Nigdy nie sądziłam, że mnie to spotka. Miałam ukochanego mężczyznę przy boku i myślałam, że się kochamy. Jego jedno zdanie zrujnowało cały mój świat.
Nasze małżeństwo było udane
Kiedy koleżanki wyciągnęły mnie kiedyś na domówkę, oczywiście musiałam zrobić z siebie pośmiewisko. Nigdy nie byłam duszą towarzystwa, ale tym razem palnęłam straszną gafę, czym spowodowałam ogólną wesołość. Teraz domyślam się, że towarzystwo raczej uznało to za dobry żart, ale wtedy byłam przekonana, że jestem zupełnie skończona w oczach znajomych. Właśnie dlatego wybąkałam jakieś mało przekonujące wyjaśnienie i wyszłam na balkon, chcąc się od nich odciąć i odetchnąć świeżym powietrzem.
Wtedy znalazł mnie Tomek. Przekonywał, że to, co powiedziałam, było bardzo zabawne, a ja mam strasznie duży dystans do siebie. Podobało mu się to. Prawił mi też liczne komplementy, bo podobno od dawna strasznie mu imponowałam tym, jak się prezentuję. Fakt, że wtedy bardzo mocno przywiązywałam uwagę do wyglądu. Miałam w szafie mnóstwo ubrań i nigdy nie zakładałam tego samego stroju dwa razy w jednym tygodniu.
Zawsze znajdowałam moment na fryzjera i kosmetyczkę i dużo poświęcałam na zrobienie idealnego makijażu. Wtedy miałam na to fantazję – studiowałam, a pracować nie musiałam, bo za wszystko płacili jeszcze rodzice. Byłam przyzwyczajona do tego, że chłopcy obsypywali mnie pochlebstwami i nie zakładałam, że kiedykolwiek mogłoby być inaczej.
Znajomość z Tomkiem szybko przerodziła się w coś znacznie większego. Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, a mnie wydawało się, że rozumiemy się bez słów. Nikogo z naszego otoczenia nawet nie dziwiło, że to właśnie on został moim mężem. Mama była zachwycona, że wyrwałam takie ciacho, a tata uważał go za świetnego kumpla do rozmowy. Wszystko szło jak po maśle, a nasze małżeństwo okazało się strzałem w dziesiątkę.
Z początku dużo podróżowaliśmy. Zwiedzaliśmy nie tylko Polskę, ale i zagraniczne kraje. Potem sporo imprezowaliśmy i chodziliśmy po znajomych, gdy nadarzyła się wolna chwila. Wiedziałam, że z czasem będzie musiało się to zmienić – on miał coraz ważniejszą pozycję w firmie, w której pracował, ja też w końcu znalazłam zatrudnienie w dużej korporacji. Mimo to nie sądziłam, żeby między nami miało się cokolwiek popsuć.
Skupiliśmy się na pracy
Wraz z upływem czasu najważniejszym elementem mojego życia stała się praca. Zależało mi na awansie, a potem na jak najlepszym wykonywaniu powierzanych obowiązków. W domu bywałam co prawda rzadko, ale zawsze starałam się poświęcać Tomkowi maksimum uwagi. Miałam wrażenie, że wciąż doskonale się ze sobą rozumiemy. Tyle że on także bywał jakiś nieobecny duchem, często gdzieś wychodził, robił coś beze mnie.
W końcu uznałam, że świetnym pomysłem będzie przeniesienie części obowiązków do domu. Tym sposobem mogłabym więcej czasu spędzać z Tomkiem, a jednocześnie choć trochę odpocząć od ciągłych dojazdów do firmy. Mogliśmy teraz więcej rozmawiać, jeść wspólne posiłki jak dawniej i cieszyć się swoim towarzystwem. Mimo to Tomek często się zawieszał, wypadał z tematu i nie do końca słuchał tego, co mówiłam. Zrzucałam to na zmęczenie – przecież wziął na siebie naprawdę sporo, a od pewnego czasu ciągle gdzieś jeździł w ramach pracy. Nawet się tym więc nie niepokoiłam.
Któregoś dnia Tomek długo nie wracał. Zaczęłam się już nawet niepokoić, zwłaszcza że jego telefon nie odpowiadał. W końcu, gdy mąż już przyjechał, wydał mi się jakiś nieswój.
– Co tak długo? – spytałam, uśmiechając się do niego. – Zdecydowanie cię tam wykorzystują w tej pracy.
Odchrząknął.
– Nie byłem w pracy – przyznał.
Zamrugałam, lekko zdziwiona.
– Nie? ‒ spytałam, przekonana, że może wstąpił jeszcze do jakiegoś sklepu czy do kolegi. – To gdzie?
Przełknął z trudem.
– U Kaśki. Nie znasz – mruknął. – My… spotykamy się od jakiegoś czasu.
Na moment mnie zatkało. Dłuższą chwilę trawiłam informacje, zanim zdołałam się odezwać:
– Jak to „spotykacie?” Przecież jesteś moim mężem…
– Dałabyś już spokój – burknął z wyraźną irytacją. – Wiesz, że to już od dawna nie ma sensu.
– Nie ma sensu? – powtórzyłam drżącym głosem. – Co nie ma sensu?
– Nie pasujemy do siebie, Luiza – ciągnął. – Nasze małżeństwo to farsa, chyba sama to widzisz. Chcę rozwodu.
Zachłysnęłam się powietrzem.
– Jak rozwodu? – jęknęłam. – Przecież… się kochamy! Ty mnie kochasz! Mówiłeś, że jestem twoim skarbem… twoją księżniczką…
– Spójrz na siebie – rzucił, krzywiąc się z niesmakiem. – Jak ty wyglądasz? Taka byłaś ładna… a co ty z sobą zrobiłaś? Myślisz, że ktoś normalny cię zechce?
Poczułam się nikim
Wyprowadzka Tomka kompletnie mnie rozbiła. Wciąż jeszcze nie mogłam się pogodzić z tym, co mi powiedział. Kiedy próbowałam go zatrzymać, stwierdził, że się mną brzydzi. Że nie może sobie wyobrazić między nami żadnego zbliżenia, bo po prostu go już nie pociągam. Jestem brzydka.
Kiedy pojechał, stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się sobie, choć nie wszystko widziałam przez łzy. Rzeczywiście, odkąd poświęciłam się pracy, nie myślałam za bardzo nad tym, jak wyglądam. Oczywiście, kupowałam jakieś ubrania, ale nie zwracałam uwagi na to, że ich rozmiar zrobił się nieco większy. Nie miałam czasu na ciągłe wizyty u kosmetyczki i fryzjera, a makijaż wykonywałam na szybko tam, gdzie akurat znalazłam chwilę.
Ostatnio w ogóle nie poświęcałam mu czasu, bo przecież nie wychodziłam do pracy. Może rzeczywiście miał rację. Może się zapuściłam i byłam brzydka. Od takich myśli starała się mnie jednak odwieść jedna z bliższych przyjaciółek, Dagmara, z którą spotkałam się dwa dni później. Namówiła mnie, żebym zapisała się na trening personalny. Jej starszy brat, Nikodem, zajmował się ich prowadzeniem.
Z początku nie chciałam się zgodzić. Uważałam, że to bez sensu, a takie ćwiczenia nic nie dadzą. Wydawałam się sobie beznadziejna, przegrana, bezużyteczna. Skoro nie potrafiłam utrzymać przy sobie męża, do czego się nadawałam? Możliwe, że takie przekonanie włożyła mi do głowy matka. Zdecydowanie nie mogła przeżyć naszego rozstania.
W końcu jednak, za namową Dagmary, zdecydowałam się przynajmniej spróbować. I tym sposobem poznałam jej brata z zupełnie innej strony.
Mówił, że jestem piękna. Że nie dostrzegam tego piękna, ale ono wciąż tam jest. Pracował ze mną, a ja mu na to pozwalałam. Cieszyłam się, że ktoś ma do mnie cierpliwość, choć jednocześnie rozumiałam, że przecież taki był jego zawód.
Coś między nami było
Mimo wszystko pozwoliłam, żeby wytworzyła się między nami specyficzna więź. Żebyśmy się zaczęli spotykać także poza zajęciami. I choć on był zupełnie inny niż Tomek, zaczęłam wreszcie dopuszczać do siebie świadomość, że być może moje życie wcale się jeszcze nie skończyło. Że może po prostu zakończyłam tylko pewien jego rozdział. Etap, który pomógł mi dojrzeć.
Nie myślę już o Tomku. Nasz rozwód przebiegł bez komplikacji i nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. Wciąż nie chodzę zbyt często do fryzjera ani kosmetyczki, choć udało mi się znaleźć na to odrobinę czasu. Kupuję takie ubrania, jakie chcę, a nie takie, by podobać się mężczyznom. I czuję się piękna. Wiem, że nie chodzi tylko o wygląd. Nigdy o niego nie chodziło, choć mojemu byłemu mężowi tak się właśnie wydawało. I żal mi go, jeśli nadal tak sądzi, bo kiedyś gorzko się rozczaruje.
Teraz spotykam się z Nikodemem. Zrozumieliśmy, że łączy nas coś szczególnego, o czym żadne z nas wcześniej nawet nie pomyślało. Te wspólne godziny, chwile łez i śmiechu, bardzo nas do siebie zbliżyły. To on przywrócił mi wiarę w siebie, pozwolił odszukać to, co sprawia mi prawdziwą radość. Oboje zawsze znajdujemy czas dla siebie nawzajem. Mimo wielu obowiązków, mamy kiedy wyskoczyć do kina, pójść na kolację czy po prostu wyjść na spacer, czy trochę poćwiczyć.
Pierwszy raz czuję się przez kogoś szanowana i doceniana. Nie muszę też niczego udowadniać ani bez potrzeby się stroić. On akceptuje mnie taką, jaką jestem, a ja teraz wiem już na sto procent, że wreszcie znalazłam tego idealnego mężczyznę. Kto by pomyślał, że przez tyle czasu miałam go tak blisko?
Czytaj także:
„Cieszyłam się, że szwagier zginął i więcej nie oszuka mojej siostry. Udawał, że ją kocha, a przygruchał sobie kochankę”
„Wychowywała mnie pierwsza żona mojego ojca. W przeciwieństwie do biologicznej matki, ona potrafiła mi okazać uczucia”
„Miała biznesplan, by wykorzystać swoje wdzięki. Jej ofiarą miał być żigolak, który z niejednego pieca chleb jadł”