„Mąż nie wie, że prowadzę podwójne życie. Jego zaprosiłam do wspólnego życia, a byłego do łóżka”

ma kochanka i męża fot. Adobe Stock, Antonioguillem
„Wymarzona druga połówka? Mieszanka mojego eks z aktualnym partnerem. Właśnie dlatego potrzebuję ich obu w swoim życiu!".
/ 20.06.2024 20:00
ma kochanka i męża fot. Adobe Stock, Antonioguillem

Moje małżeństwo z Marcinem trwało krótko, ślub wzięliśmy w ekspresowym tempie i rozstaliśmy się równie prędko. Powodem, jak to się formalnie określa, były różnice osobowościowe. Gdybyśmy chodzili ze sobą dłużej, może dotarłoby do mnie, że mimo wszystko nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Jednakże, jak już wspomniałam, wszystko potoczyło się bardzo szybko i zabrakło nam czasu, by gruntownie się poznać.

Sytuacja, tylko się pogarszała

Nie spodziewałam się dziecka, ani nie znalazłam się w żadnym kłopotliwym położeniu... Zwyczajnie straciłam głowę dla mojego wybranka. A kiedy młoda kobieta po uszy się zakocha, to od razu jest przekonana, że to ta jedyna, prawdziwa miłość na całe życie. Prośby bliskich, żebym jeszcze się wstrzymała, spełzły na niczym. Postawiłam na swoim i koniec. Później była ceremonia, a następnie wspólna codzienność, która okazała się dla nas obojga prawdziwym koszmarem, nie do wytrzymania. Rację mają ci, którzy radzą: zanim staniesz na ślubnym kobiercu, spróbuj pomieszkać z ukochaną osobą. Bo zwykłe, codzienne sprawy rzadko są tematem konwersacji podczas randek.

Można powiedzieć, że o absolutnie każdą rzecz się sprzeczaliśmy. Marcin to taki niechluj, a ja wręcz przeciwnie, uwielbiam porządek. Mój mąż to dusza towarzystwa, ciągle ściągał do nas jakichś znajomych, a dla mnie mieszkanie stanowiło oazę spokoju po ciężkim dniu w pracy. Ja wybiegałam myślami w przyszłość, starałam się oszczędzać kasę, a mój ślubny cieszył się chwilą bieżącą, wydając wszystkie zarobione pieniądze na zachcianki. I tak w kółko…

Na początku cierpliwie to znosiłam. Bez słowa sprzątałam jego bałagan, tolerowałam wizyty głośnych kumpli, nie reagowałam, gdy wydawał pół wypłaty na jakieś durne zabawki dla facetów. Wierzyłam, że w końcu jakoś się dogadamy i znajdziemy wspólny język. Ale gdzie tam, sytuacja, zamiast się poprawiać, tylko się pogarszała…

Ostatnio niemal codziennie się kłóciliśmy, awantury stały się chlebem powszednim. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to tylko łóżko nas ze sobą wiąże. Seks był czymś, co oboje uwielbialiśmy i pod tym kątem stanowiliśmy idealną parę. Kiedy tylko Marcin mnie musnął, momentalnie czułam narastające pożądanie… A gdy już do tego dochodziło? Istne trzęsienie ziemi, erupcja wulkanu…

Uczucia nie będą mną kierować

W życiu liczą się nie tylko miłosne uniesienia… Kolejna kłótnia uświadomiła mi, że nie chcę tracić czasu na mężczyznę, z którym dobrze układa mi się tylko w sypialni. Wciąż byłam młodą kobietą i miałam szansę związać się z kimś, kto będzie dla mnie prawdziwym wsparciem. Podzieliłam się tymi przemyśleniami z Marcinem. Spodziewałam się, że wpadnie w złość, ale nic takiego nie miało miejsca. On również był zdania, że nasz związek nie ma przyszłości.

– To już koniec naszego małżeństwa? Rozwód? – spytał.

Kiwnęłam twierdząco głową.

– Okej, niech tak będzie. Ale pamiętaj, że będę tęsknić za naszymi nocami we dwoje – wzdychając, powiedział.

– Ja również – z trudem wydusiłam z siebie.

Serio, gadałam od serca. Umawiałam się wcześniej z paroma chłopakami, ale jedynie z Marcinem czułam się fantastycznie. Sama nie wiem czemu, ale przeczuwałam, że czasem będę z nostalgią wspominać nasze wspólne chwile. Słuchając tego, co opowiadały mi przyjaciółki, doszłam do wniosku, że trafiłam na prawdziwą perełkę, niesamowicie trudną do znalezienia w tym aspekcie.

Po separacji przeniosłam się z powrotem do domu rodzinnego. W ciągu kolejnych tygodni bez przerwy słyszałam, jak bardzo niemądrą decyzję podjęłam, poślubiając Marcina. Oraz że słusznie mnie ostrzegali przed tą decyzją. Potulnie przyznawałam im rację, bo co innego mogłam zrobić, jednocześnie wypatrując odpowiedniego kandydata na nowego małżonka. Postanowiłam, że przy następnym wyborze nie dam się ponieść emocjom, tylko do sprawy doboru partnera życiowego podejdę z głową. Na spokojnie i z rozwagą.

Idealny facet pojawił się w moim życiu sześć miesięcy po tym, jak wzięłam rozwód. Miał na imię się Piotrek i prowadził zajęcia na kursie, na który wysłał mnie pracodawca. Momentalnie przykuł moją uwagę. Nie będę kłamać — to ja pierwsza zaczęłam rozkładać na niego swoje sieci, a on szybciutko dał się w nie złapać. Zaczęliśmy randkować. Był całkowicie różny od Marcina. Obowiązkowy, opanowany, ułożony... Zakochałam się w nim bez pamięci. Mimo to nie spieszyłam się z ponownym zamążpójściem. Nie chciałam znowu popełnić takiej samej gafy. Po pewnym czasie zdecydowaliśmy się razem wynająć mieszkanie.

U jego boku czeka mnie szczęście

Dbał o mnie, darzył szacunkiem, a przede wszystkim podzielał moje spojrzenie na świat. U jego boku czułam się adorowana i miałam poczucie bezpieczeństwa. Jedynym kłopotem okazała się sfera intymna. Mój ukochany znacząco odbiegał w tym aspekcie od Marcina. Owszem, było nam razem przyjemnie, nawet całkiem fajnie, ale nic ponadto. Żadnych wielkich uniesień czy trzęsień ziemi. Udawałam, że to mi wystarcza, jednak gdzieś w zakamarkach duszy wciąż powracałam myślami do chwil zbliżenia z byłym mężem.

Te przemyślenia jednak szybko odchodziły w niepamięć. W końcu to, co było dla mnie najistotniejsze, otrzymywałam od Piotrka. A życie intymne? Moja porażka w relacji z Marcinem uświadomiła mi, że owszem, jest to ważny aspekt, ale ostatecznie nie najważniejszy. Dlatego gdy po dwóch latach bycia razem Piotrek oświadczył mi się, ani przez moment się nie wahałam. Wiedziałam, że u jego boku czeka mnie szczęście.

W naszym związku małżeńskim faktycznie układało się wspaniale. Dziękowałam Bogu za to, że skrzyżował moje ścieżki z Piotrkiem. Co z Marcinem? Stopniowo bladł w mroku niepamięci. Nie myślałam o nim nawet wtedy, kiedy kładłam się z mężem do łóżka. I zapewne przepadłby całkowicie, gdyby nie zbieg okoliczności.

Kiedy mój mąż wyjechał na parę dni w podróż służbową, poczułam się samotna. Zawsze brakowało mi jego obecności, gdy nie było go w pobliżu. Postanowiłam wybrać się na zakupy do galerii handlowej, żeby jakoś zająć myśli. I nagle dostrzegłam jego sylwetkę. Przycupnął nad kubkiem z kawą, pogrążony w zadumie. Sama nie wiem, co mnie podkusiło, żeby do niego zagadać... Chyba zwykła ciekawość. A może miałam ochotę dowiedzieć się, co u niego słychać, skoro od czasu naszego rozwodu nie mieliśmy okazji zamienić słowa. Albo po prostu chciałam mu pokazać, że jestem szczęśliwa? Tak czy inaczej, po chwili oboje siedzieliśmy przy jednym stoliku, odgrzebując stare wspomnienia.

Wiedziałam, że powinnam go odepchnąć

– Kurczę, wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Czemu nam nie wyszło? - w pewnej chwili wypalił Marcin.

– O co Ty mnie pytasz? Sam dobrze wiesz. Niekompatybilne osobowości. Zresztą, to zamknięty rozdział. Ja jestem mężatką, ułożyłam sobie życie od nowa. Założę się, że Ty także. Chyba masz kogoś?

– Tak, widuję się z pewną Kasią... To sympatyczna kobieta. Akceptuje moje słabości, ubóstwia mnie. Ale... - zawiesił głos.

– No wysłów się w końcu! – ponagliłam go niecierpliwie.

– Sęk w tym, że to nie ty – wyrzucił z siebie.

– Daj już temu spokój! Przeszłość to przeszłość. Szkoda strzępić język – zbagatelizowałam, machając lekceważąco dłonią.

– Wręcz przeciwnie, to ważne – odrzekł spokojnym tonem. Po czym podniósł się z miejsca, zbliżył się do mnie, objął mnie i zaczął namiętnie całować. Ot tak, przy całym towarzystwie.

Kompletnie mnie to zaskoczyło. Podobnie jak moja odpowiedź na to, co się wydarzyło. Wiedziałam, że powinnam go odepchnąć, nakrzyczeć na niego i zwyczajnie stamtąd wybiec. Ale ja? Całowałam go z ogromną namiętnością i takim pożądaniem, jakbym od wielu tygodni nie miała faceta. W mgnieniu oka zapomniałam o moim mężu i naszym udanym związku.

– To gdzie jedziemy, do ciebie czy do mnie? – zapytałam szeptem.

– Mój dom jest niedaleko – odpowiedział Marcin, ciągnąc mnie w kierunku drzwi.

Nasze zbliżenie było niesamowite, wręcz obłędne. Żywiołowe, pełne pasji i rozgrzewające ciała do czerwoności. Zupełnie jak za czasów, gdy stanowiliśmy parę. Chociaż kto wie, może nawet przewyższyło tamte chwile? Potrzebowałam sporo czasu, żeby ochłonąć po tych doznaniach. Czułam się wprost fantastycznie. Mina Marcina również wskazywała na to, że jest w pełni usatysfakcjonowany.
Wyrzuty sumienia? Nie, to nie dla mnie.

– Wow, czegoś takiego mi trzeba było. Oby to nie był nasz ostatni raz — odetchnął z ulgą.

– Sama nie wiem... Mój mąż jest dla mnie wszystkim... Cudowny facet z niego. Boję się, że go stracę — tłumaczyłam.

– Rozumiem, naprawdę... Ale może obojgu nam się należy trochę radości? – objął mnie ramieniem.
Ilekroć na nowo rozpoczynał pieszczoty i pocałunki, wiedziałam, że nie będę w stanie mu odmówić.

I szczerze mówiąc, wcale nie miałam ochoty. Od tego momentu widujemy się często. W moim mieszkaniu, u niego w domu, czy pensjonacie poza miastem. O poranku, po południu, kiedykolwiek tylko uda nam się wygospodarować trochę czasu i wymyślić jakąś wymówkę, żeby wyrwać się z chaty. Kochamy się, aż brakuje nam powietrza w płucach, a następnie każdy rusza w swoim kierunku. Ja lecę do Piotrka, a on do Kaśki. Nie planujemy do siebie wrócić, ale też ani myślimy o tym, żeby zrezygnować z tych potajemnych randek. Seks sprawia nam dużo frajdy i daje niesamowitą satysfakcję.

Co tu dużo gadać, trochę gryzie mnie to sumienie. W końcu Piotruś to naprawdę kochany facet, który się o mnie troszczy. Bardzo to doceniam i jest mi z nim dobrze. Ale co poradzę, że mój eks był po prostu lepszy w te klocki? Dlatego na ten moment chciałabym mieć ich obu. A co będzie później? Cóż, zobaczymy!

Monika, lat 34

Czytaj także: „Tyrałam za granicą, a mój mąż rozbijał się po knajpach. Gdy wróciłam z portfelem pełnym gotówki, kajał się jak małolat”„Mąż i szwagierka mieli ważniejsze sprawy niż opieka nad niedołężną matką. Podmywałam teściową, bo było mi jej żal”„Zgodziłam się, by kuzynka zamieszkała ze mną. Ta mała jędza wyjadała wszystko z lodówki i traktowała mnie jak służbę”

Redakcja poleca

REKLAMA