„Gdy mąż mnie zostawił, zmieniłam się. Wyglądam 10 lat młodziej, chodzę na siłownię i romansuję z kolegami córki”

szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, New Africa
„– Mamo, nie możesz tak dłużej – powiedziała, patrząc mi głęboko w oczy. – Ojciec to nie koniec świata. Ten rozwód to właściwie dla ciebie błogosławieństwo. Pomyśl o sobie. Nie niszcz się dalej, tak jak niszczył cię on”.
/ 06.01.2024 20:30
szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, New Africa

Z Adą spotkałyśmy się po raz pierwszy od mojego rozwodu. Nic więc dziwnego, że przyjaciółka zapamiętała mnie jako przygniecioną ciężarem zrzuconym na moje barki przez byłego męża, zaniedbaną, z wyraźną nadwagą, która tylko się pogłębiała. Przez telefon oczywiście tłumaczyła się, że nie kontaktowała się ze mną, żeby nie naciskać. Dać mi trochę oddechu. Pozwolić się pozbierać.

Teraz myślałam o sobie

Widząc jej zdumioną minę, mimowolnie parsknęłam śmiechem. Tak, mnie też trudno by było uwierzyć, że ktoś może się tak zmienić w przeciągu pół roku. A ja po prostu po rozwodzie wreszcie pomyślałam o sobie – chodziłam na siłownię, zmieniłam dietę, wreszcie się wysypiałam. I były tego efekty.

Wyglądasz… jak milion dolarów – wykrztusiła w końcu.

– Wiem. – Uśmiechnęłam się szeroko. – I dokładnie tak się czuję.

Ada pokręciła głową, chyba wciąż nie dowierzając.

– Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Sabiną?

– Wyrzuciłam ją – stwierdziłam szczerze. – I muszę ci powiedzieć, że w nowej wersji dużo bardziej się sobie podobam.

Myślałam, że moje życie się skończyło

Kiedy osiem miesięcy wcześniej Paweł oznajmił mi, że odchodzi do innej, dosłownie mnie zmroziło. Próbowałam z nim wtedy rozmawiać, żałośnie przekonywać, że przecież możemy jeszcze popracować nad naszym małżeństwem, a ja mu jakoś wszystko wybaczę. Tyle że on był zdecydowany. I mnie nie kochał. Nie wiem, czy w ogóle, czy ten brak uczuć przyszedł z czasem. Tak czy inaczej, nie miałam czego u niego szukać.

Parę dni później Milena, nasza szesnastoletnia córka, przyszła z wiadomością, że wybranką mojego męża jest sąsiadka, mieszkająca piętro wyżej.

„No tak” – pomyślałam sobie po zużyciu dwóch paczek chusteczek. – „Ładna, szczuplutka, z dużymi cyckami i chyba z dziesięć lat młodsza ode mnie”.

Wolał lepszy model. Tak to sobie tłumaczyłam. Milena, kochana córeczka, co prawda próbowała mnie pocieszać, wmawiając, że to wszystko jego wina, a ja zawsze byłam cudowną matką. Przekonywała mnie też, że świetnie poradzimy sobie same. Wtedy jeszcze zupełnie w to nie wierzyłam.

Nie poddałam się

Te tygodnie do uzyskania rozwodu to był najgorszy czas w moim życiu. Prawie w ogóle nie spałam, jadłam za trzech, a gdybym nie pracowała na własny rachunek, już dawno by mnie pewnie zwolniono. Mimo to, brakowało nam pieniędzy – ratowała mnie głównie siostra, która szczerze współczuła mi tego, co się stało. Nic nie mówiła, nie chcąc mi pewnie dokopywać, bo tak naprawdę nigdy nie lubiła Pawła. I czuła, że coś kiedyś wywinie.

Kiedy wróciłam z rozprawy, Milena zaciągnęła mnie do salonu i posadziła na kanapie.

Mamo, nie możesz tak dłużej – powiedziała, patrząc mi głęboko w oczy. – Ojciec to nie koniec świata. Ten rozwód to właściwie dla ciebie błogosławieństwo. Pomyśl o sobie. Nie niszcz się dalej, tak jak niszczył cię on

Milena była tylko małolatą. Dziewczyną, dla której najważniejsze było wtedy, jak dobrze zaprezentować się w mediach społecznościowych, a największy problem stanowiło to, że najprzystojniejszy chłopak w klasie się za nią nie obejrzał. A mimo to jej słowa jakąś mną wstrząsnęły. I stwierdziłam, że się nie poddam.

Następnego dnia poszłam do dietetyka, zaczęłam też planować popołudniowe spacery. Wróciłam ponadto do wykonywania codziennych obowiązków zawodowych. Nie chciałam, żebyśmy obie  cierpiały przez to, że ten drań postanowił odejść sobie do młodszej.

Kolega wyciągnął mnie na siłownię

Wytrwale stosowałam się do zaleceń mojego dietetyka, a to rzeczywiście sprawiło, że poczułam się lepiej. Już nie wydawałam się sobie taka ociężała i wiecznie zmęczona. Do kolejnych obowiązków też podchodziłam na większym luzie, a praca ponownie zaczęła mi sprawiać radość. Właściwie każdy kolejny dzień wydawał mi się piękniejszy.

W końcu kolega, na którego wpadłam przypadkiem w mieście, zaproponował mi wspólny wypad na siłownię. Fakt, żaliłam mu się trochę na to, że jakoś nie potrafię samodzielnie odzyskać dawnej formy, mimo stosowanej diety. Czułam, że mogłabym być znacznie silniejsza niż w danym momencie, zwłaszcza że bardzo szybko się męczyłam. Za szybko, jak na mój gust.

I tak trafiłam do miejsca, które polecił. Tam zapisałam się na trening, poznałam miłego trenera personalnego, a potem to już jakoś samo poszło. Przyzwyczaiłam się do regularnych ćwiczeń, które zresztą zaczęły mi sprawiać coraz więcej przyjemności. Zresztą, w domu widziałam, że i Marlena patrzy na mnie z uznaniem, a to traktowałam jak największą nagrodę.

Znów czułam się atrakcyjna

Parę miesięcy później nie mogłam już sobie nic zarzucić. To, że wszystkie te moje wysiłki nie poszły na marne, dostrzegłam, gdy zaczęli zwracać na mnie uwagę koledzy mojej córki. Najpierw byłam zszokowana, potem tylko mnie to bawiło. Później jednak doszłam do wniosku, że czemu nie miałabym zaszaleć. Musiałam tylko ustalić, którzy byli już po osiemnastce.

Obecnie nie miałam żadnych zobowiązań. Byłam sama, pracę też organizowałam sobie samodzielnie, a Milena przecież radziła sobie w domu nawet lepiej niż ja. Uznałam więc, że nie muszę się na nikogo oglądać. Oczywiście, nie miałam zamiaru mówić o niczym córce – już widziałabym jej oburzone spojrzenie, a potem masę nieprzyjemnych komentarzy.

Z początku tylko z nimi flirtowałam. Muszę jednak przyznać, że z czasem przestało mi to wystarczać. No i najpierw przespałam się z jednym, potem z drugim, no a później… cóż. To przecież nic nie znaczyło. A oni byli pełnoletni. I świetnie wiedzieli, co robią.

Teraz dobrze mi się żyje

Z Adą umówiłam się z własnej inicjatywy. Bo dawno nie rozmawiałyśmy, a mi brakowało dawnych koleżanek i przyjaciółek. Teraz patrzyłam na nią znad filiżanki kawy, obserwując jej minę.

– A ty? – spytałam. – Nie wolisz mnie takiej?

– Pewnie, że wolę! – Wyraźnie się ożywiła. – A jak tam? Znalazłaś sobie już kogoś? No wiesz, nowego kandydata na… męża?

Pokręciłam energicznie głową.

– Nawet nie szukam – stwierdziłam spokojnie. – Uznałam, że nie jestem gotowa. I nie mam ochoty na kolejne rozczarowanie. A poza tym wcale nie narzekam na nudę w łóżku. – Wycelowałam w nią palcem. – I tobie też radzę spróbować.

Ada wciąż miała męża, ale już dawno nic między nimi nie było. Teraz kiedy się zaczerwieniła, wiedziałam, że dałam jej do myślenia. I dobrze. Może i ona stanie się wolna i niezależna właśnie dzięki rozwodowi.

Czytaj także: „Dla męża byłam popychadłem i w końcu mnie zdradził. Mina mu zrzedła przy rozwodzie, gdy zobaczył mnie lżejszą o 20 kg” „Siostra wróciła ze Stanów zająć się rodzicami, bo liczy na spadek, który przebalowali. Z popcornem patrzę na tę farsę”
„Zdaniem teścia nie umiem nawet urodzić dziecka. Powinnam cierpieć, bo tak jest zapisane w Piśmie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA