„Harowałem jak wół, by zarobić na piękny dom i wszystkie wydatki mojej żony, a ona tak mi się odpłaciła”

Miałem wyjechać do Norwegii, zarobić na dom i wrócić. Moja żona przystała na mój plan, ale okazało się, że zamiast cieszyć się z przelewów i wić nam wygodnie gniazdo, wykręciła mi niezły numer. Ja przecież chciałem dobrze dla niej i dla dzieci!
12.04.2023 08:26

Wyjechałem do pracy do Norwegii, gdy nasz młodszy syn skończył 9 miesięcy. Nie mogłem już dłużej mieszkać u teściów, miałem dość liczenia każdego grosza. Brakowało pieniędzy, coraz bardziej kłóciliśmy się też z moją żoną Anią. Plan był prosty: zarobię na dom, a potem wrócę.

Każdy grosz wysyłałem do domu

Nie pojechałem do Norwegii w ciemno, kolega załatwił mi tam pracę na budowie. Każdy grosz oszczędzałem i wysyłałem do domu, do Ani. Tęskniłem za żoną i naszymi synami, ale pieniądze trochę to wynagradzały. Rozmawiałem z Anią i małym Michałkiem codziennie przez Skype. Mikołaj niewiele co rozumiał, ale planowałem wrócić do kraju, zanim urośnie na tyle, by coś pamiętać z mojej emigracji.

Po roku mojej pracy rozpoczęliśmy budowę domu. Pieniądze przychodziły mi łatwo, wreszcie czułem, że zarabiam godnie. Ania chciała, żebym wracał, ale przecież jeszcze wykończenie…

Mieliśmy wziąć kredyt na wykończenie domu, ale przecież wtedy znowu żylibyśmy z miesiąca na miesiąc. Nie rozumiałem, czemu moja żona narzeka.

Coraz częściej się kłóciliśmy

Zdecydowałem, że przedłużę pobyt w Norwegii jeszcze o rok. Przecież kredyt też trzeba spłacać, a przy zarobkach urzędnika w gminie pochłonie on większą część wypłaty. W święta dużo kłóciliśmy się o to, że zdecydowałem wrócić do Norwegii.

Gdy przyjechałem na miejsce, zadzwoniłem do Ani, żeby się pogodzić. Przecież ja wszystko robię dla niej! Czemu nie może tego zrozumieć… Nie przekonało jej to.

Zawziąłem się, że zarobię na cały dom, a potem wrócę. Mimo to nasze stosunki stały się coraz bardziej oziębłe. Rzadziej rozmawialiśmy, a łapałem się też na tym, że nie chciałem dzwonić, bo nie miałem ochoty patrzeć na tę ciągle niezadowoloną minę.

Dzieci też przywykły do tatusia na odległość. Gdy przyjeżdżałem, a było to raz, góra dwa razy w roku, nie lgnęły do mnie. Michaś chętniej rozmawiał z teściową, a dla Mikołaja byłem zupełnie obcym facetem.

Pewnego dnia Anka oświadczyła, ze idzie do pracy w lokalnej bibliotece. Powinienem odczytać ten sygnał, ale zupełnie jej nie rozumiałem. Podobno chciała wyjść do ludzi. Ale po co jej praca? Przecież ja zarabiam na wszystko! Wysyłałem tyle pieniędzy, że budowa szła jak na drożdżach, a do tego zostawało na ich wszystkie potrzeby. Byłem zły, ale nic nie mogłem na to poradzić.

Po którejś z kolei kłótni zadzwoniłem do brata. Jarek pomagał Ance przy nadzorowaniu ekipy budowlanej. Uznałem, że wie, co się dzieje.

– Ja tam nie chcę się wtrącać – zaczął – ale moim zdaniem powinieneś wrócić. Jeśli nie na stałe, to przynajmniej przyjechać na dłuższy czas. Anka ma dość.
– Niby czego ma dość?! Przecież o nic nie musi się martwić, wszystko ma podane jak na tacy!
– Czyś ty zgłupiał? – zapytał Jarek dziwnie spokojnym głosem. – Ona cały czas jest sama, ze wszystkim. Sama wychowuje dzieci, sama użera się z tą budową. Przecież ja jej tylko doradzam. Nie zajmuję się całością.  Co ona, wdowa jakaś jest, czy co?
– Przecież ja to wszystko robię dla nich… – powtórzyłem zrezygnowany.
– Rozumiem, ale myślę, że pora to przerwać. Zastanów się, brat. Może twoja żona woli ciebie niż te pieniądze.
– Może – mruknąłem pod nosem.

Jak ona mogła to zrobić?

Pewnego razu zadzwoniłem do Ani i dzieci na Skype. Widziałem, że coś jest nie tak. Anka była oschła, obca, zmieniona. Jeszcze tylko kilka miesięcy, czego ona nie rozumie?

Poprosiła, bym przyjechał. Jak najszybciej. Powiedziałem, że nie mogę, bo przecież jestem w środku projektu. Miałem być za miesiąc. Przedłużyło się, ale to nie moja wina. W domu byłem po dwóch, no… trzech miesiącach.

Z lotniska miał odebrać mnie brat, ale zastałem tam Anię z niewyraźnym wyrazem twarzy. Powiedziała, że musimy porozmawiać.

– Powiesz mi w końcu, o co chodzi?
– Chcę się rozwieść, Wiktor – wypaliła wprost, a ja poczułem, jakby ktoś przywalił mi czymś ciężkim w głowę.
– Chcesz czego? – wyjąkałem.
– Rozwodu – powtórzyła spokojnie.
– Ale dlaczego? Ania, dlaczego?! Tak nagle? Przecież teraz już wszystko będzie dobrze, będziemy razem. O czym ty mówisz?!
– Nagle?! – prychnęła. – Jakie nagle, Wiktor? Tyle razy cię prosiłam, tyle razy chciałam porozmawiać. Ty mnie w ogóle nie słuchałeś. Wtedy… – zająknęła się i po chwili dokończyła przez łzy: – Wtedy może jeszcze, a teraz na wszystko jest za późno.
– Jak to? Przecież możemy to napra…
– Jestem w ciąży – przerwała mi.
Wybałuszyłem oczy.
– Ze mną? Nie… Jak? – wykrztusiłem.
– Nie udawaj głupszego niż jesteś! – warknęła ze złością. – Jestem w ciąży z kochankiem i chcę się z tobą rozwieść.

Zwaliło mnie z nóg. W głowie kłębiło mi się jedno pytanie: jak ona mogła? Przecież ja wszystko dla niej, dla dzieci… przecież chciałem dobrze!

Na następny dzień podpisałem papiery rozwodowe i wróciłem do Norwegii. Tam przynajmniej miałem pracę, godne życie. Ustaliliśmy, że dom sprzedamy i podzielimy się pieniędzmi. Na koniec dnia żadne z nas już go nie chciało…

Czytaj także:
„Moja 18-letnia córka spotyka się z facetem przed 30-stką. Jestem przerażona. Co taki dorosły facet może robić ze smarkulą?”
„Mąż sprowadzał do domu tabuny ludzi i oczekiwał, że będę ich obsługiwać jak gosposia. Gdy odmawiałam, robił mi awanturę”
„Mój syn mnie okradał. Ten tłumok zrujnował biznes, na który pracowałem całe życie. Na starość nie mam co włożyć do garnka”
„Moja siostra terroryzuje całą rodzinę. Mąż się jej boi, a córka od niej ucieka. Chciałam im pomóc, ale zaczęła mi grozić”

Redakcja poleca

REKLAMA