„Przyjaciółka nie widzi, że jej nowy facet to starawy Casanova. On nawet przy niej gada o mojej pięknej figurze”

woman think.png fot. Adobe Stock, fizkes
„Nabrałam przekonania, że facet jest prostackim podrywaczem, z gatunku tych, co mają w każdym mieście inną Jacqueline. Złamie Reni serce. Przyszło mi do głowy, że za późną miłością, którą jej wmówił, kryła się prozaiczna chęć zapewnienia sobie wygodnego życia pod opieką zakochanej kobiety”.
/ 02.08.2023 19:45
woman think.png fot. Adobe Stock, fizkes

Renia natychmiast wytropiła, że jestem na zwolnieniu, i zapragnęła się mną zaopiekować. Gdy wpadła z zakupami, wydawała się podekscytowana.

I rzeczywiście, miała dla mnie nowinę. Zamierzała mi przedstawić swojego ukochanego – dawną szkolną miłość. Gdy przyprowadziła do mnie tego faceta, aż się wzdrygnęłam. Czy Renia nie widzi, że to nałogowy podrywacz?

A jednak później zatęskniłam...

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz chorowałam, ale tym razem mnie dopadło. Ból był silny, szczególnie mocno odczuwalny przy zmianie pozycji, co w praktyce oznaczało, że ledwo wstawałam z krzesła.

Oddałam swoich pacjentów koleżance i zaczęłam kurować się w domu. Pierwsza dowiedziała się o mojej niedyspozycji Renia, sąsiadka z naprzeciwka, co nie było dziwne, bo trudno było przed nią cokolwiek ukryć.

– Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś na zwolnieniu? Co ci jest? – spytała przez domofon.

Wolała zachować ostrożność, nie wiedziała, na co choruję. Przez chwilę naszła mnie niegodna pokusa, by poudawać, że jestem na kwarantannie. Wolałam to, niż dostać się w opiekuńcze ramiona Reni, ale zrezygnowałam.

– Dźwignęłam pacjentkę i połamało mnie w krzyżu – przyznałam się.

– Pewnie trudno jest ci chodzić – ucieszyła się Renia. – Zrobię zakupy, tylko powiedz, co chcesz. Potem upiekę placek, już dawno zamierzałam wypróbować nowy przepis, przyniosę i pogadamy. Na pewno ci się nudzi, już ja cię rozerwę.

Jęknęłam w duchu. Renia lubiła sobie u mnie posiedzieć. Obie mieszkałyśmy same, mnie samotność odpowiadała, jej nie.

– Mam ci coś ważnego do powiedzenia – szepnęła tajemniczo. – Spadniesz z krzesła, jak się dowiesz.

– Nie mogę się doczekać – powiedziałam z umiarkowanym entuzjazmem.

Trochę mnie męczyło jej towarzystwo

Lubiłam Renię, ale denerwowała mnie, szczególnie kiedy za często u mnie bywała. Nie mogła wytrzymać w domu, zaglądała do mnie o rożnych porach. Zawsze wiedziała, czy już wróciłam, nie można się było przed nią ukryć.

Była pewna, że mnie również jej towarzystwo sprawia przyjemność, uważała, że jesteśmy przyjaciółkami. Lubiłam ją, ale często przemyśliwałam, jak ograniczyć jej wizyty.

Najpierw przytargała torbę zamówionych produktów, jakiś czas później wpadła z ciastem i termoforem w kształcie różowej świnki. Dobra była z niej dziewczyna, tylko trochę zbyt absorbująca.

– Przyłóż to do krzyża, lepiej się poczujesz. – Napełniła świnkę gorącą wodą. – Połóż się wygodnie, a ja wszystkim się zajmę. Gdzie schować makaron? – krzyknęła z kuchni.

Kręciła się po całym mieszkaniu, tu coś poprawiła, tam starła nieistniejący kurz, wyraźnie ją nosiło. Nagle się zatrzymała.

– Nigdy nie widziałam tego zdjęcia – wzięła do ręki ramkę ukrytą na półce.

– Bo go tam nie było – zgrzytnęłam zębami, zła, że przyłapała mnie na sentymentach.

– Przystojny facet – powiedziała z uznaniem i spojrzała na mnie ciekawie. – Jak wiele was łączyło? Jak ma na imię?

– Antoni. Stare dzieje, funta kłaków niewarte, nic ciekawego – wzruszyłam ramionami zdecydowana milczeć jak grób.

Że też zapomniałam schować zdjęcie Toniego przed wizytą Reni! Rano znalazłam je w pudle z fotografiami i kierowana niezrozumiałym odruchem oprawiłam je w ramki.

Ostatecznie Toni był kawałkiem mojej historii, kiedyś myślałam, że będzie dzielił ze mną życie. Tak się nie stało. Wyjechał z kraju, żegnałam go ze ściśniętym sercem na lotnisku. Nie płakałam, nie mogłam.

– Moja dzielna dziewczynka – zajrzał mi w oczy. – Czekaj na mnie, urządzę się jakoś i wtedy do mnie przyjedziesz. Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz.

– Obiecuję – przysięgłam uroczyście.

– Kocham cię – wtulił się we mnie, jakby szukał ratunku przed światem.

Już wtedy zdawałam sobie sprawę, że z nas dwojga to ja, chociaż młodsza, jestem silniejsza, to ja powinnam wyjechać i zmagać się w obcym kraju z losem. Tylko że on musiał, inaczej groziło mu więzienie.

– Poradzisz sobie, pamiętaj, że masz mnie – próbowałam podtrzymać go na duchu.

Po roku Toni napisał długi list, dokładnie czterdziesty dziewiąty od chwili, gdy wyjechał. Mam je wszystkie, policzone i dobrze schowane. Prosił o wybaczenie, tłumaczył się na bitych dwóch stronach, ale treść była krótka. Zrywał ze mną, żenił się z córką patrona, Jacqueline. Do dziś nie znoszę tego imienia. Schowałam jego zdjęcie do pudełka i starałam się o nim zapomnieć. Prawie mi się udało.

– Halo, słyszysz mnie? Mówię do ciebie od kwadransa!

Drgnęłam i wróciłam z dalekiej podróży. Renia siedziała obok i nadawała jak to ona, szybko i bez odpoczynku.

– Czy to nie cudowne? Tomasz przyjeżdża jutro, poznasz go. Ciesz się moim szczęściem, zasłużyłam na nie.

– Kim jest Tomasz? – spytałam.

– Opowiadałam ci o nim, odnowiliśmy przyjaźń po latach. On chodził do zawodówki, ja do technikum, byliśmy razem na studniówce. Strasznie dawno temu, strach pomyśleć. Ale krew nie woda, znów się zeszliśmy. Oboje stwierdziliśmy, że lepiej nam będzie razem niż osobno, ale to tylko takie tłumaczenie. Chcesz wiedzieć, jak było naprawdę? Dopadła nas druga miłość, lepsza, bo mądrzejsza i dojrzalsza. Oboje wiemy czego chcemy, i umiemy o to zadbać.

– Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz – powiedziałam z goryczą, wspominanie Toniego nigdy dobrze mi nie robiło.

– Poznasz Tomasza, to pozbędziesz się wątpliwości. Chciałabym, żebyście się polubili. Już mu zapowiedziałam, że ma być miły dla mojej przyjaciółki. Obiecał, że się postara.

Już ja jej powiem, co o nim myślę!

Przyprowadziła go dwa dni później. Od początku mi się nie spodobał.

– A więc to jest przyjaciółeczka mojej Reni – zawołał jowialnie od progu, próbując mnie objąć. – Ja to mam szczęście do pięknych kobiet.

Powinnam się cieszyć, że nie poklepał mnie po pupie, na co wyraźnie miał ochotę.

Posadziłam go przy stole, jak najdalej od siebie, ale to nie uchroniło mnie od ciężkich komplementów, z których część dotyczyła, jak zrozumiałam, mojego biustu i ponętnej figury.

Nabrałam przekonania, że facet jest prostackim podrywaczem, z gatunku tych, co mają w każdym mieście inną Jacqueline. Złamie Reni serce, zbyt wiele spodziewała się po nim spodziewała.

Nie widziała w nim żadnych wad, nie przeszkadzało jej, że obmacywał mnie słowami, nie krępując się jej obecnością. Przyszło mi do głowy, że za późną miłością, którą jej wmówił, kryła się prozaiczna chęć zapewnienia sobie wygodnego życia pod opieką zakochanej kobiety.

Renia doskonale gotowała i uwielbiała zajmować się innymi, co mogłam z czystym sumieniem zaświadczyć. Uszczęśliwianie ukochanego mężczyzny mogło stać się dla niej celem życia. Jeśli Tomasz tego szukał, to trafił w dziesiątkę.

Najpierw pomyślałam, że powinnam ją ostrzec, ale po namyśle zrezygnowałam. Nie należy się wtrącać w życie innych ludzi. Myśl była mądra, szkoda, że nie wcieliłam jej w życie. Poniosło mnie, szczerze mówiąc, a to dlatego, że Renia wprost spytała, jak oceniam Tomasza.

Tej naiwności nie mogłam zdzierżyć. Czy ona nie miała oczu, a dokładniej uszu? Nie słyszała, co ten typ wygadywał?

Powiedziałam, co o nim myślę, nie przebierając w słowach. Może byłabym ostrożniejsza, gdybym ostatnio nie myślała tyle o Tonim, o tym, jak pogrzebał moje nadzieje na szczęście. Zostało mi po nim tylko zdjęcie w ramce i mnóstwo listów. Spalę je, już najwyższy czas, pomyślałam z zawziętością.

Na fali palącego gniewu nie darowałam Tomaszowi ani jednej słabości, którą udało mi się wytropić. Nie chciałam, żeby unieszczęśliwił Renię. Pamiętałam, jak łatwo jest śmiertelnie zranić kochającą kobietę.

Renia wysłuchała, co mam do powiedzenia. Gdy skończyłam, była blada jak ściana.

– A on tak się starał… – powiedziała z żalem.

Naprawdę ją ruszyło, pomyślałam z niepokojem podszytym kiełkującymi wyrzutami sumienia. Tymczasem Renia zaczęła się rozkręcać.

– Bał się ciebie, wiesz? Przykazałam, że ma się z tobą zaprzyjaźnić, żebym nie musiała w przyszłości lawirować między dwiema najważniejszymi dla mnie osobami, więc robił, co mógł. Był dla ciebie miły, nie możesz zaprzeczyć. Zrobił wszystko, żebyś go polubiła, a ty go obgadałaś.

Renia podniosła ręce i opuściła je.

– Nigdy ci tego nie wybaczę – powiedziała uroczyście i wyszła.

Myślałam, że jej przejdzie, próbowałam obrócić wszystko w żart, a nawet przeprosić. Renia nie chciała ze mną rozmawiać.

Tak jest do dziś, przyjaźń musiała ustąpić przed miłością. Tomasz okazał się przyzwoitym facetem, takim, na jakiego Renia czekała całe życie. Pomyliłam się co do niego, dałam ciała, jak mawia syn jednej z moich pacjentek.

Nie powinnam była się wtrącać, zrobiłam to wyłącznie w trosce o przyjaciółkę. I straciłam ją, Renia się do mnie nie odzywa. Brakuje mi jej niespodziewanych odwiedzin, plotek i głupstewek, o których lubiła mówić. I pomyśleć, że kiedyś jej paplanina mnie denerwowała… Nie wiedziałam, że będę za nią tęsknić.

Czytaj także:
„Mąż przyjaciółki stale ją poniża. Gdy zaprasza znajomych, każe jej siedzieć samej w kuchni, żeby nie robiła mu wstydu”
„Przyłapałam męża przyjaciółki z kochanką. Błagał, żebym go nie wydała, a ja, jak głupia, uległam”
„40 lat ukrywałam, że mąż przyjaciółki zrobił mi dziecko. Teraz ona błaga mnie o pomoc. Chodzi o życie jej wnuczki”

Redakcja poleca

REKLAMA