„Elka nigdy nie wybaczyła mi, że zwolniłam ją z firmy. Pluje na mnie jadem, choć pomogłam jej na nowo ułożyć sobie życie”

Kobieta, która straciła przyjaciółkę fot. Adobe Stock, astrosystem
„W końcu się doigrałam, mam na co zasłużyłam? Czyżby naprawdę moja przyjaciółka uważała, że ja miałam coś do gadania przy wybieraniu osoby do zwolnienia?! Nie da się skleić pękniętego naczynia tak, aby nie pozostał ślad. Z przyjaźnią jest chyba podobnie”.
/ 05.04.2022 15:17
Kobieta, która straciła przyjaciółkę fot. Adobe Stock, astrosystem

Strasznie jest być zmuszonym pozbawić kogoś pracy, a gdy w dodatku człowiek wyrzuca z roboty własną przyjaciółkę, to trauma jest nie do opisania. Tym bardziej że przecież Elka nie była gorsza od innych moich pracowników.

Wykonywała swoje obowiązki sumiennie i naprawdę nie widziałam powodu, aby to ona została zwolniona. No, może oprócz tego, że druga z urzędniczek znała doskonale angielski, na czym szefowi bardzo zależało.

Wybór padł więc na Elkę przez eliminację, lecz nie było to zbytnio pocieszające. Bo co to za różnica, z jakiego powodu człowiek traci robotę? I tak mu się życie wywraca do góry nogami!
Elka po prostu zaczęła płakać. Ja zresztą też. Specjalnie poprosiłam pod pretekstem jakiegoś pilniejszego zlecenia, żeby została w biurze trochę dłużej, bo inaczej inni by patrzyli na tę przykrą sytuację.

A Elka rozpaczała, ponieważ z jednej pensji, jej męża, nie była w stanie zapłacić rat za mieszkanie i utrzymać rodziny. Pocieszałam ją wtedy i obiecałam, że zrobię wszystko, by znaleźć dla niej inną pracę.

Udało mi się bardzo szybko

– Na mnie też ta wiadomość, że mam cię zwolnić, spadła dziś jak grom z jasnego nieba!  – tłumaczyłam się nieporadnie.

Potem pomogłam Elce się spakować, bo szef nakazał, aby jeszcze tego dnia zabrała swoje rzeczy i nie siała złych nastrojów wśród reszty personelu. I nawet nie raczył powiedzieć jej tego osobiście.

– Suki****! – oceniłyśmy zgodnie jego zachowanie, bo w końcu Elka przepracowała w firmie blisko siedem lat!

W ciągu tego czasu zaprzyjaźniłyśmy się na tyle, że bywałyśmy w swoich domach na imieninach. Poza tym robiłyśmy czasem babskie wypady do kina czy na zakupy. W pracy także dużo rozmawiałyśmy i wiedziałyśmy o sobie wszystko.

Sądziłam, że Elka dobrze mnie zna i wie, że nie jestem dwulicowa, a poza tym nigdy bym jej nie zrobiła krzywdy, gdyby to ode mnie zależało. Zresztą naprawdę od razu zajęłam się dzwonieniem po znajomych i przekonywaniem ich, że mam świetną księgową do wzięcia.

Elce jeszcze się nie skończył okres wypowiedzenia, a już dostała za moim pośrednictwem pierwsze zlecenie na prowadzenie księgi. Musiała tylko założyć własną firmę. W sumie co to za niedogodność dla księgowej? Uwinęła się z tym w niecały miesiąc!

Zaglądałam do niej często, żeby przekonać się, czy jest zadowolona. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku, i ani jej finanse, ani nasza przyjaźń nie ucierpiały po tej przykrej sytuacji, kiedy w imieniu firmy wręczyłam jej wypowiedzenie.

Niestety, wyszło szydło z worka…

Otóż zostałam zdegradowana. Moje miejsce zajęła ta młoda dziewczyna z perfekcyjnym angielskim, bo szef uznał, że będzie lepiej reprezentowała firmę ode mnie. No cóż… Justyna jest miła i inteligentna, nie wyglądało więc na to, żeby miałaby mnie prześladować tylko dlatego, że nagle znalazła się nade mną w służbowej hierarchii.

A że na rynku pracy zrobiło się naprawdę cienko, schowałam urażoną dumę do kieszeni i zajęłam się swoimi nowymi obowiązkami. Oczywiście, od razu podzieliłam się emocjami z Elką, która dobrze znała układy w firmie i nadal była moją przyjaciółką. Szczerze mi współczuła, przynajmniej takie sprawiała wrażenie.

Jednak po jakimś czasie doszły do mnie słuchy, iż rozpowiada na prawo i lewo, że się „doigrałam” i spotkało mnie to, na co sobie zasłużyłam! Dowiedziałam się, że poleciałam ze stanowiska z własnej głupoty, bo zapłaciłam za wcześniejszą decyzję o wyrzuceniu jej z pracy.

Gdybym zwolniła Justynę, a nie ją, to teraz nadal „grzałabym dupę na wysokim stołku”. Ubodły mnie strasznie te doniesienia. Czyżby naprawdę moja przyjaciółka uważała, że ja miałam coś do gadania przy wybieraniu osoby do zwolnienia?!

Nie wiem, co mam teraz zrobić

W końcu nie powiedziała mi w twarz, co o mnie myśli. Ale chyba wie, że plotki prędzej czy później do mnie dotrą. Może tego chce? Jak mam postąpić? Porozmawiać z nią i spytać, o co jej właściwie chodzi? A może milczeć i powoli skończyć tę przyjaźń? Mąż uważa, że to drugie, bo i tak już nigdy nie będzie miedzy nami dobrze.

– Zawsze ci będzie pamiętała to zwolnienie – twierdzi, wzruszając ramionami.

Żal mi tej przyjaźni, ale czuję, że Witek ma rację… Nie da się skleić rozbitego dzbana tak, żeby nie pozostał żaden ślad. Już zawsze widoczne będą pęknięcia. A to oznacza, że straciłam przyjaciółkę.

Czytaj także:
„Po śmierci mamy zajmowałam się ojcem pijakiem. Gdy chciałam się wyprowadzić, błagał na kolanach, żebym go nie zostawiała”
„Po 27 latach odnalazłam mężczyznę, za którym wiele lat rozpaczałam. To jemu urodziłam córkę zaraz po maturze”
„Wychowuję córkę, którą mój mąż ma z kochanką. Przed śmiercią poprosiła mnie, żeby zaopiekowała się ich dzieckiem”

Redakcja poleca

REKLAMA