Bardzo czekałam na to dziecko. Wiadomość o tym, że jestem w ciąży, to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Gdy podczas kolejnego badania USG okazało się, że będzie to dziewczynka byłam wniebowzięta...
Wcześniej nawet sobie nie wyobrażałam jak wygląda macierzyństwo, czy sobie poradzę i czy sprawdzę się jako matka. Po co się martwić na zapas? Większość kobiet jest zdania, że nasz instynkt sam podsuwa nam najlepsze pomysły, a instagramowe zdjęcia pokazują jedno - macierzyństwo to sielanka.
Od razu po narodzinach było idealnie
Pełna obaw, ale szczęśliwa jechałam do szpitala. Poród był szybki, córka urodziła się o czasie i nie miała żadnych trudności z jedzeniem mleka (zresztą do tej pory nawet nie wiedziałam, że z tym mogą być jakieś trudności).
Pierwsze tygodnie były fantastyczne, mimo że już po paru dniach zrozumiałam, że karmienie nie należy do najbardziej komfortowych zajęć - bolące sutki, wiecznie wyciekanie pokarmu i bycie na każde zawołanie malucha, może wykańczać.
Po trzech miesiącach zaczęłam się zastanawiać, ile to może jeszcze potrwać. Wiedziałam, że nie wytrwam nawet roku, a właściwie gdybym mogła, to już chciałabym przestać karmić piersią. Teraz mija 6 miesięcy i nadszedł prawdziwy kryzys.
Już nie mogę. Mam tego serdecznie dość. Czuję się uwiązana! Karmienie piersią na żądanie po prostu mnie przerasta.
Oczywiście wiem, że mogłabym odciągać pokarm, ale sam dźwięk laktatora przyprawia mnie o mdłości...
W tym wieku dziecko przecież je już normalne posiłki
Zaczęłam rozszerzać dietę, jak Julka miała 4 miesiące. Z radością obserwowałam jak zjada owocowe musy ze słoiczka i pierwsze biszkopty. Teraz chętnie je już wszystkie mięsno-warzywne przeciery. A to oznacza jedno - że wolność i „normalność" jest blisko.
Co więcej, zauważyłam że przestała wykazywać zainteresowanie piersią. Może sama nie ma już na to ochoty i to doskonały moment na odstawienie? Potem nie będzie to już takie łatwe...
Ja wiem, że dominuje kult matek, które karmią przynajmniej rok a najlepiej tak długo jak się da. Tylko czemu to ma służyć? Chcę wyjść, spotykać się z koleżankami, iść na dobrą kolację i napić wina. Czy to oznacza, że jestem złą matką?
Zupełnie niepotrzebnie podzieliłam się swoimi przemyśleniami z teściową. Była oburzona! Stwierdziła, że skoro nadal mogę karmić to powinnam to robić i że jest wiele kobiet, które nie karmią, bo mają pokarmu i chętnie by się ze mną zamieniły.
I teraz mam wielkie wyrzuty sumienia. A co jeśli faktycznie teściowa ma racje i będę żałowała swojej decyzji? Co ja mam robić?!
Czytaj także:
„Moja teściowa naciska, żebym ochrzciła syna, a ja nie chcę tego robić!"
„Nie idę na wesele koleżanki, bo mnie na nie nie stać"