Siedziałem już od dłuższego czasu sam w pokoju, kiedy zajrzała do mnie zaniepokojona żona. Rzuciła mi spojrzenie pełne troski. Wiedziałem, że martwi się o mnie. Kochana Gosieńka!
– Misiu, zrobić ci herbaty? – zapytała, a ja doskonale wiedziałem, że wcale nie o herbatę jej chodzi. Sprawdzała, jak się czuję. A czułem się koszmarnie. To oczywiste po upokorzeniu, jakiego doznałem tamtego dnia.
Rano byliśmy z żoną w centrum handlowym
Chciała kupić sobie jakiś ciuszek na imprezę u mojego brata, a ja, chociaż nie cierpię sklepów, wolałem z nią pojechać, żeby kontrolować, czy nie wyda przypadkiem zbyt dużo. Krążyliśmy między stoiskami i zatrzymaliśmy się akurat przy jakiejś wystawie, kiedy nagle usłyszałem za plecami zdumiony głos:
– Wojtek, to naprawdę ty?! Z początku myślałam, że to jakiś pan idzie ze swoją córką! A to przecież twoja żona...
Odwróciłem się gwałtownie. Za mną stała kuzynka, z którą zawsze się lubiliśmy. Więc tę uwagę zrobiła nie dlatego, żeby mi dokuczyć. Ona po prostu powiedziała głośno to, co już od dawna wiedziałem, chociaż nie dopuszczałem do siebie tej myśli. Przy mojej żonie wyglądałem jak stary dziadek…
Kiedy kuzynka witała się z nami wylewnie, komplementując wygląd Gosi, przyjrzałem się sobie w wystawowym lustrze. I naprawdę nie spodobało mi się to, co w nim zobaczyłem: zgarbione plecy, zwiotczałe ramiona ukryte pod burą bluzą.
Za to moja żona wyglądała prześlicznie! Wcale się nie zdziwiłem, że Julka wzięła ją za naszą córkę, bo Gosia ma figurę jak dwudziestolatka. Ja sam nigdy nie byłem superprzystojny, ale za to swego czasu całkiem wysportowany i umięśniony.
Pamiętam, jak lubiłem wtedy spoglądać w lustro
Rozpierała mnie prawdziwa duma. Już w dzieciństwie mama zapisała mnie na sporty walki. Poszedłem na judo i nieoczekiwanie ten sport stał się moim prawdziwym żywiołem. Początkowo miałem masę, choć brakowało mi zwinności. Byłem jednak tak chętny, że trener dał mi zestaw ćwiczeń do domu, które wykonywałem z samozaparciem. Lubiłem aktywnie spędzać czas.
I tak mijały lata. Jako nastolatek byłem nieśmiały, lecz dziewczynom podobały się moje mięśnie. Właśnie na tę przynętę złapałem moją przyszłą żonę... Kiedy zobaczyłem ją na poboczu drogi relacji Warszawa – Gdańsk, zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Łapała autostop i kiedy tylko zamachała wdzięcznie tą swoją szczupłą rączką, natychmiast nadepnąłem na hamulec. Nie przeszkadzało mi wcale, że znajomi wystawili ją na wabia i za chwilę miałem w aucie pełno obcych ludzi, którzy śmiali się i wygłupiali.
Dla mnie od tego momentu liczyła się tylko ona. Usiadła obok mnie na przednim siedzeniu, mieliśmy więc bite pięć godzin na rozmowę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, uzgodniliśmy, że zatrzymamy się na tym samym kempingu. Od razu też umówiliśmy na wieczór do nadmorskiej knajpki.
Pod koniec dnia było już jasne, że zostaniemy parą
Pobraliśmy się rok później, w wakacje, równo w rocznicę naszego poznania. Nie jestem sentymentalny, ale czasami wyjmuję zdjęcia z tamtego okresu i przeglądam je z łezką w oku. Naprawdę wyglądaliśmy wtedy pięknie! Ona wiotka jak trzcina, ja niewysoki, za to muskularny. Oboje szczęśliwi.
Pamiętam, że po urodzeniu naszego synka, a potem córeczki, moja żona bardzo przytyła. Wiadomo, ciąża i zmiany hormonalne robią swoje. Ale przyczynił się do tego również stres. To był dla nas ciężki okres. Straciłem wówczas pracę i przez kilka miesięcy przynosiłem do domu tylko zasiłek. A wydatków mieliśmy sporo.
Przypominam sobie, że żona próbowała ćwiczyć, lecz co to za ćwiczenia, kiedy dookoła biegają dzieci? Zawsze któreś czegoś chce i przeszkadza. Może to okropne, co powiem, ale czułem dziwną satysfakcję, gdy zrobiła się taka nieatrakcyjna. „Przynajmniej jest tylko moja. Żaden facet mi jej nie odbierze” – myślałem z zadowoleniem.
Głupi byłem jak but
Teraz wygląda prześlicznie, a na innych mężczyzn nawet nie spojrzy! Wtedy jeszcze tego nie rozumiałem i dlatego wymyślałem podobne bzdury. Nie czułem też potrzeby zabiegania o trochę mniej atrakcyjną żonę, więc mimowolnie sam też się zapuściłem.
Tak to właśnie się zaczęło. Miałem w głowie obraz samego siebie jako szczupłego, wysportowanego faceta. I wciąż właśnie tak się postrzegałem, mimo że odbicie w lustrze pokazywało coś zupełnie innego. Musiało tak być przy moim trybie życia. Każdego dnia suty obiadek, piwo i telewizor.
Tymczasem Gosia postanowiła wreszcie wziąć się za siebie. Zapisała się na siłownię, codziennie chodziła na szybkie spacery. Wprowadziła też do swoich posiłków warzywa i owoce, których przedtem jadła niewiele. Teraz jej dieta była zdrowa, słodycze i tłuste potrawy poszły w odstawkę. Mnie także próbowała na to wszystko namówić, ale nie byłem chętny. No bo właściwie po co mam sobie czegoś odmawiać? Ona się męczyła, pociła na siłowni, a ja miałem relaks.
I właśnie przez ten relaks wyglądam teraz dziesięć lat starzej niż moja żona, chociaż według metryki jesteśmy rówieśnikami.
Chętnie bym zwalił całą winę na Gośkę. Gdyby się tak nie wylaszczyła, nie byłoby problemu. Mogę być zły tylko i wyłącznie na siebie, bo byłem śmierdzącym leniem. Nie chciało mi się ruszyć z miejsca..
Bałem się wysiłku
Ale przecież w życiu nic nie przychodzi łatwo. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Wystarczy już tego dobrego! Pora wziąć się za siebie. Skoro moja żona miała tyle samozaparcia, że udało jej się schudnąć, to ja też to potrafię. Nie jestem przecież gorszy!
– Moja droga – oznajmiłem jej po tych fatalnych zakupach. – Od dziś wszystko się zmieni. Za parę tygodni nikt mi już nie powie, że wyglądam na twojego ojca.
Jeszcze w tym samym tygodniu zapisałem się na siłownię. Wraz z trenerem obliczyliśmy, ile czasu zajmie mi powrót do formy. Dostałem zestaw ćwiczeń, które mam wykonywać seriami. Oprócz tego zacząłem chodzić na basen i uprawiać jogging.
Dużo jak na faceta, który ostatnie kilkanaście lat spędził na kanapie przed telewizorem. Ale zawsze wyznawałem zasadę, że jak coś robić, to porządnie. Byłem z siebie zadowolony. Teraz tylko czekałem na efekty.
Wszystko się zmieniło
Ćwiczę intensywnie, odżywiam się zdrowo i chodzę z żoną na długie spacery. To naprawdę świetna sprawa, taki spacer! Dotleniam się i lepiej śpię. Nie mam już krótkiego oddechu, na trzecie piętro wbiegam bez windy.
Przede mną jeszcze dużo wysiłku, ale nie boję się. Dam radę! Zwłaszcza, że mam taką cudowną żonę, która potrafi mnie motywować. Ostatnio Gosia przytuliła się do mnie, dotknęła mojego bicepsu i uśmiechnęła się:
– Jest coraz lepiej, kochanie – szepnęła.
Czytaj także:
„Była Jacka wykorzystywała ich wspólnego psa, aby rozbić mój idealny związek. Postanowiłam, że dam larwie popalić”
„Ludzie są bezczelni. Dasz komuś palec, a on chce porwać ci całą rękę. A ja chciałem tylko współlokatora do mieszkania”
„Mąż potajemnie zabawiał się z moją siostrą. Wspólnie uknuli plan, by oskubać mnie do cna i odebrać to, co najcenniejsze”