„Jako samotna matka uznałam wygraną w totka za błogosławieństwo. Niestety pieniądze zawsze przyciągają problemy”

Matka z synkiem fot. iStock by Getty Images, tatyana_tomsickova
„Cyfry migotały mi przed oczami na monitorze, aż w końcu udało mi się wyraźnie zobaczyć ten jeden, kluczowy numer na losie spoczywającym przy klawiaturze. Dłonie mi się trzęsły. Nie mogłam w to uwierzyć, ale jednak to była prawda”.
/ 29.12.2024 20:30
Matka z synkiem fot. iStock by Getty Images, tatyana_tomsickova

– Chodź jeść! – zawołałam do syna, rozkładając posiłek na dwóch talerzach. Michał tylko przytaknął, całkowicie pochłonięty grą na swoim tablecie.

Bycie mamą bez partnera to ciężki kawałek chleba, a w ostatnim czasie moje życie stało się jeszcze trudniejsze. Odkąd zwolnili mnie z kawiarni, ledwo wiązałam koniec z końcem. Samodzielne utrzymywanie i wychowywanie ośmioletniego chłopca okazało się ogromnym wyzwaniem, któremu coraz ciężej było sprostać. Sterty niezapłaconych faktur i kiepskie szanse na zatrudnienie sprawiały, że z dnia na dzień czułam się coraz bardziej bezradna.

To była ostatnia deska ratunku

Siedziałam sama w kuchni późnym wieczorem, gdy mój syn, Michał, już dawno spał. Patrzyłam na stertę rachunków do zapłaty i czułam, jak opuszczają mnie siły. W tej beznadziejnej sytuacji do głowy wpadł mi tylko jeden pomysł – zdawałam sobie sprawę, że to szaleństwo, ale wydawał się jedyną szansą.

Los na loterii. Rozum mi podpowiadał, że prawdopodobieństwo wygranej jest znikome, ale byłam tak zdesperowana, że postanowiłam zaryzykować. Kolejnego dnia, robiąc zakupy w osiedlowym sklepie, wydałam resztę swojej gotówki z portfela na kupon.

Przekroczyłam próg mieszkania, czując jednocześnie zażenowanie i iskierkę optymizmu. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ten spontaniczny zakup może wywrócić moje życie do góry nogami. Kolejnego dnia, kiedy zasiadłam do komputera sprawdzić wyniki losowania, czułam, jak wali mi serce. Gdzieś w głowie tliła się nadzieja na szczęśliwy traf, chociaż rozsądek szeptał, że to prawie niemożliwe.

Cyfry na monitorze zdawały się wirować zanim wreszcie zdołałam się skoncentrować na kuponie spoczywającym przy klawiaturze. Dłonie zaczęły mi się trząść podczas sprawdzania liczb. Każda kolejna się zgadzała. Wydawało się to nieprawdopodobne, ale jednak...

Pierwszy raz coś wygrałam

Na chwilę wstrzymałam oddech. Świadomość, że kłopoty z pieniędzmi nareszcie się rozwiązały, sprawiała mi jednocześnie ogromną radość i przytłaczała mnie. Michał wpadł do kuchni, ale gdy zobaczył moje zapłakane oczy, stanął jak wryty.

Mamo, dlaczego płaczesz? – zapytał, kładąc swoją malutką rączkę na moim ramieniu.

– To nic takiego, skarbie... wszystko jest dobrze – odpowiedziałam roztrzęsionym głosem. W jaki sposób miałam wytłumaczyć mojemu dziecku, że właśnie doświadczyliśmy cudu?

Poczułam mieszane uczucia. Z jednej strony ogromna radość, ale zaraz potem dopadły mnie wątpliwości. Ten wielki zastrzyk gotówki, który miał być odpowiedzią na wszystkie moje kłopoty, zaczął mnie niepokoić. Ja, zwykła matka samotnie wychowująca dziecko, dotąd skupiona głównie na tym, żeby starczyło do pierwszego – nagle mam ogarnąć takie pieniądze?

Zaczęłam się martwić różnymi rzeczami – że te środki jakoś przepadną, że podejmę niewłaściwe wybory, że moje dotychczasowe życie wywróci się do góry nogami, a znajomi zaczną się inaczej do mnie odnosić. W głowie kołatała się myśl – czy przypadkiem ta wygrana nie przysporzy mi jeszcze większych zmartwień?

Ta noc była koszmarem – bez przerwy się wiercąc, nie mogłam dojść do ładu z własnymi myślami. Miałam wrażenie, że stoję nad urwiskiem i zaraz zrobię krok w pustkę. Moje życie wywróciło się do góry nogami, a ja nie wiedziałam, czy dam sobie z tym radę.

Kiedy wstał nowy dzień i trochę się uspokoiłam, zdecydowałam się porozmawiać z moją przyjaciółką, Anią. Umówiłyśmy się w kawiarence, gdzie zawsze lubiłyśmy przesiadywać i gadać o byle czym. Tego dnia jednak miałam jej przekazać coś, co wciąż nie mieściło mi się w głowie.

– Ania, to będzie szok... Trafiłam główną wygraną w totka – wyszeptałam ledwo słyszalnie.

Koleżanka wpatrywała się we mnie z osłupieniem, zanim wyrwała do przodu i mocno mnie przytuliła.

Julita, to po prostu wspaniałe! Teraz wszystkie twoje kłopoty znikną jak ręką odjął!

Jej radość była naprawdę zaraźliwa, jednak zauważyłam, że po krótkiej chwili jej mina nieco zrzedła.

– Co się stało? – spytałam z niepokojem.

Musiałam brać to pod uwagę

– Jasne, że to świetna nowina, bez dwóch zdań. Tylko wiesz... musisz na siebie uważać. Wygrana może odmienić życie, i to niekoniecznie w dobry sposób. Kojarzysz tego gościa z naszej miejscowości? Ten, co też trafił w loterii, a po paru latach było z nim gorzej niż zanim wygrał?

To, co powiedziała, podziałało na mnie otrzeźwiająco. Nie mogłam się nie zgodzić z jej opinią. Słyszałam już nieraz o przypadkach osób, które przez własną głupotę straciły wszystko. Rozumiałam, że Ania próbuje zapobiec, bym popełniła podobny błąd.

– Podejdź do tego wszystkiego z rozwagą. Nie rób niczego pod wpływem chwili. A może warto by skonsultować się z doradcą finansowym? Z kimś, kto pokieruje twoimi inwestycjami?

– Zgadzam się z tobą – przytaknęłam, doceniając jej dobre intencje. – Zrobię wszystko, żeby te pieniądze nie przyniosły mi nieszczęścia.

Zaczęłyśmy rozmawiać zupełnie inaczej. Zastanawiałyśmy się wspólnie nad tym, czym właściwie jest prawdziwe bogactwo i jak nie stracić zdrowego rozsądku, kiedy ma się dostęp do tak dużych pieniędzy. Ania, mimo że sama miała mieszane uczucia – od zadowolenia po niepokój – była dla mnie ogromnym wsparciem. Dotarło do mnie wtedy, że największym skarbem jest możliwość liczenia na kogoś takiego jak ona.

Zdając sobie sprawę, że sama nie dam rady ogarnąć tej sytuacji, rozpoczęłam poszukiwania eksperta, który pomógłby mi odpowiednio gospodarować nowo otrzymanym majątkiem. Los szybko podsunął mi rozwiązanie – dostałam zaproszenie od Tomasza, specjalisty od finansów, którego polecił mi znajomy, gdy poprosiłam go o wskazówki.

Umówiliśmy się z Tomaszem w modnym lokalu w sercu miasta, gdzie mieliśmy porozmawiać o moich sprawach. Od razu zwróciłam uwagę na jego wygląd – był wysoki, atrakcyjny, w dojrzałym wieku i emanował niezwykłą pewnością siebie. Ujął mnie jego życzliwy uśmiech i przekonujący sposób prowadzenia rozmowy.

– Po pierwsze chcę ci pogratulować. Taka wygrana to wspaniała okazja do zapewnienia lepszego jutra tobie i twojemu synowi – powiedział przyjaznym głosem, choć czułam, że za tą rozmową kryje się coś więcej.

– Bardzo dziękuję – odparłam, próbując nie okazywać zdenerwowania. – Szczerze mówiąc, kompletnie nie wiem, jak się za to zabrać.

Każdy by się tak czuł na twoim miejscu. Po to właśnie tu jestem – odpowiedział Tomasz, rozkładając papiery i przedstawiając mi możliwości ulokowania pieniędzy.

Widać było, że zna się na rzeczy, jednak podczas naszej rozmowy coraz bardziej rzucało mi się w oczy, że za bardzo się ekscytuje możliwością mojego rozwoju i sukcesu.

Byłam przesadnie czujna

Z każdym następnym spotkaniem Tomasz uczył mnie wszystkiego o finansach, a przy okazji coraz mocniej wkraczał w moje prywatne sprawy. W miarę upływu czasu zauważyłam, że rosnąca liczba osób nagle zaczęła się mną interesować z powodu mojej wygranej. Nawet ludzie, których znałam od dawna, zmienili swoje podejście do mnie i próbowali się zbliżyć, pewnie myśląc o możliwych profitach.

Musisz uważać na siebie, Julita – przestrzegał mnie Tomasz, choć sam paradoksalnie był przykładem takiej osoby, która zmieniła swoje nastawienie. – Dużo ludzi będzie próbowało wykorzystać twoją wygraną.

Patrząc mu w oczy zauważyłam, że pod pozorem zmartwienia kryje się zwykła zachłanność. To, co mówił, było niby zgodne z prawdą, ale teraz brzmiało zupełnie inaczej. Powoli zdawałam sobie sprawę, że moje nowe życie wymaga znacznie większej ostrożności – nie tylko w sprawach pieniędzy, ale głównie w kontaktach z innymi. Z dnia na dzień przestałam być po prostu kobietą wychowującą samotnie dziecko, a stałam się kimś z milionami na koncie – i to przewróciło mój świat do góry nogami.

Mijały kolejne dni, a ja coraz lepiej rozumiałam, że szczęśliwy los w loterii przyniósł nie tylko szanse i możliwości, lecz także komplikacje. Znajomi i przyjaciele zmienili swoje nastawienie. Teraz patrzyli na mnie głównie przez pryzmat pieniędzy.

Z dnia na dzień ludzie zaczęli zwracać na mnie wyjątkową uwagę, licząc, że dostaną ode mnie kasę albo jakieś wsparcie finansowe. Moje kontakty ze znajomymi też się zmieniły. Co prawda Ania wciąż była moją najbliższą kumpelą, ale dało się wyczuć, że trochę jej przeszkadza mój nowy status materialny, przez co czasem pojawiały się między nami spięcia. A Tomasz? On nagle zaczął mi przedstawiać różne propozycje inwestycyjne, które, jak się później okazało, miały przynieść korzyści głównie jemu.

Dopiero po jakimś czasie zaczęłam zauważać ciemniejszą stronę tego, że wygrałam. Pojawiły się kłopoty z prawem i pieniędzmi. Te wszystkie rzekomo świetne „inwestycje” przynosiły teraz same straty, a ja miałam coraz więcej wątpliwości co do tego, czy dobrze zrobiłam, ufając Tomaszowi. Powoli docierało do mnie, że osoby z mojego otoczenia, które darzyłam zaufaniem, mogą tak naprawdę kierować się własnymi, niekoniecznie czystymi intencjami. To sprawiało, że czułam się bardzo osamotniona.

– Słuchaj, Julita... – powiedziała kiedyś Ania gdy podzieliłam się z nią swoimi wątpliwościami. – Czasem pozory mylą. Nie daj się zaślepić kasie i nie strać tego, co naprawdę się liczy.

Zrozumiałam sens tych słów na nowo

Z czasem dotarło do mnie, że większy stan konta wcale nie przyniósł mi radości. Właściwie było odwrotnie – przestałam się czuć jak u siebie tam, gdzie wcześniej był mój dom, a ludzie, których traktowałam jak najbliższych, stali się dla mnie jacyś dalecy.

Każdego dnia toczyłam ze sobą walkę. Cieszyłam się ogromnie z szansy, którą dała mi wygrana, ale jednocześnie bałam się tego, co przyniesie jutro.

Kiedy pierwsze podniecenie związane z wygraną zaczęło się uspokajać, dotarło do mnie, że potrzebuję na nowo poukładać swoje priorytety i przemyśleć sens mojego życia. Bo chociaż napływ gotówki odmienił moje codzienne funkcjonowanie, to nie wpłynął na moją osobowość ani na rzeczy, które są w życiu naprawdę istotne.

Siedząc razem z Michałem na parkowej ławce, tego dnia uznałam, że nadszedł odpowiedni czas na szczerą rozmowę o ostatnich wydarzeniach.

– Słyszałeś już pewnie o tym, że udało mi się wygrać sporą sumę pieniędzy? – zagadnęłam, starając się użyć prostych słów, które mój mały syn zrozumie.

– No tak, mamusiu. To teraz będziemy mieli dużo pieniążków? – zapytał, wpatrując się we mnie szczerym, dziecięcym wzrokiem.

– W sumie tak – odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. – Jednak chcę ci powiedzieć o czymś istotnym. Za pieniądze da się kupić mnóstwo rzeczy, ale niektórych najważniejszych spraw nie kupisz nawet za największą sumę.

– Co masz na myśli? – spytał zaciekawiony, przysuwając się w moją stronę.

Weźmy choćby szczerą przyjaźń, uczucie do drugiej osoby, wspólne chwile... – mówiłam, podczas gdy on z uwagą mnie słuchał. – Pieniądze mogą ułatwić życie, ale prawdziwą radość daje nam obecność bliskich osób i wzajemna miłość.

Patrząc, jak uważnie chłonie każde moje słowo, czułam, że ta wymiana zdań będzie jednym z tych wspomnień, które pozostają w sercu na zawsze.

– To znaczy, że najcenniejsze jest nasze bycie razem, prawda? – zapytał Michał z promiennym uśmiechem.

– Właśnie tak, synku – odpowiedziałam, również się uśmiechając. – Nigdy nie zapominaj, że mamusia kocha cię najbardziej na świecie.

Moje priorytety zaczęły się zmieniać i układać na nowo. Postanowiłam skupić się na tym, co naprawdę się liczy – na Michale i kilku wiernych przyjaciołach, którzy zawsze byli obok, bez względu na okoliczności. To właśnie oni pomogli mi oswoić się z moją sytuacją. W końcu dotarło do mnie, że chociaż pieniądze odmieniły moje życie, to nie one określają, kim jestem.

Udało mi się pozostać sobą

Dzisiaj, wkraczając w kolejny etap życia, czuję się pełna optymizmu i siły do działania. Los sprawił, że wygrana w totka, pomimo różnych trudności po drodze, okazała się momentem przełomowym. Nie tylko zapewniła nam stabilność finansową, ale też dała mi szansę na lepsze zrozumienie prawdziwych wartości w życiu.

Zamierzam przekazywać część środków na fundacje charytatywne, szczególnie te, które niosą pomoc dzieciom wychowującym się z jednym rodzicem. Mam nadzieję, że moje wsparcie pomoże uczynić rzeczywistość choćby odrobinę lepszą.

Za najważniejszy cel obrałam sobie zainwestowanie w przyszłość i wykształcenie Michała. Chciałabym, żeby mógł rozwijać swoje pasje i studiować to, co naprawdę go ciekawi, nie przejmując się finansami. Zależy mi na tym, by zrozumiał, że największym skarbem są nie pieniądze, a zdobyta wiedza, przeżyte doświadczenia i kontakty z ludźmi.

Teraz, kiedy patrzę na moje zamierzenia, dociera do mnie, że kasa wcale nie jest kluczem do radości. To wewnętrzny spokój, uczucia do bliskich i satysfakcja z życia wśród wartościowych osób dają nam prawdziwe zadowolenie. Pieniądze to jedynie środek pomagający spełniać nasze pragnienia, ale najważniejsze jest to, jakimi jesteśmy ludźmi i jakie zasady wyznajemy.

Julita, 30 lat

Czytaj także:
„Mój syn ma 30 lat i zbiera plastikowe figurki. Nie mam pojęcia jak zmajstrował dziecko, bo chyba nie mieczem świetlnym”
„Żona chce bym rzucił pracę i został biznesmenem, bo mało zarabiam. Nie rozumie, że z karpia nie zrobi się złotej rybki”
„Na Święta opadł mi nie tylko sernik, ale też ramiona. Wystarczyło, że zobaczyłam, co zrobił mąż”

Redakcja poleca

REKLAMA