„Kamila dała mi kosza, ale znalazłem pocieszenie u jej przyjaciółki. Nagroda pocieszenia stała się kobietą mojego życia”

Mężczyzna, który odnalazł miłość fot. Adobe Stock, ivanko80
„I pomyśleć, że mój ostateczny sukces na polu damsko-męskim oraz wielkie szczęście zaczęły się od sromotnej porażki. Wniosek z tego taki, że czasami to, co na początku wygląda na katastrofę, może zakończyć się powodzeniem. W moim przypadku powodzeniem u kobiety, za którą szaleję!”.
/ 24.06.2022 05:30
Mężczyzna, który odnalazł miłość fot. Adobe Stock, ivanko80

Dziewczyna na zdjęciu była za ładna. W sensie: za ładna na to, żeby jeszcze była miła, a do tego chciała się spotkać z kimś takim jak ja. Bałem się do niej napisać, ale w końcu uznałem, że co mi tam! Najwyżej mnie zignoruje jak cała reszta.

Odpisała po dwóch dniach. Rzuciła jakiś żarcik, ja go podchwyciłem, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Poprosiła mnie o kolejne zdjęcie i wysłałem jej najlepsze, jakie miałem. No, właściwie to nawet nieco lepsze niż najlepsze, bo poprosiłem kumpla, żeby je trochę poprawił w programie do obróbki, tak samo zresztą jak i poprzednie.

Życie bywa przewrotne

– Jeśli chcesz, żeby cię rozpoznała, kiedy się w końcu spotkacie, to lepiej nie szalej z tym Photoshopem – mruknął kumpel, ale zgodził się wyretuszować fotę.

– Będę miał te same okulary – postukałem się w moje markowe oprawki, z których byłem bardzo zadowolony. – Nie bój żaby, pozna mnie. Ale żeby się ze mną umówiła, to najpierw musi jej się zdjęcie spodobać, no nie?

Okazało się, że miałem intuicję, bo Kamila w końcu sama zaproponowała spotkanie w kawiarni. Najpierw się ucieszyłem, a potem wystraszyłem. W dniu naszego rendez-vous wszedłem do wybranej kawiarni ubrany w moją najlepszą koszulę, nowe dżinsy i wypastowane buty, zająłem stolik w samym kącie, żeby było przytulnie i kameralnie, i zamówiłem butelkę wody.

Dookoła siedziały same pary albo grupki znajomych, tylko w przeciwległym końcu sali samotnie piła cappuccino ładna brunetka. Zwróciłem na nią uwagę, bo wyraźnie mi się przyglądała, chociaż pewnie sądziła, że tego nie zauważyłem.

Byłem zdenerwowany, czekałem na dziewczynę, którą miałem spotkać po raz pierwszy w życiu, i gapiła się na mnie ładna kobieta, więc oczywiście zrobiłem coś durnego. Podniosłem szklankę z wodą w geście toastu i posłałem nieznajomej szeroki uśmiech.

Odwzajemniła go, a ja pomyślałem, jakie to życie jest przewrotne – najpierw miesiącami człowiek nie może sobą zainteresować żadnej kobiety, a potem jednego dnia zwracają na niego uwagę aż dwie, ech!

W końcu weszła Kamila. Wyglądała dokładnie tak jak na licznych zdjęciach – zgrabna, długowłosa, o ślicznych oczach. Od razu się zerwałem i pomachałem do niej. Podeszła, wyraźnie oceniając mnie od góry do dołu. Brunetka z końca sali przestała się gapić i zajęła się swoim smartfonem.

Już wiedziałem, że jest zawiedziona

– Cześć! – rzuciła melodyjnie Kamila. – Fajnie cię wreszcie spotkać.

Powiedziała to lekko i przyjaznym tonem, ale moja historia niepowodzeń z płcią piękną ciągnie się wiele lat, więc już wiedziałem, że jest rozczarowana.

Cholera, Arek miał rację – pomyślałem. Trzeba było tak nie szaleć z poprawianiem tych zdjęć. Dziewczyna była zawiedziona, że w rzeczywistości wyglądam mniej atrakcyjnie…

Oczywiście niczego nie mogłem zarzucić Kamili. Rozmawiała ze mną bardzo uprzejmie i z uśmiechem, pytała o moje zainteresowania i opowiadała o swoich. Naprawdę miała klasę i nawet przez kilka chwil łudziłem się jeszcze, że jednak umówimy się na kolejny raz.

Ale kiedy zacząłem niezobowiązująco mówić, że do kin wszedł ten film, o którym wcześniej pisała, że koniecznie musi go zobaczyć, niemal poczułem, jak temperatura w pomieszczeniu spada.

– Dzisiaj mam w sumie taki ostatni wolny dzień – wyjaśniła. – Od jutra zaczynam pracę w nowym biurze. Czeka mnie masa roboty! Raczej wszystkie wieczory będę miała zajęte…

Nie poddałem się jednak tak łatwo i zapytałem półżartem, czy w niedziele też musi pracować. W tym momencie kichnęła dwa razy i zajęła się szukaniem chusteczki w torebce. Kiedy w końcu ją znalazła, zawibrował jej telefon.

Nie chciałem wyjść na desperata

– Ojej! – zmartwiła się, odczytując wiadomość. – Moja współlokatorka zapomniała kluczy i czeka na mnie pod drzwiami. Muszę jechać, przykro mi…

– Czekaj, odwiozę cię – też się zacząłem podnosić. – Oddamy jej klucz, a potem może przejdziemy się…

– Potem muszę jechać do rodziców – ucięła. – Dziękuję, nie trzeba mnie odwozić, mam stąd bezpośredni autobus.

W końcu się poddałem. Naprawdę była miła. Nie powiedziała mi wprost, że się jej nie podobam, więc nie należało przeciągać struny. Udałem więc, że wierzę w esemesa od koleżanki, i podziękowałem jej za spotkanie.

Nie pytałem już, czy jeszcze raz się spotkamy. Słowo, mam sporo doświadczeń z kobietami… Głównie takich, które nauczyły mnie, kiedy należy odpuścić, żeby nie wyjść na desperata i psychola.

Kiedy wyszła, poprosiłem kelnera, żeby przyniósł mi kartę alkoholi. Cholera, to naprawdę bolało, chociaż przecież po części się tego spodziewałem.

Kiedy dostałem swój kubek grzanego wina, znowu złapałem spojrzenie rzucone przez całą salę spod smolistej grzywki. Smętnie podniosłem kufelek na wysokość oczu i posłałem toast w stronę uroczej brunetki. Odwzajemniła się, podnosząc swoją filiżankę. Nie mogłem się nie uśmiechnąć pomimo świeżo poniesionej porażki na froncie damsko-męskim.

Zdawałem sobie sprawę, jak żałośnie się zachowuję

Decyzję podjąłem gdzieś tak w połowie drugiego kufla z grzańcem. Pomyślałem: „A co mi tam!”, i przeszedłem przez salę.

– Cześć, jestem Konrad i dziewczyna, z którą się tu umówiłem, właśnie mnie zostawiła pod fałszywym pretekstem – przedstawiłem się elegancko. – Napijesz się ze mną grzańca? Jest niezły.

– Jasne, siadaj. Skąd wiesz, że pretekst był nieprawdziwy? – brunetka przyjrzała mi się z lekkim niepokojem.

– Bo już to przerabiałem – sapnąłem, siadając. – Nie była pierwsza, która dostała nagłego esemesa, żeby wyjść, dając mi zachować twarz. To w sumie miłe z jej strony, nie musiała sobie zadawać trudu, no nie? Jestem w końcu tylko niezbyt urodziwym naiwniakiem, który nie miał u niej szans…

Żaliłem się właśnie obcej kobiecie, że inna kobieta zostawiła mnie w połowie niedopitej kawy. Aż się bałem spojrzeć dziewczynie w oczy, żeby nie wyczytać z nich politowania i pogardy.

– Jestem Ada – usłyszałem i jednak podniosłem wzrok. – I w sumie masz rację. esemes był fałszywy. To ja go napisałam.

– Co?!

Okazało się, że Ada była przyjaciółką Kamili i przyszła tu incognito, żeby pilnować, by nie stała jej się krzywda.

Zacząłem od złej przyjaciółki

Wiadomo, randka z gościem z internetu nawet w miejscu publicznym mogła się fatalnie skończyć, więc Ada kryła plecy koleżanki na wypadek, gdybym wpadł w jakiś morderczy szał, wrzucił jej do kawy pigułkę gwałtu czy co tam sobie wyobrażały.

Zapytałem jej, czy to dlatego tak mi się przyglądała, a ona przyznała, że owszem, oceniała, czy nie jestem groźnym psychopatą. Kamila przyszła, dopiero kiedy wysłała jej esemesa, że wyglądam całkiem normalnie.

– A potem kichnęła dwa razy. To był znak dla mnie – objaśniła, lekko zawstydzona. – Miałam ją stąd wyciągnąć esemesem…

– Zaraz… dlaczego mi to mówisz? – zapytałem i zmrużyłem oczy, trochę dlatego, że szumiało mi w głowie grzane wino, a trochę dlatego, że wydało mi się, że na jej twarzy pojawił się rumieniec.

Godzinę później wiedziałem już, że zacząłem od niewłaściwej koleżanki. O ile Kamila podobała mi się z wyglądu, o tyle Ada podobała mi się… no, całościowo. Miała świetne poczucie humoru, zaraźliwy śmiech i wilczy apetyt, o czym przekonałem się, kiedy poszliśmy na zapiekanki po tym całym grzanym winie i kawie.

To przy tych zapiekankach ustaliliśmy, że oboje lubimy naleśniki i koniecznie musimy przejść się do nowej naleśnikarni na Starówce. I jakoś tak po prostu umówiliśmy się na kolejny dzień.

Zanim jednak doszło do wspólnego pałaszowania naleśników, pisaliśmy do siebie przez całą noc. Zapytałem między innymi, czy Kamila nie będzie zła o to, że się spotykamy.

Nie żywię urazy, jestem jej wdzięczny

„Nie żartuj, ona uważa, że to świetnie!” – odpisała Ada i w sumie nie wiedziałem, czy mam się cieszyć, czy może moje ego ma cierpieć, że zostałem tak łatwo „odstąpiony” koleżance. Ostatecznie uznałem jednak, że to właściwie całkiem dobrze, że mam błogosławieństwo najlepszej przyjaciółki Ady.

Dzisiaj jesteśmy razem już prawie rok, nie możemy bez siebie żyć i całkiem często spotykamy się we czwórkę. Czwórkę, czyli we dwie pary – Ada i ja plus Kamila i jej chłopak. Nie mam żalu do Kamy, że mnie odstawiła po półgodzinie znajomości.

Przeciwnie – jestem jej wdzięczny, bo dzięki niej poznałem swoją fantastyczną dziewczynę! I pomyśleć, że mój ostateczny sukces na polu damsko-męskim oraz wielkie szczęście zaczęły się od sromotnej porażki.

Wniosek z tego taki, że czasami to, co na początku wygląda na katastrofę, może zakończyć się powodzeniem. W moim przypadku powodzeniem u kobiety, za którą szaleję!

Czytaj także:
„W wieku 8 lat straciłam matkę. Wychowali mnie obcy ludzie, bo nie umiała się mną zająć. Odtąd wciąż towarzyszył mi ból”
„Kończyły nam się oszczędności, a mąż nie garnął się do pracy. Marzyłam o dziecku, ale z kim? Z tym leniem z kanapy?”
„Mąż i teściowa podmienili mi pigułki antykoncepcyjne na cukierki. Zdecydowali za mnie, kiedy mam zostać matką”

Redakcja poleca

REKLAMA