Kiedy kończył się mój związek, wpadałam w otchłań czarnych myśli. Nie chciało mi się ani chodzić do pracy, ani spotykać z koleżankami. Najchętniej ukryłabym się w mysiej dziurze. Spędzałam więc dni na snuciu się po domu i roztrząsaniu wad mojego charakteru, które z pewnością przyczyniły się do tego, że kolejny nie udało mi się z facetem.
Jak wiele kobiet pragnęłam wielkiej miłości, której konsekwencją byłoby udane małżeństwo i gromadka dzieci… Ale ciągle mi się to nie udawało i nie wiedziałam dlaczego. Co gorsza, nic nie zapowiadało, aby w najbliższej przyszłości miało się to zmienić.
I choć wkrótce podniosłam się, poznałam Czarka i przez moment byłam szczęśliwa – długo nie trzeba było czekać, żeby wszystko znowu legło w gruzach. Pewnego dnia mój narzeczony oznajmił mi, że z nami już koniec.
Ku swojemu zaskoczeniu nie pogrążyłam się wtedy w tak dobrze mi już znanej rozpaczy. Wręcz przeciwnie: zamykając za nim drzwi, obiecałam sobie, że pora skończyć z marudzeniem i umartwianiem się. Miałam już dość siebie – ofiary losu. Postanowiłam wziąć się w garść.
– Szkoda życia na Czarka i jemu podobnych – uznałam.
Kiedy więc zadzwoniła Kaśka i zaproponowała wyjście do teatru, od razu się zgodziłam. Nie odłożyłam karnetu na fitness do szuflady, tylko zaczęłam teraz dwa razy w tygodniu biegać na zajęcia, bo spędzając z Czarkiem długie wieczory przed telewizorem, trochę przytyłam. Nie opuściłam się też w pracy. Mało tego: zgłaszałam się na ochotnika do ekstrazadań, chcąc zająć myśli czymś konstruktywnym.
Moja zawodowa aktywność szybko zaowocowała. Ze zwykłej pomocy biurowej stałam się szefową małego działu. Dostałam podwyżkę, którą spożytkowałam na wizytę u kosmetyczki, fryzjera i zakup kilku ciuszków.
W nowym uczesaniu i nowych ubraniach poczułam się pewniej. A ćwiczenia sprawiły, że wróciłam do dawnej figury.
Cieszył mnie mój sukces. Wygrałam z czarnowidztwem! To Czarek i jemu podobni osobnicy powinni płakać po mnie, a nie ja za nimi!
Teraz byłam dla niego idealną dziewczyną
Moja metamorfoza została zauważona. Koleżanki komplementowały nową fryzurę i styl, a koledzy, widziałam, nie mogli oderwać oczu od moich delikatnie zarysowanych krągłości i szczupłych nóg. Przyznam, że sama byłam pod wrażeniem zmian, jakie we mnie zaszły.
Wystarczyło inaczej spojrzeć na świat, a klęskę przekuć w sukces, żeby stać się innym człowiekiem! Zaczęłam brać udział w zajęciach naszego firmowego kółka poetyckiego, bo od dawna pisałam wiersze, ale nigdy wcześniej nie miałam odwagi ich komuś pokazać. Zapisałam się też na kurs gotowania i naukę języka niemieckiego. Zajęta, nie miałam czasu na roztrząsanie swoich miłosnych niepowodzeń. Jakby na przekór losowi, im mniej mi na tej sferze życia zależało, tym miałam u mężczyzn większe powodzenie.
Paweł, nasz informatyk, chciał koniecznie umówić się ze mną na kawę. Natomiast chłopak, którego niemal codziennie widywałam w tramwaju w drodze do pracy, pewnego razu ustępując mi miejsca, zapytał, czy nie miałabym ochoty pójść z nim do kina.
Jakby tego było mało, w moim życiu znowu pojawił się Czarek. Przypadkowo wpadliśmy na siebie w centrum handlowym. Wymieniliśmy kilka nic nieznaczących uwag i rozeszliśmy się – każde w swoją stronę.
Już po kwadransie od rozstania dostałam od niego esemesa z wyznaniem, że wyglądałam zjawiskowo. Odpisałam mu cokolwiek w żartobliwym tonie. On nie dał za wygraną i naciskał na spotkanie. Byłam w tak dobrym humorze, że zgodziłam się nawet na spacer. Następnego dnia przyjechał po mnie do pracy i adorował przez całą drogę.
Kiedy zapytał, czy umówię się z nim jeszcze, bo był głupcem, odchodząc ode mnie, nie zgodziłam się. Nie chciałam go zranić, jednak nie miałam ochoty wystawiać się na kolejny cios.
– Mieliśmy już swoje pięć minut – powiedziałam, żegnając go pod moim blokiem. – Nie obraź się, ale dobrze, że ode mnie odszedłeś. Otworzyłeś mi oczy. Zrozumiałam, jak wiele traciłam, kiedy byłam w tym związku, i nie chcę tego powtarzać. Nie chcę wiązać się na siłę. Teraz poczekam na prawdziwą miłość.
Czytaj także:
„Mój mąż myślał tylko o sobie. Nawet gdy odwiedzałam umierającą babcię, kręcił nosem, bo nie robiłam tego, co chciał on”
„Wyswatały nas… nasze babcie. Uknuły szczegółową intrygę, a my wpadliśmy jak śliwki w kompot”
„Mój były narzeczony był mięczakiem, a nie facetem. Dotarło do mnie, że nie chcę z nim spędzić reszty życia”