„Gdy z konta zniknęło 8 tysięcy, byłam pewna, że mój mąż sponsoruje kochankę. Prawda mnie zaskoczyła”

pokłócona para fot. Getty Images, Daniel de la Hoz
„– Dość tego! – uciszyłam go surowym głosem i jednoznacznym gestem ręki. – Gdzieś się podziewał? – zatrzymał się, a jego szeroki uśmiech zniknął. – Kto to jest?! – wydarłam się. – I co takiego w niej jest, czego ja nie mam?”.
/ 01.06.2024 20:00
pokłócona para fot. Getty Images, Daniel de la Hoz

Początkowe sygnały, że w naszym związku małżeńskim dzieje się coś niepokojącego, pojawiły się, gdy z naszych wspólnych oszczędności w tajemniczy sposób zniknęło 8 tysięcy. Nie była to może kwota, która zwaliłaby nas z nóg, bo oboje nieźle sobie radzimy finansowo, ale tej luki nie sposób było przeoczyć.

Zaznaczył, że długo go nie będzie

Jako osoba rozsądna i ostrożna, zamiast wszcząć karczemną awanturę mężowi po tym, jak to wykryłam, uznałam, że lepiej się wstrzymać. W końcu święta za pasem, może planuje dla mnie jakąś niespodziankę, więc po co psuć mu radochę. No i sobie przy okazji też. Niestety, okazało się, że to była dopiero zapowiedź tego, co miało nadejść...

Wczoraj Kamil skontaktował się ze mną z pracy i przekazał, że będzie dzisiaj jakieś ważne spotkanie i pewnie wróci do domu późno w nocy. Takie akcje zdarzały się już wcześniej, ale tym razem wyczułam w jego słowach coś na kształt... ściemy. Byliśmy ze sobą już tyle czasu, że od razu wiedziałam, kiedy coś kręci. Na początku zbagatelizowałam sprawę, bo akurat miałam niezły młyn w robocie, ale gdy wróciłam do domu, zaczęłam drążyć temat.

Bez zastanowienia wykręciłam numer do firmy męża. Złapałam tylko jakąś asystentkę, która o żadnym pilnym zebraniu nie miała pojęcia, a cała ekipa już od godziny była poza budynkiem. Miałam ochotę zadzwonić do Kamila na komórkę, ale jakoś się od tego powstrzymałam.

Czułam, że coś jest nie tak

Wprawdzie dowody były raczej nikłe, jednak wolałam go nie uprzedzać o swoich podejrzeniach. Faceci lubią otaczać się aurą tajemniczości, ale prędzej czy później i tak każda ich tajemnica ujrzy światło dzienne. W roli prywatnych detektywów kobiety, które czują się dotknięte i zagrożone, po prostu nie mają sobie równych. Zamiast zwracać na siebie uwagę, zamiast go ostrzegać czy uprzedzać jego ruchy – zdecydowałam się przejść do działania.

Kiedy Kamil pojawił się w domu, dochodziła już prawie północ. Leżałam wtulona w poduszkę, wsłuchując się w odgłosy jego kroków, które zdawały się omijać progi naszej sypialni. Z każdą minutą mój niepokój narastał, a dodatkowo zastanawiało mnie, dlaczego spędza tyle czasu pod prysznicem – musiało minąć co najmniej 20 minut, zanim zakręcił kurek. Gdy w końcu przekroczył próg pokoju, otaczał go zapach świeżości. Bez żadnego słowa mocno mnie objął. Boże, to była niezapomniana noc!

Otworzyłam oczy o 7 rano, a jego już nie zastałam obok. Na poduszce leżała karteczka: 

Dzięki za wczorajszy wieczór, ale obowiązki nie czekają. Jadę na cały dzień. Gdy wrócę, koniecznie musimy to powtórzyć.

Niby wszystko ładnie brzmiało, ale moje wątpliwości zaczęły krążyć własnymi ścieżkami. Wyczułam, że w Kamilu zaszła jakaś zmiana. Co, a właściwie kto ją wywołał? Na bank poznał kogoś innego. Wbrew pozorom, ostatnia noc tylko utwierdziła mnie w tym przypuszczeniu.

Potrzebowałam wsparcia przyjaciółki

Ostatnio natknęłam się na artykuł w gazecie kobiecej, w którym pisali, że panowie, którzy mają kogoś na boku, nagle stają się niezwykle żwawi i aktywni w łóżku. Z jednej strony robią to, żeby zamaskować swoje wybryki, a z drugiej – chcą sobie porównać doznania.

Zaczęły też znikać pieniądze z naszego wspólnego rachunku, pojawiły się wyjścia na jakieś tajemnicze zebrania, o których nic nie wiedziałam, no i zaczął się myć i perfumować bardziej niż zwykle, żebym przypadkiem nie wyczuła obcych zapachów... Nie jestem głupia, potrafię się domyślić, co i jak, w końcu na co dzień pracuję w biurze statystycznym i analizuję dane. Widać było gołym okiem, że sprawy przybrały zły obrót i coś tu ewidentnie nie gra.

Doszłam do wniosku, że aby zdemaskować Kamila, muszę podziałać w duecie – skontaktowałam się telefonicznie z Magdą, moją najbliższą koleżanką.

Spotkajmy się o piątej po południu na kawie u mnie w domu – rzuciłam, a to w zupełności wystarczyło. Magda od razu zrozumiała, o co mi chodzi.

– Jasna sprawa, będę na czas – odparła. Magda pracuje w policji, w wydziale do spraw obyczajowych. Teraz Kamil nie ma szans się wykręcić.

Magda przybyła na czas, jak to miała w zwyczaju. Usiadłyśmy w kuchni przy stole i w ciągu kilku chwil streściłam jej wszystko ze szczegółami, niczego nie pomijając. Przez następne parę chwil nie mówiła ani słowa.

Sprawa nie była łatwa

– Kiepska sprawa – oznajmiła wreszcie.

– Tego to sama się domyśliłam – mruknęłam pod nosem.

– Słuchaj, wydaje mi się, że Kamil wpadł w jakieś tarapaty...

– Daj spokój! Pewnie romansuje z jakąś laską i tyle.

– Wszystko możliwe – odparła.

– A moje konkretne haki?

– To tylko podejrzenia – sprostowała moje słowa. – I to dosyć poważne – musiała przyznać.

– Faktycznie. Zwłaszcza że kontaktowałam się z jego pracą. Okazuje się, że w trybie natychmiastowym wziął wolne. Nic nie słyszeli o jakiejś delegacji.

– I co teraz planujesz?

– Próbowałam się do niego dodzwonić z samego rana, bo chciałam… a nieważne…, w każdym razie stwierdził, że właśnie jedzie autem. I rzeczywiście był w drodze, bo w tle dało się słyszeć lecące radio i pracujący silnik. A do tego jeszcze jedna rzecz…

– Jaka?

– Gdzieś obok rozbrzmiewał kobiecy śmiech.

Wyglądał na pobitego

Nasze godzinne gadanie przerodziło się w wieczorne winko z deserem lodowym. Chociaż głowiłyśmy się solidnie, to nic konkretnego nie udało nam się wymyślić, mimo że pomysłów miałyśmy moc. Nagle usłyszałam z przedpokoju, jak ktoś otwiera drzwi. To mój ślubny wrócił do domu.

Magda zerwała się jak oparzona, próbując doprowadzić się do jako takiego porządku; ja również podniosłam się z miejsca i ruszyłam w stronę korytarza, z zamiarem wygarnięcia mu wszystkiego, co mi leżało na wątrobie. Szarpnęłam drzwi od pokoju i aż mnie zamurowało. Kamil miał podbite oko, rękę przewieszoną przez temblak, głowę owiniętą bandażem i wyraźnie kuśtykał, zmierzając w moim kierunku. Mimo to uśmiechał się szeroko od ucha do ucha.

– Stój! – powiedziałam stanowczo, dając mu jednoznaczny znak ręką.

– No gdzie się podziewałeś? – zatrzymał się, a jego uśmiech momentalnie zniknął. – A ta laska to kto?! – wydarłam się. – W czym ona jest lepsza ode mnie?

– Kopyta… – wymruczał ledwo słyszalnie.

– Słucham?

– Mogę wejść do środka i usiąść? – zapytał.

Dziwnie się zachowywał

Nie czekając na moją reakcję, zaczął się obok mnie przepychać. Dziwnie od niego zalatywało. Przypominało zapach ogniska i… chyba jakiegoś zwierzaka. Kamil wtoczył się do pokoju, opadł ciężko na fotel i skinął głową Magdzie na powitanie. Potem grzecznie poprosił mnie:

– Dasz mi piwo?

– Weź sobie sam, zdrajco jeden… – warknęłam.

– Ledwo się ruszam… Nie dam rady…

– To sprawka tej twojej…

– Larysy – przyznał.

Zabrakło mi tchu...

– Daj mi browara, a opowiem ci wszystko niczym księdzu w konfesjonale – rzucił, a ja, jak zaprogramowany robot, poszłam do kuchni i przyniosłam mu tę butelkę. To było ostatnie piwo, jakie miał wypić w naszym mieszkaniu... Opróżnił połowę jednym haustem, po czym głęboko westchnął i zajęczał:

– O rany, ale mnie wykończyła...

– Mówisz to tak wprost? – Magda nie kryła zaskoczenia.

– Niby co takiego?

O romansowaniu na boku.

Poznałam prawdę

Zerwał się jak oparzony, ale ból dał o sobie znać. Opadł z powrotem na siedzenie, patrząc na nią z niedowierzaniem.

– Jakie znowu romansowanie? – wymamrotał z trudem. – Ja… przecież kupiłem tylko konia, klacz znaczy się.

Wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy zaczął opowiadać tę historię! Uwierzylibyście, że mój trzydziestoletni mąż, informatyk, ukrywając to przede mną, kupił sobie klacz rasy wielkopolskiej, mającą dwanaście lat?

Jakby tego było mało, to wraz ze znajomymi z pracy założył jakieś tam bractwo rycerskie. I właśnie tego dnia wrócił z pierwszej potyczki, w której brał udział... No i stąd te jego wydatki oraz obrażenia, z którymi dziś wrócił do domu. Podobno od dawna marzył o własnym koniu, ale obawiał się, że nie wyrażę zgody na taki szalony pomysł.

On się bronił, ja roniłam łzy, a Magda ryczała. Ze śmiechu oczywiście. Kamil dokończył piwo i stwierdził:

Lecę się odświeżyć pod prysznicem.

Potem wyszedł. Rzuciłam okiem na Magdę i ryknęłam śmiechem jak… kobyła po prostu.

– Nieźle! Mój facet zdecydował, że zostanie rycerzem.

– Chyba dobrze, że nie Casanovą. – podsumowała moja kumpela.

Karolina, 29 lat

Czytaj także:
„Nauczycielka syna ciągle się go czepia. Potrafi wysłać go do dyrektora nawet za krzywe literki w zeszycie”
„Za zdradę przyjaciółka odpłaciła się mężowi tym samym. Miał to gdzieś, a ona narobiła sobie kłopotów”
„Mój facet jest romantyczny jak wakacje z teściową. Kiedyś zamiast kwiatów dostałam od niego kule ortopedyczne

Redakcja poleca

REKLAMA