„Kama powiedziała mi >>nie<<, więc znalazłem ukojenie u jej kumpeli. Nie sądziłem, że będzie mną zainteresowana”

poważny mężczyzna fot. Getty Images, Kyle Kuhlman / 500px
„Wcale nie mam pretensji do Kamy o to, że dała mi kosza po ledwie trzydziestu minutach od chwili, gdy się poznaliśmy. Wręcz przeciwnie – jestem jej za to ogromnie wdzięczny, ponieważ dzięki temu poznałem moją wspaniałą partnerkę!”
/ 04.11.2024 21:15
poważny mężczyzna fot. Getty Images, Kyle Kuhlman / 500px

Kto by pomyślał, że moja życiowa wygrana w relacjach z płcią piękną i ogromna radość wzięły swój początek od totalnej klapy? Jak widać, niekiedy sytuacje, które na starcie prezentują się jako totalna klęska, potrafią przynieść świetne rezultaty. U mnie skończyło się to powodzeniem u dziewczyny, na której punkcie oszalałem!

Ta laska ze zdjęcia prezentowała się aż za dobrze. Znaczy, no wiecie – zbyt dobrze, żeby do tego być sympatyczną babką i w dodatku być zainteresowaną randką z kimś mojego pokroju. Pisanie do niej trochę mnie stresowało, ale finalnie stwierdziłem, a co tam! Oleje mnie jak wszyscy inni, trudno.

Rzuciła jakimś żarcikiem

Jej odpowiedź przyszła po dwóch dobach. Rzuciła jakimś żarcikiem, ja go złapałem i tak się zaczęła nasza pogawędka. Chciała, żebym przesłał jej jeszcze jedną fotkę, no to wysłałem tę najfajniejszą, jaką miałem. W sumie to nawet odrobinę fajniejszą od najfajniejszej, bo poprosiłem ziomka, żeby ją delikatnie podrasował w jakimś programie graficznym, podobnie zresztą jak tę poprzednią.

– Słuchaj, jeśli zależy ci, aby cię poznała podczas waszego spotkania, to nie przesadzaj z tą obróbką graficzną – stwierdził kumpel, ale przystał na podrasowanie zdjęcia.

– Założę te same okulary – zapukałem w moje stylowe oprawki, z których byłem zadowolony. – Spokojnie, na pewno mnie rozpozna. Ale żeby zdecydowała się pójść ze mną na randkę, to na początku musi polubić moją fotkę, prawda?

Moje przeczucie się sprawdziło, bo Kamila w końcu z własnej inicjatywy zasugerowała, żebyśmy wybrali się razem do kafejki. Na początku byłem wniebowzięty, ale potem dopadła mnie trema.

Gdy nadszedł dzień naszej randki, pojawiłem się w umówionym miejscu, odziany w moją najładniejszą koszulę, świeżutkie jeansy i wyszorowane półbuty. Wybrałem stolik w samym rogu lokalu, żeby mieć trochę prywatności i przytulną atmosferę, a do tego zamówiłem wodę w butelce.

W kawiarni wszędzie siedzieli zakochani lub paczki przyjaciół, jedynie na drugim końcu pomieszczenia samotnie sączyła swoje cappuccino atrakcyjna szatynka. Rzuciła mi się w oczy, gdyż ewidentnie mi się przypatrywała, choć zapewne myślała, że tego nie dostrzegam.

Życie bywa pokrętne

Stresowałem się, oczekując na spotkanie z dziewczyną, z którą miałem się zobaczyć pierwszy raz w życiu, a tu jeszcze na dodatek gapiła się na mnie piękna nieznajoma, więc naturalnie zrobiłem coś głupiego. Uniosłem szklankę wody, jakbym wznosił toast, i posłałem nieznajomej promienny uśmiech.

Odwzajemniła go, a przez moją głowę przeleciała myśl o tym, jakie życie bywa pokrętne – najpierw facet przez długie tygodnie próbuje zdobyć zainteresowanie jakiejkolwiek przedstawicielki płci pięknej, a tu nagle jednego pięknego dnia dwie panie postanawiają zwrócić na niego uwagę. No cóż, taki los!

Wreszcie w drzwiach stanęła Kamila. Prezentowała się dokładnie tak samo, jak na setkach fotek – szczupła, z długimi włosami i pięknymi oczami. Zerwałem się momentalnie na równe nogi, dając jej znaki.

Gdy podchodziła, widziałem, że bacznie mi się przygląda od czubka głowy aż po same stopy. Ciemnowłosa kobieta siedząca przy ostatnim stoliku przestała się we mnie wpatrywać i zatopiła się w ekranie swojego telefonu.

– Hej! – Kamila powitała mnie śpiewnie. – Super, że w końcu się spotykamy.

Brzmiało to swobodnie i sympatycznie, jednak przez moje wieloletnie pasmo porażek w relacjach z dziewczynami, od razu wyczułem jej zawód.

„Kurde, Arek gadał z sensem” – przeszło mi przez głowę. Nie powinienem był tak przesadzać z obrabianiem tych fotek. Laska była rozczarowana, bo na żywo prezentuję się mniej korzystnie...

Gadała ze mną grzecznie

Nie mogłem absolutnie nic zarzucić Kamili. Gadała ze mną grzecznie i sympatycznie, wypytywała, czym się interesuję i dzieliła się swoimi pasjami. Serio miała świetne maniery i przez moment nawet sobie wmawiałem, że mimo wszystko jeszcze się spotkamy.

Gdy wspomniałem mimochodem o premierze filmu, którego, jak wcześniej twierdziła, nie mogła się doczekać, atmosfera nagle oziębiła się.

– Cóż, właściwie to mój ostatni dzień wolnego – oznajmiła. – Z samego rana zaczynam robotę w nowej firmie. Czeka mnie od groma papierkowej roboty! Obawiam się, że wieczorami będę raczej zajęta po same uszy...

Nie zamierzałem się poddawać, więc z lekkim przekąsem spytałem, czy weekendy też spędza w pracy. Akurat wtedy dwukrotnie kichnęła i zaczęła grzebać w torebce, próbując znaleźć chusteczkę. Ledwo udało jej się ją wyciągnąć, a tu nagle zadzwonił jej telefon.

Nie ma co ukrywać – skapitulowałem. Muszę przyznać, że to naprawdę super laska. Co prawda, nie powiedziała prosto w oczy, że nie jestem w jej typie, ale po co miałbym dalej brać udział w tej szopce? Zrobiłem dobrą minę do złej gry, udałem, że łykam to o SMS-ie od jej kumpeli i podziękowałem za randkę.

Nawet nie pytałem o kolejne spotkanie. Serio, mam na koncie kupę doświadczeń z płcią piękną... Głównie takich, które dały mi do zrozumienia, kiedy trzeba dać sobie spokój, żeby nie wyjść na jakiegoś nachalnego wariata. Gdy tylko opuściła lokal, zwróciłem się do obsługi z prośbą o kartę alkoholi. Szlag by to, ale naprawdę czułem ból, mimo że gdzieś w środku liczyłem się z takim obrotem spraw.

Ruszyłem przez całą salę

Dostałem swój kubek z gorącym winem i ponownie zauważyłem, jak para ciemnych oczu zerka na mnie z drugiego końca knajpy spod kruczoczarnej grzywki. Z miną zbitego psa uniosłem naczynie na wysokość nosa i wzniosłem toast w kierunku ślicznej szatynki.

Odpowiedziała tym samym, podnosząc swoją filiżaneczkę. Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, choć jeszcze chwilę temu dostałem kosza od innej przedstawicielki płci pięknej.

Wiedziałem dobrze, że moje zachowanie jest po prostu żenujące. Podjąłem decyzję mniej więcej w momencie, kiedy przechodziłem do drugiego kufla z grzanym winem. Stwierdziłem w myślach: Dobra, raz kozie śmierć!”, po czym ruszyłem przez całą salę.

– Siema, mam na imię Konrad i laska, z którą tu przyszedłem, właśnie mnie olała, wymyślając jakąś kiepską wymówkę – rzuciłem niby od niechcenia. – Masz ochotę na grzańca? Całkiem niezły.

– Pewnie, siadaj. A skąd ci przyszło do głowy, że to była tylko wymówka? – szatynka zerknęła na mnie z odrobiną zaniepokojenia.

– Bo już się z czymś takim spotkałem wcześniej – westchnąłem, moszcząc się na krześle. – Ona nie była pierwszą, co dostała nagle SMS-a, żeby się ulotnić i pozwolić mi wyjść z twarzą. Summa summarum, całkiem szlachetnie z jej strony, racja? Mogła sobie odpuścić te ceregiele. W końcu jestem tylko mało atrakcyjnym, łatwowiernym gościem, który i tak nie miał u niej żadnych szans…

Narzekałem właśnie nieznajomej dziewczynie, że jakaś laska mnie porzuciła, gdy kawa była jeszcze ciepła. Bałem się spojrzeć nieznajomej prosto w oczy, żeby nie dostrzec w nich lekceważenia i wzgardy.

Przyszła tu po kryjomu

– Mam na imię Ada – usłyszałem nagle i mimo wszystko uniosłem głowę. – I prawdę mówiąc, masz rację. Ten SMS był lipny. To ja go napisałam.

– Słucham?!

Wyszło na jaw, że Ada to kumpela Kamili i przyszła tu po kryjomu, żeby dopilnować, by nic złego jej się nie przytrafiło.

Każdy wie, że spotkanie z facetem poznanym w sieci, nawet gdzieś, gdzie jest sporo ludzi, może się źle skończyć. Dlatego Ada postanowiła mieć na oku swoją przyjaciółkę. Na wszelki wypadek, jakbym oszalał, dosypał jej czegoś do napoju czy zrobił inną rzecz, którą sobie dziewczyny ubzdurały.

Kiedy spytałem, czy powodem jej dokładnej obserwacji była ocena mojej potencjalnej psychopatii, potwierdziła moje przypuszczenia. Oznajmiła, że Kamila pojawiła się dopiero po otrzymaniu wiadomości tekstowej z informacją, że sprawiam wrażenie normalnego faceta.

– Potem dwukrotnie kichnęła. To był dla mnie sygnał – wyjaśniła z lekkim zażenowaniem. – W razie czego miałam wysłać jej SMS-a, żeby się stąd zmywała…

– Chwila moment… czemu mi to zdradzasz? – spytałem, mrużąc oczy, po części z powodu szumu w głowie od grzańca, a po części dlatego, że wydawało mi się, że na jej policzkach wykwitły rumieńce.

Godzinę później dotarło do mnie, że rozpocząłem swoje poszukiwania od nieodpowiedniej dziewczyny. Chociaż Kamila przypadła mi do gustu pod względem fizycznym, Ada spodobała mi się… no cóż, pod każdym względem. Miała fantastyczne poczucie humoru, jej śmiech był po prostu zaraźliwy, a do tego jadła za dwoje, co zauważyłem, gdy wybraliśmy się na zapiekanki zaraz po wypiciu grzańca i kawy.

Właśnie podczas podjadania tych zapiekanek okazało się, że obydwoje przepadamy za naleśnikami i po prostu musimy wybrać się do nowo otwartej naleśnikarni w okolicach Starówki. I tak jakoś spontanicznie umówiliśmy się na spotkanie następnego dnia.

Spędziliśmy całą noc na pisaniu

Nim jednak mieliśmy okazję razem zajadać się naleśnikami, spędziliśmy całą noc na pisaniu do siebie. W którymś momencie przyszło mi do głowy, by spytać, czy Kamila nie obrazi się za to nasze spotkanie.

„Daj spokój, ona sądzi, że to rewelacyjnie!” – odpisała mi Ada i szczerze mówiąc, miałem dylemat, czy powinienem się radować, czy raczej moja duma powinna ucierpieć, bo tak po prostu „przekazano” mnie jej kumpeli. Koniec końców doszedłem do wniosku, że w sumie to całkiem spoko, że mam aprobatę najlepszej koleżanki Ady.

Nasz związek trwa już blisko dwanaście miesięcy i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie nawzajem. Dość regularnie organizujemy spotkania w poszerzonym gronie. Chodzi mi o dwie pary – ja z Adą oraz Kamila ze swoim facetem. Wcale nie mam pretensji do Kamy o to, że dała mi kosza po ledwie trzydziestu minutach od chwili, gdy się poznaliśmy.

Wręcz przeciwnie – jestem jej za to ogromnie wdzięczny, ponieważ dzięki temu poznałem moją wspaniałą partnerkę! Trudno uwierzyć, że mój ostateczny triumf w relacjach damsko-męskich i to ogromne szczęście, które mnie spotkało, wzięły swój początek od spektakularnej klęski.

Morał z tej historii jest taki, iż nieraz coś, co z początku zdaje się totalną klapą, finalnie okazuje się strzałem w dziesiątkę. Tak było ze mną – w efekcie podbiłem serce dziewczyny, na której punkcie totalnie mi odbiło!

Konrad, 32 lata

Czytaj także:
„Nie byłam zołzą, więc puszczałam męża na męskie spotkania. Za późno odkryłam, że >>kumple<< mają długie nogi i balony”
„Bogata kuzynka przyjeżdżała do nas po wiejskie jajka i kiełbasę. Gdy w końcu kazałam jej zapłacić, obraziła się"
„Oczekiwania matki były dla mnie jak ciężki łańcuch. Gdy na mojej drodze stanął Michał, zerwałam się ze smyczy”

Redakcja poleca

REKLAMA