„Gdy wygrałam luksusowy samochód, rodzina się na niego rzuciła. Myśleli, że im go oddam tylko dlatego, że jestem stara”

zadowolona kobieta fot. Gdy wygrałam luksusowy samochód, rodzina się na niego rzuciła /Adobe Stock, Tyler Olson
„Patrzyłam na nich i czułam, jak wzbiera we mnie wściekłość. Już rozdzielali między siebie moją nagrodę, nawet nie pytając, co ja zamierzam z nią zrobić! – A kto powiedział, że ja w ogóle chcę go komuś oddać? – spytałam”.
/ 20.03.2025 08:30
zadowolona kobieta fot. Gdy wygrałam luksusowy samochód, rodzina się na niego rzuciła /Adobe Stock, Tyler Olson

Nigdy nie miałam szczęścia w losowaniach. Dlatego, kiedy zadzwonił telefon i usłyszałam w słuchawce radosny głos spikera radiowego, myślałam, że to pomyłka. 

– Pani Krystyno, gratulacje! Wygrała pani nowiutki samochód! 

Zamarłam. 

– Słucham? – wyjąkałam, ściskając w jednej ręce torbę z zakupami, a w drugiej telefon. 

– Tak, to prawda! Jest pani naszą zwyciężczynią! 

Aż usiadłam na pobliskiej ławce, próbując pojąć, co się właśnie stało. Ja, zwyczajna kobieta, która całe życie jeździła autobusami, właśnie stałam się właścicielką luksusowego auta! Byłam w takim szoku, że wróciłam do domu bez połowy zakupów. Ale to nie miało znaczenia. W głowie miałam tylko jedno: jak powiedzieć o tym rodzinie?

Chciałam spędzić miło czas

Kiedy emocje trochę opadły, pomyślałam, że taki dzień warto uczcić. Zaprosiłam Mateusza z rodziną na obiad do restauracji. Postanowiłam jednak nie mówić im od razu o wygranej – chciałam zobaczyć ich reakcję, gdy się dowiedzą. 

Mateusz od razu spojrzał na mnie podejrzliwie. 

– Mamo, wszystko w porządku? – zapytał, odkładając menu. – Przecież zawsze mówisz, że w domu można zjeść taniej. 

Uśmiechnęłam się. 

– Chciałam po prostu spędzić z wami miły wieczór. 

Ostatnio jakoś często wydajesz kasę – dodał Monika, a w jej głosie pobrzmiewała nuta pretensji. – Najpierw nowy kojec dla psów, potem te twoje SMS-y do radia… 

Zamrugałam zaskoczona. Naprawdę zamierzali rozliczać mnie z moich pieniędzy?

– A może po prostu mam na to ochotę? – odpowiedziałam spokojnie. 

Po prostu się martwimy – rzucił Mateusz, ale nie wyglądał na przejętego. 

Zamiast się kłócić, skupiłam się na swoim sekretnym planie. Już za chwilę zobaczę ich miny, gdy się dowiedzą, że to właśnie dzięki tym SMS-om stałam się właścicielką nowiutkiego samochodu.

Każdy potrzebował trochę kasy

Dobrze pamiętałam rozmowy o tym, że Zuzanna bardzo chce zrobić prawo jazdy, ale Mateusz i Monika na razie nie mają na to pieniędzy. Albo o tym, jak Dominik powinien pojechać na obóz piłkarski, ale akurat zepsuła im się pralka, więc musieli dokonać „trudnego wyboru”. 

Mateusz często prosił mnie o pożyczki, których nigdy nie spłacał. Może nawet nie traktował ich jak długów, a ja… Ja przymykałam na to oko, bo przecież kocham swoje wnuki, ale tego dnia coś się we mnie buntowało. 

Siedziałam przy stole, patrząc, jak wszyscy wybierają dania z menu, i myślałam o mojej wygranej. Jak ten piękny samochód stanie na moim podjeździe, jak wszyscy będą zazdrościć mi szczęścia. Nigdy nie miałam prawa jazdy, więc planowałam go sprzedać. Uznałam, że najlepiej będzie odłożyć pieniądze na przyszłość wnuków – na ich pierwsze mieszkania. Chciałam im o tym powiedzieć właśnie podczas obiadu. Ale nie zdążyłam.

Znów liczyli na wsparcie finansowe

Jeszcze zanim podano zupę, Monika rzuciła niby od niechcenia: 

– Właśnie byliśmy z Mateuszem w sklepie AGD. Chcemy kupić nową zmywarkę, ale te naprawdę dobre zaczynają się od 1500 zł.

Popatrzyłam na nią uważnie. 

– A my mamy na to góra 1000 – dodała z westchnieniem. 

Wyczułam, że czeka na moją reakcję. Dołożenie kilku stówek na sprzęt było czymś, co zawsze robiłam. I w tym momencie dotarło do mnie, jak bardzo się do tego przyzwyczaili. Jakby to był mój obowiązek. I nagle nie chciałam tego zrobić. Przez lata dawałam im pieniądze, nie oczekując nic w zamian. A teraz, gdy Monika wspomniała o zmywarce, poczułam, że nie chodzi tu o żadną rozmowę. Ona po prostu zakładała, że to ja dołożę brakującą kwotę. Zupełnie jakbym była bankiem. Zamiast jednak od razu wybuchnąć, uśmiechnęłam się pod nosem. Pora na moją niespodziankę. 

Powiedziałam o wygranej

– Właśnie miałam wam coś powiedzieć – zaczęłam, prostując się dumnie. – Wygrałam samochód! 

Przez chwilę zapadła cisza. 

– Samochód?! – cała czwórka spojrzała na mnie zdumiona. 

– Tak, nowiutki, prosto z salonu. – Pokazałam im zdjęcie na telefonie. 

Mateusz pierwszy odzyskał mowę. 

– To świetnie! Oddasz go Zuzi, prawda? – powiedział jakby od niechcenia. 

Zuzanna aż się ożywiła. 

– Babciu, no weeeź! Mam urodziny za miesiąc! – zaświergotała. 

– Przecież mama nie ma prawa jazdy, logiczne, że samochód dostanie ktoś, kto go potrzebuje – dodał Mateusz, jakby sprawa była już przesądzona. 

Patrzyłam na nich i czułam, jak wzbiera we mnie wściekłośćJuż rozdzielali między siebie moją nagrodę, nawet nie pytając, co ja zamierzam z nią zrobić! Było dla nich oczywiste, że im go oddam. I wtedy pierwszy raz od dawna powiedziałam coś, czego się po sobie nie spodziewałam: 

– A kto powiedział, że ja w ogóle chcę go komuś oddać?

Byłam zła

W restauracji zapadła cisza. Cała czwórka patrzyła na mnie tak, jakby pierwszy raz w życiu nie poznawali własnej matki i babci. 

– Ale… mamo – Mateusz zaśmiał się nerwowo. – Przecież ty nawet nie masz prawa jazdy. Co ci po samochodzie? 

– A może właśnie czas to zmienić? – odpowiedziałam spokojnie. 

Zuzanna skrzywiła się, jakby usłyszała coś absurdalnego. 

– Babciu, no błagam! Po co ci prawko w tym wieku? – prychnęła. – Poza tym ja serio potrzebuję auta. Szukam pracy, będę musiała dojeżdżać! 

– A ja przez całe życie jeździłam autobusami – ucięłam ostro. – I żyję. 

Synowa, do tej pory milcząca, postanowiła wkroczyć do akcji. 

– Na pewno przemyślałaś tę decyzję? Może lepiej sprzedać ten samochód i podzielić pieniądze między dzieci? – zapytała z wymuszonym uśmiechem. 

No tak. Oni wszyscy byli przekonani, że ten samochód nie jest mój – tylko ich. Poczułam bunt, jakiego nigdy wcześniej nie czułam. Zawsze im pomagałam, dorzucałam pieniądze do sprzętów, wakacji, kursów. A teraz, gdy raz postanowiłam zatrzymać coś dla siebie, patrzyli na mnie jak na egoistkę

– Przemyślałam – odłożyłam serwetkę na stół i spojrzałam na nich stanowczo. – Nie oddam tego samochodu. I nie sprzedam go, żeby wam rozdać pieniądze. Zrobię prawo jazdy i będę nim jeździć. 

Zapadła cisza. 

Pierwszy odezwał się Mateusz. 

To chyba jakiś żart… – burknął. 

Ale ja nie żartowałam. Nigdy wcześniej nie byłam tak pewna swojej decyzji.

Nie zmienię zdania

Bardzo chciałam, żeby mnie przeprosili. Żeby ktoś powiedział: „Masz rację, mamo, to twoja nagroda, ciesz się nią”. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Zuzanna rzuciła mi zranione spojrzenie. 

Myślałam, że mnie kochasz… – burknęła. 

– Nie myl miłości z obowiązkiem spełniania twoich zachcianek – powiedziałam twardo. 

Ilona próbowała ratować sytuację. 

– Mamo, przecież ty nawet nie lubisz prowadzić. 

– Skąd wiesz? Nigdy nie próbowałam – uśmiechnęłam się. 

Atmosfera zgęstniała. Było mi przykro, że zamiast cieszyć się moim szczęściem, widzą tylko to, co mogą z niego dla siebie wyciągnąć. 

Ale po raz pierwszy nie miałam zamiaru się ugiąć. 

– Podjęłam decyzję – powiedziałam stanowczo. – Robię prawo jazdy

I wiecie co? Po raz pierwszy od lat czułam, że robię coś tylko dla siebie.

To była najlepsza decyzja

Pół roku później zdałam egzamin i odebrałam swoje prawo jazdy. Kiedy pierwszy raz usiadłam za kierownicą mojego  cacka, poczułam coś, czego nie czułam od dawna – wolność. 

Teraz mogę jechać do kina wieczorem i nie martwić się powrotem. Mogę odwiedzić koleżankę w sąsiednim mieście bez sprawdzania rozkładu autobusów. Nawet zwykłe zakupy stały się łatwiejsze, bo nie muszę już taszczyć siatek przez pół osiedla. 

A moja rodzina? Mateusz wciąż ma do mnie żal, ale nauczył się nie liczyć na moje pieniądze. Synowa przestała poruszać temat moich „dziwnych fanaberii”, a Zuzanna… cóż, poszła do pracy i odkłada na swoje pierwsze auto. Pomagam im, ale nie pozwalam się wykorzystywać. 

Krystyna, 62 lata

Czytaj także: „Po latach samotności zakochałem się w młodszej kobiecie. Dzieci kpią, że to kaprys, a ja chcę kochać i być kochanym”
„Ojciec był moją skarbonką, lecz w końcu stracił cierpliwość. Niech nie liczy, że będę mu zmieniał pampersy na starość”
„Patrzyłam, jak kwitną tulipany, a mój mąż więdnie. Czułam, że ukrywa jakiś sekret i miałam rację”

 

Redakcja poleca

REKLAMA