„Jak poradzić sobie ze sprzedawcą-złodziejem? Obsmarować go w internecie. Teraz inaczej śpiewają i nagle chcą się dogadać!”

Jak sobie radzić z internetowymi oszustami fot. Adobe Stock, goodluz
„Mechanik wypalił, że na mur beton ma większy przebieg niż wskazuje to licznik. I to dużo większy. – Jesteś pewien? – jęknęłam. – Niestety, to widać na pierwszy rzut oka. Na twoim miejscu sprawdziłbym historię tego auta w autoryzowanym serwisie. I coś czuję, że to nie będą dobre wiadomości – popatrzył na mnie ze współczuciem”.
/ 07.01.2023 14:30
Jak sobie radzić z internetowymi oszustami fot. Adobe Stock, goodluz

To moja dorosła już córka, Agnieszka, namówiła mnie na kupno samochodu. Argumentowała, że nie mogę dłużej jeździć moim dwudziestoletnim gratem, bo raz – że to niebezpieczne, dwa – trochę wstyd. I trzeba przyznać, miała rację…

Na nowe auto nie było mnie stać, więc postanowiłam kupić kilkuletnie. Wybrałam się po nie do najlepszego salonu w naszym mieście. Miły i uprzejmy sprzedawca zapewniał, że samochód jest pewny i sprawny. 

Ale byłam naiwna!

– Zanim przyjmiemy auto w rozliczeniu, zawsze dokładnie je sprawdzamy. To jest wręcz idealne. Tylko wsiadać i cieszyć się jazdą przez wiele lat – zachwalał.

Wierzyłam mu, salon miał znakomite opinie, właściciel miał jeszcze takich sześć. Byłam więc pewna, że działa uczciwie… Przez miesiąc samochód sprawował się dobrze, ale potem zaczęły pojawiać się problemy. Odstawiłam go więc do zaprzyjaźnionego mechanika. Obejrzał je dokładnie, podumał przez chwilę, a potem wypalił, że na mur beton ma większy przebieg niż wskazuje to licznik. I to dużo większy.

– Jesteś pewien? – jęknęłam.

Niestety, to widać na pierwszy rzut oka. Kierownica jest za bardzo wytarta, pedały też. I tapicerka zbyt zniszczona. Na twoim miejscu sprawdziłbym historię tego auta w autoryzowanym serwisie. I coś czuję, że to nie będą dobre wiadomości – popatrzył na mnie ze współczuciem.

Sprawdziłam. A jakże. No i okazało się, że podejrzenia mechanika są słuszne. Z licznika zniknęło ponad 100 tysięcy kilometrów! A to oznaczało, że auto jest warte dużo mniej, niż za niego zapłaciłam. No i wymaga wielu napraw, których nie brałam pod uwagę. Gdy to usłyszałam, to omal zawału nie dostałam. Natychmiast pojechałam do salonu, w którym kupiłam samochód. Mimo zdenerwowania nie zamierzałam od razu robić awantury. Miałam nadzieję, że to jakaś pomyłka, niedopatrzenie. Myślałam, że jak powiem, co odkryłam, to po prostu umowa zostanie anulowana. Samochód wróci do salonu, a ja otrzymam swoje pieniądze. Ale byłam naiwna! Od sprzedawcy, już nie tak miłego i uprzejmego jak wtedy, gdy kupowałam auto, usłyszałam, że nie biorą odpowiedzialności za przebieg. I dlatego samochodu z powrotem nie przyjmą. Nerwy mi puściły, więc powiedziałam, co myślę o ich uczciwości. Usłyszałam tylko, że jak mi się nie podoba, to zawsze mogę iść do sądu.

Do domu wróciłam wściekła

Córka od razu to zauważyła.

– Co się stało, mamo? – zapytała z troską w głosie.

Dałam się oszukać jak dziecko – westchnęłam i opowiedziałam jej całą historię.

Agnieszka była oburzona.

– A to gady! Na pewno wiedzieli, że licznik jest przekręcony. A teraz udają głupków! I co zamierzasz zrobić?

– Chyba rzeczywiście pójdę do sądu. Ale wiesz, jak to jest u nas ze sprawiedliwością… Nie dość, że nierychliwa, bo sprawy ciągną się miesiącami albo i dłużej, to jeszcze kosztowna. Bo przecież trzeba wynająć adwokata, zapłacić za ekspertyzy… Ale się nie poddam. Ten cwany dealer pewnie myśli, że jak jestem kobietą, to się zniechęcę. Guzik, będę walczyła o swoje, choćby miało to trwać latami! – uniosłam się.

Córka zastanawiała się przez chwilę.

– Może nie będziesz musiała czekać tak długo… Niczego nie obiecuję, ale… – odezwała się w końcu.

– Jakim cudem?

Dzięki mediom społecznościowym. Właściciele firm bardzo liczą się z opiniami zamieszczanymi w internecie. Jak opiszę twoją historię, ich notowania znacznie spadną. A może dołączą się inni oszukani? Bo nie wierzę, że to był jednorazowy numer…

– A czy nie będziesz miała z tego powodu jakichś kłopotów? Nikt nie oskarży się o oszczerstwo? Albo coś takiego?

– Mamo, przecież opiszę tylko fakty. I to nie raz… Codziennie będę wrzucać kilka słów na ich temat. I nie będą to ciepłe słowa!

Chwilę późnej już siedziała przed laptopem. Prawdę mówiąc, nie wierzyłam w powodzenie tej akcji, ale cieszyłam się, że Agnieszka tak się przejęła moim problemem i chce mi pomóc.

Na początku nic się nie działo

Ale po dwóch godzinach ktoś w salonie zauważył te wpisy i rozpoczął dyskusję z córką. Bronił się, że to zwykłe kłamstwa, groził, że za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji grozi odpowiedzialność karna. Aga jednak wcale się tym nie przejmowała. Sprytnie odbijała piłeczkę, powołując się na dane zawarte w umowie, w tym stan licznika. Tak mnie to wciągnęło, że aż nie usłyszałam dzwonka komórki. Dopiero Aga mnie „obudziła”. Minęło trochę czasu i nerwów, zanim odzyskałam, co moje

– Słucham? – odebrałam.

– Podobno ma pani jakieś zastrzeżenia do kupionego w naszym salonie używanego auta – usłyszałam męski głos.

– Oczywiście, że mam. Niestety, sprzedawca nie potraktował mnie zbyt uprzejmie…

– W takim razie zapraszamy do nas jeszcze raz. Spróbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie…

Nie będę wam oczu mydlić i pisać, że dalej wszystko poszło jak z płatka. Że właściciel salonu przestraszył się pisaniny Agnieszki, uderzył się w pierś, anulował umowę i oddał mi pieniądze. Niestety, minęło trochę czasu i nerwów, zanim odzyskałam, co moje. Musiałam nawet wynająć adwokata, bo druga strona podsuwała mi do podpisania ugody pełne prawniczych pułapek. Córka oczywiście to wszystko relacjonowała na fejsbuku. Koniec końców odzyskałam całą sumę. Kilka dni później kupiłam już gdzie indziej używany samochód. Zanim jednak podpisałam umowę i zapłaciłam, sprawdziłam historię auta w autoryzowanym serwisie. Nie chciałam powtórki z rozrywki.

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA