Poczułam się, jakby ktoś dał mi w twarz. Tym bardziej, że mój mąż ciągle powtarza, że przesadzam. Ciekawe od kiedy wykluczenie synowe, żony i matki jego dzieci z tak ważnych spraw jak spadek, jest czym, w czym można przesadzać. Ale może od początku.
Lepiej załatwić to jeszcze za życia
Teść jakiś czas temu trafił do szpitala w ciężkim stanie. Okazało się, że ledwo prześlizgnął się obok zawału. To właśnie te traumatyczne wydarzenia nakłoniły go do tego, żeby dokończyć i uregulować ziemskie sprawy. Zupełnie jakby bał się tego, że może z czymś nie zdążyć. Właściwie uważałam, że to mądre posunięcie. Po co komu niepotrzebne waśnie i spory? Lepiej załatwić to jeszcze za życia.
W swoje plany postanowił wtajemniczyć tylko najbliższych. To też było dla mnie zrozumiałe. Mąż zaproponował, żeby ta rodzinna narada odbyła się w naszym domu, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jedna sytuacja.
Gdy cała rodzina zebrała się już w naszym salonie, każdy zasiadł z kawą, chciałam przynieść jeszcze mleczko z kuchni. Wracając natknęłam się na zamknięte drzwi. Zapukałam, a szwagier wysunął nos przez niewielką szparę. Wziął ode mnie kartonik z mlekiem i zatrzasnął mi drzwi zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Zamarłam. Zupełnie jakbym zastygła w betonie po kolana. Co tu się właściwie dzieje? Wyrzucają mnie z własnego salonu? Usiadłam w kuchni i próbowałam pozbierać myśli. Sądziłam, że to zwykłe nieporozumienie, a wredny szwagier chciał zrobić mi psikus. Czekałam tylko, aż drzwi do salonu się otworzą i zaniepokojony mąż po mnie wyjdzie.
Niestety, nic takiego się nie stało
To nie jest tak, że jestem nowa w tej rodzinie. Żyjemy ze sobą od ponad 25 lat. Mamy dorosłe dzieci, jemy ze sobą wigilię, wskoczyłabym za teściów w ogień. Co mnie spotkało w zamian? Dbałam o wszystkich z tej rodziny, dawałam im serce na dłoni. Nie mogłam uwierzyć w to, jak mnie potraktowali. Nie byłam NAJBLIŻSZĄ rodziną?
Wzięłam parę głębokich oddechów, otarłam łzy, doprowadziłam się do względnego wyglądu i poszłam do salonu. Zapukałam i poprosiłam męża na sekundkę. Gdy wyszedł od razu przystąpiłam do ataku:
– No co jest? Mówiłaś, że to coś ważnego – powiedział tak, jakby zupełnie nie widział, co się dzieje.
– Zwariowałeś? Co to jest za cyrk? Od kiedy jestem wykluczona z rodziny, a twój braciszek zatrzaskuje mi drzwi przed nosem w moim własnym domu? Co tu się do cholery dzieje?
– Czekaj, czekaj. O co ci chodzi? Przecież to jest spadek po moich rodzicach. Moich. To jest ich kasa, ich dorobek. Jak chcą gadać tylko z własnymi dziećmi, to ja nie będę się z tym kłócił.
– Twoich, tak? Tylko twoi byli wtedy, gdy trzeba było czuwać na tatuśkiem w szpitalu? Tylko twoi byli, gdy mama złamała nogę i trzeba było gotować obiadki i prowadzić ją za rękę na siku? Wtedy byłam dobra, co? Ale żeby rozmawiać w moim towarzystwie o tak ważnych rzeczach, to już nie? Przecież to, co dotyczy ciebie, dotyczy też mnie, zapomniałeś? – pokazałam mu wtedy obrączkę. – Przypominam, że jestem twoją żoną....
– Przesadzasz. Przecież i tak ci o wszystkim opowiem. Wielkie mi halo... – zupełnie zignorował mój wywód, odwrócił się i poszedł do salonu.
Czułam, że się we mnie gotuje
Nie mam pojęcia, co było dalej, bo mąż zamknął drzwi z należytą precyzją. O tym, co zadecydowała wielka rada rodzinna też nie mam pojęcia, bo nie mam zamiaru odzywać się do tego stada żmij. Nie mam pojęcia, czy dom, w którym mieszkam, a który właściwie należy do rodziców męża, nadal pozostanie moim domem. Czy nie wyląduję na ulicy?
A może będę musiała spłacić, któregoś z braci moje męża, żeby nie poczuł się pokrzywdzony? Nie wiem, czy będę mogła nadal jeździć do letniskowego domu, który odwiedzamy co roku w wakacje razem z dziećmi, bo może ktoś postanowi go sprzedać? Niczego nie wiem, a przecież to jest tez moja przyszłość!
Tak wielkiego zlekceważenia się łatwo nie przebacza, a ja nie mam zamiaru ukrywać tego, jak bardzo mnie zranili. Mąż nawet nie próbuje mnie zrozumieć, dla niego jestem histeryczką, która chce zwrócić na siebie uwagę.
Ciekawe, czy tak samo będzie ćwierkał w przyszłym tygodniu. Bo tak się składa, że moi rodzice zainspirowani postawą teściów, też postanowili zwołać rodzinną naradę. Tylko przeciwieństwie do tej chorej rodziny, mojego męża też postrzegają jako pełnoprawnego członka. Jednak ja mam zamiar wybrać się sama. Skoro ja nie wiem, co dla nas szykują teściowie, to mój mąż też nie dowie się, co czeka nas ze strony moim rodziców. Może wtedy dotrze do tego zakutego łba, jak się poczułam.
Gosia, 56 lat
Czytaj także:
„Mąż się ze mnie śmieje, bo zarabiam na życie, tańcząc z mopem. Znosiłam te upokorzenia, aż przekroczył granicę”
„Prawdziwą miłość odnalazłam na pielgrzymce do Watykanu i nie był to mój mąż. Poszukiwania zajęły mi 50 lat”
„Teść złożył mi propozycję nie do odrzucenia. Musiałem wybierać pomiędzy ukochaną żoną a swoim wstydliwym sekretem”