Przymknąłem oczy, udając, że jeszcze śpię. Czy Ada mimo wszystko zajrzy do sypialni i da mi całusa na pożegnanie? Zawsze to robiła, kiedy szła do pracy na ranną zmianę. Ale gdzie tam. Nie tylko mnie nie pocałowała, lecz także aż się wzdrygnąłem, słysząc, jak trzaska frontowymi drzwiami. Jednak czego mogłem się spodziewać po moim wczorajszym wyskoku? Że też tak mi odbiło, a to po kilku latach naszego całkiem udanego związku... Miała prawo być zła – niepotrzebnie na nią nawrzeszczałem, w dodatku przy ludziach. Tylko co poradzić na to, że jestem aż tak zazdrosny?!
Znamy się od szkolnych lat, w klasie maturalnej zaczęliśmy ze sobą chodzić, jeszcze na studiach zamieszkaliśmy razem. Wszystko wskazywało na to, że niedługo zdecydujemy się na kolejny krok i weźmiemy ślub. Układało nam się dobrze, zgadzaliśmy się prawie we wszystkim i tylko te moje napady zazdrości psuły nasz związek. Wkurzałem się o byle co: o czyjeś dwuznaczne spojrzenia, uśmiechy, rozmowy… Tak jak wczoraj, na imprezie u Jurka. Zabawa szybko się rozkręciła, humory nam dopisywały, alkoholu też nie brakowało, bo było co oblewać. Nasz przyjaciel awansował na kierownika działu. A że moja dziewczyna należała do osób towarzyskich, to świetnie się bawiła, nawet beze mnie...
Fakt, trochę ją zaniedbałem, rozmawiając z gospodarzem o interesach. Wiadomo, że najlepiej się o tym gada przy jakimś trunku. Tymczasem moja ukochana nie siała rutki pod ścianą (jak mawiała moja babcia), tylko szalała w męskich – coraz to innych – ramionach. Uśmiechała się, flirtowała na całego. Mało brakowało, a z Beatką, swoją najlepszą kumpelką, odtańczyłyby kankana na ławie. No i zareagowałem. Nawrzucałem jej, nie przebierając specjalnie w słowach, a potem prawie siłą wyciągnąłem z imprezy. Obraziła się na mnie totalnie, milczała przez całą powrotną drogę i dopiero w domu rzuciła się na mnie jak furia.
Zupełnie na mózg ci padło! – krzyczała, pukając się w czoło. – Dyskutujesz przez cały wieczór z Jurkiem, we dwóch żeście sami całą butelkę wykończyli, a ja co, miałam siedzieć kamieniem na kanapie i gadać o wzorach na szydełkowe robótki?!
– Nie musiałaś tak się przytulać do tych wszystkich… – zająknąłem się, nie bardzo wiedząc, jakim mianem mam określić jej partnerów w tańcu, bo przecież to byli moi kumple, więc ugryzłem się w język. – Ja sobie czegoś takiego nie życzę i koniec.
– Następnym razem weź linijkę i odmierz mi odległość od faceta w tańcu, jak to robiły panie nauczycielki na przedwojennych pensjach dla panienek. O ile jeszcze będzie następny raz – zaśmiała się szyderczo.
– A w ogóle, to ty się lepiej popukaj w ten swój dymiący czerep i jak wytrzeźwiejesz, to pogadamy – z tymi słowami wzięła swoją poduszkę, koc i przeniosła się na sofę. – Nie będę spać z bełkoczącym zazdrośnikiem.
Myślałem, że przez noc miną jej te babskie fumy, ale rano bez słowa zabrała się i poszła do pracy. Ja miałem drugą zmianę, więc mogłem spokojnie leczyć kaca. I gdy tak dumałem o wczorajszym wieczorze, to głupio mi się zrobiło, że tak jej nawtykałem. Dzisiaj, gdy na trzeźwo przemyślałem sobie to wszystko, wyszło mi, że Ada w gruncie rzeczy niczego złego nie wyczyniała. Po prostu dobrze się bawiła, a w końcu po to poszliśmy do Jurka. A że ja bardziej zajęty byłem dyskusją z nim na męskie tematy służbowe, to co ona, bidulka, miała robić? To raczej ja tu zawaliłem, a do tego na dwóch frontach. Teraz trzeba jakoś wyjść z tej sytuacji z honorem. I udobruchać dziewczynę, zanim wieczorem porządnie się ze mną rozprawi.
A czym najlepiej obłaskawić kobietę? Wiadomo – błyskotkami. Nie na darmo się mówi, że najlepszym przyjacielem kobiety są brylanty. Mnie na nie co prawda stać nie było, ale coś skromnego ze srebra, jakiś wisiorek, czemu nie?
Miałem akurat trochę zaskórniaków, kilka dni temu moją kieszeń zasiliła nieoczekiwana premia, mogłem więc spokojnie kupić jej jakiś drobiazg. W dowód mojego wielkiego uczucia, no i przy okazji na przeprosiny. Zanim ona zacznie na mnie najeżdżać, ja wręczę jej ozdobne pudełeczko. To dobry pomysł. Musiałaby nie być kobietą, gdyby to na nią nie podziałało.
Wybrałem się więc do centrum handlowego, w którym znajdowało się co najmniej kilka sklepów z biżuterią, miałem więc wybór. Za to moje środki były dość ograniczone, więc szukałem czegoś skromnego, choć eleganckiego. Wiedziałem, że Ada lubi cyrkonie, miałem więc nadzieję znaleźć jakiś ładny wisiorek albo kolczyki ozdobione tymi właśnie kamyczkami.
Jednak w gablotach zobaczyłem tak wiele różnych świecidełek, że sam ich widok przyprawił mnie o zawrót głowy. Postanowiłem poprosić o radę ekspedientkę, ale jedna akurat zajęta była jakąś ewidentnie niezdecydowaną parą, druga zaś prezentowała młodym ludziom obrączki ślubne. Chcąc nie chcąc, musiałem zaczekać. Przystanąłem więc przy witrynce blisko wybrednej parki.
Facet – mocno podstarzały. Za to elegancki, w złotych okularach. Na kilometr widać było, że dziany gość, zapewne biznesmen jakiś. A ona… No cóż, ładna i młoda, ale chyba do tego sprowadzały się jej atuty. Mogła być jego córką, a może nawet i wnuczką, ale wyraźnie faceta nieźle wzięło. Pewnie kryzys wieku więcej niż średniego go dopadł, bo bez przerwy wlepiał wzrok w jej główny walor, czyli obfity biust, którego połowa wystawała z głębokiego dekoltu.
Dziewczyna przymierzała właśnie naszyjnik z grubych pereł, wydymając usta pociągnięte ciemną szminką.
– No i jak, kotku, co o tym sądzisz? Dobrze mi w tym będzie? – popatrzyła zalotnie spod sztucznych rzęs na swojego partnera.
– Cudownie, jak zresztą we wszystkim – facet nawet nie spojrzał na perły; jego oczy błądziły po tym, co było pod nimi.
– Ale może to za poważne jest dla mnie? – dziewczyna zaczęła głośno myśleć, rozglądając się łakomym wzrokiem po szklanych półkach z biżuterią. – Będę wyglądać jak własna matka, a poza tym perły podobno przynoszą łzy, tak jak tej naszej królowej, no wiesz, tej Barbarze, widziałam w kinie... – pokręciła głową i wskazała palcem jakieś zielone kamienie w grubej oprawie ze złota.– Może te szmaragdy przymierzę?
– Jak uważasz – zgodził się szybko facet.
– Taki jesteś słodki, mój kotku – nie zwracając uwagi na mnie ani na sprzedawczynię, dziewczyna namiętnie pocałowała faceta w usta. – Zamruczę ci dzisiaj wieczorem do uszka, tak jak lubisz…
Mężczyzna chrząknął i zaczerwienił się, najwyraźniej lekko zażenowany, ale natychmiast uśmiechnął się do swojej pani.
– Przymierz szybciej te szmaragdy, bo stolik mamy zamówiony na lunch – delikatnie poklepał ją po pośladkach. – Wiesz, że nie lubię się spóźniać na spotkania.
– Oczywiście – otarła się niego biodrem i wolnym, kocim ruchem wzięła z rąk sprzedawczyni naszyjnik. – Cudny jest. Włożę go do tej zielonej sukienki. Tej, co tak lubisz ją ze mnie ściągać… – nagle zrobiła wielkie oczy. – Ale czy to nie za drogie jest? – spytała sztucznie zatroskanym głosem.
Lecz on nawet nie spojrzał na błyszczący kartonik z monstrualną ceną.
– Dla ciebie nic nie jest za drogie – mruknął, poprawił okulary i wyciągnął z portfela kartę kredytową. – Proszę zapakować – polecił ekspedientce.
Spojrzałem ukradkiem na dziewczynę. Stała wciąż przy witrynie, wygięta nienaturalnie do przodu, eksponując wielkie piersi i biodra; głowę odchyliła na bok i złożyła usta w ciup. Totalna żenada… szkoda gadać. A ja wczoraj nawrzucałem Adzie tylko dlatego, że niby za bardzo przytulała się
w tańcu do moich kumpli. Błysnęła mi nawet myśl, że gdybym miał tyle kasy co ten facet, od razu bym kupił Adzie te szmaragdy na przeprosiny. Ale cóż, marzenie ściętej głowy…
Tymczasem dziewczyna wciąż stała z rękami lekko uniesionymi do góry. W prawej trzymała sznur pereł, w lewej naszyjnik ze szmaragdami. Mimowolnie przyszło mi do głowy, że przyjęła pozę seksownej modelki reklamującej biżuterię. „Ciekawe, czy kiedy jego nie ma w pobliżu, ona też zachowuje się tak nienaturalnie” – pomyślałem z przekąsem. A facet stał i patrzył na nią zachwyconym, łakomym wzrokiem. Oj, ewidentny kryzys wieku mocno średniego.
– I w końcu nie wiem, który mam wybrać, kociu – zaszczebiotała, spoglądając raz na lewo, raz na prawo. – Oba są takie piękne, takie eleganckie. Może ty mi jakoś pomożesz, bo zupełnie nie wiem, co zrobić...
– Teraz weź perły, następnym razem kupimy szmaragdy – zadecydował facet niecierpliwie i podał ekspedientce kartę. – Niech pani szybko zapakuje, spieszymy się trochę.
– Ach, to taki piękny dowód twojego uczucia – laska rzuciła się na faceta, obsypując go całusami. – Dziękuję, kochanie. Teraz widzę, jak bardzo mnie kochasz…
– Dobrze, już dobrze – niby odganiał się od niej, ale widać było, że mu przyjemnie.
Schował kartę i paragon do portfela, rzuciwszy na niego przelotne spojrzenie. Na ułamek sekundy jakby się zdziwił, bo uniósł do góry brwi, a kąciki ust mu opadły, jednak kiedy spojrzał na wiszącą mu na ramieniu dziewczynę, jego twarz natychmiast się rozjaśniła.
Wyszli ze sklepu, a ja stałem tak jeszcze przed dobrą chwilę, oszołomiony przedstawieniem, które obejrzałem. W uszach wciąż jeszcze mi brzmiał piskliwy szczebiot dziewczyny, gdy uwieszona na facecie, dziękowała mu za dowód jego miłości.
– Mogę panu w czymś pomóc? – na ziemię sprowadził mnie głos ekspedientki.
– Tak, chciałbym coś skromnego dla swojej dziewczyny, wisiorek z cyrkoniami albo… – i zająknąłem się nagle.
Przed oczami stanęła mi zaobserwowana przed chwilą scena. Ten mężczyzna, co prawda podstarzały, ale wyglądający na inteligentnego, kulturalnego i na poziomie, kupował sobie miłość młodej laski, robiąc jej drogie prezenty. A przecież na pewno stać go było na prawdziwą partnerkę, której nie musiałby zdobywać cenną biżuterią, dla której liczyłyby się inne wartości… Nie wiem, może to przez kompleksy? Albo po prostu, kiedy ma się tyle pieniędzy, nie sposób uniknąć takich sytuacji, bo nigdy się nie zna prawdziwych intencji tej drugiej osoby? Czy to, że tamta była młoda, miała to i owo na swoim miejscu, oznaczało, że za jej miłość musiał płacić? I przede wszystkim, czy to była rzeczywiście miłość?
Ja wiedziałem, że Ada mnie kocha. Bez szmaragdowych kolii i pereł. I ona także wiedziała, że darzę ją głębokim uczuciem. Udowadniałem jej to przecież codziennie, każdym moim gestem, słowem, każdą pieszczotą i spojrzeniem. Nawet ta moja ciągła zazdrość, też była dowodem miłości.
Nagle przyszło mi do głowy, że gdybym teraz coś kupił Adzie – nawet jakiś drobiazg, kolczyki za kilkadziesiąt złotych albo tani wisiorek – bardzo źle bym się z tym poczuł. Jakbym kupował świecidełkami jej uczucie, zrozumienie, wybaczenie… Jej miłość. Tak jak ten facet przed chwilą.
A przecież wcale nie musiałem tego robić, nasze uczucie nie wymagało takich dowodów. Wczoraj zawaliłem i jak mi dziś wieczorem nawrzuca, to będzie miała całkowitą rację. A ja przyjmę jej słowa z pokorą, jeszcze ucałuję jej dłoń i przeproszę.
– Dziękuję, jednak się rozmyśliłem – uśmiechnąłem się do ekspedientki i szybko wyszedłem ze sklepu z biżuterią.
Postanowiłem, że mojej kobiecie wręczę po prostu jakieś pachnące kwiaty, a potem wezmę ją w ramiona i obsypię gorącymi pocałunkami. Myślę, że będzie zadowolona i nie będzie żądać niczego więcej.
Więcej listów do redakcji:„Wybaczyłam mężowi zdradę, bo przecież ślubowałam mu miłość, wierność i oddanie. Jak mogłabym teraz uciec?”Córka uciekła z domu, bo mąż faworyzował drugie dziecko. „Myślałam, że mnie nie chcecie” - list do redakcji„Pamiętaj, że ON zawsze znajdzie lepszą. Jeśli nie akceptuje twoich niedoskonałości, nie myśl, że nagle mu się odmieni!”