„Faceci jedli mi z rąk. Mąż mi gotował, narzeczony mnie sponsorował, a kochanek - rozpalał w łóżku”

Kobieta flirtuje fot. iStock, LightFieldStudios
„Marek spoglądał z niedowierzaniem to na mnie, to na Igora. Nim zdążyłam się zastanowić nad jakimkolwiek wytłumaczeniem, nawet tym najbardziej bezsensownym, do pokoju wkroczył Daniel. Tym sposobem wszyscy trzej byli w komplecie. A ja nagle znalazłam się w centrum uwagi”.
/ 05.10.2023 20:30
Kobieta flirtuje fot. iStock, LightFieldStudios

Nie wiem, jak to się działo, ale faceci zwykle mieli do mnie słabość. W liceum byłam naczelną łamaczką chłopięcych serc, a na studiach niemal pobili się o mnie dwaj najwięksi przystojniacy z roku. Co zabawne, nigdy szczególnie nie zabiegałam o ich uwagę. Ale przyznaję, potrafiłam wykorzystać to, że się podobałam.

Uśmiechałam się, udawałam zainteresowaną wszystkim, czym się zajmował dany przedstawiciel płci przeciwnej i prędko dopasowywałam się do otoczenia. Tak się składało, że to zawsze ja ich rzucałam, a nie na odwrót.

Kiedy któryś mnie znudził, po prostu mu dziękowałam. Nie byłam brutalna – raczej załatwiałam to polubownie, w przyjacielskiej atmosferze. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Ilu chłopaków zostawiłam wówczas na lodzie i przyprawiłam o brak pewności? A czy to ważne? Byli młodzi, więc na pewno jakoś się pozbierali.

Marka szybko omotałam

Tuż po studiach w jednym z pubów poznałam Marka. Nie był zbyt błyskotliwy, ale od samego początku przechwalał się, że jest prawdziwym mistrzem kuchni. Choć pracował w sektorze bankowości, gotowanie było jego hobby. Z początku myślałam, że tak tylko gada, żeby mi zaimponować (w końcu wszyscy faceci tak robili, czym nieodmiennie mnie bawili). Kiedy jednak zaprosił mnie na kolację do siebie do domu, zrozumiałam, o czym mówi.

Nigdy w życiu, w żadnej restauracji, nawet najdroższej, w jakiej byłam, nie jadłam niczego tak pysznego. Rzeczywiście, miał do tego dryg. I wtedy pomyślałam sobie, że mogłabym tak w sumie jadać zawsze. Dogadywaliśmy się coraz lepiej, a w dodatku on twierdził, że jestem dla niego ważna.

Przyjęłam więc zaręczyny i zaczęłam myśleć o wspólnym życiu z Markiem. W końcu taki mąż był niezłą partią. Zwłaszcza że sama miałam dwie lewe ręce do kucharzenia. A skoro on to nawet lubił, czemu nie mielibyśmy uszczęśliwiać siebie nawzajem?

Daniel miał kupę kasy

Przyznaję, że po ślubie trochę mi się nudziło. Marek był dobrym kumplem i genialnym kucharzem, ale był niemożliwie nudny. Nie byliśmy dopasowani w łóżku, a ja nie mogłam sobie nawet odbić tej sytuacji żadnymi drogimi zakupami.

Sama pracowałam zdalnie w miejscowym portalu internetowym, a z zarobków mojego męża też nie było kokosów. Trochę mnie to frustrowało, dlatego też zaczęłam się rozglądać za jakimś bogatym frajerem, który mógłby zostać moim sponsorem.

I tak wpadłam na Daniela. Właściwie zdarzyło się to w najgłupszy możliwy sposób, bo podczas zakupów w księgarni. Okazało się, że szukaliśmy akurat tej samej książki. Jakoś tak jeszcze w trakcie tej rozmowy wyszło, że on prowadzi własną firmę, a ta firma przynosi ogromne dochody.

Chociaż z początku wydawał mi się kolejnym nudziarzem, wzmianka o pieniądzach nakazała mi wykazać większe zainteresowanie i nie kończyć tego spotkania. Dałam się więc zaprosić na kawę, a zarazem poznać jako niezamężna fanka thrillerów. I tak nie nosiłam ostatnio obrączki, żeby nie odstraszać potencjalnych kandydatów na sponsorów, więc bez problemu uwierzył.

Szybko udało mi się do niego zbliżyć

Przekonać go, jaki jest dla mnie ważny. Chociaż bardzo nalegał, nie chciałam pójść z nim do łóżka – nie, nie ze względu na Marka, tylko dlatego, że Daniel w ogóle mnie nie pociągał. Wyglądał trochę jak taki wymoczek. Przypominał mi jednego kujona z moich studiów, tyle że w lepszych ciuchach. W każdym razie powiedziałam mu, że z seksem chciałabym zaczekać do ślubu i z radością korzystałam z jego kasy.

Moment zawahania nadszedł w chwili, gdy mi się oświadczył. Miałam nawet zamiar odmówić, bo przecież to już była przesada. Dobra, powiedziałam sobie. Pobawiłaś się, Nina, i starczy. Pora znaleźć innego łosia.

A potem pomyślałam, że właściwie czemu się nie zgodzić? Przecież nasz rzekomy ślub mogłam odwlekać jeszcze w nieskończoność, by w ostatniej chwili w końcu się rozmyślić. Wmówić mu różnicę charakterów czy coś tam. A ile jeszcze do tego czasu mogłam z niego wydoić!

Igor był prawdziwym ogierem

W moim życiu, poza zapleczem finansowym i kulinarnym brakowało tylko spełnienia w sferze łóżkowej. Trochę nad tym ubolewałam, ale uznałam, że nie będę nikogo szukać na gwałt.

Igor znalazł się całkowitym przypadkiem. Kiedy po wyjątkowo nudnym wieczorze w teatrze z Danielem weszłam do baru, żeby trochę ochłonąć i odreagować, postawił mi drinka. Przed nim nie zamierzałam udawać, że jestem singielką. Otwarcie powiedziałam, że mam męża, a on wzruszył na to ramionami.

– Jeśli nie będzie z nami w łóżku, mi pasuje – stwierdził z zadziornym uśmiechem.

Spodobała mi się ta jego niefrasobliwość. Chociaż tamtego wieczoru nie mogliśmy się umówić na nic więcej, zaplanowaliśmy spotkanie na inny dzień, w hotelu na obrzeżach miasta. I wtedy wydawało mi się to najlepszą decyzją, jaką podjęłam w życiu.

Bo seks z Igorem był cudowny. Nie dość, że facet był niesamowitym przystojniakiem, który rozpalał mnie do czerwoności jeszcze w ciuchach, to w ogóle nie myślał o tym, żeby się ustatkować. Nasze zbliżenia oboje traktowaliśmy jak dobrą zabawę i to mi bardzo odpowiadało.

Nie sądziłam, że się spotkają

Mój układ nie miał wad – przynajmniej z pozoru. Zawsze pilnowałam, by późne obiady jadać w domu, kiedy Marek wyczarowywał te swoje cuda na talerzu. Co drugi dzień umawiałam się z Danielem na wieczór (mąż był przekonany, że chodzę do szkoły tańca), a w weekendy, kiedy podobno byłam z przyjaciółką, umawiałam się w hotelu z Igorem. Nawet nie podejrzewałam, że wszystko zmieni się pewnej deszczowej soboty.

Jak zwykle umówiłam się wtedy z Igorem w naszym hotelu. Wszystko było idealnie, a ja szykowałam się na kolejną upojną godzinkę w jego towarzystwie. Tyle tylko, że tuż po tym, jak się rozebraliśmy, drzwi do naszego pokoju rozwarły się gwałtownie. Odwróciłam się, w pierwszej chwili święcie oburzona, że ktoś nam przeszkadza, i to jeszcze w takiej chwili, a potem zamarłam, bo w progu stał mój mąż.

Marek spoglądał z niedowierzaniem to na mnie, to na Igora. Nim zdążyłam się zastanowić nad jakimkolwiek wytłumaczeniem, nawet tym najbardziej bezsensownym, do pokoju wkroczył Daniel. Tym sposobem wszyscy trzej byli w komplecie. A ja nagle znalazłam się w centrum uwagi.

– Mogę wszystko wyjaśnić… – zaczęłam w akcie desperacji.

W tym momencie Igor roześmiał się głośno.

– Niezła jesteś – stwierdził, jako jedyny z towarzystwa wyraźnie rozbawiony sytuacją. – Wiedziałem, że masz męża. Ale że masz jeszcze jakiegoś trzeciego, poza mną?

Zostałam sama jak palec

Moi faceci niestety okazali się bardziej bystrzy, niż zakładałam. Daniel kiedyś dowiedział się od koleżanki, że całowałam się z jakimś facetem na swoim osiedlu. Podobno krążył pod naszym blokiem tak długo i tak często, aż w końcu też udało mu się zobaczyć mnie razem z mężem. Później wyczekał tylko na moment, aż Marek wyjdzie sam i do niego zagadał. Musieli mieć niezłe miny, jak opowiadali sobie nawzajem, kim dla mnie są. Czasami aż żałuję, że tego nie widziałam.

Potem Daniel kazał mnie śledzić. Wynajął jakiegoś detektywa czy coś w ten deseń. Sam przecież nie potrafiłby niczego zauważyć, gamoń jeden. No i tak dowiedział się o moich schadzkach w hotelu, a na jedną z nich zaprosił Marka.

Oczywiście obaj unieśli się honorem – Marek zażądał rozwodu, a Daniel zerwał zaręczyny. No tak, to podrażnione męskie ego. W sumie machnęłabym na to ręką, gdyby nie podła zagrywka Igora. Ten bezczelny chłoptaś powiedział mi po jakimś miesiącu, że już mu się znudziłam i nie będziemy się więcej spotykać.

Nie mogę uwierzyć, że w momencie zostałam całkiem sama. Mam jednak nadzieję, że ten stan nie potrwa zbyt długo. Problem w tym, że na karku mam już czterdziestkę, a moje notowania u mężczyzn znacznie spadły od czasu ostatnich podbojów.

Mimo tego jakoś się nie martwię. Pewnie będę musiała się po prostu bardziej postarać, ale na pewno dam radę. W końcu o idealne życie trzeba zawalczyć. Tym razem muszę być tylko bardziej ostrożna.

Czytaj także:
„Diana mnie uwiodła, a potem zniknęła. Zdębiałem, gdy dostałem zdjęcia z łóżka z żądaniem dużej kasy za milczenie”
„Po śmierci kumpla ambitnie zająłem się pocieszaniem wdowy. Jego żona to mnie dziś podaje na obiad rosołek”
„Przed ślubem nosił ją na rękach, a teraz wyzywa od najgorszych. Aga zamiast uciec od tyrana, gotuje mu obiadki”

 

Redakcja poleca

REKLAMA