Trzy lata temu moja historia z narzeczonym dobiegła końca. Strasznie to odchorowałam i nadal nie mogę się pozbierać po tym, jak nam nie wyszło w związku. Ale czy mogło być inaczej, skoro on za moimi plecami widywał się z inną kobietą? Gdy prawda wyszła na jaw, ogarnęła mnie wściekłość; cisnęłam pierścionkiem i na jego oczach podarłam wszystkie nasze fotki.
Nie mogłam tego znieść
Nie miałam ochoty wysłuchiwać żadnych jego wyjaśnień, że to zaledwie niewinne koleżeństwo, że jeszcze się nic takiego nie wydarzyło między nimi i że tak naprawdę jego serce bije tylko dla mnie. Ogarnęła mnie taka wściekłość, że nawet nie zwracałam uwagi na to, jak mnie przeprasza i prosi o wybaczenie.
Wrzuciłam ciuchy do torby i pojechałam do koleżanki. Ona akurat zarabiała w Hiszpanii, pomogła mi znaleźć sezonową robotę w jakimś małym barze. Minęły jakieś cztery miesiące i zaczęło mi przechodzić, a po kolejnych dwóch już myślałam o tym, żeby wracać. W końcu doszłam do wniosku, że wybaczę mu tę zdradę. Dotarło do mnie, że Filip to facet dla mnie i że chcę z nim być. Ale wtedy już było za późno…
Zaledwie dwa dni od momentu, gdy znalazłam się z powrotem w kraju, on stanął na ślubnym kobiercu. Nie wytrzymałam tego i zdecydowałam się na kolejny wyjazd, który trwał całe dwa lata. Stopniowo zaczęłam dochodzić do ładu ze sobą i własnym życiem. Udało mi się znaleźć całkiem niezłe zajęcie, dzięki któremu mogłam nie tylko utrzymać się, ale także odkładać pieniądze z zamiarem, by pewnego dnia wykorzystać je w jakiś rozsądny sposób.
Mama zachorowała
Któregoś dnia dostałam SMS-a od cioci: „Przyjeżdżaj czym prędzej, twoja mama bardzo źle się czuje, dobrze by było, gdybyś przy niej była!”. Diagnoza brzmiała jak wyrok – rak, a prognozy co do wyzdrowienia mamy były marne. Od tej pory rozpoczęła się rozpaczliwa próba ratowania jej zdrowia i życia.
Ogromnie się męczyła. Ledwo znosiła leczenie, wyszczuplała do tego stopnia, że niemal prześwitywała. Mimo wszystko wierzyłam, że uda jej się z tego wyjść. Kocham mamę całym sercem. Wychowywała mnie samotnie, ponieważ tata znalazł sobie nową rodzinę i doczekał się kolejnych dzieciaków, które stały się dla niego ważniejsze ode mnie.
Matka ani słowem się na niego nie uskarżała i nie zniechęcała mnie do kontaktu z nim, jednak miała uraz do mężczyzn. Przyglądała się każdemu bardzo uważnie, a zwłaszcza tym, którzy zaczynali się koło mnie kręcić. Takich od razu brała na celownik, śledziła ich, zasypywała pytaniami, starała się poznać najdrobniejsze szczegóły i sekrety z ich życia, wyciągała na światło dzienne wszystkie brudy, sięgając wstecz aż do pradziadków.
– I tak nigdy nie będziesz w stu procentach bezpieczna – powtarzała. – Faceci potrafią zaskoczyć! Ale lepiej wiedzieć zawczasu, niż potem żyć w niewiedzy, co taki facet może ci zrobić!
Od początku nie lubiła Filipa
Chłopak naprawdę dawał z siebie wszystko, aby zdobyć jej przychylność i zyskać w jej oczach. Przynosił kwiaty, pamiętał o jej urodzinach, a kiedy wchodziła do pokoju, natychmiast podnosił się z fotela. Nic jednak nie skutkowało.
– Jego oczy są podstępne – twierdziła. – Spogląda spod byka. Ani trochę mu nie ufam i tobie też to sugeruję. Przez niego popłyną ci łzy, przekonasz się!
– Ale dlaczego tak bardzo go nie lubisz? – dopytywałam. – Co takiego ci zrobił?
– Widzisz, on jest łudząco podobny do pewnego chłopaka, którego znałam jako młoda dziewczyna. Kropka w kropkę!
– No i co z tego?
– Oj, kochana, ty nic nie wiesz. Nie miałaś okazji go poznać. Ten facet to największy kłamca i oszust pod słońcem. Ilu dziewczynom złamał serce, to wie tylko Pan Bóg!
– A tobie też?
– Nie, ja byłam zbyt cwana i ostrożna – ucinała temat, ale wyczuwałam, że mija się z prawdą.
Biedny Filip, miał pecha, bo kogoś jej tam przypominał – jakąś dawną, nieudaną miłość. Co za totalna bzdura… Ale to mamusia jako pierwsza powiedziała mi, że mój ukochany spotyka się z kimś innym.
Nie dociekałam, w jaki sposób się o tym dowiedziała, bo i tak by tego nie zdradziła. Liczyło się dla mnie tylko to, że wiadomość była stuprocentowo pewna.
Matka nigdy nie kłamała
Wspierała mnie, gdy oszalałam z bólu, pocieszała, przekonywała, że jeden parszywy narzeczony to nie koniec świata.
– Nie martw się, na pewno znajdziesz kogoś, kto będzie cię traktował jak należy – pocieszała mnie. – Ten niewarty ciebie facet to taki pies na baby! Jak tylko zobaczył inną, to już go nie ma, poleciał za nią! Nie ma co ronić łez za kimś takim!
Czułam ulgę, że jest obok, że mogę się do niej przytulić i wszystko z siebie wyrzucić. Robiła mi nawet zimne okłady na czoło, żebym trochę ochłonęła. Byłam jej naprawdę wdzięczna za to, że pozwoliła mi wyjechać.
– Leć tam – namawiała mnie. – Poznasz inną rzeczywistość i zapomnisz o tym wszystkim. A kto wie, może nawet na kogoś trafisz?
Przebywając w Hiszpanii, codziennie kontaktowałam się z domem, licząc w duchu, że usłyszę od mamy jakieś wieści o Filipie… Może odwiedził ich, okazał skruchę, tęsknił za mną i dopytywał, co u mnie? Niestety, ani razu nie wspomniała o nim choćby jednym słowem.
Jej stan zdrowia sprawił, że wszystko inne straciło na znaczeniu, Filip zszedł na dalszy plan, przestałam się nim przejmować, dla mnie liczyła się tylko mama.
Spotkałam go
Wielokrotnie próbowałam to sobie wyobrazić – co mu powiem i jak zareaguję, gdy wreszcie się spotkamy, ale jedyne co zdołałam z siebie wydusić to „siema”. Na pewno miałam głupkowaty wyraz twarzy.
Widać było, że bardzo się ucieszył na mój widok. Spytał, czy mogę poświęcić mu parę minut, bo chce porozmawiać. Przystałam na jego propozycję wspólnego wypicia kawy w małej kafejce niedaleko.
– Przepraszam, ale trochę się śpieszę – od razu zaczęłam rozmowę, żeby nie sądził, że jego widok wprawia mnie w euforię. – Moja mama jest poważnie chora i nie powinna zbyt długo zostawać sama.
– Twoja mama choruje? Nie miałem o tym pojęcia. Współczuję ci.
– Daj spokój, dobrze wiem, że nigdy jej nie darzyłeś sympatią!
– I vice versa – odparł. – Ale to już przeszłość, choć przyznaję, że miałem do niej pewien żal…
– Jaki żal?
– To już nieistotne.
– Może dla ciebie, ale ja chciałabym wiedzieć… Rzucasz jakieś oszczerstwa na jej temat, więc wyjaśnij mi, proszę, o co ci chodzi?
– Chyba tylko o to, że to ona doprowadziła do rozpadu naszego związku.
O czym on bredził?
– Sugerujesz, że moja matka miała z tym coś wspólnego? Chyba ci odbiło! To ona zwabiła dla ciebie tę laskę i zaciągnęła ją do wyra? Zwalasz winę na nią?
– Żebyś tylko widziała, jak to wyglądało! No dokładnie tak było!
Zatkało mnie, ale teraz byłam już stuprocentowo pewna, że nie dam za wygraną i wyciągnę z niego, dlaczego obrzuca moją matkę takimi bezczelnymi pomówieniami.
– No to mów! Czego mi nie powiedziałeś?
– Okej, jak sobie życzysz – przystał na to. – Pamiętasz, jak po naszej wielkiej kłótni uciekłaś pierwszy raz za granicę?
– Tego nigdy nie zapomnę! Wtedy mnie zdradziłeś!
– W tamtym momencie nic jeszcze się nie stało, mimo że moja obecna małżonka faktycznie ostro mnie podrywała… Ale wiesz, kto ją do tego nakłaniał?
– Kto taki?
– Twoja własna matka!
– Chyba ci odbiło?
– Nie, obie pracowały w tym samym zakładzie i dogadały się. Twoja mama nawet dała jej trochę kasy.
– Niby za co?
– Twierdziła, że chce się upewnić co do mojej lojalności wobec ciebie. Że jako matka ma taki obowiązek, bo coś jej nie pasuje i musi sprawdzić, jaki ze mnie facet. No i nie ufa mi.
– No dobra, a potem?
– Może jakoś by się to wszystko ułożyło, gdyby ta Halina się we mnie nie zabujała. Wymyśliła sobie, że jak nas poróżni, to sama będzie miała jakieś szanse… No i poszła na całość, nagadała twojej matce, że mamy ze sobą romans, a ta zrobiła mi niezłą awanturę. A ty łyknęłaś wszystko. Mnie w ogóle nie chciałaś wysłuchać.
O co tu chodziło?
– Dlaczego nie próbowałeś mnie przekonać?
– Ja nie próbowałem? Przychodziłem tu dzień w dzień, na kolanach prosiłem o ten cholerny adres w Hiszpanii, byłem jak ostatni idiota i frajer. A twoja matka pogoniła mnie jak jakiegoś kundla!
– Ja się o ciebie pytałam… Ale nigdy nic mi nie mówiła.
– To pewnie nie wiesz też o tych listach, co je pisałem? I że ją zaklinałem, żeby nam nie niszczyła tego, co mieliśmy?
– Nic nie wiedziałam…
– Aż w końcu łaskawie zgodziła się ze mną porozmawiać, ale tylko po to, żeby mi powiedzieć, że podobno kogoś tam poznałaś, jesteś cała w skowronkach, zakochana po uszy i bierzesz ślub. I wtedy naprawdę cię zdradziłem…
Przez moment panowała cisza, po czym kontynuował:
– Halina zaszła w ciążę, więc postanowiłem się z nią ożenić. Było mi to obojętne.
– Nie mogę w to uwierzyć… Moja mama nie byłaby w stanie tak oszukiwać!
– Jednak to robiła, patrząc prosto w oczy. Okłamywała i ciebie, i mnie. Aktualnie to już mało ważne, bo sporo czasu minęło, lada moment na świat przyjdzie mój drugi dzieciak. Halina sprawdza się jako żona i mama, jakoś powoli wszystko zaczęło się układać. Mam nadzieję, że ty również wyrzuciłaś z pamięci te przykre momenty. Ułożyłaś sobie życie?
Byłam zszokowana
Wybełkotałam pod nosem, że robi się naprawdę późno i muszę lecieć. Zostawiłam go samego przy stoliku i popędziłam w stronę drzwi wyjściowych. Całe szczęście, że akurat podjechał taksówkarz, dzięki czemu mogłam odjechać bez słuchania kolejnych wyjaśnień. Kiedy dotarłam do domu, mama smacznie spała.
Zamknęłam drzwi do jej sypialni i wybuchłam płaczem, jakby miał mnie zalać potok łez. Poszłam do toalety, puściłam wodę z kranu nad wanną i zaniosłam się płaczem w ręcznik. Ale chyba mama coś usłyszała, bo zaczęła jęczeć i wzywać mnie do siebie. Zmoczyłam sobie mokre włosy i udawałam, że mam szampon w oku, przez co mnie piecze i mam zaczerwienione oczy.
Nie wyglądała na przekonaną, lecz nie dopytywała o nic więcej. Po dwóch dniach poprosiła mnie, abym przysiadła przy jej łóżku.
– Czy coś ci dolega? – zapytała.
Odpowiedziałam przecząco, twierdząc, że to tylko jej wyobraźnia.
– Przecież cię znam. Widzę, że coś cię trapi. Może lekarze przekazali ci jakieś informacje na mój temat?
Puściły mi nerwy
– Mamo, świat nie kręci się tylko wokół ciebie! Ja też mam swoje kłopoty!
– No to tym bardziej mi o nich opowiedz. Może zdołam ci jakoś pomóc?
Te słowa jeszcze bardziej wyprowadziły mnie z równowagi.
– Daj sobie spokój z pomaganiem, bo przyniesiesz więcej szkody niż pożytku – powiedziałam stanowczo. – Skup się na własnych sprawach.
– Wiedziała, że coś jest nie tak – nie odpuszczała, więc wyznałam jej, że widziałam się z Filipem i wszystko mi wyjawił.
– Już wiem, jak było naprawdę. Ale nie mogę pojąć, jak mogłaś? Ufałam ci bezgranicznie. Okłamałaś mnie w najgorszy możliwy sposób! Przyglądałaś się mojemu cierpieniu, udręce i tęsknocie za nim… Mogliśmy to jeszcze odkręcić, ale ty nam to uniemożliwiłaś!
Poczułam, jakby wszystko puściło i słowa same wypływały z ust.
– Zraniłaś mnie, przenigdy ci tego nie wybaczę. Potraktowałaś mnie jak największego wroga, a nie jak własną córkę! Jesteś okrutna! Czemu to zrobiłaś? Jak możesz to wytłumaczyć?
Liczyłam na to, że zacznie się usprawiedliwiać, kajać, przekonywać, że nie chciała mnie skrzywdzić, że nie miała w tym złych zamiarów, ale nic z tych rzeczy.
Nie czuła się winna
– Nie mam nic do powiedzenia – padła odpowiedź. – Masz rację.
– Sądzisz, że to wystarczy?
– Ponoszę już konsekwencje swoich czynów – odparła. – Wszystko ma swój powód, moja choroba to zasłużona kara. Cierpię za to, co ci zrobiłam. Tak działa sprawiedliwość!
Była bardzo słaba, a ja miałam ochotę wrzeszczeć na nią. Zrobiło mi się jej strasznie szkoda. Leżała taka wiotka, blada jak ściana, cierpiąca, skazana na moją litość. Czy powinnam ją katować? Cała wściekłość ze mnie uleciała.
– Gadasz głupoty! Nie mam ochoty tego słuchać. Przecież ja ci źle nie życzę. Czuję się rozczarowana, bo okazało się, że nie jesteś taka idealna, jak o tobie myślałam.
– No to jak to teraz będzie
– To się jakoś ułoży…
– Ale mi przebaczysz?
– Wiesz, nie jest mi łatwo o tym mówić.
– A twoje uczucia do Filipa?
Nie mam serca jej winić
– Serce jeszcze trochę szybciej bije na jego wspomnienie, ale to już przeszłość. I teraz widzę, że w sumie miałaś trochę rację. Niby nic takiego nie zrobił, niby mnie szukał, a jednak przespał się z tamtą i zrobił jej dzieciaka! Nie jest już taki kryształowy, jak chciałby, żeby wszyscy myśleli. Odgrywa niewiniątko, na babki zwala całą winę: na ciebie, Halinę i na mnie też, a sam niby czysty jak łza.
Matka chyba domyśla się, że trochę zmyślam, by tylko uciszyć jej obawy. I wcale się nie myli! Jeszcze przez długi czas będę dręczona przez wizje szczęśliwego życia u boku Filipa, naszej wspólnej przyszłości i gromadki dzieci. To ja mogłabym teraz z utęsknieniem wyczekiwać narodzin naszego synka.
Zastanawiam się tylko, czy racjonalne jest dręczenie mamy tymi pretensjami i jątrzenie starych blizn. Spędzę z nią trochę czasu, podam jej leki, coś do jedzenia, przebiorę w świeżą piżamę, uścisnę jej wychudzoną dłoń… Zaczekam, aż odpłynie w spokojny sen. Dopiero wtedy pójdę do łazienki, by tam w ukryciu popłakać, ale na tyle cicho, by za nic w świecie mnie nie usłyszała.
Martyna, 28 lat
Czytaj także:
„Zawsze byłam matką, a nie żoną czy kochanką. Nie mogłam liczyć na szacunek i wsparcie nawet, gdy przyszło najgorsze”
„Po powrocie z wakacji u kuzynki na wsi, dostałam paragon na 2000 zł. Potraktowała mnie jak zwykłą turystkę”
„Z bajkowej podróży poślubnej wpadliśmy w domowy horror. Nasze mieszkanie wyglądało, jakby przeszedł przez nie orkan”