Nigdy nie sądziłam, że moje małżeństwo zakończy się przez jeden głupi błąd. Kochałam Tomka i byłam mu wierna przez ponad 15 lat wspólnego życia. Niestety wszystko przekreśliła jedna impreza firmowa, na której dałam się omotać namiętności. Jedna noc z kolegą z pracy zniszczyła mi życie.
Byliśmy jak dwie połówki pomarańczy
– O której dzisiaj wrócisz? – zapytałam Tomka, który właśnie wszedł do kuchni. Spojrzałam na męża i kolejny raz w ciągu kilkunastu ostatnich lat pomyślałam, że mam ogromne szczęście.
– Postaram się jak najszybciej – odpowiedział mój mąż, całując mnie w policzek. – A dlaczego pytasz?
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Jednak niemal od razu zauważyłam w jego oczach wesołe iskierki i już wiedziałam, że nie zapomniał.
– Przecież nie mógłbym zapomnieć o naszej rocznicy – wyszeptał mi do ucha. A ja kolejny raz zrozumiałam, że mój mąż to największe moje szczęście.
Poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej. Jednak na samym początku nic nie wskazywało na to, że kiedyś będziemy razem. Tomek był przebojowy, zabawny i wiecznie uśmiechnięty. A ja? Byłam szarą myszką, która w książkach odnajdywała wszystko to, czego nie miała w realnym życiu. Ale los okazał się przewrotny. Na kilka dni przed maturą Tomek zaprosił mnie do kina i od tego czasu staliśmy się nierozłączni. Okazało się, że wbrew pozorom jesteśmy do siebie bardzo podobni i że od życia oczekujemy dokładnie tego samego. Dlatego szybko podjęliśmy decyzję o ślubie.
Od tego czasu minęło 15 lat. A my wciąż byliśmy szczęśliwi i bardzo w sobie zakochani.
– Masz szczęście – powiedziałam żartobliwie i dałam mężowi czułego kuksańca.
W głębi duszy doskonale wiedziałam, że nie mógłby zapomnieć o naszej rocznicy. Każdego roku bardzo uroczyście świętowaliśmy ten wyjątkowy dzień. I tym razem też tak było. Tomek zaprosił mnie na kolację, na której wręczył mi przepiękną bransoletkę. A ja czułam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że przez własną głupotę stracę to wszystko.
Ta impreza była początkiem końca
Tego dnia w pracy wszyscy rozmawiali tylko jednym.
– Słyszałaś najnowsze wieści? – zapytała mnie Gośka już od wejścia.
Pracowałyśmy razem już od niemal dekady i doskonale wiedziałam, że ona zawsze zna wszystkie firmowe plotki.
– Co miałam słyszeć? – zapytałam. Szczerze powiedziawszy mało interesowałam się firmowym życiem i byłam tą osobą, która o wszystkim dowiadywała się ostatnia.
– W tym roku szefostwo znowu zdecydowało się na imprezę firmową – powiedziała szeptem. A potem położyła palec na ustach i powiedziała, że to jeszcze nieoficjalna informacja. Przez kilka ostatnich lat naszą firmę omijały takie rozrywki. Najpierw była pandemia, a potem sytuacja finansowa firmy nie pozwalała na takie wydatki.
Niespecjalnie mnie to interesowało. Kilka lat temu byłam na jednej z takich imprez i nie wspominałam jej zbyt dobrze. Przez dwa dni większość towarzystwa nadużywała alkoholu i chowała się po pokojach, aby z dala od małżonków dobrze się zabawić. Mnie to nie interesowało i przez całą imprezę marzyłam tylko o tym, aby wrócić do domu i znaleźć się w ramionach własnego męża.
– Ja i tak nie wybieram się na taki wyjazd – powiedziałam Gośce. Koleżanka zrobiła wielkie oczy i popukała się w czoło.
– Żartujesz? – zapytała z niedowierzaniem. – Przecież to będzie super zabawa.
– I co z tego? – obojętnie wzruszyłam ramionami i ruszyłam w kierunku swojego stanowiska pracy.
Nawet do głowy mi nie przyszło, że ta impreza będzie momentem przełomowym. I to niestety nie pozytywnym. Gdybym mogła przewidzieć przyszłość, to nigdy bym na nią nie pojechała.
Jednak nie jestem jasnowidzem. A kiedy sekretarka szefa poprosiła o spisanie uczestników wyjazdu, to znalazło się tam moje nazwisko. Sama nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że przyda mi się trochę oddechu od codziennych obowiązków. A impreza firmowa miała mi to zapewnić.
– Zobaczysz, że będzie fajnie – powiedziała Gośka gdy tylko zobaczyła, że wpisałam się na listę.
Ja nie byłam tego taka pewna. Szybko zaczęły dopadać mnie wątpliwości. „Przecież wiadomo, co tam się będzie działo” – myślałam. Jednak nie zrezygnowałam z wyjazdu. I to był mój pierwszy błąd.
Poleciałam na słodkie słówka
Dzień przed wyjazdem na firmową imprezę zaczęłam się kiepsko czuć. I chociaż nie było to nic wielkiego, to jednak moje samopoczucie nie było najlepsze. Teraz sobie myślę, że może to był jakiś znak.
– Może powinnam sobie odpuścić ten wyjazd – powiedziałam Tomkowi. Właśnie pakowałam walizkę i cały czas nie byłam pewna, czy w ogóle powinnam tam jechać.
Tomek spojrzał na mnie z uśmiechem i mrugnął do mnie okiem.
– Boisz się zostawić mnie samego? – zapytał z uśmiechem. Roześmiałam się i rzuciłam w niego ręcznikiem. Doskonale wiedziałam, że mój mąż nigdy by mnie nie zdradził.
– Jedź i baw się dobrze – powiedział. – A jak wrócisz, to wynagrodzisz mi swoją nieobecność – roześmiał się. A ja stwierdziłam, że tak powinnam zrobić. I gdy następnego dnia dolegliwości żołądkowe odpuściły, to zjawiłam się na miejscu zbiórki.
Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że szefostwo naprawdę się postarało. Ośrodek był komfortowy i doskonale wyposażony. A do tego mieliśmy do swojej dyspozycji basen, siłownię i salon spa. Nie mówiąc już o alkoholu, który lał się strumieniami. Sama też nie wylewałam za kołnierz.
– Dobrze się bawisz? – usłyszałam męski głos obok siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam Marka – kolegą z innego działu, którego czasami spotykałam w firmowej stołówce.
– Świetnie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Czułam w głowie szum, który był spowodowany zbyt dużą ilością wypitych drinków.
– Możesz bawić się jeszcze lepiej – powiedział Marek z uśmiechem i zaciągnął mnie na parkiet.
Szybko odkryłam, że jest świetnym tancerzem. A to była dla mnie pewna odmiana. Mój mąż – przy wszystkim swoich niewątpliwych umiejętnościach – był tanecznym beztalenciem. Dlatego postanowiłam wykorzystać sytuację i wytańczyć się za wszystkie czasy. Nawet nie zauważyłam, kiedy te pląsy stawały się coraz bardziej namiętne, a Marek z każdym kolejnym tańcem przysuwał się do mnie coraz bardziej.
– Muszę ci powiedzieć, że zawsze mi się podobałaś – szepnął mi w pewnym momencie do ucha.
Nie mogłam zaprzeczyć, że trochę mi to zaimponowało. Byłam od niego co najmniej kilka lat starsza i podobało mi się to, że widzi we mnie seksowną kobietę. I pewnie dlatego nie protestowałam, gdy zaprosił mnie do swojego pokoju. W tamtym momencie przestałam myśleć racjonalnie. Liczyło się tylko to, że młodszy i przystojny facet patrzy na mnie tak, jakbym była jakąś boginią. I nawet nie pomyślałam, że dla niego to tylko dobra zabawa.
Po wszystkim nieco oprzytomniałam. „Co ja zrobiłam?” – pomyślałam przerażona. Szybko pozbierałam swoje rzeczy i po cichu wymknęłam się z pokoju, w którym dałam się ponieść namiętności. Przez resztę nocy nie mogłam zmrużyć oka. Z brutalną szczerością uświadomiłam sobie, że właśnie popełniłam największy błąd w życiu. Jednak było już za późno, a czasu nie dało się cofnąć.
Nie chciał mnie więcej widzieć
Po powrocie do domu nie mogłam się pozbierać. Przez cały czas rozpamiętywałam swoją zdradę.
– Ostatnio jesteś jakaś dziwna. Stało się coś? – zapytał mnie któregoś wieczoru Tomek.
Spojrzałam na niego i nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony nie chciałam, aby dowiedział się o tym co zrobiłam, ale z drugiej wiedziałam, że nie będę potrafiła żyć w takim kłamstwie.
– Nie, nic – powiedziałam jednak. – Jestem po prostu zmęczona – dodałam. I na poczekaniu wymyśliłam jakieś kłamstwo o tym, że firma zyskała nowy projekt i w związku z tym mam bardzo dużo pracy.
– Musisz odpocząć – powiedział mój mąż z troską. – Idź się połóż, a ja przygotuję ci herbatę i twój ulubiony deser – dodał. A ja patrzyłam na niego i czułam, jak moje serce rozpada się na pół. Wiedziałam, że nie będę w stanie okłamywać Tomka.
Kilka dni później spotkałam na korytarzu Marka.
– Powtórzymy to, co miało miejsce na wyjeździe? – zapytał z kokieteryjnym uśmiechem.
– Musimy o tym zapomnieć – powiedziałam nerwowo i szybko poszłam w swoją stronę.
– Jak chcesz. Ale jakbyś zmieniła zdanie, to daj znać – usłyszałam jeszcze za plecami śmiech Marka.
Przyspieszyłam kroku i z mocno bijącym sercem schowałam się do łazienki. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Po powrocie do domu powiedziałam Tomkowi, że musimy porozmawiać.
– Zdradziłam cię – powiedziałam wprost.
Potem zaczęłam tłumaczyć, że to był tylko jednorazowy skok w bok, który nie miał żadnego znaczenia. Jednak Tomek nie chciał tego słuchać. Odwrócił się na pięcie i opuścił nasze mieszkanie. Jeszcze przez kilka kolejnych godzin miałam nadzieję, że wszystko sobie przemyśli i ostatecznie spróbuje mi wybaczyć. Nic z tego.
– Nie chcę cię więcej widzieć – powiedział mi następnego dnia. Wrócił do domu z samego rana i spakował swoją walizkę.
– Ale... – nie wiedziałam, co powiedzieć. Tak bardzo kochałam Tomka, a on właśnie łamał mi serce.
– Nic nie mów – usłyszałam szorstki głos swojego męża. – Zdradziłaś mnie, a ja nigdy ci tego nie wybaczę – powiedział. A potem wyszedł i zakończył 15 lat naszego wspólnego życia.
Kilkanaście dni później dostałam pozew o rozwód. Przepłakałam kilka godzin, ale wiedziałam, że Tomek nie zmieni zdania. Zresztą nie mogę mieć do niego pretensji. To ja zdradziłam. Przez jeden głupi błąd straciłam mężczyznę, którego kochałam najbardziej na świecie.
Marta, 44 lata
Czytaj także:
„Żona i kochanka jednocześnie urodziły mi dzieci. Inni cieszyliby się z takiej kumulacji jak w totolotku, ale nie ja”
„Odkąd teść zmarł, teściowa ma się za moją przyjaciółkę. Pożycza ciuchy i chce, bym uczyła ją nowych ruchów w sypialni”
„Poszłam na łowy do lumpeksu, a wróciłam w samych majtkach. Ktoś oskubał mnie do suchej nitki”