„Gdy mąż podniósł na mnie rękę, uciekłam do rodziców. Mama kazała mi to znosić, bo taka jest rola żony”

załamana kobieta fot. iStock, Halfpoint Images
„Otworzyłam usta, ale nie wyszło z nich żadne słowo. Patrzyłam na nią i nie wierzyłam. Kompletnie nie rozumiałam tego, co się właśnie działo”.
/ 13.11.2023 20:30
załamana kobieta fot. iStock, Halfpoint Images

Karol był synem pani Doroty, bliskiej przyjaciółki mojej mamy. Podobno mama wiele się o nim nasłuchała, ale poznała go, dopiero gdy wrócił z Anglii, po studiach.

Opowiadała mi o nim tak długo, że w końcu zgodziłam się na niezobowiązujące spotkanie, które miało się odbyć u nas w domu. Po raz pierwszy zobaczyłam go więc trzy lata po zakończeniu własnej edukacji, gdy spełniałam się już jako redaktorka w wydawnictwie.

Był uprzejmy, miły, miał plan na siebie. Obecnie pracował w branży IT, a jego ambicje zakładały, że wkrótce dostanie awans, do którego zresztą dążył już od jakiegoś czasu. Wbrew moim przewidywaniom, z miejsca bardzo mi zaimponowałW momencie, gdy mama przekonywała mnie do tego spotkania, nie zakładałam w ogóle takiej możliwości, chętnie umówiłam się z nim na kawę.

Zaczęły się kłótnie

Właściwie zaledwie kilka miesięcy wystarczyło, byśmy się do siebie zbliżyli. Karol troszczył się o mnie, zabiegał też o to, by niczego mi nie brakowało. Nie chciał, żebym gdziekolwiek chodziła sama, bo bał się o moje bezpieczeństwo i nigdy nie odmawiał, gdy prosiłam, żeby gdzieś ze mną wyszedł.

To fakt, że kilkakrotnie zdarzyło mu się dość ostro skrytykować moich znajomych, zwłaszcza kolegów, którzy mieliby mi gdziekolwiek towarzyszyć, ale wtedy nie zwracałam na to uwagi. Był zazdrosny, to fakt, ale nie widziałam w tym nic złego. I bez żadnego zawahania za niego wyszłam.

Przez pierwsze pół roku było naprawdę dobrze. Stanowiliśmy bardzo zgodne małżeństwo, a Karol wciąż starał się otaczać mnie opieką. Nawet się nie zorientowałam, kiedy straciłam niemal wszystkie koleżanki i znajome. Mojemu mężowi się one nie podobały, więc nalegał, żebym do nich nie chodziła.

Oczywiście, tłumaczył to moim dobrem, chęcią spędzania ze mną czasu we dwoje. A ja ulegałam, bo bardzo go wtedy kochałam. Pierwsza kłótnia wybuchła, gdy do domu odprowadził mnie kolega z pracy. Ku mojemu zdumieniu, Karol czekał przed klatką schodową. Kiedy podeszliśmy, niemal rzucił się na mojego towarzysza, a gdy ten prędko się wycofał, przelał gniew na mnie.

– Co ty sobie myślisz?! – warknął. – Z kim ty do domu wracasz?

– Uspokój się – próbowałam jakoś załagodzić sytuację. – To tylko znajomy z pracy…

– Znajomy! – Zmrużył oczy. – Już ja znam takich znajomych! No, sypiasz z nim?

Byłam wtedy w ciężkim szoku

Nie rozumiałam, jak mógł mnie podejrzewać o coś takiego. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, co mu wtedy powiedziałam, ale poszedł gdzieś i nie było go przez kilka godzin. Potem, po powrocie, przepraszał, że się uniósł. Wybaczyłam mu, jednak takie i podobne sytuacje zaczęły się niestety wkrótce powtarzać.

Po dwóch miesiącach życie z Karolem stało się nie do zniesienia. Tak naprawdę potrafił przyczepić się o wszystko. Choć szczególnie upodobał sobie temat mojej pracy, która jego zdaniem była żałosna, niedochodowa i niewarta jakiejkolwiek uwagi. Wciąż powtarzał, że nie mam ambicji, że jestem leniwa, bo szczyt moich możliwości to poprawianie jakichś wypocin niespełnionych autorów.

Denerwowało go także to, jak radziłam sobie z domowymi obowiązkami. Fakt, nigdy nie byłam mistrzynią w kuchni – umiałam przygotować tylko najprostsze potrawy, ale od znajomych, których kiedyś przecież miałam sporo, wiedziałam, że są w miarę zjadliwe. Karolowi to jednak nie wystarczało.

Kilka razy posunął się nawet do stwierdzenia, że nie mogę się nazywać kobietą, skoro nie potrafię tego, co powinna umieć każda z nas. Przez te jego wieczne słowne napaści i krzyki, czułam się bardzo samotna.

Karol odciął mnie od niemal wszystkich znajomych, więc nie miałam nawet komu się zwierzyć. Kiedy więc napisała do mnie najbliższa przyjaciółka, Agata, mając nadzieję na spotkanie, postanowiłam się z nią umówić. Nie wiedziałam jednak, że wyjście z domu będzie w moim przypadku tak trudne.

– Dokąd to? – usłyszałam, gdy sięgałam po kurtkę w przedpokoju.

– Wychodzę z Agatą – poinformowałam go.

Prychnął.

– No chyba kpisz – stwierdził. – Nigdzie nie idziesz.

Zwykle mu ustępowałam, ale w tamtej chwili nie miałam zamiaru.

– Właśnie, że idę – oświadczyłam stanowczo. – To, że ty się z nikim nie przyjaźnisz, nie znaczy, że ja nie mogę.

– Daj sobie spokój – rzucił drwiąco. – I tak nikt cię nie lubi.

Zmrużyłam oczy.

– O nie! – podeszłam trochę bliżej i wycelowałam w niego palec. – To ciebie nikt nie lubi! Bo zachowujesz się jak podły, wyrachowany…

Nie zdążyłam dokończyć, bo mnie spoliczkował. Cios nie był jakiś szczególnie silny, ale aż mnie zatkało. Kiedy spojrzałam w płonące gniewem oczy męża – kogoś, kto powinien mnie kochać i wspierać, wzdrygnęłam się gwałtownie. Potem zrobiłam mimowolny krok w tył.

– Zostajesz w domu – wycedził. – I ani mi się waż sprzeciwiać! Jestem twoim mężem i masz mnie słuchać, kobieto.

Wbiła mi nóż w serce

Nie spotkałam się wtedy z Agatą. Choć przyjaciółka dzwoniła, nie odebrałam ani jednego telefonu. Nie wysłałam też żadnej wiadomości z wyjaśnieniami. Zaszyłam się w sypialni i przepłakałam kilka godzin. Kiedy Karol położył się po drugiej stronie łóżka, uświadomiłam sobie, że nie jestem tam bezpieczna.

Doszłam też do wniosku, że tak nie może być. Że ten nasz związek do niczego nie prowadzi. I powoli mnie niszczy. Odczekałam więc, aż zaśnie, a potem wymknęłam się po cichu do przedpokoju. Zebrałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Mieliśmy jeden samochód, więc złapałam taksówkę, a potem pojechałam prosto do rodziców.

Już od progu wybuchłam płaczem i rzuciłam się w ramiona mamy. Opowiedziałam o wszystkim i jej, i tacie. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, bo na sto procent ich obudziłam. Tata kazał mi się jednak niczym nie przejmować, odgrażał się zresztą, że porozmawia sobie z Karolem.

Mama uspokoiła nas i zarządziła, żeby się położyć. Wszystko mieliśmy przedyskutować kolejnego dnia. I tak nadchodziła sobota, więc miałam wolne. Kiedy wstałam, taty już nie było. Jak powiedziała mi mama, krzątająca się po kuchni, poszedł już do pracy.

– No dobrze, Kaja. Przespałaś się, ochłonęłaś i uspokoiłaś – stwierdziła spokojnie mama, stawiając przede mną talerz ze śniadaniem. – Teraz pora wracać do męża. No, przestań się dąsać. Na pewno da się to wszystko wytłumaczyć. Porozmawiacie i wszystko sobie wyjaśnicie. I nie chcę słuchać żadnych głupot o rozwodzie!

Otworzyłam usta, ale nie wyszło z nich żadne słowo. Patrzyłam na nią i nie wierzyłam. Kompletnie nie rozumiałam tego, co się właśnie działo.

– No, jedz, jedz – zachęcała jak gdyby nigdy nic. – Rozmowa z Karolem na pewno nie będzie łatwa, więc siły ci się przydadzą. On na pewno już żałuje, ale…

– Nie. – Potrząsnęłam głową. – Nie wrócę tam. Nie ma mowy.

Mama skrzyżowała ramiona na piersi.

– Jeśli tego nie zrobisz, nie licz na mnie – powiedziała chłodno. – Nie tak cię wychowałam. I nie chcę takiej córki.

Nic więcej nie powiedziałam. Podniosłam się, zostawiłam nietknięte śniadanie i pozbierałam swoje rzeczy. Potem wyszłam z mieszkania rodziców, nawet nie zastanawiając się nad tym, co dalej ze sobą zrobię.

Pomogli mi przyjaciele

Choć nie byłam przekonana, czy powinnam, zjawiłam się przed drzwiami mieszkania Agaty.

– Kaja? – zdumiała się. Jej oczy momentalnie zrobiły się okrągłe. – Matko, co się stało? Płakałaś? I co to za siniak?

Od razu przeprosiłam ją za to, że nie dotarłam na nasze spotkanie. Potem natomiast opowiedziałam jej wszystko o Karolu. Trochę się krępowałam, bo towarzyszył nam Natan, kuzyn Agaty, którego znałam jeszcze z czasów szkolnych. Jak się okazało, właśnie wrócił do rodzinnego miasta i kupił tu mieszkanie.

– Mam trzy pokoje – oświadczył niespodziewanie. – Jakbyś chciała, Kaja, mogę ci jeden wynająć.

Ani on, ani Agata nawet przez chwilę nie próbowali mnie namawiać do powrotu do męża. Natan wyraźnie się zdenerwował, bo przez dłuższy moment obrzucał Karola wyzwiskami. Agata z kolei zaczęła mnie przekonywać do rozwodu. Dopiero tam, wśród przyjaciół, poczułam, że mogę odetchnąć z ulgą.

Przede mną nowy rozdział

Rozwodzę się z Karolem. Mama się z tym nie pogodziła i nie chce ze mną rozmawiać, ale tata dzielnie trzyma moją stronę. Jedno wiem na pewno – nie będę ratować swojego małżeństwa.

Teraz mieszkam z Natanem. Karol był u mnie tylko raz. Wtedy udawał miłego. Przepraszał i próbował przekonywać mnie do powrotu. Kiedy odmówiłam, momentalnie pokazał swoją prawdziwą twarz.

Zaczął krzyczeć, ubliżać mi, aż w końcu Natan musiał go wyprosić. W ogóle to trochę się do siebie zbliżyliśmy. Teraz jestem teraz szczęśliwa i wiem, że mam wokół siebie ludzi, na których mogę liczyć.

Czytaj także:
„Nie wstydzę się, że karierę robię przez łóżko szefa. Daję mu swoje jędrne ciało, a on mi swoje karty kredytowe”
„Uciekłam od matki, a teraz jestem na nią skazana, bo zachorowała. Nie tak miało wyglądać moje życie”
„Mąż nie mógł pogodzić się z tym, że się starzeje. Młoda kochanka go zostawiła, a ja znalazłam na wakacjach faceta na poziomie”

Redakcja poleca

REKLAMA