„Gdy wchodzę na Facebooka, czuję się jak życiowa porażka. Wszyscy znajomi mieli lepsze, bogatsze i barwniejsze życie”

Na Facebooku wszyscy mają udane życie, tylko nie ja fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– No tak, dobrze – odpowiedziałam z rezerwą. – Ale widzisz, ja do tej pory żyłam sobie swoim normalnym życiem, uważając, że wszyscy tak żyją. A teraz widzę, że wielu moim koleżankom ułożyło się dużo lepiej. Taka na przykład Hanka… – zamilkłam na chwilę, szukając odpowiednich słów, żeby nie wyjść na jakąś zazdrośnicę”.
/ 06.07.2023 15:15
Na Facebooku wszyscy mają udane życie, tylko nie ja fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Tamtego dnia byłam tak zamyślona, że zupełnie mi umknęło, że ktoś wszedł do domu. Kiedy się odezwał, prawie podskoczyłam z wrażenia na krześle.

A nad czym ty, ciocia, tak dumasz? Okraść cię można i nie zauważysz – żartował siostrzeniec.

Całkiem zapomniałam, że Kuba umówił się z moim mężem na wspólne prace przy jego motorze. Młodego, wychowywanego przez siostrę samotnie, zawsze to fascynowało, a mój Jerzy miał towarzystwo. Przecież z córkami nie będzie się babrał w smarze.

– A, nic takiego, po prostu mnie zaskoczyłeś – powiedziałam, starając się nadać głosowi normalny ton.

Ale sama nie dałam się na to nabrać

Wyraźnie usłyszałam w nim nutę przygnębienia.

– O, i jeszcze nie w sosie – zauważył Kuba. – Nie mów tylko, że pokłóciłaś się z wujkiem, mamy razem wymieniać lampy w motorze… Chyba nigdzie sobie nie poszedł?

– A nie, nie, pobiegł tylko po jakieś narzędzia do sąsiada. Zaraz powinien być z powrotem – uspokoiłam siostrzeńca szybko, a potem znowu westchnęłam.

– Coś z pracą czy z dziewczynami? – zaniepokoił się już chyba na poważnie Kuba.

Było mi głupio wyznać, co mnie wprawiło w tak smutny nastrój, żeby nie powiedzieć dobiło, w to szare popołudnie. Nie chciałam jednak, żeby się martwił. W końcu wychowywany tylko przez matkę zachowywał się dużo doroślej i poważniej niż jego rówieśnicy.

– No właśnie chodzi o to, że dziewczyny… – zaczęłam, ale szybko ugryzłam się w język, żeby nie pomyślał, że z moimi córkami dzieje się coś dobrego. – Bo one mi założyły konto na Facebooku! – wypaliłam.

Kuba najpierw patrzył z szeroko otwartymi oczami, a potem zaczął się śmiać jak dziecko oglądające kreskówkę.

– Ciocia! To chyba dobrze, że ci założyły? Wiesz, jaki dzięki temu masz potencjał? Możesz odnaleźć starych znajomych, wiedzieć na bieżąco, co u nich słychać, informować ich, jak tobie mija życie. Mamy XXI wiek, nie ma co się dłużej bronić przed nowymi technologiami. Nawet babcia mojej dziewczyny nauczyła się korzystać ze Skype’a!

Niby wiem to wszystko, przecież córki namawiały mnie od dawna, używając tych samych argumentów, ale…

– No tak, dobrze – odpowiedziałam z rezerwą. – Ale widzisz, ja do tej pory żyłam sobie swoim normalnym życiem, uważając, że wszyscy tak żyją. A teraz widzę, że wielu moim koleżankom ułożyło się dużo lepiej. Taka na przykład Hanka… – zamilkłam na chwilę, szukając odpowiednich słów, żeby nie wyjść na jakąś zazdrośnicę.

– No i co z tą Hanką? – zapytał zniecierpliwiony Kuba.

– Ciągle podróżuje gdzieś po świecie! Obejrzałam jej profil, a na nim mnóstwo zdjęć: a to pod palmą, a to na pustyni albo w jakimś zabytkowym pałacu. Jechała nawet na wielbłądzie i uczyła się nurkować! Żebyś ty widział, ile kolorowych rybek i innych żyjątek było w wodzie! Jak w jakimś wielkim akwarium, a nie w morzu!

Kuba wytrzeszczył oczy

Milczał, aż zrobiło mi się głupio.

– Nie, żebym jej zazdrościła, to dobrze, że jej się tak ułożyło. Ale mnie nigdy nie będzie stać na takie wyjazdy! Przecież my nawet nie byliśmy nad ciepłym morzem. Nie mówię od razu o Hiszpanii, ale niechby chociaż Bułgaria. Złote Piaski – rozmarzyłam się, myśląc o nazwie, którą tyle razy słyszałam jeszcze w dzieciństwie i oglądałam na zdjęciach w różnych gazetach.

Nigdy nie byłam na zagranicznych wakacjach, bo zawsze były pilniejsze wydatki: a to remont domu, a to rowery dla dziewczynek, potem ich studia. Nawet jeśli udało nam się wyrwać, to w najlepszym wypadku na jakieś tygodniowe wczasy w Polsce. Choć i one były rarytasem, bo urlopy najczęściej spędzaliśmy z Jerzykiem w domu albo u jego matki. Czyli też na wsi podobnej do naszej, tyle że w innym województwie.

– No to zamiast gadać i płakać, też jedź! Nawet teraz, w końcu jesteście już z wujkiem na emeryturze. Złapiecie trochę słońca, a przy okazji – będzie taniej, bo przed sezonem.

Co też ten chłopak opowiada! Młody, naiwny, to jeszcze mu się wydaje, że życie jest tym samym co marzenia. Skąd my niby mamy wziąć na to pieniądze?

– Przecież nie musicie kupować żadnej drogiej wycieczki. Do Bułgarii pojedziecie samochodem, już nie mówię, że motorem – puścił do mnie oko. – A zamiast mieszkać w hotelu zamieńcie się z kimś na dom.

Że co? Musiałam mieć naprawdę głupią minę, bo Kuba zaczął mi tłumaczyć jak dziecku.

– Normalnie, tak samo jak dziewczyny wymieniają się ciuchami. Jest mnóstwo stron w internecie, na których ludzie ogłaszają się, że zamienią się na czas urlopu na dom albo mieszkanie. W ten sposób ci z gór wyjeżdżają nad jeziora, a ci ze wsi zwiedzają miasta. No, ciocia, przecież ty już nieźle radzisz sobie z szukaniem różnych rzeczy w Internecie. Ale ja też mogę pomóc. 

Musiałam przez chwilę pomyśleć nad tym, co usłyszałem. To byłoby całkiem niegłupie i byłabym gotowa oddać swój dom na dwa tygodnie jakimś obcym ludziom, gdybym w zamian mogła spędzić trochę czasu na plaży, ale… kto zechce przyjechać na polską wieś? Do domu pod lasem, z dala od miasta, jakichkolwiek atrakcji czy choćby jeziora? U nas to co najwyżej można chodzić nad rzekę i obserwować ptaki albo gapić się w niebo.

I tak właśnie powiedziałam siostrzeńcowi

– Wiesz, ilu ludzi z miasta marzy o takiej ciszy i spokoju jak u was? – w Kubę wstąpił bojowy duch. – Wychodzisz nocą przed dom i widzisz niebo pełne gwiazd. A w mieście jest tyle świateł, że dzieci nigdy nie widziały Drogi Mlecznej.

Phi, też mi atrakcja” – pomyślałam. Ale chłopak przekonywał mnie dalej, opowiadał o obcokrajowcach, którzy jeżdżą po całym świecie, żeby fotografować ptaki, a jak zobaczą sarny wychodzące z lasu, to padną ze szczęścia. Nie rozumiałam tego, bo widywałam je regularnie co kilka dni, pijąc kawę przy oknie. W każdym razie Kuba tak mnie zagadał, że zgodziłam się wrzucić odpowiednie ogłoszenie do internetu. Pomógł mi zrobić zdjęcia, przygotować opis i przetłumaczył go na angielski. Wzbraniałam się, mówiąc, że przecież jak tu przyjedzie jakiś cudzoziemiec albo my pojedziemy do niego, to się nie dogadamy, ale on tylko fuknął:

– Zainstaluję ci aplikację z tłumaczeniem w telefonie. A jak coś będzie nie tak, to najwyżej zadzwonisz do mnie albo do którejś z dziewczyn i my ci przetłumaczymy. Przecież umiesz włączyć tryb głośnomówiący w telefonie. Nie marudź już, bo się zdenerwuję…

Zanim Jerzyk wrócił z narzędziami, ogłoszenie wisiało już w internecie. Tego, co się wydarzyło potem, nie wymyśliłaby chyba nawet wróżka w bajce! Przez tydzień przyszło ze 20 maili! Większość z polskich miast – parę dni w pięknym Krakowie czy we Wrocławiu to też całkiem fajny pomysł. Ale były też znad morza, a nawet z zagranicy. 

– Mamo, nie uwierzysz! – krzyknęła do telefonu młodsza córka. – Piszą ludzie, którzy mają pensjonat nad Morzem Czarnym w Bułgarii. Chętnie przyjechaliby do was trochę odpocząć i pobyć w ciszy przed wakacjami, bo wtedy mają urwanie głowy. I jeszcze, poczekaj – czytała – piszą, że mają już dość tego samego widoku, tylko plaża i woda, i marzą, żeby budzić się i widzieć las.

– Ludzie to mają pomysły – zdziwiłam się.

A ty nie masz? – odparowała córka. – Oni pewnie nie rozumieją, czemu chcecie jechać przed sezonem nad morze, jak nie jest gorąco!

Też mi coś, przecież u nich wiosną woda jest ciepła jak w naszym Bałtyku latem.

Będę leżała na plaży i nic nie robiła

Jerzyka nie musiałam długo przekonywać. Zastrzegł tylko, że bierze przyczepkę, a na nią motor, żeby pojeździć jak za młodych lat. Byłam podekscytowana tak, że nie rzuciłam nawet: Po co ci motor, skoro masz samochód?”. Mało tego: na miejscu zgodziłam się na wspólną wycieczkę i objechaliśmy kawał wybrzeża z ciepłym wiatrem we włosach. Urlop był dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam, a kiedy w drodze powrotnej spotkaliśmy się z naszymi gośćmi wracającymi do siebie, pękałam z dumy, słuchając zachwytów na temat pięknych widoków z naszego domu – aplikacja w telefonie bardzo się przydała! – ciszy wokół i błogiego lenistwa. Umówiliśmy się, że po sezonie zamienimy się znowu. Ja jednak nie miałam zamiaru czekać tak długo i zaraz po powrocie oglądałam mapy, zastanawiając się, czy nie wyskoczyć znowu gdzieś latem. Może na północ, gdzie jest chłodno, zobaczyć, jak naprawdę wyglądają białe noce?

Głowę miałam pełną planów. Wybrałam też najładniejsze zdjęcia i wrzuciłam je na Facebooka. Nie dlatego, żeby znajomi zazdrościli mi wakacji. Opisałam, jak je zorganizowałam, i dodałam, że skoro ja mogłam, to im przy niewielkiej pomocy dzieci też się uda. Nie tylko bogaci mogą oglądać te wszystkie piękne miejsca. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA