Życie mojej rodziny od zawsze wydawało się spokojne i stabilne. Mój mąż, Wojciech, i ja od ponad dwudziestu lat dzieliliśmy ze sobą zarówno radości, jak i troski. Nasz syn, Kamil, zawsze był oczkiem w głowie, chłopcem pełnym energii i marzeń. Każdy dzień miał swoją rutynę – Wojciech wychodził do pracy, ja zajmowałam się domem i dorabiałam, pisząc teksty na zlecenie, a Kamil kończył szkołę i przygotowywał się do studiów.
Jednak ostatnie kilka miesięcy było jakieś inne. Na początku pojawiały się drobne sygnały – niewielkie opóźnienia w opłatach, zwiększające się wydatki, dziwny niepokój Wojciecha. Próbowałam to bagatelizować, tłumacząc sobie, że to tylko chwilowe problemy. Ale pewnego dnia, gdy sprawdziłam stan naszego konta, zobaczyłam, że zgodnie z moimi wyliczeniami zniknęła znaczna suma pieniędzy. Moje serce zaczęło bić szybciej, a umysł zalały setki pytań.
– Wojtek, widziałeś to? – zaczęłam, próbując utrzymać spokój.
– Co się stało? – odpowiedział z niepokojem.
– Z naszego konta zniknęły pieniądze. Spora suma w przeciągu kilku miesięcy. Czy wiesz coś o tym?
– Co? O czym ty mówisz? – mąż zaczął się denerwować, a ja czułam, jak narasta we mnie gniew.
Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
Mąż zachowywał się podejrzanie
Wojtek był zaskoczony, ale i dziwnie niespokojny. Mówiłam dalej:
– Jak to, o czym mówię? Zniknęło kilka tysięcy złotych! Nie wierzę, że tego nie zauważyłeś – odparłam, starając się utrzymać spokój, choć z każdym słowem było to coraz trudniejsze.
– Naprawdę nie mam pojęcia, o co chodzi. Ja nie wyciągałem żadnych pieniędzy – zapewniał, ale jego głos wydawał się niepewny.
– To co się z nimi stało? Ktoś musiał je wziąć! – krzyknęłam, nie mogąc opanować emocji.
Wojciech milczał, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego nie mogłam zrozumieć. Czy to było poczucie winy? Strach? Zmieszanie? Nie wiedziałam. W tym momencie do kuchni wszedł Kamil, który musiał usłyszeć naszą kłótnię.
– Co się dzieje? Czemu się kłócicie? – zapytał, patrząc na nas zaniepokojonym wzrokiem.
– Nic się nie dzieje, synu. To tylko drobne nieporozumienie – odpowiedział Wojciech, próbując uspokoić sytuację.
Ale ja wiedziałam, że to nie jest „drobne nieporozumienie”. To było coś poważniejszego.
W naszej rodzinie zagościł niepokój
Następnego dnia Kamil przyszedł do mnie z jeszcze większym niepokojem w oczach.
– Mamo, co się dzieje? Czy tato coś ukrywa? – zapytał wprost, a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
– Kamil, to skomplikowane. Tata twierdzi, że nie wie nic o zniknięciu pieniędzy – odparłam, starając się uspokoić go, choć sama byłam pełna wątpliwości.
– A ty mu wierzysz? – dopytywał, a ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
– Chcę wierzyć, ale... – urwałam, bo nie wiedziałam, jak dokończyć to zdanie. Jak mogłam wyrazić swoje obawy bez rzucania podejrzeń na męża?
Kamil poszedł do ojca, próbując dowiedzieć się czegoś więcej, ale Wojciech unikał odpowiedzi. Z nikim nie chciał rozmawiać. To tylko pogłębiło nasze wątpliwości i niepokój.
Usłyszałam coś dziwnego
Wieczorem, kiedy myślałam, że wszyscy już śpią, usłyszałam, jak Wojciech rozmawia przez telefon z Adamem, swoim bratem.
– Musimy coś zrobić z tymi problemami finansowymi. Ewelina zaczyna coś podejrzewać – mówił cicho Wojciech.
– Spokojnie, poradzimy sobie z tym. Ważne, żeby ona niczego się nie dowiedziała – odpowiedział mu Adam.
Moje serce zamarło. Czy to możliwe, że mój mąż i jego brat coś przede mną ukrywają? O czym oni mówią? To oni coś mieszali na koncie?
Następnego dnia Kamil ponownie zaczął temat finansów.
– No i co, już się dowiedzieliście, co się stało z pieniędzmi? – dociekał.
– Nie, nie wiemy, co się dzieje – powiedziałam, choć w głębi duszy czułam, że coś jest nie tak.
– Może Adam ma z tym coś wspólnego. On pracuje w bankowości, kiedyś miał nasze dane… – zasugerował Wojtek, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy naprawdę chciał zrzucić winę na własnego brata? Czy tylko zyskać na czasie?
Winni się odnaleźli
Gdy Kamil wrócił następnego dnia do domu, zobaczyłam w jego oczach ból i wahanie. Wiedziałam, że coś jest nie tak.
– Mamo, tato... muszę wam coś powiedzieć – zaczął, a moje serce zaczęło bić szybciej.
– Co się stało, synu? – zapytał Wojciech, choć w jego głosie było słychać strach.
– To ja wziąłem te pieniądze – wyznał Kamil, łamiąc się na głos. – Wziąłem dane do logowania z waszej sypialni. Wpadłem w długi i nie wiedziałem, co robić. Byłem zdesperowany...
Byłam wstrząśnięta i zrozpaczona. Patrzyłam na syna z niedowierzaniem i bólem. Siedzieliśmy w milczeniu, starając się zrozumieć, co się stało. Kamil wyjaśnił, że podbierał drobne kwoty, bo miał jakieś długi u kolegów.
– Musimy coś z tym zrobić – powiedziałam w końcu. – To nie jest koniec świata, ale musimy razem odbudować nasze zaufanie.
– Ja… też mam coś do powiedzenia – odezwał się mój mąż. – Tak samo przelewałem drobne kwoty na inne konto, bo straciłem sporo na inwestycjach i chciałem się odbić… – wyznał skruszony.
Tego było już dla mnie za wiele. Naprawdę obaj mnie oszukiwali i myśleli, że to się nie wyda? Kręciłam głową z niedowierzaniem i nie wiedziałam, co powiedzieć. Musiałam wyjść, by ochłonąć i przemyśleć sprawę.
Gdy wróciłam, Wojtek i Kamil cicho rozmawiali. Spojrzeli na mnie błagalnym wzrokiem.
– Mamo, przepraszamy. Obiecuję, że już nigdy nie będę nic przed wami ukrywał – powiedział syn.
– Kochanie, wybacz mi, że ci nie powiedziałem. Nie chciałem wciągać cię w problemy finansowe, bo wydawało mi się, że sam dam sobie radę i wszystko zwrócę na konto – kajał się mąż.
Co miałam zrobić? Postanowiłam im wybaczyć, z zastrzeżeniem, że będziemy dokładnie analizować swoje wydatki i kontrolować je. Musimy naprawić relacje rodzinne. Pieniądze nie są najważniejsze, ale zaufanie to całkiem inna sprawa. Wiedzieliśmy, że przed nami długa droga, ale musieliśmy zacząć od nowa. Byliśmy zranieni, ale gotowi, by walczyć o naszą przyszłość.
Ewelina, 45 lat
Czytaj także:
„Brat za moją kasę miał rozkręcić interes życia. Gdy zażądałem zwrotu, by mieć na leczenie córki, zszokował mnie reakcją”
„Mój mąż wciskał mi kit już od dawna. Prawda wyszła na jaw, gdy okradziono nasz dom i wyczyszczono konto”
„Na ślub syna dałam do koperty 5 tys. zł. Oddałam całe oszczędności, a synowa i tak zrobiła ze mnie sknerę”