstać w kulturalny sposób… – odpowiedział.

– Wypchaj się! – jakby dobre jedzenie i elegancki lokal mogły osłabić cios. Raczej chodziło o to, że w publicznym miejscu nie zrobię awantury.

Nie mylił się. Miałam swoją godność

Zabrałam torebkę i dumnym krokiem opuściłam miejsce mojej klęski. Maciek został, najwyraźniej nie zamierzał jechać ze mną. Zamówiłam taksówkę. Dopiero w domu rozpłakałam się jak mała dziewczynka.

Rozejrzałam się po mieszkaniu. Wybierałam tutaj każdy mebel, każdy dodatek, a teraz co, mam się grzecznie wynieść, bo okazało się, że ja nie pasuję do wystroju?

Nic z tego, mój drogi. Musisz mi to wyjaśnić. Ludzie nie rozstają się bez powodu. Liczyłam, że porozmawiamy na spokojnie, ale gdy Maciek wrócił, powtórzył mi to samo, co w restauracji. Chce się rozstać, bo do siebie nie pasujemy, za bardzo się różnimy.

On potrzebuje ciepłej, rodzinnej kobiety, a ja jestem za bardzo skoncentrowana na pracy i karierze. Według Maćka wyznawaliśmy inne wartości, mieliśmy inne priorytety. Próbowałam go przekonać, że się myli, ale na próżno. Nie miałam więc wyjścia. Zadzwoniłam do mojej siostry i spytałam, czy mogę się u niej zatrzymać.

– To już definitywny koniec? – dociekała kilka dni później przy porannej kawie.

Westchnęłam ciężko.

– Nie wiem… Chyba… W każdym razie czuję się, jakbym umierała. Jestem jakaś taka bez życia, bez energii, bez chęci do czegokolwiek. Ciągle mi smutno i boję się, że nigdy nie poczuję się lepiej. Nawet mocna kawa nie daje kopa. Może to początki depresji, co?

– Na pewno nie. Kochanie, na pewno niedługo ci przejdzie. W końcu nie ty pierwsza, nie ostatnia. Gdyby wszystkie porzucone laski dostawały depresji, świat utonąłby we łzach i beznadziei – pocieszała mnie w swoim fatalistycznym stylu. – Co nie zmienia faktu, że Maciek postąpił nieładnie. 

Niczego ci nie wyjaśnił, tylko z dnia na dzień powiedział do widzenia i wystawił walizki za drzwi. Co z tego, że mieszkanie jest jego? Żyliście w nim razem, było waszym wspólnym domem przez tyle lat.

To cholerny szmat czasu

Znowu westchnęłam z głębi serca i płuc, aż mi szkła okularów zaparowały.

– Dokładnie… A on mnie potraktował jak gosposię albo współlokatorkę, z którą rozwiązał umowę o pracę, najem i miłość. Fakt, że przez niego stałam się w pewnym sensie bezdomna, bo dom to nie tylko ściany, w ogóle go nie ruszył. Okej, odkochał się, zdarza się, ale nie sądziłam, że po tym, co nas łączyło, będzie taki nieczuły, taki niewrażliwy, taki emocjonalnie tępy.

Ależ mnie to wkurza! Bardziej niż to, że mnie już nie kocha. Po tym, co mi zrobił, też już go nie chcę. Ale powinien poczuć i doświadczyć tego samego co ja, może wtedy by drań zrozumiał, jak mnie potraktował. Niech go szlag trafi!

– I bardzo dobrze, i o to chodzi. Przeklnij go do siódmego pokolenia, od razu ci ulży – moja siostra parsknęła śmiechem. – Powściekaj się, zamiast wzdychać, od razu ci energii przybędzie. Znienawidź go na krótko, bo nie mówię, że na długo, to by było niezdrowe, ale na mały ożywczy czas…

Wiem, że żartowała, ale jej słowa wbiły się we mnie jak maleńkie ciernie kaktusa w opuszki nieostrożnych palców.

Wcale nie musiałam się wysilać, by wzbudzić w sobie złość na Maćka. Skrzywdził mnie, dupek jeden, swoim brakiem empatii i wyczucia, swoim cholernym samczym egoizmem. Zasłużył na nauczkę. Tak, należała mu się kara, żeby mu w pięty poszło, żeby żałował i błagał o litość.

Po jakimś czasie faktycznie poczułam się lepiej

Smutek zelżał. Rano znowu chciało mi się wstać z łóżka, po pracy poszłam nawet pobiegać. Odzyskiwałam energię. By dowiedzieć się, jak z kolei czuje się teraz Maciek, zadzwoniłam do jego siostry. Zawsze dobrze się z nią dogadywałam, więc pomyślałam, że bez problemu wyciągnę od niej informacje.

– Madzia, mam prośbę. W mieszkaniu Maćka została moja teczka z ważnymi projektami – skłamałam. Teczka, owszem, leżała na dnie szafy mojego byłego, ale w środku znajdowały się stare rachunki. – Wiesz, ja tam teraz nie pójdę. Nadal nie mogę się po tym wszystkim pozbierać…

– Maciek też nie. Chyba żałuje tego, co zrobił – wyznała Magda.

– Taak?

– Tak myślę. Oczywiście nie powie tego wprost, ale widzę, jak cierpi. Coś go dręczy. Żalił się, że ostatnio boli go głowa i mięśnie. Snuje się jak duch, jakby nagle stracił chęć do życia.

O widzisz, masz, draniu, za swoje! Zobacz, jak to jest, kiedy czujesz się smutny i żałosny. Magda zasugerowała, że może powinnam sama iść do Maćka, ale odmówiłam.

Z każdym dniem moje uczucie do byłego malało

Oczywiście nadal kochałam Maćka w jakimś tam stopniu, ale nie zamierzałam go pocieszać. Byłam zła na niego i chciałam, żeby jeszcze trochę pocierpiał, żeby…

– Nina, ktoś do ciebie! – zawołała siostra.

Odłożyłam telefon na biurko i wyszłam do przedpokoju. Czekała tam na mnie nieznajoma kobieta.

– Dzień dobry. Możemy porozmawiać? – spytała. – Chodzi o Maćka.

Wyszłam z nią na zewnątrz. Z czystej ciekawości, czego może ode mnie chcieć, jak mnie znalazła i kim w ogóle jest.

– Jestem Arleta. Pracuję razem z Maćkiem i zauważyłam, że dzieje się z nim ostatnio coś złego.

– Nigdy mi o tobie nie mówił – przerwałam jej dość niegrzecznie, ale czułam przez skórę, że nie mam powodu być dla niej miła.

Chyba nie miał odwagi. Spotykamy się od kilku miesięcy, to dlatego Maciek… – spuściła oczy, nie dokończyła, ale nie musiała, bo ja doskonale zrozumiałam.

Oto objawił się faktyczny powód naszego rozstania

Żadne tam niedopasowanie, tylko pospolita zdrada! Rzucił mnie dla innej. A teraz jego flama śmie mnie nachodzić?!

– Po coś tu przylazła? Żeby się pochwalić?

– Nie, ależ skąd! – zaprzeczyła gwałtownie. – Martwię się. Kocham Maćka, wiem, że nie powinnam mu tego okazywać, skoro był z tobą, ale… zakochałam się jak głupia, on też, no i stało się…

– Nie-chcę-te-go-słu-chać – wycedziłam przez zęby, z trudem hamując narastającą we mnie furię.

– Wiem, przepraszam. Ale naprawdę martwię się o Maćka. Zmienił się. Zaczął zawalać terminy w pracy, jest smutny, ospały. To się zaczęło zaraz po waszym rozstaniu, więc…

– Więc co? Co mam zrobić? Pocieszyć go? Powiedzieć, że nic takiego się nie stało? Dać mu rozgrzeszenie, żeby wyrzuty sumienia go nie zjadały? Niech zjadają. Zasłużył sobie!

– Proszę… – patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. – On gotów się rozchorować.

– A co mnie to obchodzi?

Znowu spojrzała na mnie wzrokiem zbitego psa.

– Przecież byliście nie tylko parą, ale też przyjaciółmi. Wiem, że teraz go nie znosisz, ale na pewno nie życzysz mu źle.

– I tu się mylisz… – wcześniej byłam zła, chciałam, by cierpiał jak ja, chciałam sprawiedliwego rewanżu. Teraz, gdy poznałam prawdę, zapragnęłam zemsty. – Fakt, byliśmy przyjaciółmi. Czyli z przyjaźni mnie zdradzał i oszukiwał? Z przyjaźni mnie wyrzucił z domu?

– To nie tak…

– A jak?! – wrzasnęłam. – Mam to ująć ładniej, milej? Żebyście się lepiej poczuli? Ani mi się śni. To nie było miłe ani ładne. Miał szansę powiedzieć mi prawdę, mógł być uczciwy, szczery, ale wybrał wygodne kłamstwo. Tchórz. Egoista. Ty nie lepsza. Idź sobie, idź do diabła! Wynocha! Niech was oboje piekło pochłonie!

Wróciłam do domu siostry

Ta cała Agata postała jeszcze trochę, nim odeszła, znękana, ciężkim krokiem, jakby moje przekleństwa spadły na nią niczym kamienie. Obserwowałam ją zza firanki i nie współczułam jej ani trochę. Uwiodła i ukradła mi faceta. Nad Maćkiem też nie zamierzałam się litować. Resztki uczucia, jakie do niego miałam, wyparowały w jednej chwili.

To, co zrobił, napawało mnie obrzydzeniem. Jak pomyślałam, że sypiał ze mną i z tamtą w tym samym czasie, że przechodził z łóżka do łóżka, z rąk do rąk, z ust do ust… zbierało mi się na wymioty. 

Siostra zareagowała błyskawicznie, pozwoliła mi się wypłakać, a potem rozkazała odespać natłok informacji, który na mnie spłynął. Ona w tym czasie załatwiła mi urlop w pracy w moim imieniu.

Spałam bite dwa dni. W krótkich przerwach dostawałam pod nos jedzenie, wodę i herbatę, a potem wracałam do łóżka. Zawsze przed zaśnięciem myślałam o tym, żeby mojego byłego faceta i tę jego Agatę pochłonęły wszystkie piekła świata...

Po tych dwóch dniach miałam już dosyć odsypiania żalu. Powoli dźwignęłam się do pozycji siedzącej i chwyciłam telefon, żeby odpisać na zaległe wiadomości, maile i uspokoić zmartwioną rodzinę.

Nagle usłyszałam dudnienie kroków za drzwiami

– Nina, Boże, Nina! Gdzie jesteś? – krzyczała moja siostra. Po chwili wpadła do mojego pokoju. Była blada i przejęta. – Dzwoniła do mnie Magda. Ty nie odbierałaś, a stało się coś okropnego. Maciek miał wypadek, naprawdę straszny wypadek!

Zaschło mi w gardle, serce załomotało w piersi.

– Ja… jaki wypadek? – wyjąkałam.

– Spadł z rusztowania. Uderzył głową o beton. Ma pękniętą podstawę czaszki. Wylew krwi do mózgu. Wygląda to bardzo źle. Bardzo.

O nie! Boże, to nie może być prawda! To nie mogło się stać. Maciek nadzorował dziesiątki budowli i nigdy nic mu się nie przytrafiło. Był bardzo ostrożny, przestrzegał procedur i zasad bezpieczeństwa. Dlaczego miał ten wypadek akurat dziś? Czy to… moja wina?

A nuż czarna jakaś czarna magia jednak istnieje? Klątwy, szamaństwo i te sprawy? Jestem do tego sceptyczna, ale wyklinałam Maćka codziennie, aż w końcu doszło do tej tragedii... Przypadek?

Oficjalnie stwierdzono nieszczęśliwy wypadek

Koniec sprawy, ale nie dla mnie. Nie wiem, jak dalej żyć z dręczącymi mnie wyrzutami sumienia, choć nikt mnie o nic obwinia. Opowiedziałam wszystko siostrze, a ona - jak to ona - zaczęła mnie pocieszać, że to tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Że każdy w mojej sytuacji mógłby zachowywać się podobnie.

Przecież nie zepchnęłam go własnymi rękami. Ale może strąciła go w dół moja złość i dzikie pragnienie zemsty? Dlatego modlę się o zdrowie dla Maćka i błagam o przebaczenie. Nie miałam odwagi odwiedzić go w szpitalu.

Leży w śpiączce i nie wiadomo, czy się obudzi, a jak się obudzi, w jakim będzie stanie. Masakruje mnie świadomość, że może umrzeć albo wegetować jak warzywo. Podobno zemsta nie daje ukojenia i zwykle najbardziej rani tego, kto ulega. Nie wierzyłam w to. I to był błąd…

Czytaj także:
„Zawsze słyszałem, że jestem zbyt przystojny, żeby być samotny. Kobiety traktowały mnie jak trofeum, a potem porzucały”
„Gdy przyniosłam do domu sarnę, mąż wydzierał się, że upadłam na głowę. A ja postanowiłam ją wychować jak swoje dziecko”
„Córka zamiast urodzinowego prezentu, zażyczyła sobie, bym pomógł pewnej osobie. Zaniemówiłem”

Redakcja poleca

REKLAMA