„Facetów łatwiej naciągnąć na drogie ubrania. Dałem się nabrać, że kupuję markowe ciuchy za bezcen”

Mężczyzna na zakupach fot. Adobe Stock, goodluz
W końcu byłem tylko facetem, który dał się złapać na kobiece sztuczki, zresztą nie po raz pierwszy w życiu. No, ale trudno, człowiek uczy się przez całe życie.
/ 14.06.2021 08:34
Mężczyzna na zakupach fot. Adobe Stock, goodluz

Mówią, że mężczyźni to urodzeni łowcy… Tak? A popatrzcie na kobiety, jak one się zachowują, gdy wejdą do sklepu z ciuchami!

Pół roku temu zostałem po raz pierwszy dziadkiem i muszę przyznać, że nie zdawałem sobie sprawy, ile taki mały szkrab potrafi człowiekowi dostarczyć przyjemności. I to z różnych powodów. Jako rencista miałem sporo wolnego czasu, więc to najczęściej mnie córka wysyłała do parku z małym. Trochę mnie to początkowo drażniło, ale potem te prawie codzienne spacery weszły mi w nawyk. Zwłaszcza że spędzałem tam całkiem przyjemnie czas.

Siadywałem z wózkiem pod dużym dębem, szum liści szybko usypiał Bartusia. A ja sobie mogłem gazetkę w tym czasie poczytać albo wdać się w pogawędkę z jedną czy drugą babcią…

Ładne i niedrogie? Pójdę zobaczyć

Tamtego dnia jesienne słońce przygrzewało przyjemnie, park cieszył oko mnóstwem kolorów, a mój wnusio słodko drzemał w swoim wózeczku. Kończyłem właśnie czytać gazetę, gdy zauważyłem znaną mi z widzenia panią. Jak zwykle pchała wózek z roczną wnuczką. Pozdrowiłem panią, uśmiechnąłem się zachęcająco, a ona oczywiście usiadła obok. Rozmowy z nią były zazwyczaj dość interesujące, zawsze mogłem dowiedzieć się od niej czegoś przydatnego, to była bardzo konkretna osoba.

– Wie pan, byłyśmy z Anetką dzisiaj na zakupach – spojrzała z rozczuleniem na śpiącą wnuczkę. – I odkryłam wspaniały sklepik z odzieżą dla dzieci, co prawda używaną, ale w doskonałym stanie – mówiąc to, zaczęła wyciągać z wypchanej torby dziecięce łaszki. – Proszę zobaczyć, sukieneczka z prawdziwego aksamitu, z koronkowym kołnierzykiem, dla Anetki na święta, jak znalazł! – potrząsała mi przed nosem kawałkiem ciemnego materiału. – Albo ten płaszczyk… To angielska wełna, za grosze doprawdy! – cieszyła się kobietka, aż nagle spojrzała na mnie z uwagą. – Pan też by tam na pewno coś dla wnusia znalazł w tym sklepie.

– No, skoro pani tak mówi – zgodziłem się potulnie. – Zajrzę przy okazji.

Obrotna babcia dość dokładnie wytłumaczyła mi, jak tam trafić. A że akurat miałem przy sobie jakiegoś zaskórniaka, postanowiłem zrobić córce niespodziankę i wracając ze spaceru, wstąpić do tego wyjątkowego sklepiku. Co prawda, nie za bardzo znam się na dziecięcych ciuszkach, ale pocieszałem się myślą, że przecież jakieś ekspedientki tam będą i pomogą mi coś wybrać.

Na wystawie „Modnego Malucha” rzeczywiście wisiały jakieś kolorowe szmatki, na oko całkiem porządne. Wepchnąłem wózek z Bartusiem do środka, a że mały leżał grzecznie, więc miałem szansę spokojnie poszukać tych „prawdziwych okazji”. W sklepie nie było tłumu, wręcz przeciwnie, powiedziałbym, że świecił pustkami. Tylko dwie klientki oglądały coś na regałach, ale nikt niczego sobie z rąk nie wyrywał. Zacząłem rozglądać się, spacerować między wieszakami…

– Witam, czy szuka pan czegoś konkretnego? – podeszła do mnie młoda sprzedawczyni i uśmiechnęła się do gaworzącego w wózku Bartka. – Ładny synek, podobny do pana…

– To wnuk – odparłem, prostując się z dumą. – Rzeczywiście chciałbym kupić coś ładnego, wie pani, tak żeby się nie powstydzić przed córką.

– Na pewno pan coś znajdzie, mamy duży wybór ubranek – dziewczyna rozłożyła przede mną kilka ciuszków. Od razu wpadł mi w oko zimowy komplecik, czerwony, podbity białym futerkiem. Pomyślałem, że byłby w sam raz na Bartka. Spojrzałem jednak na metkę z ceną i szybko odłożyłem ciuszek na bok. Za taką kasę mógłbym dla siebie kupić kurtkę, i to nową, a nie w ciucholandzie!

Bardzo przepraszam, ale ja byłem pierwszy

– Nie bierze pan tego kompletu? – w tej samej chwili klientka stojąca pod regałem podeszła do mnie i z zachwytem uniosła kombinezon do góry. – Piękny! Właśnie czegoś takiego potrzebuję dla wnuka. Natychmiast poczułem jakieś dziwne uczucie w duszy, jakby zazdrość. No bo jak to! Jej wnuk będzie miał taki piękny kombinezon na zimę, a mój nie, bo dziadek grosza poskąpił. O nie, w końcu ja byłem tu pierwszy, miałem większe prawo do tego ciuszka!

– Chwileczkę – przytrzymałem kobietę za rękę. – Ja jeszcze nie podjąłem decyzji! – zły, że ona próbuje mnie uprzedzić, chwyciłem kombinezon z drugiej strony.

– To niech się pan szybciej decyduje – kobieta popatrzyła na mnie niechętne, ale nie puściła zdobyczy. – Bo jak pan nie weźmie, to ja go kupię. Ile to kosztuje, proszę pani? – zwróciła się do sprzedawczyni; widać nie zauważyła przyklejonej na rękawie karteczki. Gdy usłyszała kwotę, cała się rozpromieniła w uśmiechu.

– Całkiem niedrogo, świetna marka, no i prawie wcale nieużywane… Biorę! – popatrzyła na mnie stanowczo.

– Przepraszam, ale ja biorę ten komplet. Jest w sam raz na mojego wnuka – rzuciłem jej triumfalne spojrzenie. Kobieta wzruszyła tylko ramionami i mrucząc coś pod nosem o niezdecydowaniu mężczyzn, odeszła pod regał. Ucieszony z zakupu, wróciłem do domu. Komplet bardzo spodobał się córce, pochwaliła mój wybór.

– Nie spodziewałam się, tato, że masz takie oko do ciuchów – powiedziała, a ja poczułem się jak Wilhelm Zdobywca. Gdy jakiś czas później wspomniała coś o sweterku i kurtce, że przydałyby się małemu, bo szybko wyrasta, bez wahania poszedłem do „Modnego Malucha”. I tym razem nie było tłumu, tylko jakaś młoda kobieta przeglądała wieszaki. Sprzedawczyni zaraz rozłożyła przede mną kilka sweterków i koszulek, wychwalając je, że ładne i niezniszczone. Pokazała mi też kurteczkę na jesień. Sztruksową, z futrzanym kołnierzem; wyglądała jak miniaturka ubrania dla dorosłego.

– Kupiłabym ją sama, gdybym miała małego synka – uśmiechnęła się. – Dobra jakość, znana marka… Rzeczywiście, kurtka wyglądała nieźle, dobrałem do tego zabawną czapeczkę w tym samym kolorze i jeszcze błękitny sweterek. Zadowolony, zapytałem o cenę i mój zapał natychmiast ostygł. 

Ja też nieźle się znam na modzie dziecięcej

– Strasznie drogie – pokręciłem głową, myśląc o tym, że za te pieniądze, to obkupiłbym siebie, a nie półroczne dziecko.

– Tylko się panu wydaje, że drogie – w tym momencie podeszła do mnie dziewczyna spod stojaka z wieszakami. – Pan się nie zna, a to są markowe rzeczy i prawie nieużywane, nie jakaś tam chińska tandeta! Ja tu kupuję wszystko dla swoich dzieci i jestem bardzo zadowolona – wzięła do ręki błękitny sweterek i obejrzała się za sprzedawczynią.

– Ma może pani taki drugi?

– Niestety – dziewczyna pokręciła głową.

– To są pojedyncze egzemplarze.

– No to, jeżeli pan rezygnuje, to ja go wezmę – powiedziała stanowczo. – I tę kurteczkę ze sztruksu też. Taką samą nosi mój mąż, będą fajnie razem wyglądali… Popatrzyłem na nią ze złością. Znowu jakaś baba chciała mnie uprzedzić. A cóż one sobie wszystkie myślą, że jak już chłop do sklepu przyjdzie, to na niczym się nie zna? I można mu najlepsze kąski sprzed nosa sprzątnąć?

– Ale ja to biorę – popatrzyłem na kobietę z wyższością. – Byłem pierwszy.

– Szkoda – westchnęła, odchodząc do stojaka, a ja z lekkim skurczem serca sięgnąłem po portfel i zapłaciłem. No cóż, ostatni mój zaskórniak poszedł na Bartka. No ale przecież kocham go i nie zamierzałem mu niczego skąpić. Córce znowu bardzo się spodobały moje zakupy, zwłaszcza że przezornie cenę zaniżyłem o połowę.

– Ależ ty masz szczęście, tatku! – popatrzyła na mnie z uznaniem. – Że też wypatrzysz takie okazje, w takiej cenie – pokręciła głową z podziwem. „A co mi tam! – pomyślałem sobie wtedy. – Niech już będzie drożej! Najważniejsze, że się ubranka spodobały, no i że kupiłem je właśnie ja, niby nieznający się na rzeczy facet, a nie jakaś babcia”. Kilka dni później znowu ruszyłem na łowy. Tym razem bez specjalnego powodu, ot, żeby się rozejrzeć. W sklepie było kilka pań, wybierały coś z pełnych koszy, widać musiała być nowa dostawa.

– Coś dla wnuczka? – spytała domyślnie sprzedawczyni. – Jak zwykle, chciałbym coś ładnego – odparłem. – No i prawie nowego…

– To może ten komplecik? – podała mi wieszak ze spodenkami, koszulką i eleganckim blezerkiem. Bardzo mi się podobał, ale gdy powiedziała cenę, pokręciłem tylko głową. – Niestety, tym razem to dla mnie zbyt drogo – z żalem odłożyłem ubranko. I wtedy, jak na zawołanie, podeszła do nas jedna z klientek spod koszy.

– Jakie to ładne – uśmiechnęła się do mnie. – Jeżeli pan tego nie kupuje, to ja z chęcią wezmę dla mojego wnuka, będzie chyba w sam raz na roczek. Ten jej uśmiech, ruch ręką, gdy podniosła wieszak do góry, wreszcie jej głos… wydały mi się jakby znajome. W tym momencie ją rozpoznałem – to była ta sama kobieta, która chciała podkupić mi czerwony kombinezon dla Bartka, gdy po raz pierwszy przyszedłem do tego sklepu. I to nie mógł być przypadek, że znowu tu była i chciała kupić to, co ja!

Wreszcie mnie oświeciło, domyśliłem się, o co w tym wszystkim chodziło. Jednak tym razem nie zamierzałem dać się nabrać i za bajońską cenę kupić używany ciuszek dla malucha.

Oj, naiwny, naiwny! Tak się dać podejść

– Jednak nie skorzystam z tej wyjątkowej okazji, jeżeli pani chce, to bardzo proszę – uśmiechnąłem się do kobiety i zrobiłem krok do tyłu. – Proszę kupić swojemu wnukowi, ja rezygnuję. I rzeczywiście dalej było tak, jak myślałem – kobieta popatrzyła na mnie dziwnie, jakby się wahając, po czym oddała ubranko sprzedawczyni.

– No nie wiem, ale na rok to chyba za małe będzie – wybąkała. – Wnuczek tak szybko rośnie, raczej nie wezmę. Tego, co było dalej, już nie słyszałem, ponieważ wyszedłem ze sklepu. Wracając do domu, nawrzucałem sobie od starych idiotów. Że też tak dałem się podejść i nabrać tym babom ze sklepu! To przecież były podstawione klientki! Kiedy widziały, że ktoś się waha, udawały, że chcą kupić to samo, wychwalając towar pod niebiosa. A znając ludzką psychikę, wiadomo było, że mało kto pozwoliłby się uprzedzić jakiejś innej babci czy mamie.

Nawet taki znający życie dziadek jak ja… Oj, głupek ze mnie! I nawet nie byłem na siebie tak za bardzo zły, śmiałem się z własnej naiwności. W końcu byłem tylko facetem, który dał się złapać na kobiece sztuczki, zresztą nie po raz pierwszy w życiu. No, ale trudno, człowiek uczy się przez całe życie. Pomyślałem tylko, że kiedy spotkam w parku tę miłą panią od Anetki, to będę ją musiał uprzedzić, żeby już tam nie kupowała. No chyba że ona też była w tej całej szajce naciągaczy… Ale tego nie mogłem być pewien, jak zresztą niczego, co dotyczyło kobiet.

Czytaj także:
„Mój poród był koszmarny. Dzieci wyciągano ze mnie kleszczami, odmówiono mi cesarki. Prawie tego nie przeżyliśmy”
„Od początku ukrywała, kto jest ojcem jej syna. Nie zdążyła zdradzić prawdy. Umarła tuż po porodzie”
„Przez 30 lat myślałam, że zostawił mnie, bo wylądowałam na wózku. Wszystko ukartowała moja wyrachowana matka”

Redakcja poleca

REKLAMA