„Moja córka zrobiła ze mnie nianię. Podrzuca mi dzieci bez słowa i znika bez słowa podziękowania”

„Musiałam zareagować. Nie mogłam bać się własnej córki, przecież to chore”.
20.02.2024 18:30

Nie jestem stara. Powiedziałabym nawet, że jestem pełną wigoru babcią. Skakałam ze szczęścia, gdy na świat przyszło pierwsze dziecko mojej córki. Miałam wtedy dopiero 50 lat. Każde z kolejnych wnucząt było dla mnie szczęściem nie do opisania. 

Życie nie jest kolorowe

Wnuki, choć radosne, przysporzyły nam też wiele przykrości. Wszystko za sprawą swojej matki. Dzieci rosły jak na drożdżach, a ja przeczuwałam, że niebawem strace swoją emerycką wolność. Córka zapierała nam palec po palcu, aż w końcu stało się nieuniknione. 

— Mamo, szykują nam się zwolnienia w pracy, nie mogę sobie pozwolić, żeby siedzieć z dzieciakami w domu. Czy mogłabyś mi pomóc i przyjąć je pod swoje skrzydła?

— Co to za pytanie? Oczywiście, z miłą chęcią — jeszcze wtedy nie wiedziałam, na co się piszę. 

Szczerze, to na początku bardzo cieszyłam się z opieki nad dziećmi. Czułam, że zatęskniłam za wychowywaniem i opiekowaniem się nad maluchami. Jednak nie wszystko jest takie kolorowe

— Babciu! Pobawisz się z nami w chowanego? — krzyczała rozanielona Michalinka.

A zrobisz nam kompociku? — darł się wniebogłosy Michałek.

Ten lament to tylko początek kabaretu, który zaserwowały mi wnuki. Prałam, sprzątałam, gotowałam i tak na zmianę. Każdy mój dzień wyglądał niemal identycznie i był cięższą orką, niż praca na etacie. Powoli przestawało mi się to podobać. 

Mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, aż dobiliśmy do miesiąca. Poza tygodniową opieką, oczywiście cała rodzina mojej córki zwalała nam się na głowę również w weekendy, no bo przecież niedzielny obiadek najlepiej smakuje u mamy. Straciłam cierpliwość. 

 

Boję się jej reakcji

Któregoś dnia nie wytrzymałam i wzięłam mojego męża na rozmowę. 

— Mirek, ja tak dalej żyć nie mogę. Nie wyrabiam. Urabiam się po łokcie, a chciałam odrobinę odpocząć. Nie chcę wyjść na wyrodną babcię, ale mam już tego dosyć! — niemalże wykrzyczałam te słowa, a łzy cisnęły mi się do oczu. 

— Wiem, widzę, jak ciężko pracujesz. Musisz porozmawiać z naszą córką, nie widzę innej możliwości. 

— Boję się jej reakcji. Kocham te dzieciaki, ale one mnie wykończą. Jestem młoda, ale w takim tempie, za chwilę się zajadę. 

Musiałam zareagować. Nie mogłam bać się własnej córki, przecież to chore. Wiedziałam, że może nie ma złych intencji, a zachciało jej się wolności, ale to nie jest powód, żeby zawalać mnie robotą. 

Przy niedzielny obiedzie, gdy dzieciaki bawiły się zabawkami, wykorzystałam okazję. 

— Chciałam z wami o czymś porozmawiać... — zaczęłam nieśmiało. — Może to głupio zabrzmi, ale czuję się przez was wykorzystana. Nie mam chwili wytchnienia, bo ciągle zajmuję się wnukami. Dałam wam palec, a zabraliście całą rękę. Chciałam pomóc, a nie wyręczyć w wychowaniu. 

Widziałam jak córka i zięć są zbici z tropu i chyba nie od końca rozumieją moje słowa. Dlatego kontynuowałam. 

 

Wiem, że teraz będzie dobrze

— Kocham wasze dzieci. To wspaniałe maluchy, ale absorbujące niesamowicie dużo uwagi, jak każdy mały człowiek. Nie mam już tyle sił, co kiedyś. Musicie to zrozumieć. Jestem wycieńczona. 

— Mamo ja... nie wiem, co powiedzieć. Tak strasznie cię przepraszam. Chyba masz rację. Trochę zachłysnęłam się wolnością. Jest mi tak bardzo głupio.

— Nie musisz przepraszać, kochanie. Wystarczy, że teraz razem ustalimy pewne zasady i z pewnością uda nam się dojść do porozumienia. W dalszym ciągu chętnie będę zajmowała się dzieciaczkami, ale nie w tak dużym wymiarze godzin. 

— Tak, bez dwóch zdań. Zacznijmy od tego, że wezmę wolne na tydzień — rzucił zięć. — A ty, mamo, sobie odpoczniesz. Pomyślimy wspólnie nad harmonogramem tak, żeby każdy był zadowolony. 

Dziś wiem, że niepotrzebnie się bałam. Mam wspaniałe dzieci, wyrozumiałe, empatyczne, tylko troszkę się zagubiły. Wystarczyło wskazać im drogę, by zrozumiały moje uczucia. Czuję, że już teraz będzie dobrze

Czytaj także:
„Wieczorami mąż woli oglądać seriale, niż moje ciało. Nic na niego nie działa, więc chyba znajdę sobie kochanka”
„Moja praca to kołchoz i ciągłe śrubowanie norm. Zostało mi 5 lat do emerytury, ale chyba jej nie dożyję”
„Mój brat twierdzi, że zrujnowałem mu młodość, bo uczepiłem się go jak rzep psiego ogona. Zawsze czułem się gorszy”

 

Redakcja poleca

REKLAMA