Nigdy nie podejrzewałam, że coś jest nie tak z naszą relacją. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że to, że wraca późno do domu może oznaczać romans. Rzeczywistość jednak pokazała, że wszystko jest możliwe.
Po dwóch latach od naszego ślubu nadal wspominam ten dzień jako spełnienie moich najskrytszych pragnień. Wydawało mi się, że moje życie jest idealne – byłam żoną przystojniaka, który nie tylko świetnie radził sobie w branży finansowej, ale też potrafił zadbać o nasze wspólne szczęście.
Początkowo nie rozumiałam sytuacji
Nasza relacja opierała się na wzajemnym zrozumieniu i wspólnych aspiracjach, zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Choć między nami nie iskrzyło tak jak w romantycznych filmach, to naprawdę cieszyliśmy się swoim towarzystwem.
Każde z nas skupiało się na rozwoju zawodowym. Podczas gdy ja zajmowałam się sprawami klientów w kancelarii, mój mąż kierował finansami innych osób w swoim przedsiębiorstwie. Spotykaliśmy się przede wszystkim w dni wolne od pracy. Byłam całkowicie przekonana, że nasz związek jest trwały.
Ani przez moment nie podejrzewałam, że kiedy Marek wraca późno do domu, może mnie zdradzać. Rzeczywistość jednak brutalnie zweryfikowała moje zaufanie.
Któregoś dnia odwiedził mnie kolejny klient zainteresowany rozwodem. Chciał się rozwieść ze swoją żoną, obarczając ją winą za rozpad małżeństwa. Na pierwszy rzut oka wydawało się to rutynową sprawą, jednak szybko okazało się czymś szczególnym. Do mojej kancelarii przyszedł zestresowany Pan Piotr – przystojny mężczyzna o ciemnych włosach, z lekkim zarostem na twarzy. Trzymał w ręku motocyklowy kask. Gdy zajął miejsce po drugiej stronie biurka, rozpoczęłam rozmowę pytaniem o cel jego wizyty.
— Wydaje mi się, że możemy być sobie przydatni — powiedział.
— Przepraszam, ale nie nadążam — posłałam mu uśmiech.
— Chcę się rozwieść, ale brakuje mi jeszcze paru dowodów na niewierność. Liczyłem na pani wsparcie w tej sprawie — wytłumaczył.
— Chyba trafił pan pod zły adres. Lepiej byłoby skorzystać z usług detektywa — odparłam, czując się coraz bardziej zagubiona.
— Niekoniecznie. Bo widzi pani, moja żona ma romans z pani małżonkiem.
Początkowo nie rozumiałam sytuacji, ale powoli docierało do mnie, co próbuje mi przekazać nieznajomy. Podobno mój mąż Marek romansował z jego małżonką. Widząc, że jestem w szoku, pan Piotr od razu podsunął mi swój telefon. Na ekranie zobaczyłam fotki, które mówiły same za siebie – w garażu podziemnym Marek namiętnie obcałowywał jakąś kobietę o jasnych włosach, trzymając ją za pupę.
Dogadywaliśmy się idealnie
— Od ośmiu miesięcy Ola i pani mąż się spotykają, a jakieś pięć miesięcy temu zaczęli rezerwować pokoje na godziny — odezwał się pan Piotr, przerywając milczenie.
— Nie wierzę w to, na pewno bym coś zauważyła. To się nie może dziać naprawdę — mówiłam, starając się przekonać nie tylko jego, ale głównie siebie.
— Bardzo mi przykro z tego powodu — powiedział cicho pan Piotr.
— To po to pan tu przyszedł? Żeby rozwalić moje małżeństwo? — zapytałam zdenerwowana.
— Nie chciałem się wtrącać w wasze życie, ale potrzebna mi pani pomoc. Razem z Martą mamy połączone konta bankowe, więc nie płaci ona za te hotele. Podejrzewam, że to pani mąż pokrywa te koszty. Muszę zobaczyć jego wyciąg z banku, żeby mieć dowody na jej zdradę.
Szczerze, mogłabym zrozumieć, gdyby coś się między nami psuło albo mieliśmy jakieś konflikty. Ale u nas wszystko grało! Dogadywaliśmy się idealnie, mówiliśmy sobie wszystko wprost... a przynajmniej tak wtedy myślałam.
Odczekałam tydzień i odezwałam się do Piotra, żeby się spotkać. Wybraliśmy restaurację, którą bardzo lubię. Kiedy pojawił się na miejscu w kasku motocyklowym i skórze, wyglądał naprawdę świetnie, ale szybko odgoniłam te myśli. Miałam plan zemsty do wykonania. Po tym jak Marek mnie zdradził, początkowo byłam załamana, ale teraz czułam już tylko wściekłość.
— Zamierzam ich ukarać za tę zdradę — oznajmiłam od razu, kiedy Piotr zajął miejsce.
— Wow, widzę silną motywację u Pani — stwierdził z rozbawieniem Piotr.
— Zacznijmy od tego, że jestem Edyta, nie pani — przedstawiłam się, wyciągając rękę na powitanie.
— A poza tym, nie będę tracić czasu na łzy. Skoro Marek bez wyrzutów sumienia mnie zdradza, to ja też nie będę mieć oporów, by go zrujnować.
Kolejne godziny upłynęły nam na układaniu strategii, która miała pomóc w zdemaskowaniu niewiernych małżonków i późniejszym przeprowadzeniu rozwodów. Ja zgromadziłam dokumenty bankowe, które pokazywały, jak Marek regularnie płacił za noclegi w różnych hotelach. Z kolei mój nowy znajomy przyniósł mnóstwo fotografii tej dwójki, którzy czuli się całkiem bezkarni. Trudno powiedzieć, czy to alkohol sprawił, czy może podobna sytuacja życiowa, ale naprawdę dobrze dogadywałam się z Piotrem.
Dzwoniliśmy do siebie codziennie
Miał w sobie coś ujmującego – świetne poczucie humoru, czarujący uśmiech i wielką wrażliwość. Widywaliśmy się często przez następny miesiąc. Dzwoniliśmy do siebie każdego dnia, a tematy naszych rozmów coraz mniej koncentrowały się na naszych drugich połówkach. Nasza relacja przerodziła się w prawdziwą przyjaźń, chociaż oboje wiedzieliśmy, że ta sytuacja może być ryzykowna. Próbowaliśmy trzymać się na dystans, lecz z każdym dniem przychodziło nam to trudniej.
Zebrałam całą dokumentację rozwodową razem z wieloma dowodami na niewierność naszych współmałżonków. Teraz musimy tylko poinformować ich, że wszystko wiemy i co zamierzamy zrobić. Wspólnie uznaliśmy jednak, że skoro już tak wyszło, to przynajmniej zrobimy z tego małe show. Dlatego planujemy zaskoczyć ich wizytą w hotelu, gdzie umówili się na schadzkę, mając przy sobie wszystkie papiery.
Już wcześniej Piotr śledził tę dwójkę – Marka i Olę. Zasugerował przejażdżkę na swoim motorze, od razu wyczuwając moje obawy. Obiecał, że będzie jechać bezpiecznie i zachęcił, żebym się go mocno trzymała. Choć wtedy nie chciałam się do tego przyznać, naprawdę podobała mi się ta sytuacja. Przestałam myśleć o naszym celu i powodzie tej wyprawy. Chciałam tylko, żeby ta jazda nigdy się nie skończyła.
Pod hotelem, gdzie Marek zostawił auto, szybko otrząsnęłam się z rozmyślań. Dotarło do mnie, że Piotr to tylko wspólnik w planie zemsty i ewentualnie dobry kolega, ale na pewno nie ktoś, z kim mogłabym się związać. Absolutnie wykluczone!
— No i jak, maleńka? Zaczynamy nasz spektakl? — uśmiechnął się Piotr.
— Jasne, kapitanie! — rzuciłam zdecydowanie. Piotr chwycił moją dłoń i ruszył ze mną do wejścia. A ja, zamiast koncentrować się na Marku, odpłynęłam w marzeniach, że zabierze mnie do któregoś z hotelowych pokoi.
Za ladą recepcji stała małżonka kolegi Piotra z klubu motocyklowego. Od razu dostaliśmy informację, w którym pokoju się znajdują. Czułam rosnące zdenerwowanie, ale mój towarzysz szybko to wychwycił – uścisnął mnie za rękę i posłał uspokajający uśmiech. Kiedy dotarliśmy na miejsce, wystarczyło jedno spojrzenie między nami i potakujące kiwnięcie głową. Piotr zastukał do drzwi. Otworzył nam Marek, który miał na sobie tylko koszulę.
— Niespodzianka! — zawołaliśmy razem z Piotrem.
Piotr objął mnie gwałtownie
Do pokoju wpadła zmieszana Ola, nerwowo próbując owinąć się szlafrokiem. Nie było sensu tracić czasu na rozmowy z tą parą. Krótko oznajmiłam im, co myślę o takich draniach i wcisnęłam do rąk dokumenty rozwodowe, które już wcześniej trafiły do sądu. Ich twarze wyrażały kompletne osłupienie. Nie dając im nawet szansy na odpowiedź, skierowaliśmy się do wyjścia, prosto w stronę windy.
Po wyjściu, zaczęliśmy się śmiać jak szaleni i podskakiwać z entuzjazmem niczym małe dzieciaki. Nagle, w tym przypływie emocji, Piotr objął mnie gwałtownie i złożył na moich ustach gorący pocałunek. Zerknął później na mnie niepewnie, jakby obawiał się swojej spontaniczności. Na mej twarzy zagościł jednak uśmiech i bez wahania pocałowałam go z powrotem.
Zaraz po wyjściu z hotelu ruszyliśmy na jego motorze wprost do biura, gdzie prowadzę kancelarię. Spędziliśmy tam magiczny czas, między pocałunkami prowadząc szczere rozmowy. Dopiero wtedy odkryłam prawdziwe znaczenie szaleńczej, pełnej pasji miłości. Kiedy Piotr mnie obejmował, czułam się jak w domu – dokładnie tam, gdzie powinnam być. Rozwód okazał się czystą formalnością – sąd, mając tak mocne dowody, nie wahał się ani chwili przy wydawaniu orzeczenia.
Marek starał się wszystko wyjaśnić, ale ja nie chciałam już tego słuchać ani dawać mu kolejnej możliwości. Przestał dla mnie cokolwiek znaczyć. Mimo że zadał mi większy ból niż ktokolwiek wcześniej, to paradoksalnie dzięki tej sytuacji spotkałam swoją prawdziwą drugą połówkę.
Gdy wyroki się uprawomocniły, wprowadziliśmy się razem z Piotrem do nowego mieszkania. Zdecydowaliśmy się na mieszkanie, które nie niosło za sobą żadnej historii związanej z poprzednimi małżeństwami. To był początek naszej wspólnej drogi.
Dziś, dwanaście miesięcy później, jesteśmy małżeństwem i właśnie się okazało, że spodziewamy się dziecka. To niesamowite, jak z gruzów nieudanych związków narodziło się coś pięknego – nasza miłość, która teraz przekształca się w pełnowartościową rodzinę.
Edyta, 36 lat
Czytaj także:
„Facet myślał, że mi zaimponuje grubym portfelem i miał rację. Byłam rozanielona, póki nie odkryłam, czym się zajmuje”
„Partnerka myślała, że wrobi mnie w ojcostwo dziecka z romansu. Nie spodziewała się jednak, jakiego asa mam w rękawie”
„Matka zostawiła nam w spadku okrągłe zero. Notariusz uświadomił nam, że nie znaliśmy kobiety, która nas urodziła”