„Jako samotna matka nie miałam nadziei na miłość. Los cudownie mnie zaskoczył w bardzo dziwnych okolicznościach”

Samotna matka fot. iStock by GettyImages, Drazen_
„Od wróżki wyszłam wściekła. Mogłam sobie sama za darmo przepowiedzieć, że nie spotkam nikogo, dopóki nie wyjdę ze swojej piwnicy. Zamiast tego, straciłam dużo pieniędzy i ostatnie resztki nadziei, że jeszcze kiedyś ktoś mnie rozpali”.
/ 20.03.2024 11:15
Samotna matka fot. iStock by GettyImages, Drazen_

Muszę przyznać, zaczęłam się nieco uzależniać od wizyt u wróżki. Gdy tylko w moim życiu działo się coś złego lub ważnego, natychmiast dzwoniłam do pani Nadii i ustalałam termin spotkania. Zazwyczaj prawie wszystko, co mi wróżyła, okazywało się prawdą. No tak w osiemdziesięciu-dziewięćdziesięciu procentach. Ale to, co usłyszałam od niej ostatnio...! No cóż. Mówiąc wprost, postanowiłam, że już nigdy nie zapłacę za wróżenie.

Los mi nie sprzyjał

Poprzedniego roku w lutym, odwiedziłam panią Nadię. Wydawało mi się, że przez ostatnie siedem lat nie stało się w moim życiu nic dobrego. Byłam samotną matką. Mieszkałam w domu, który otrzymałam po podziale majątku. Pracowałam ciężko. Miałam tak dużo obowiązków, że każdego wieczora byłam po prostu wykończona.

Często, ze złością, myślałam o swoim byłym mężu, który po prostu nas zostawił i prowadził kawalerskie życie. Widział córkę raz na dwa tygodnie, zawsze w soboty, a resztę czasu przeznaczał dla siebie. Także dla nowej rodziny – o czym dowiedziałam się dwa lata po zakończeniu małżeństwa.

– Zobacz tylko! – narzekałam podczas rozmów z Beatą, moją przyjaciółką. – Mężczyźni tak łatwo potrafią przeskoczyć z jednych kapci do drugich. A co z kobietą? Praca, dom, dziecko i nawet nie ma chwili, aby kogoś poznać.

– Na pewno kogoś znajdziesz – próbowała mnie pocieszyć Beata. – Kiedy tylko przyjdzie odpowiedni moment.

– Tak. Jasne – pukałam się w głowę. – I jak myślisz, gdzie go spotkam? Chyba na randce z piecem. Jak sądzisz?

Bez cienia wątpliwości mogłam powiedzieć, że to chyba na ten piec poświęcałam najwięcej mojego czasu wolnego. Wcześniej to mój mąż dbał o ogrzewanie domu. Ja nigdy nie miałam do tego serca i musiałam przy tym przeklętym urządzeniu spędzić nawet dwie godziny. Węgiel nie chciał się zająć, ogień ciągle gasł, a ja zasypiałam z rękami czarnymi od sadzy.

Czułam się tak wykończona, że pewnego razu po prostu wybrałam numer Nadii. Potrzebowałam usłyszeć jakieś pozytywne wiadomości, bo miałam wrażenie, że inaczej zwariuje.

Zdecydowałam się odwiedzić wróżkę

Wierciłam się na krześle niczym małe dziecko. Z ciekawością obserwowałam, jak rozkłada karty i co chwila dopytywałam wróżkę, czy widzi jakieś pozytywy w tym układzie kart.

– Pani jest dzisiaj bardzo niespokojna – Nadia odganiała się ode mnie. – Ale tak, mam do przekazania pani dobrą nowinę. Ktoś się niedługo pojawi w pani życiu.

– Serio? A gdzie go spotkam? – podchwyciłam temat.

Nadia skoncentrowała się, zamknęła oczy i zaczęła mówić, że widok jest mało wyraźny, jakby patrzyła na ciemne, przysłonięte miejsce. Ciemne i... pełne dymu.

– To pewnie moja piwnica – wymamrotałam głównie do siebie, usiłując zdobyć od Nadii więcej informacji, ale ona powiedziała, że nic więcej nie widzi.

Od wróżki wyszłam wściekła. Mogłam sobie sama za darmo przepowiedzieć, że nie spotkam nikogo, dopóki nie wyjdę ze swojej piwnicy. Zamiast tego, straciłam dużo pieniędzy i ostatnie resztki nadziei, że jeszcze kiedyś ktoś będzie rozpalał dla mnie piec. Uroczyście przysięgłam sobie, że więcej nie odwiedzę Nadii.

Całą zimę męczę się z tym piecem

Większość zimy upłynęło mi na domowych obowiązkach i zmaganiach z piecem w piwnicy. Zaczęłam się zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak, skoro nie mogłam sobie poradzić z ogrzaniem domu. Przecież to wszystko powinno być proste. Wkładam węgiel, zapalam i po chwili cały dom jest ciepły.

– Czy to możliwe, że piec jest uszkodzony? – zapytała pewnego dnia Beata. – Wezwij specjalistę... A może to wina złej jakości węgla?

– A może po prostu jestem totalną sierotą – odpowiedziałam.

Dwa dni później, kiedy popłakałam się po walce z niesprawnym piecem, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Wyszukałam pierwszy dostępny numer w przeglądarce i zadzwoniłam. Uprzejmy mężczyzna, mimo dość późnej pory, wyjaśnił, że przyczyn niesprawności pieca może być wiele. Zasugerował, że przyjedzie to sprawdzić następnego dnia.

– No faktycznie nie tak to powinno wyglądać – powiedział, witając mnie na progu, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. – Ma Pani na twarzy smugę sadzy.

Przez chwilę spojrzałam w lustro i oczyściłam skórę, a następnie zaprowadziłam go do piwnicy.

– To jego wina – wskazałam na kąt pomieszczenia. – Z jego powodu całe dnie spędzam, w tej cholernej piwnicy

Specjalista uśmiechnął się i oznajmił:

– Nie możemy na to pozwolić. Zaraz coś wymyślimy.

Przez jakiś czas milczał, a potem zadał mi mnóstwo nietypowych pytań. Starałam się odpowiadać jak najtrafniej.

– Cóż, wygląda na to, że mamy kłopot. Właściwie to dwa kłopoty – po krótkiej chwili wyszedł zza pieca i usiadł na starej wannie. – Pierwszy jest bardziej poważny. Trzeba wymienić jeden element, ponieważ został już mocno wyeksploatowany i stąd prawdopodobnie bierze się większość pani problemów. Piec nie działa, ponieważ jest zepsuty...

– A drugi? – pytałam.

– Zwyczajny. Pali pani najtańszym węglem, a to, co jest tanie...

– Rozumiem, rozumiem. Tylko niech pan spróbuje utrzymać taki duży dom i jeszcze kupować kaloryczny węgiel! – westchnęłam.

– Wiem, to nie jest proste... – mężczyzna skinął głową. – Kiedy zdecyduje się pani na spotkanie celem wymiany elementów, przywiozę pani trochę mojego węgla i zobaczy pani, że inwestycja czasem się opłaca. Dodatkowo zima prawie dobiegła końca – uśmiechnął się i wyjął kalendarz.

Nadia miała sto procent racji

Dwa dni później, miałam się ponownie spotkać z panem Sławkiem. Żywiłam wielką nadzieję, że wszystkie moje problemy w końcu się skończą i nie będę musiała spędzać większości swojego czasu w piwnicy. Specjalista pojawił się na czas. Gdy próbowałam go zaprowadzić do piwnicy, oznajmił, że już zna trasę i zasugerował, abym odpoczęła, poczytała gazetą i wypiła kawę.

– Tak. Mam już dosyć tych randek z piecem! – wyrwało mi się mimowolnie.

Pan Sławek zareagował głośnym śmiechem, a potem zaciekawiony zapytał, czy naprawdę jest aż tak źle.

– Do tej pory, każde rozpalanie pieca zabierało mi co najmniej dwie godziny. Jeżeli pan jest w stanie to zmienić, będę niezmiernie wdzięczna. Naprawdę wdzięczna! – odparłam.

– Wystarczy, że zaproszę panią po pracy na kawę i pokaże, jak obsługiwać piec – odpowiedział z uśmiechem i zszedł do piwnicy.

Po godzinie, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, dowiedziałam się, jak poprawnie obsługiwać, piec. Kiedy ten natychmiast się rozpalił, ze szczęścia omal nie skoczyłam Sławkowi na szyję.

– O rety! Gdybym tylko wiedziała, że problem leży w wymianie elementów, nie męczyłabym się tak długo! Jestem naprawdę, ale to naprawdę, wdzięczna. Proszę. Niech pan wypije ze mną kawę.

Nie udało nam się wypić tej kawy. Dopiero co usiedliśmy z kubkami, gdy pan Sławek dostrzegł, że karnisz w kuchni jest poluzowany. Pomimo moich sprzeciwów, zdecydował się go naprawić.

– Czy aż tak bardzo widać, że jestem samotną matką z dzieckiem? – zapytałam z ciekawością.

– No, trochę... – odparł, drapiąc się po czubku głowy. – Listwy podłogowe do wymiany. Meble w kuchni też wymagają drobnych poprawek... – przeglądał ciekawie moją kuchnię. – Mogę wpaść pewnego dnia i naprawić co trzeba.

– Z przyjemnością przyjmę cię na kawę. A może… zaceruje te twoje spodnie? – zasugerowałam, pokazując na oderwaną kieszeń.

Po dwóch miesiącach skontaktowałam się z Nadią i powiedziałam, że jej przepowiednia się spełniła. Powiedziałam, że naprawdę spotkałam wymarzonego mężczyznę w tej cholernej piwnicy. Nie wspomniałam jej jednak, że kiedy ze Sławkiem podjęliśmy istotne decyzje dotyczące naszej przyszłości, miałam ochotę pocałować, piec.

Czytaj także:
„Poświęciłam prawdziwą miłość dla pieniędzy innego i to był błąd. Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu”
„Moja matka doprowadza mnie do szału. Wzięłam to niewdzięczne babsko pod swój dach, a ona ciągle marudzi”
„20 lat nie wiedziałem, że mam córkę. Moja była uznała, że jestem za biedny na bycie ojcem”
 

Redakcja poleca

REKLAMA