„Jestem sama, bo tego właśnie chcę. Mam świetną pracę, pieniądze, zwiedzam świat. Rodzina nie może tego pojąć”

kobieta podróżniczka fot. Adobe Stock
„Moje życie ułożyło się tak, że nie mam męża, dzieci, partnera. Dwa razy byłam w związkach, które można by nazwać poważnymi, ale nic z tego nie wyszło. Po pierwszym okresie fascynacji, wraz z codzienną rutyną, zaczynała wkradać się w nie nuda”.
/ 28.05.2023 16:30
kobieta podróżniczka fot. Adobe Stock

Znowu sama! Jeździsz w różne ciekawe miejsca, ale co to za urok, gdy ogląda się je w samotności. Znajdź sobie wreszcie kogoś, choćby tylko do wspólnych podróży. Nie musiałabyś sama tachać tej walizy! – perorowała moja siostra na dwa dni przed moim wylotem do Rumunii, dodając, że przecież jestem ładna, mądra, dowcipna i gdybym tylko chciała, to na pewno…

– Może ty wybrałabyś się ze mną następnym razem? – przerwałam jej słowotok, upychając jednocześnie w walizce dodatkowe buty.

– Nie żartuj, przecież dobrze wiesz, że ja rodzinna jestem. A ty zawsze taka Zosia Samosia – nie dawała za wygraną.

Nawet nie próbowałam jej przekonywać po raz kolejny, że mogłaby pojechać gdzieś, choćby na weekend, bez męża i dzieci. Dla mojej młodszej siostry było to nie do pomyślenia. Wyszła za mąż zaraz po maturze, szybko urodziła córkę, a niedługo potem bliźniaki i od tamtej pory wszystkie swoje myśli i cały swój czas poświęca rodzinie. Kiedyś – gdy dzieci były na szkolnej wycieczce, a mąż w delegacji – zadzwoniła do mnie, że siedzi sama w kuchni nad szklanką owocowego koktajlu i jest jej źle, bo tak cicho i nie ma do kogo ust otworzyć.

– Gdybym pojechała w najpiękniejsze miejsce na świecie i nie mogła dzielić tych wrażeń z mężem, nie miałoby to dla mnie uroku – powiedziała teraz, jakby czytając w moich myślach. 

Ja z kolei nie potrafiłam wyobrazić sobie aż takiej wspólnoty z drugim człowiekiem. I być może w głębi serca nawet zazdrościłam tego siostrze. Bo moje życie ułożyło się tak, że nie mam męża, dzieci, partnera. Dwa razy byłam w związkach, które można by nazwać poważnymi, ale nic z tego nie wyszło. Po pierwszym okresie fascynacji, wraz z codzienną rutyną, zaczynała wkradać się w nie nuda. Moja siostra zostając sama w domu czuła się źle, a ja pamiętam sytuację wręcz odwrotną – siedzieliśmy z moim ówczesnym partnerem przy kolacji, a ja nagle poczułam, że chcę, aby przestał mówić, zniknął, żebym mogła pobyć w ciszy. I tak wkrótce się stało, a teraz pakowałam walizkę na kolejny samotny wyjazd.

Siostrzyczko, nieźle wbiłaś mi tego faceta do głowy

– Naprawdę dobrze ci na wakacjach w pojedynkę? – dociekała siostra.

– Przecież nie jeżdżę na bezludną wyspę! Spotykam ciekawych ludzi, zwiedzam, wyłączam ze spraw firmowych, odpoczywam. A walizka ma kółka i sama się tacha – uśmiechnęłam się do niej. 

– No to baw się dobrze, ja muszę już lecieć – pocałowała mnie w policzek i pobiegła do swoich spraw.

Wciąż siedząc na dywanie, oparta o wieko walizy, zaczęłam rozmyślać nad naszą rozmową.

Jak by to było, gdybym spotkała bratnią duszę, kogoś, kto lubiłby podróżować tak jak ja? Gdybym mogła wymieniać wrażenia z tych podróży nie tylko z przygodnie spotkanymi ludźmi, ale z człowiekiem, który jest mi bliski? – zastanawiałam się. Potem wzięłam prysznic i poszłam wcześniej spać, bo nazajutrz czekał mnie pracowity dzień. 

– Niech przyśni mi się coś pięknego – mruknęłam sama do siebie, gasząc nocną lampkę.

Śniłam obrazowo jak nigdy, a gdy się obudziłam, wszystko dokładnie pamiętałam.

– Czy pozwoli pani, że pomogę z tą walizką? – zapytał mnie w tym śnie przystojny, brodaty brunet, gdy wysiadaliśmy z autokaru przed jednym z hoteli w Transylwanii. Choć nigdy wcześniej w Rumunii nie byłam, przestudiowałam dokładnie mapę naszej objazdowej wycieczki i we śnie wędrowałam po miejscach, które oglądałam na zdjęciach w internecie. Towarzyszył mi ów mężczyzna, pytając raz po raz, czy może mi pomóc z walizką. 

No, siostrzyczko, nieźle wbiłaś mi tego faceta do głowy, myślałam z rozbawieniem, jadąc rano do pracy. A podczas przerwy śniadaniowej zadzwoniłam do niej.

– Śnił mi się gość od walizki – oznajmiłam bez żadnego wstępu.

 Nie od razu zrozumiała, o co mi chodzi.

– Że co? – zapytała zdumiona. 

– Przez całą noc śniłam, że w Rumunii towarzyszy mi całkiem do rzeczy facet i przy każdej okazji rzuca się, by zająć się moją walizką – wyjaśniłam. 

– To nie przegap go, gdy się pojawi – siostra była rozbawiona moim snem.

Mężczyzna ze snu istnieje!

Następnej nocy przystojniak ze snu już do mnie nie powrócił. Budzik zadzwonił o w pół do szóstej rano, o siódmej byłam już na lotnisku, skąd rozpoczynała się moja podróż do Rumunii. Po przylocie przesiedliśmy się do busa, który był naszym środkiem transportu po kraju hrabiego Drakuli. Pomna snu, dyskretnie rozejrzałam się wokół. Ponieważ chętnego do zajęcia się moją walizką nie było, powierzyłam ją naszemu sympatycznemu kierowcy i zajęłam miejsce z przodu pojazdu. Obok mnie usiadła młoda dziewczyna, z którą błyskawicznie złapałam dobry kontakt i przez pierwsze trzy dni wycieczki trzymałyśmy się razem. A gdy następnego wieczoru nasz bus zatrzymał się przed hotelem w Hunedoarze, mieście znanym z obrosłego legendami gotyckiego zamku, a ja sięgałam po swoją walizkę, usłyszałam głos:

– Przepraszam, czy mógłbym pani pomóc?

Słowa te wypowiedział… brodaty brunet! Musiałam mieć mocno zaskoczoną minę, bo zaczął tłumaczyć:

– Lecieliśmy jednym samolotem. Słyszałem, jak ciekawie opowiadała pani o swoim pobycie w Egipcie. Ja też lubię podróżować.

– A nie śniłam się panu przypadkiem? – zapytałam z głupia frant.

Teraz on wyglądał na zaskoczonego, ale szybko odzyskał rezon, skłonił się przede mną i powiedział z uśmiechem:

– Do tej pory nie, ale od dziś obiecuję śnić o pani co noc.

W dalszej części rozmowy okazało się, że jest on z podobnej jak ja wycieczki, choć z innego miasta. 

– Po wspólnym locie mieliśmy inne trasy, ale teraz nasze grupy się łączą – był lepiej zorientowany ode mnie.

Rano czekał aż wyjdę z hotelu i znowu pomógł mi z walizką, a potem… wsiadł do naszego busa.

– Słyszałem, że jest u was wolne miejsce – wyjaśnił z niewinną miną, a moja dotychczasowa towarzyszka zaproponowała, by usiadł koło mnie.

– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałam ją na najbliższym postoju, w kolejce do damskiej toalety.

– No bo przecież jesteście znajomymi – powiedziała z przekonaniem. – Ale to urocze, gdy tak mówicie do siebie na „pan” i „pani” – dodała.

Gdy wyjaśniłam jej, że wczoraj zobaczyłam go po raz pierwszy w życiu – o śnie przezornie nie wspomniałam – chyba mi nie uwierzyła. A on już do końca podróży wiernie mi towarzyszył. I nie ukrywam, że okazał się wspaniałym kompanem, z imponującą wiedzą o świecie i świetnym poczuciem humoru. Dawno nie śmiałam się tak często, jak podczas rozmów z nim. 

Po przylocie do Polski on odjechał busem, który odwoził jego grupę do ich miasta, ja zaś wsiadłam do miejskiego autobusu i wróciłam do swojego mieszkania.

– Wypatrzyłaś gdzieś w Rumunii mężczyznę ze swojego snu? – zapytała kilka dni później siostra. 

– Ja nie, ale on wypatrzył mnie i tachał moją walizę – roześmiałam się.

Spojrzała na mnie niepewnie, jakby próbując ocenić, czy mówię serio. Ale nim zdążyłam coś dodać, moja komórka zasygnalizowała nadejście SMS-a. Zerknęłam na jego treść:

„Mam na oku wyprawę na rumuńską Bukowinę? Pojedziesz ze mną?” –  pytał mój wyśniony towarzysz podróży. Podsunęłam telefon siostrze.

– Ty nie żartujesz, naprawdę go spotkałaś! – wykrzyknęła. – Opowiadaj, jak było! – zażądała.

– No, zwyczajnie – próbowałam nieco ostudzić jej emocje. – Podszedł, zaproponował tachanie walizki, powiedział, że rozbawiło go moje gadanie w samolocie i chce mnie poznać. A potem przesiadł się do naszego busa i okazał całkiem sensowny.

– Ale to nadzwyczajne! Przecież ty go sobie wyśniłaś! – siostra zerwała się z kanapy, podbiegła do mnie i wycałowała w oba policzki. 

A potem dodała na wpół gderliwie:

– Dobrze, że on okazał się czujny, bo ty gotowa byłaś przegapić faceta, którego opatrzność wskazała ci we śnie! 

Wychodząc, rzuciła jeszcze zza drzwi:

– Nie zepsuj tego!  

Może okaże się, że wyśniłam sobie partnera na całe życie?

Obiecałam sobie, że się postaram. Pomyślałam też, że po raz pierwszy w życiu poczułam, że przeżywanie czegoś w towarzystwie drugiej osoby dodaje temu przeżyciu wartości. Rzecz w tym, że musi to być właściwa osoba. O podobnej wrażliwości, pasji, podobnym spojrzeniu na życie, poczuciu humoru. I zdaje się, że właśnie kogoś takiego spotkałam. Dlatego odpisałam – nie znając nawet szczegółów – że pojadę na tę rumuńską Bukowinę. Może okaże się, że wyśniłam sobie partnera nie tylko do wspólnych podróży, ale i do wspólnego życia? 

Czytaj także:
„Dałam sobie 2 szansę na miłość i czuję, że przegrałam. Choć mam narzeczonego, to wciąż jestem sama jak palec”
„Po rozwodzie nie miałam ochoty na romanse. Sylwestra planowałam spędzić w samotności, ale miłość sama zapukała do mych drzwi”
„Po wypadku przestałem szukać miłości, więc sama mnie znalazła. Udowodniłem, że miłośnik kotów, może być bestią w łóżku”

Redakcja poleca

REKLAMA