W moim małżeństwie nie działo się ostatnio najlepiej. Staliśmy się sobie obcy, prawie przestaliśmy ze sobą sypiać. Zośka ciągle chodziła naburmuszona, a mnie odechciało się już wnikać, co tym razem wprawiło ją w zły humor. Bo też nie wydarzyło się nic konkretnego – oboje pracowaliśmy, całkiem zgrabnie wiążąc koniec z końcem; dzieciaki chowały się zdrowo i nieźle uczyły, wszystko było okej…
No, może poza jednym
„Albowiem prysły zmysły” – jak śpiewała niezapomniana Irena Kwiatkowska. Niby nic dziwnego po dwunastu latach małżeństwa, ja jednak wciąż miałem swoje potrzeby! Właśnie dlatego zalogowałem się na tym czacie.
Najpierw pisałem z ciekawości, potem już z coraz większym zaangażowaniem. Niestety, dziewczyny nie chciały przenosić pogawędek poza bezpieczny czat. W większości były mężatkami, trafiło się też kilka singielek, jednak zbyt zdesperowanych jak na mój gust.
W końcu zacząłem pisać z niejaką Zuzanną
Tak mi się przedstawiła, choć nie byłem pewien, czy to jej prawdziwe imię; ja także nie podałem swojego. Nie bardzo chciała mówić o prywatnych sprawach. Gadaliśmy o aktualnej sytuacji w kraju (była nieźle zorientowana), współczesnym kinie (lubiła je tak jak ja), trochę o emocjach. Gdzieś po tygodniu przeszliśmy w końcu do rzeczy, czyli prywatnych rozmów.
Zuzanna też była w związku. I też im się coś wypaliło. Nie chciała jednak romansu. Za bardzo się bała, że wtedy już bezpowrotnie straci szansę na odzyskanie uczuć partnera. Jak dobrze ją rozumiałem!
Godzinami rozmawialiśmy o przyczynach naszego położenia. Długi staż, zwyczajne, mało pasjonujące życie, monotonny seks. Byliśmy tak do siebie podobni! Powiedziałem jej o moich fantazjach, ona wyjawiła mi swoje… Po miesiącu korespondencji zauważyłem, że myślę o Zuzannie coraz częściej. Że właściwie nie ma chwili, abym nie wyobrażał sobie, co teraz robi, jak wygląda, w co i czy w ogóle jest ubrana… Cały szkopuł w tym, że ona nie chciała przysłać mi swojego zdjęcia.
„Czy tak nie jest ciekawiej? – pytała. – Możesz wyobrażać mnie sobie na różne sposoby, ja Ciebie także. A rzeczywistość mogłaby wszystko zepsuć”.
Może i było w tym trochę racji
Jestem jednak facetem, a męska wyobraźnia ma swoje granice. Chciałem więc dowiedzieć się, czy moje wyobrażenia choć odrobinę przystają do rzeczywistości. Gdy napisała, że jest szczupłą, dość wysoką kobietą o ciemnych oczach, uspokoiłem się, a nawet ucieszyłem. Zawsze lubiłem ciemnowłose, zgrabne laski – z taką się właśnie ożeniłem.
Na myśl o żonie trochę przygasłem, ale przecież to, co łączyło mnie z Zuzanną, to nie była żadna zdrada, najwyżej flirt. No i taka wzajemna pomoc: w końcu nikt nie zrozumie cię lepiej od człowieka, który przechodzi to samo.
Miałem swój komputer, żona swojego laptopa, żadne drugiemu nie zaglądało, co robi w Internecie. Ja tłumaczyłem się zaległymi zleceniami z pracy, żona mówiła, że rozmawia na gadu-gadu z przyjaciółką. Niby razem, w jednym domu, a jednak czułem się strasznie samotny. Dopiero gdy logowałem się na czat i znajdowałem Zuzannę, nastrój mi się poprawiał.
Gorzej, że zacząłem na serio fantazjować
Z rzadka, gdy kochałem się z żoną, myślałem o Zuzannie. Czy z nią byłoby inaczej? Z Zosią było mi kiedyś dobrze, teraz w sprawie „nas” milczeliśmy, udając, że tak jak jest, jest w porządku. Ale nie było.
Zuzanna pisała o swoim mężu, że chciałaby zmienić coś między nimi, lecz już zabrakło jej sił, motywacji. „Przychodzi z pracy, włącza komputer, potem gasi i idzie spać. To się chyba rzeczywiście wypala” – pisała.
Pewnego wieczoru, gdy już miałem zgasić światło, usłyszałem żonę:
– Mariusz, musimy porozmawiać.
– Może jutro? – mruknąłem.
– Proszę cię, to ważne – Zośka zapaliła swoją lampkę.
Chcąc nie chcąc, wstałem, włożyłem kapcie i poczłapałem za nią do kuchni. Nie wiedzieć czemu, to tu zawsze odbywały się między nami decydujące rozmowy.
– O co chodzi? – spytałem sucho.
– O nas – odpowiedziała.
– My… – zawahałem się.
– No właśnie, „my”. Nas już nie ma, Mariusz. Wypaliliśmy się, skończyliśmy. I myślę, że powinniśmy ten stan rzeczy zaakceptować i wreszcie się rozstać.
– A dzieci? – spytałem.
– Zrozumieją. Myślisz, że nie widzą, jak się mijamy, nie rozmawiamy, patrzymy na siebie wilkiem? Są mądre, a jeśli i my tacy będziemy, może łatwiej pogodzą się ze zmianami.
– Wątpię – mruknąłem.
– Ja też – przyznała cicho. – Ale dołożymy wszelkich starań, żeby zminimalizować ich cierpienie, prawda?
Skinąłem głową.
– Nie kochasz mnie już? – zapytałem.
Zastanowiła się chwilę, zanim odparła:
– Nie wiem, ale chyba tak. To znaczy – chyba jeszcze cię kocham, tylko że już nie umiem z tobą być. Znikła spontaniczność, a doszło wielkie zmęczenie. Już nie pamiętam, kiedy się śmiałam, kiedy było mi z tobą dobrze…
Zamilkła na chwilę, by odbić piłeczkę:
– A ty, Mariusz, kochasz mnie jeszcze?
Nie odpowiedziałem
Wziąłem koc z sypialni i położyłem się w drugim pokoju. Nie mogąc zasnąć, włączyłem laptopa, choć bez większej nadziei, że na czacie będzie Zuzanna.
Czułem wielką potrzebę usłyszenia jej głosu. A raczej przeczytania czegoś od niej, czegokolwiek, co pomoże mi tej nocy zasnąć.
Nie było jej… Już miałem wyłączać komputer, gdy nagle się pojawiła. „Witaj – wystukałem szybko. – Nie mogę zasnąć, Ty też?”.
„Witaj. Tak, ja też… Właśnie podjęłam chyba najważniejszą decyzję w moim życiu”.
„Podjęłaś? Decyzję? Wyjaśnisz bliżej, o co chodzi?” – dopytywałem zaintrygowany.
„Właśnie rozstałam się z moim mężem”.
Zatkało mnie. Czyżby przeznaczenie? Przecież i ja przed chwilą rozstałem się z żoną!
„I jak się z tym czujesz?” – spytałem.
„Fatalnie. Zrobiłam coś, co wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem, a jednak nie umiem się z tego cieszyć. Żaden ciężar nie spadł mi z serca. Nie wiem, co dalej”.
„A on? Co on na to?”.
„Chyba jest zadowolony. Nie wiem, nie mówił nic na ten temat. Po prostu przyjął do wiadomości moją decyzję”.
Serce zaczęło mi bić jak chyba jeszcze nigdy dotąd
Dosłownie czułem jego pulsowanie w całym ciele. Szybko wystukałem na klawiaturze pytanie:
„Co zrobił po tym, jak mu powiedziałaś?”.
Czekałem na jej odpowiedź z mokrymi od potu rękami. Długo czekałem. Aż napisała:
„Przepraszam, musiałam chwilę odreagować… Pytałeś o niego. Cóż, po prostu poszedł spać. Pierwszy raz osobno. Wybacz, że Ci o tym piszę, sam masz problemy małżeńskie, ale może Wam się jeszcze jakoś ułoży…”.
Chwilę ważyłem słowa, zanim odpisałem:
„Zakochałem się w Tobie”.
„To nie ma sensu. Ja w dalszym ciągu kocham swojego męża”.
„Nie szkodzi” – to znowu ja.
„Nie rozumiem” – to ona.
„Zuza… Czy możesz na chwilę włączyć światło w pokoju?” – zapytałem po raz ostatni, żeby zyskać pewność.
„Po co?” – spytała.
„Proszę Cię, zaraz wytłumaczę, ale WŁĄCZ ŚWIATŁO”.
Odszedłem od laptopa. Zapukałem do drzwi sypialni. Nie usłyszałem odpowiedzi. Nacisnąłem więc klamkę i znalazłem się w pokoju zalanym światłem…
Podszedłem do żony i objąłem ramionami jej szczupłe, drżące od płaczu plecy.
– Zakochałem się w tobie – powiedziałem.
Popatrzyła na mnie zszokowana.
– Zakochałem się w tobie, Zuzanno.
A wtedy ona objęła mnie ze wszystkich sił.
Czytaj także:
„Pojechałem za miasto w poszukiwaniu natchnienia do malowania. Nie spodziewałem się, że zamiast tego znajdę muzę i kochankę”
„Zmarnowałam wakacje all inclusive, bo niańczyłam męża. Dzieciak zgrywał chojraka i dopadła go >>zemsta faraona<<”
„Myślałem, że ojciec w końcu jest ze mnie dumny i że zerwał z nałogiem. Prawda okazała się jednak bardziej bolesna”